Chciałbym zobaczyć niebo
W Wasylkowie pod Kijowem Jula zorganizowała w piwnicy solidnego budynku podziemne przedszkole, mimo że Rosjanie atakowali i bombardowali niemiłosiernie. [...] „Jakie ładne słońce i chmury” – mówię jednemu chłopcu kurtuazyjnie. „Tak, bo ja tak bardzo chciałbym znowu zobaczyć niebo” – odpowiada dziecko, kończąc kolorować tarczę slońca. Zabrakło mi głosu, by odpowiedzieć. O inne rysunki nie pytałem (Jakub Maciejewski, Wojna. Reportaż z Ukrainy, s. 24).
21 maja w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury odbyło się spotkanie z korespondentem wojennym z Ukrainy, dziennikarzem i publicystą Tygodnika Sieci, portalu wPolityce.pl, autorem książki Wojna. Reportaż z Ukrainy. Autorowi podczas promocji towarzyszył Michał Rogaczewski, przyjaciel z Gdańska, z którym Jakub Maciejewski rozpoczynał podróż po płonącej i śmiertelnie milczącej Ukrainie.
Jak wspomniał otwierający spotkanie o. Marcin Szafors OMI, rektor kościoła św. Józefa, nieprzypadkowo ta promocja w Gdańsku ma miejsce w obecnym Sanktuarium Ofiar Nieludzkich Systemów. To tutaj wiosną 1945 roku według relacji świadków Armia Czerwona spaliła żywcem około stu gdańszczan, mieszkańców miasta, którzy schronili się w budynku świątyni.
Sienkiewicz pomagał mi zrozumieć Donbas
Dokument z bogatym materiałem zdjęciowym, m.in. autorstwa Vladyslava Karpovycha, młodego ukraińskiego operatora i fotografa, który był nieodłącznym towarzyszem w reporterskim teamie, ukazał się pół roku temu nakładem krakowskiego wydawnictwa Biały Kruk (Kraków 2022). To również zapis rozmów ze zwykłymi ludźmi, dziećmi, żołnierzami, którzy z dnia na dzień stali się ofiarami bestialskiej inwazji i anonimowymi bohaterami apokalipsy XXI wieku inspirowanej przez politykę kremlowską. Reportaż pokazuje wojnę widzianą oczami dziennikarza reprezentującego współczesne pokolenie ludzi w średnim wieku, mających w pamięci rodzinny przekaz na temat ludobójstwa drugiej wojny światowej. Sceneria okupowanego Charkowa, Bachmutu czy Słowiańska z 2022 roku przypomina Warszawę z 1939 roku czy Londyn z 1940. Groby w Buczy i pod Iziumem, obóz koncentracyjny w Jagodnem – pogarda dla zabijanych i zabitych – są jak mroczne wspomnienia Katynia. Skojarzenia narzucają się same, to historyczne paralele: porywane dzieci ukraińskie oraz dawne dzieci Zamojszczyzny, zaznacza Jakub Maciejewski. Skąd taka eskalacja zła?
– Tak się dzieje, gdy człowiek wykreśla ze swojego życia Boga – podkreślał wywoływany do odpowiedzi przez Jakuba Maciejewskiego o. Marcin Szafors. Jak zwrócono uwagę, Rosja jest w większości zateizowana, a prawosławie stanowi zaledwie formalny sztafaż religijny.
Książka stanowi dowód chrześcijańskiej wrażliwości autora. W tle dziennikarskich relacji są tytuły, motta, myśli, które zatrzymują uwagę czytelnika. Zmuszają do tego, by szukać odpowiedzi w sumieniu, w wierze, historii także naszego narodu.
Wy mieliście cud nad Wisłą. My będziemy mieli cud nad Dnieprem
Dziś, niestety, zaczynamy się przyzwyczajać do tej wojny, a bieżące doniesienia krajowe, jednostkowe tragedie, newsy często sensacyjne i dramatyczne, oddalają sprawę nieustannie trwających tam zbrodni. – Ważne, abyśmy sobie tej świadomości nie dali odebrać, także pomimo różnorodnych sporów politycznych – żebyśmy zachowali proporcję myślenia i świadomość tego, co się rzeczywiście rozgrywa, także w sferze metafizycznej. Tam naprawdę dzieją się akty ludobójstwa i to jest coś niezrozumiałego, demonicznego, co widać, kiedy mordercy pozostawiają wypisane na murach hasła: „Z nami jest Bóg” – zwraca uwagę dziennikarz.
Dla Rosji ta wojna jest matafizyką. Ukraińcy wskazują, że wiele nauczyli się od nas. – Wy mieliście cud nad Wisłą. My będziemy mieli cud nad Dnieprem – mówią.
Wojenna Ukraina to przede wszystkim ludzie i słowo „my”, o którym Maciejewski pisze – Wiele razy narratorem opowieści są jacyś „my”. – To przyjaciele, ludzie, którzy zostali w Polsce, albo byli razem na froncie. Dziennikarze, operatorzy, inni korespondenci, niezależnie od wyznawanych na co dzień poglądów politycznych. Wymieniani w reportażu z imienia i nazwiska, ale także anonimowi, których łączą wspólne wartości podczas pomagania uchodźcom, a więc także widzowie i czytelnicy. Jak się okazało na spotkaniu w OCEiK – „my” to również publiczność podczas promocji. Książka w pewnym sensie skłania do nawiązania wspólnych relacji w obronie prawdy o tym, co się naprawdę dzieje za naszą wschodnią granicą i jak do tego podejść.
Okazuje się, że dla Ukrainy jesteśmy dzisiaj wzorem tożsamości narodowej. Jakub Maciejewski miał okazję przekonać się o tym niejednokrotnie podczas wyprawy.
Na spotkaniu z autorem w Gdańsku padło pytanie o nawrócenie Rosji. Czy mamy dziś jako naród szansę dokonać czegoś historycznego, a mianowicie działać na rzecz chrześcijańskiego pojednania? Autor wspominał m.in. los i bohaterstwo jednego z oblatów na Ukrainie, który pozostał w oblężonym mieście, o. Piotra Wróblewskiego z Czernihowa (ps. Wróbel).
Spotkanie okraszone reporterskimi opowieściami, z których nie wszystkie znalazły się w książce, było dopełnieniem opowiedzianych w niej historii, swego rodzaju puentą ekstremalnych doświadczeń i przeżyć, które stają się wspólne w kontakcie z drugim człowiekiem. Podczas spotkania padały pytania autora skierowane pod adresem ludzi wiary. Wsród obecnych na sali pojawiały się różnorodne refleksje. Dowiodły, jak bardzo potrzebne są wspólne rozmowy w atmosferze chrześcijańskiej zadumy i pojednania.
Aneta M. Krawczyk
Wojna. Reportaż z Ukrainy
Ta wojna jest blisko. Kilkanaście kilometrów od polskiej granicy znajdują się w pełni uzbrojone posterunki wojskowe, a w nich żołnierze gotowi walczyć z rosyjskim najeźdźcą aż do śmierci. Ale oprócz geografii chowa się w bliskości tej wojny jeszcze inna, upiorna prawda. Niemiłosiernie bombardowana charkowska dzielnica Sałtiwka łudząco przypomina przecież blokowiska łódzkiego Widzewa czy warszawskiego Ursusa.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.