„Jeśli zapomnę o Tobie, Polsko, niech uschnie moja prawica”. Nuncjusz apostolski bp Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI, pozostał z Polakami w momencie śmiertelnego zagrożenia
28 października 1919 r. w warszawskiej archikatedrze św. Jana miała miejsce podniosła uroczystość. Monsignore Achille Ratti, pierwszy nuncjusz apostolski niepodległej Rzeczypospolitej w obecności przedstawicieli całego episkopatu Polski przyjął z rąk metropolity warszawskiego arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego sakrę biskupią. Co ciekawe, jednym ze współkonsekratorów włoskiego kapłana był ówczesny biskup przemyski Józef Sebastian Pelczar. Obecny święty Kościoła katolickiego zaprzyjaźnił się serdecznie z nuncjuszem, pomagając mu często w oficjalnych spotkaniach jako tłumacz. W uroczystości wzięli także udział najwyżsi przedstawiciele władz państwowych – był obecny Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, nie zabrakło premiera Ignacego Jana Paderewskiego, jak również marszałka Sejmu oraz korpusu dyplomatycznego i asysty wojskowej. Od czasów tej uroczystości nuncjusz mówił, iż uważa się za biskupa polskiego. „Kocham polski naród z powodu jego pięknej prostoty ducha, wyposażonego w mocną wiarę”, powiedział nieco później do obecnego w Warszawie angielskiego dyplomaty, sir E. S. Howarda. Nadchodzący rok 1920 miał przynieść niepodległej, ale wyczerpanej ponad stuletnią niewolą i krwawymi zmaganiami Wielkiej Wojny Rzeczpospolitej jedno z najtrudniejszych wyzwań w jej historii...
2 lipca 1920 r. dowódca sowieckiego Frontu Zachodniego Michaił Tuchaczewski, autor planu wielkiej ofensywy na Polskę, wydał słynny rozkaz 1423, wzywający Armię Czerwoną do bezwzględnej walki z wojskami „gnijącego białego orła”. „Przez trupa białej Polski prowadzi droga do światowego pożaru. Na bagnetach zaniesiemy szczęście i pokój pracującej ludzkości. Na zachód ku decydującym bitwom, ku głośnym zwycięstwom. Formujcie bojowe szeregi (...) na Wilno, Mińsk, Warszawę. Marsz!”. Dwa dni później czerwone oddziały pod jego dowództwem, wspierane przez działającą na sowieckim froncie południowo-zachodnim armię Aleksandra Jegorowa i konnicę Siemiona Budionnego ruszyły na Polskę. Uderzenie nastąpiło na całej linii obu frontów od granicy z Łotwą po Polesie; na południowym wschodzie ziem polskich główna sowiecka linia uderzeniowa skierowała się na Lwów. Bestialstwo bolszewickich sołdatów wobec polskich żołnierzy i bezbronnej ludności cywilnej przekraczało wszelką miarę wyobraźni cywilizowanego świata; ofiarami szczególnie wyrafinowanych tortur padali znienawidzeni przez krasnoarmiejców kapłani katoliccy. Potężna armia czerwonego apokaliptycznego potwora w przerażającym tempie parła na zachód. W sierpniu 1920 r. wydawało się, że nikt i nic nie jest już w stanie uratować Warszawy...
Nie uląkł się bolszewickich hord niezłomny nuncjusz Achille Ratti, mimo iż jak mało kto zdawał sobie sprawę z szatańskiej nienawiści Sowietów do przedstawicieli Kościoła katolickiego. Za jego pośrednictwem przedstawiciele Episkopatu Polski przesłali do Ojca Świętego list z prośbą o wsparcie modlitewne kapłanów całego katolickiego świata; istotnie Benedykt XV wezwał do modlitwy o „miłosierdzie Pańskie nad nieszczęsną Polską”, podkreślając, iż śmiertelne niebezpieczeństwo z którym zmaga się Wojsko Polskie, zagraża nie tylko Rzeczypospolitej, ale i całej cywilizacji chrześcijańskiej. Nuncjusz zaś, wobec grozy położenia Warszawy odbył rozmowę z Wincentym Witosem i z generałem Maxime’em Weygandem, aby przedstawić przedstawicielom korpusu dyplomatycznego konkretne instrukcje odnośnie jego bezpieczeństwa. „Ciężko doświadcza Bóg Wasz naród i Wasze młode Państwo, ale mam w Nim głęboką nadzieję, że z tych zapasów wyjdziecie zwycięsko. Modlę się codziennie, wierząc, że moich modłów Bóg dobrotliwy wysłucha”, powiedział wówczas biskup Ratti w rozmowie z Witosem. 13 sierpnia, kiedy trwały krwawe walki młodej polskiej armii z Sowietami o Radzymin, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego podstawionym pociągiem ewakuowali się do Poznania. Nuncjusz jednak oświadczył, iż nie opuści Warszawy. Powiadomił o swoim postanowieniu Stolicę Apostolską i metropolitę krakowskiego arcybiskupa Sapiehę, zabezpieczył Archiwum Nuncjatury, przekazując je na ręce swojego sekretarza Pellegrinettiego, którego wyekspediował do Poznania, i trwał na posterunku wierny Polsce, którą uważał za swoją drugą ojczyznę. „Wszyscy wyjeżdżają. Ja zostaję” – powiedział wówczas w rozmowie z ojcem Theisslingiem. Kiedy zaś zacny dominikanin wyraził zdziwienie jego postawą biskup Ratti oświadczył: „Doskonale zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, ale dziś rano przy ofierze Mszy świętej poświęciłem życie Bogu. Przygotowany jestem na wszystko”.
Dotrzymał słowa, spełniając z pełnym poświęceniem kapłańską posługę wśród wiernych nie tylko w stolicy, ale także na linii frontu, dodając odwagi polskim żołnierzom. To właśnie on niósł monstrancję z Najświętszym Sakramentem podczas codziennych błagalnych procesji ulicami Warszawy połączonych z odmawianiem litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa wraz z aktem poświęcenia. Była to inicjatywa metropolity warszawskiego, arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego, który także nie porzucił stolicy, codziennie błogosławiąc jej mieszkańców i walczące na jej przedpolach Wojsko Polskie relikwiami błogosławionych Andrzeja Boboli i Władysława z Gielniowa. „Nuncjusz był pewien zwycięstwa armii polskiej i przepowiadał je, gdyż wierzył, że Opatrzność, która powołała do życia Polskę niepodległą, nie wypuści jej ze swej wszechmocnej opieki. Prezes ministrów Witos, w jednej z mów sejmowych podniósł z wdzięcznością bohaterstwo nuncjusza, który w najcięższych chwilach odważnie wytrwał przy rządzie i narodzie polskim”, pisał zaprzyjaźniony z nim metropolita warszawski. To właśnie pamiętne dni sierpniowe, kiedy Polacy prowadzili śmiertelny bój o Warszawę, biskup Achille Ratti wyrzekł pamiętne słowa: „jeśli zapomnę o Tobie, Polsko, niech uschnie moja prawica”, ofiarując także w intencji swojej przybranej ojczyzny swoje cierpienie osobiste. W tym właśnie bowiem czasie dotarła do niego wiadomość o śmierci ukochanej matki... „Był on wśród nas, był u boku Józefa Piłsudskiego, zarówno w chwili zwycięstwa, jak i w czasie największych niebezpieczeństw”, powiedział wiele lat później marszałek sejmu prof. Wacław Makowski. „Kiedy toczyła się jedna z największych bitew świata, kiedy nad Warszawą rozlegały się niedalekie huki armat, kiedy z najgłębszych zapomnianych pokładów duszy ludzkiej wydobywało się Jej bohaterstwo – Wielki Kapłan, Wielki Mąż Stanu i jakże mądry i szlachetny człowiek nie zwątpił ani na chwilę w Polskę, w jej zwycięstwo naówczas i w jej rozkwitnąć mającą przyszłość. (...) Pozostał zawsze naszym, otoczonym przywiązaniem i miłością szczególną Narodu Polskiego”. Nazajutrz po Bitwie Warszawskiej, nuncjusz jako pierwszy pojawił się na Prezydium Rady Ministrów, składając na ręce przedstawicieli rządu gratulacje wspaniałego zwycięstwa. Miesiąc później podczas posiedzenia sejmu Wincenty Witos publicznie wyraził wdzięczność nuncjuszowi za bohaterską postawę, zaś 23 listopada 1921 r. Marszałek Piłsudski podpisał dekret o nadaniu byłemu nuncjuszowi Polski, powołanemu przez Benedykta XV do pełnienia funkcji arcybiskupa archidiecezji mediolańskiej, Orderu Orła Białego. Jeszcze w czerwcu 1921 r. biskup Ratti został podniesiony przez Ojca Świętego do godności kardynalskiej.
6 lutego 1922 r. zebrani po śmierci Benedykta XV na konklawe kardynałowie wybrali na papieża byłego nuncjusza apostolskiego w Polsce kardynała Achille Rattiego, który przyjął imię Piusa XI. Było w tym coś niezwykle poruszającego, iż powołanie na stolicę Piotrową tak bliskiego Polakom dostojnika kościelnego miało miejsce dokładnie w rocznicę przyjęcia kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa przez biskupów polskich dla Rzeczypospolitej (6 lutego 1765 r.). Istotnie, Ojciec Święty przez cały swój pontyfikat okazywał żywą sympatię Polsce i Polakom, utrzymywał też zarówno dyplomatyczne, jak i prywatne relacje z Marszałkiem Piłsudskim, dla którego zachował ogromną życzliwość. Chociaż nie dane było Marszałkowi ani razu złożyć wizyty Ojcu Świętemu, arcybiskup Kakowski poświadczał, iż „Piłsudski do ostatnich nawet czasów życzenie byłego nuncjusza, a dzisiejszego papieża (…) przyjmował po wojskowemu ‘rozkaz’”. Pius XI okazywał także wielką sympatię polskim żołnierzom, których uważał za obrońców chrześcijaństwa. Jak mało kto rozumiał niebezpieczeństwo ideologii komunistycznej, czemu dał wyraz w encyklice „O bezbożnym komunizmie” z 19 marca 1937 r. Na pamiątkę świetnego polskiego zwycięstwa nad bolszewikami z 1920 r. Ojciec Święty polecił także wymalować pamiątkowy fresk w kaplicy rezydencji w Castel Gandolfo, na którym polski artysta Henryk Rosen uwiecznił bohaterską postać księdza Skorupki, a także zwycięskich wodzów – Piłsudskiego i Hallera. W głównym ołtarzu kaplicy Pius XI nakazał umieścić wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, Królowej Korony Polskiej. Co ciekawe pontyfikat Piusa XI przypadł na lata młodości Karola Wojtyły, przyszłego polskiego Papieża Jana Pawła II, który kilkakrotnie z wielką sympatią będzie wspominał swojego poprzednika na stolicy Piotrowej, tak bardzo miłującego Polskę. Pius XI głęboko przeżył śmierć marszałka Piłsudskiego w 1935 r., uznając ją za wielkie nieszczęście dla Rzeczypospolitej. „Polski mąż stanu pozostał w pamięci papieża jako przywódca wielkiego formatu i człowiek, bez którego polskie zwycięstwo w bitwie nad Wisłą w sierpniu 1920 r. nie byłoby możliwe”, pisze prof. Marek Kornat. W kwietniu 1938 r. papież dokonał kanonizacji bł. Andrzeja Boboli, którego relikwie ochroniły Warszawę podczas pamiętnego sierpnia... Pius XI odszedł do Domu Ojca 10 lutego 1939 r. pozostając we wdzięcznej pamięci Polaków. Przed Polską, którą uważał za swoją drugą ojczyznę, już niedługo miało stanąć wyjątkowo trudne wyzwanie dziejowe...
Źródła: „Nuncjusz na ziemiach pogranicza. Achilles Ratti, późniejszy Pius XI w Polsce (1918-1921)”, praca zbiorowa pod red. Mirosława Lenarta; Józef Andrasz, „Pius XI. Ojciec chrześcijaństwa”; „Stulecie przywrócenia relacji dyplomatycznych Polska-Stolica Apostolska 1919-2019”
Dr Monika Makowska
Fascynującą historię znakomitego polskiego zwycięstwa nad bolszewikami po mistrzowsku opisuje profesor Andrzej Nowak w swojej najnowszej książce:
Klęska imperium zła. Rok 1920
Tytuł książki mówi o klęsce „imperium zła”, nawiązując oczywiście do Związku Sowieckiego, który w roku 1919 wyruszył, aby unicestwić dopiero co odrodzoną Polskę, i na szczęście w roku 1920 poległ. Kulisy tej walki, nie tylko militarnej, ale także politycznej i społecznej, w sposób niezwykle wciągający odsłania prof.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.