Aby dodawać produkty do przechowalni musisz być zalogowany

Halina Birenbaum urodziła się w Warszawie. Jest pisarką, poetką i tłumaczką. Mimo strasznych przeżyć (jako dziecko przeżyła warszawskie getto, w obozie na Majdanku spędziła noc w komorze gazowej, później była więźniarką Auschwitz-Birkenau i Neustadt-Glewe), zachowała niezwykłą pogodę ducha. Przeżycia z lat wojny i zagłady uwrażliwiły ją szczególnie na cierpienia zadawane słabym i bezradnym zwierzętom, którym nie szczędzi pomocy i miłości. Z wielką serdecznością opisuje przygody kolejnych psów i kotów, które trafiają pod jej gościnny dach; dzieli się także głębokimi refleksjami nad losem człowieka i w ogóle wszelkiego Bożego stworzenia.

Halina Birenbaum znalazła przy realizacji tej książki wielkiego sojusznika w osobie wybitnego artysty fotografika Adama Bujaka (posiadacza czterech kotów), który ten nowy w swej twórczości temat potraktował z właściwą sobie wrażliwością.

nie ma dla mnie obcych    5

I PSIE ŻYCIE

Zariz    8

Nasza Lady    13

Kimi i Dubi    19

Kruczek    25

Ranny Foksi    30

Foksi i moje ciapy    32

Kto powiedział, że nie ma przyjaźni między psem i kotem?    32

Dobrze mi    33

Niezwykła kolejka    37

Porzucona Kropka    40

II KOCIE SPRAWY 

Śmierć kotki    46

Śnieżka    47

Kati    53

Małe kotki – a ja    57

Kociątko z Kupat Cholim    58

Kissi i Czaruś    63

Chora Kissi    64

Kiedy wszystko dobrze    67

Jupiter    67

Lekkomyślna Pusia    71

Pusia na spacerze    76

Duże koty małego się zlękły...    76

Po co karmić kota?    77

Nie wróciły do ciepłej budy    78

Czarna kulka spod motocykla    81

Pięć kociąt z pardesu    82

Piętrzą się zapiski    82

Nikt nie płacze bez powodu    83

Śpiąca kotka    83

Nie są winne    84

Kocia rodzinka    84

Pieszczoch    85

Smutne spotkanie    86

Pożegnanie    86

Epodemia    90

Mruczasz    92

Życie każdemu drogie    94

Wyszłam na ścieżkę    94

III

co mi zrobisz?    97

otworzyła żaluzje    98

wieczór jesienny    101

dlaczego ja nie mogę    101

czy można zaniedbać    102

Porzucona Kropka

Kropka – to może trochę dziwne, ale też i wieloznaczne imię. Może wyrażać koniec tułaczki, koniec cierpień porzuconego stworzenia, ale też i wychowawcze krzyknięcie – Koniec, kropka! – mające ukrócić przesadne figlowanie.

Niezwykłe piękno i ciepła łagodność płynąca z dużych, ciemnych oczu, które harmonijnie kontrastują z jedwabistą, jasnobeżową sierścią i takimże, puszystym falującym z gracją ogonem oraz mały, czarny, okrągły niczym kropka nosek, z pewnością zadecydowały o przygarnięciu psiny. Niejako postawiły kropkę nad i.

Zdarzyło się to latem, w okresie wakacji, na parkingu pełnym samochodów kempingowych, którymi przyjeżdżają zwiedzający Auschwitz z całej Europy. Przy bramie Centrum Dialogu i Modlitwy stała suczka i żałośnie wyła na widok każdego zajeżdżającego auta. Młoda, czysta, widać, że wypielęgnowana, a więc czyjaś, szukała oczyma swych właścicieli. Wypatrywała żałośnie i uparcie, wyczekiwała, nie pojmując, dlaczego ich wciąż nie ma.

Serce wprost ściskało się z żalu na jej widok. Zwłaszcza w tym miejscu, przypominającym tak bardzo tragiczny los spędzonych tu kiedyś ludzi, wykreślonych ze społeczeństwa ze względu na ich pochodzenie czy poglądy, pozbawionych prawa do życia, zgładzonych. Oburzeni nieludzkim czynem zwiedzających były hitlerowski obóz koncentracyjny Auschwitz, którzy właśnie tu znaleźli okazję, by pozbyć się psa, pracownicy Centrum Dialogu i Modlitwy zaczęli dokarmiać, głaskać i pocieszać przerażone, zrozpaczone zwierzę.

Nie byli w stanie jednak suczki przygarnąć. Każdy z nich z innego powodu nie mógł wziąć jej do siebie do domu, a ksiądz dyrektor tym bardziej nie mógł wpuścić psa do budynku, tak licznie nawiedzanego przez gości z kraju i zagranicy.

Psina kręciła się nieustannie po parkingu. Patrzyła na ludzi swymi dużymi, pięknymi oczami niespokojnie, błagalnie. Biegała wciąż do bramy i skomlała z rozczarowaniem na widok aut podobnych do wozu jej właściecieli, z których wychodzili jednak nieznani jej ludzie. Z wdzięcznością jednak przyjmowała wszelkie wyrazy zainteresowania i chęci pomocy ze strony nowych znajomych, napotykanych w tym obcym miejscu. Wszystkim wokoło udzielało się współczucie i zmartwienie o dalszy los porzuconej psiny.

Suczka przywiązała się najbardziej do pana architekta, zatrudnionego od lat przy budowie Centrum Dialogu i Modlitwy, klasztoru karmelitanek i kościoła. Może przypominał jej czymś utraconego właściciela, może okazywał więcej serca niż inni? Jednakże architekt miał w domu bardzo wrażliwą jamniczkę, a poza tym on i jego żona aptekarka przebywają w pracy przez cały dzień – nie mogli więc w żaden sposób przygarnąć dodatkowego psa.

Pewnego razu architekt pokazał tę śliczną suczkę siostrom z klasztoru karmelitanek, opowiadając im o niej różne cuda. Psina natychmiast przypadła zakonnicom do serc, one też zaczęły martwić się jej smutnym losem. Siostra przełożona pragnęła jakoś pomóc, do czasu, aż znajdzie się ktoś, kto suczkę weźmie do siebie. Dokarmiała ją, dopytywała wśród ludzi o chętnych do zaopiekowania się psem na stałe.

Pod koniec sierpnia noce stały się chłodniejsze i suczka zaczęła garnąć się do pomieszczenia. Wkradała się do biura w Centrum Dialogu i Modlitwy, a raz wbiegła nawet do kościoła. Była wszak psem domowym, nie przyzwyczajonym do ciągłego przebywania na dworze, o czym świadczyło jej jedwabiste, czyściutkie futerko, a także łagodne, wdzięczne zachowanie.

Jak zawsze podczas pobytów w Oświęcimiu, mieszkaliśmy w gościnie u sióstr karmelitanek, w jednym z pokojów w klasztorze. Siostra przełożona, tchnięta głęboką litością, zgodziła się już nawet, żeby suczka biedaczka zamiast marznąć w nocy na dworze, spała tymczasem w maleńkim pokoiku przy wejściu. Pani dyrektor wydawnictwa z Muzeum w Oświęcimiu przyrzekła mi, iż na pewno znajdzie dla psiny dobre miejsce, jak tylko wróci z urlopu z Maroka. Sama kochała zwierzęta, miała wielu znajomych i ze względu na swą długoletnią pracę kontakt z różnymi ludźmi.

Wydawało się więc, że wszystko jest na dobrej drodze. Tymczasem ośmielona wyrazami przyjaźni i ciepłych uczuć suczka nie chciała ani chwili sama siedzieć w zamknięciu. Garnęła się do ludzi. Protestując przeciw samotności głośno szczekała, waliła w drzwi pokoiku, gdzie darowano jej schronienie. Klasztor zatrząsł się od tego psiego hałasu pośród panującej tam głębokiej ciszy!

Czując odpowiedzialność za tę sytuację i przerażona naruszeniem klasztornego spokoju wzięłam suczkę do naszego pokoju. Poszła za nami cicho, zadowolona. Usiadła pokornie w kącie i zaczęła się skrzętnie myć. Nie mogłam się napatrzyć, taka była urocza. Mąż mój tak samo, jak wszyscy zresztą. Nad ranem znaleźliśmy ją leżącą wygodnie na łóżku, wciśniętą w ciepłą kołdrę u nóg Henryka. Spoglądała na nas spokojnie, z ufnością, jakby chciała powiedzieć, że przecież jest na najbardziej dla niej właściwym miejscu i nikt się temu sprzeciwić nie może...

Chętnie wzięlibyśmy ją do siebie do domu, zwłaszcza, że nasz pies Lucky był już bardzo stary i chory, ale jak – do Izraela?! Jednak zostawić ją samą na parkingu, biegającą nieustannie do bramy w daremnym oczekiwaniu, też nie byłam w stanie.

Podobne uczucia nurtowały naszą przyjaciółkę, rzeźbiarkę, Irenkę, która ma maleńką, cudowną suczkę, Perełkę, oraz kilka kotków. Jej mieszkanie jest niewielkie, pełne malowanych przez nią obrazów oraz rzeźb. Nie ma mowy o miejscu dla jeszcze jednego, i na dodatek większego psa, mimo że w sercu Irenki miejsce dla zwierząt jest niemal bezgraniczne. Drobna, ruchliwa, pełna energii i optymizmu postanowiła coś wymyślić, by problem domu dla suczki rozwiązać pomyślnie. Nie raz wszak załatwiała podobne sprawy, umieszczając wśród swych licznych znajomych porzucone, nie chciane koty.

Nadszedł dzień naszego powrotu, w nocy mieliśmy odlecieć z Krakowa do Tel Awiwu. Irenka przypomniała wtedy sobie, że u pewnych jej dobrych znajomych zachorował stary, ukochany pies i musieli go uśpić. Słyszała też, że tyle było z tym zmartwień, iż matka pani Marysi nie chciała mieć już w domu żadnego psa. Mimo to postanowiłyśmy pojechać tam natychmiast wraz z naszą piękną suczką – niech choć ją zobaczą! Mają wielki ogród, duży dom na uboczu miasta – miejsce idealne dla psa – wolność i bezpieczeństwo zapewnione. Może im się spodoba i mimo wszystko przygarną znajdę?

Gospodyni, zaciekawiona i uradowana widokiem gości, zaprosiła nas do mieszkania i od razu zaproponowała herbatę. Suczka oczarowała ją od pierwszego wejrzenia, wprost nie potrafiła tego ukryć. Opowieść o jej losach bardzo wzburzyła tę zapracowaną, zacną kobietę i wzbudziła wielkie współczucie. Dodała, że pies na pewno bardzo się spodoba jej córce Marysi, a i ona nie miałaby nic przeciwko. Zapewniała nas też z entuzjazmem, że suczce niczego tu nie zabraknie. Nie musiała tego robić, nikt w to nie wątpił. Niechby się tylko zdecydowały...

Aż zadrżałam z radości! Ale to była tylko połowa drogi. Co na to powie córka Marysia, architekt, która była akurat w pracy. Zaczęłyśmy szukać numeru telefonu do niej, wydzwaniać. Początkowo bez skutku, a czas naglił. Pora wieczornego lotu do Izraela zbliżała się nieubłagalnie.

Wreszcie usłyszeliśmy w słuchawce głos pani architekt. Opowiedziałam szybko o porzuceniu psa na parkingu w Centrum Dialogu i Modlitwy, o niewymownej urodzie suczki, wyraziłam też z całego serca pragnienie uzyskania jej zgody na przygarnięcie psa. Pani Marysia zapytała niespokojnie przede wszystkim o zdanie matki, a potem chciała wiedzieć, jak duża jest suczka. Odpowiedziałam oględnie, że mniejsza od wilka, ale większa od jamnika. Co miałam innego powiedzieć, żeby jej nie przerazić i nie zrazić, dopóki psa sama nie zobaczy?

Miała wrócić z pracy za półtorej godziny. Oczywiście, zaczekamy! Lepiej nie wspominać, jak nam się dłużył ten czas. Ledwie mogłam przyjrzeć się pokazywanej nam przez gospodynię wspaniałej roślinności w ich dużym ogrodzie. Suczka tymczasem biegała swobodnie i radośnie, czuła się jak u siebie w domu. Nagle zaszczekała głośno, gniewnie, czego w swej bezdomnej pokorze nigdy nie robiła. I to akurat... na panią Marysię, od której zależał przecież jej los! Zamarłam ze grozy, pani Marysia jednak pogłaskała tylko suczkę serdecznie i zaprowadziła do domu, jak swoją.

W listopadzie odwiedziłyśmy je z Irenką. Nie ja jedna czuję potrzebę widzenia Kropki. Także Irenka i pan architekt z Centrum Dialogu i Modlitwy nieraz pukają do drzwi pani Marysi. Częstokroć, pod nieobecność gospodyni, pan architekt – jak nam wyznał wzruszony – wita się z ulubioną suczką przez szybę w oknie.

Pani Marysia musiała ją wychować od początku, by szanowała porządek swego nowego domu w Polsce (samochód, którym ją tu przywieziono, pochodził z Niemiec). Suczka trafiła do kochającej rodziny.

Kropka jest też prawie, jak z naszego domu, przynajmniej w sercu...

rynek-ksiazki.pl

Przeżyła warszawskie getto; cudem uszła z życiem z komory gazowej w obozie na Majdanku‚ gdy Niemcom zabrakło gazu; była więźniem Auschwitz-Birkenau i Neustadt-Glewe; w obozach zagłady straciła całą swoją rodzinę (z wyjątkiem starszego brata). Teraz ma ponad 70 lat i mieszka w Izraelu. Mimo upływu lat reminiscencje z czasów holocaustu‚ gdy była małą dziewczynką‚ stale powracają: „Widok niedoli zwierząt wstrząsa mną do głębi‚ przynosi wspomnienia własnego osierocenia‚ głodu‚ beznadziejności wobec cierpień i doznawanych okrucieństw” – pisze Halina Birenbaum. I dalej: „Nic mi tak nie przypomina czasów głodu i upodlenia jak głodny kot‚ który grzebie w wyrzuconych śmieciach”. Nawet pies z bezwładną łapą przywołuje w jej pamięci zdarzenie z Auschwitz‚ gdy została postrzelona w rękę przez wachmana. Przygarnęła więc zwierzę z nadzieją‚ że podobnie jak kiedyś ona‚ tak pies będzie miał szansę wyzdrowieć. I tak‚ dzięki bezgranicznie otwartemu na krzywdę innych sercu‚ dom i ogródek Haliny Birenbaum wypełnia szczekanie i miauczenie wielu szczęśliwych czworonogów.

Książka zawiera krótkie historyjki o przygarniętych zwierzętach – jedne smutne‚ dramatycznie‚ inne wręcz komiczne. W całość wplecione są refleksje autorki nad wojennymi przeżyciami. Doskonały duet z opowiastkami tworzą wzruszające fotografie psów i kotów jednego z najwybitniejszych polskich fotografików – Adama Bujaka‚ a prywatnie właściciela czterech kotów. Taki zestaw może poruszyć do głębi nawet najbardziej zamknięte na los bezdomnych czworonogów serce.

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl