Można zamknąć oczy na przeszłość, potraktować zabytki jak skansen, a zajmować się tylko oznakami współczesności, która ma dostarczać nieustannej rozrywki. Takie płytkie spojrzenie na królewskie miasto Kraków, dumną stolicę Rzeczypospolitej w czasach jej świetności, jest jednak zupełnie obce zakochanemu w swym rodzinnym mieście mistrzowi fotografii Adamowi Bujakowi. Potrafi on nieustannie odkrywać w podwawelskim grodzie coś nowego. Umie dostrzec detale, które innym umykają, zachwycić się pięknem dzieł sztuki czy architektury, ale i urodą miejskiego krajobrazu. Autor tego albumu patrzy okiem kamery przez pryzmat wielowiekowej polskiej tradycji i kultury oraz polskiego narodu, które od zarania zakorzenione są w chrześcijaństwie.

Za dawnym dziejopisem Janem Długoszem uważa Adam Bujak Kraków za całej Polski ozdobę, za warowną ostoję i macierz wszystkich Polaków. Za św. Janem Pawłem II zaś chodzi po wawelskiej katedrze jak po sanktuarium i skarbcu polskiej, już 12-wiekowej historii. Od Wawelu więc zaczyna się ta wspaniała fotograficzna opowieść, do której pięknym wstępem jest kapitalnie napisany esej historyczki Joanny Wieliczki-Szarkowej, autorki również pełnej podziwu dla królewskiego miasta.

Z Wawelu udajemy się następnie na spacer po mieście śladami polskich królów, niezłomnych bohaterów, świętych, a także artystów, którzy pozostawili po sobie w Krakowie niezatarte piętno i trwały dorobek. Dłużej zatrzymujemy się na Rynku Głównym, by przyjrzeć się tamtejszym zabytkom, w tym świątyniom. Potem odwiedzamy kościoły i sanktuaria w innych częściach miasta, uniwersytet, nekropolie, podziwiamy pozostałości murów obronnych i niespiesznie chodzimy po Plantach. Choć cały album obfituje w piękne fotografie, szczególnie niezwykłe ujęcia zrobione o różnych porach dnia i roku odnaleźć możemy w rozdziale zatytułowanym „Fantazje”. Żeby przekonać się, jak żywa jest w Krakowie tradycja, obserwujemy także kultywowane w mieście zwyczaje i obchody świąt. Nie pomijamy przy tym interesujących i inspirujących aspektów nowoczesności w pradawnym grodzie Kraka, które również znajdują się w orbicie zainteresowań mistrza Adama Bujaka. Ten album jest wspaniałym wizerunkiem tego miasta-świadka potęgi Rzeczypospolitej.

Wstęp
Kraków. Polski ozdoba…     

8

1. Wawel

52

2. Wawel – katedra

70

3. Królowie

82

4. Bohaterowie

98

5. Święci

114

6. Artyści

132

7. Rynek Główny

162

8. Kościoły

172

9. Ołtarze i modlitwa

186

10. Sanktuaria

204

11. Uniwersytet

224

12. In memoriam

238

13. Planty

254

14. Zwyczaje i święta

268

15. Defensus

288

16. Kraków nowy

300

17. Fantazje

314

 

W Krakowie nie byłeś!

 

„Już więc jestem w Krakowie, ledwie sama dowierzam temu; jestem więc w tym mieście starożytnym, w tej stolicy i w tym grobie królów naszych; w tym gnieździe tylu wielkich i uczonych ludzi; w tych murach, które świadkami były tak wielu zwycięstw, tryumfów i nieszczęść” – pisała pedagog i społecznik Klementyna z Tańskich Hoffmanowa w 1827 r. Tymczasem właściciel m.in. zamku w Pieskowej Skale i Rabki, Sobiesław Mieroszewski, uważał, że „Kraków miał odrębną, właściwą sobie fizjonomię, słowem był per excellentiam miastem dewotek, pasibrzuchów, pieczeniarzy i oryginałów”.

Prawie pięć wieków wcześniej król Kazimierz Wielki, który, jak podaje „Kronika katedralna krakowska”, ozdobił gród krakowski podziwu godnymi domami, wieżami, rzeźbami, malowidłami i dachami nazbyt dekoracyjnymi, w tzw. Wielkim przywileju oznajmiał, że „Miasto nasze Kraków pomiędzy miastami Królestwa naszego jest najsławniejsze z imienia, największe sławą i góruje nad innymi w dobrych zrządzeniach losu”.

Tomasz z Krakowa, profesor teologii w Paryżu, w liście do króla Władysława Jagiełły pisał: „Kraków spiżowy mężami, ozłocony metalami, urodzajny w księgi, zdobny w szkoły. Rzym poetów, Ateny filozofów, róża świata, balsam kręgu ziemskiego, bogaty w pola, wolny od krzewów ciernistych, łagodny dla osadników, pobożny za sprawą władców, słodkim blaskiem dobra w każdym czasie we wszelki powab, wszelkie dobro [bogaty]. Oby tylko mu dobry los sprzyjał”.

Kronikarz i historyk, wychowawca królewskich synów, Jan Długosz (1415–1480) uważał Kraków za osobliwą całej Polski ozdobę, a zarazem warowną ostoję i macierz dla wszystkich Polaków. Nawet niemiecki humanista Konrad Celtis był pod wrażeniem krakowian: „I chociaż nasi rodzice uważali Polaków za grubiańskich, nieokrzesanych i niewydarzonych, to jednak mieszkańcy tego miasta nie żyją zgodnie z polskim obyczajem, jako że tam żyją zacni mieszkańcy wyróżniający się cnotami i dwornością, a każdy z nich bywa szczodry i przyjazny dla przybyszów. Jeśli idzie o jadło, to żyją oni lepiej niż pozostali Polacy. Z napojów zwykli pić wodę warzoną z jęczmieniem i chmielem. Kto napój ten pić musi, nie znajdzie nic bardziej pożytecznego i odpowiedniego”. Wiedział coś o tym pochodzący z Hiszpanii prawnik i poeta, profesor Akademii Krakowskiej, dworzanin i doradca królewski, znany z fraszki Jana Kochanowskiego „O doktorze Hiszpanie” Piotr Rojzjusz, kiedy pisał: „Odjeżdżam. Już z natrętnym żegnam się Krakowem. Tutaj ‘życie’ i ‘picie’ tym samym są słowem”. W tymże XVI w. nuncjusz apostolski Fulvio Ruggieri podkreślał, że „Kraków, największe i najpiękniejsze ze wszystkich miast polskich, bo mające większą część domów murowanych z cegły i bardzo piękny zamek królewski”. Zaś według lekarza i filozofa Sebastiana Petrycego z Pilzna: „W Poznaniu poważni, we Lwowie wymowni, w Krakowie ludzcy ludzie”. 

W XVII w. miasto Kraków było dalej najsławniejsze i najprzedniejsze w Królestwie Polskim i jak zapewniał autor najpopularniejszego przez kilka stuleci przewodnika po Krakowie, Piotr Hiacynt Pruszcz: „Możesz się godnie z tego szczycić, cny Krakowie / Iżeś jest drugim Rzymem, jako masz przysłowie”.

W latach upadku Rzeczypospolitej, po rozbiorach w XVIII w., Kraków stał się miastem smutnym i opustoszałym. Pisał o tym m.in. brytyjski dyplomata i agent handlowy Nathaniel William Wraxall: „Już przy samym wjeździe do miasta uderza nas przykro widok świadczący o opuszczeniu. Na każdym kroku spotyka się domy nie zamieszkane i chylące się do upadku, jakby niedawno złupione i porzucone przez nieprzyjaciela. Nawet na najbardziej uczęszczanych ulicach nie brak domów znajdujących się w stanie kompletnej ruiny”. Płakał w 1789 r. nad miastem i Stanisław Staszic: „Kraków – stolica Polski, dziś już jedno przedmieście Krakowa jest miastem domu austriackiego!”.

Dla Polaków w latach niewoli pozostał jednak Kraków stolicą duchową narodu pozbawionego państwa czy, jak to określił rektor UJ prof. Stanisław Estreicher, „matecznikiem” Polski. Józef Ignacy Kraszewski, który nazywał miasto „relikwiarzem na piersiach Polski”, twierdził, że „na najzimniejszym człowieku Kraków musi uczynić wrażenie potężne, tak się w nim uwidomia przeszłość, z taką potęgą mówią tu do nas prochy, tak żywo się jeszcze przedstawia co krok to, co mieliśmy już za umarłe”.

Z dystansem natomiast patrzyli na swoje miasto krakowianie, jak choćby znany komediopisarz Michał Bałucki: „Biedny ten nasz Krakówek ma już tak ustaloną reputację, jako obfity skład starożytności, że nawet mieszkańców jego nikt o młodość i życie posądzić nie może”. Ale i Kraszewskiemu przyszło na myśl, że Kraków to „wielkie cmentarzysko, po którym chodzą widma stękające”.

Wydaje się jednak, że znaczenie miasta w dziejach Polski dobrze rozumiał malarz i fotograf Walery Eljasz-Radzikowski, kiedy na początku XX w. pisał: „Przetrwał Kraków najsroższe dla jego imienia burze, przecierpiał różne plagi i prześladowania, wytrzymał najazdy, zamachy wszelkie i żyje, jak i ten niespożyty naród polski, na którego zagładę wszystko się sprzysięgło, a on przecież istnieje. Może być komuś odstraszającą w Krakowie niewola ducha, strzeżona przez zwierzchników kraju, to jednak nie powinno zrażać nikogo do miejsca. Kraków bowiem jest dla Polski żywą księgą sławy i kultury narodowej, skarbcem najdroższych pamiątek i ogniskiem idei odrodzenia ojczyzny. Ujemne przymioty Krakowa tkwią w ludziach, a ci przecież zmieniają się ciągle, jak wszystko na świecie”. Można także dodać zdanie geografa i publicysty Wacława Nałkowskiego, ojca pisarki Zofii, który stwierdzał, że „Kraków odznacza się charakterem nieugiętym, nie tak prędko pozbywa się ‘cnoty ojców’, a w każdym razie poznanie przeszłości ułatwia zrozumienie teraźniejszości”.

A był przecież Kraków w swojej tysiącletniej historii stolicą i państwa, i najsilniejszego polskiego biskupstwa, miejscem koronacji królów i ich nekropolią, miastem kupców i uczonych, artystów i urzędników, polityków i świętych. Nazywany Drugim Rzymem, Polską Jerozolimą i Nowymi Atenami, ale też wcale nie chwalebnie Szarogrodem, Pipidówką, Gawronowem i Pokrakowem.

Jeszcze przed drugą wojną światową mieszkający w Bydgoszczy pisarz Tadeusz Nowakowski wspominał, jak jego polonista pytał uczniów, czy byli już w Krakowie: „O Jezu! W Krakowie nie byłeś! Jak mogłeś nie być w Krakowie? Toś huncwot, a nie Polak!”.

Gród Kraka

Według legendy Kraków został założony przez króla Kraka, który na wyniosłym, oblewanym falami Wisły wzgórzu, zwanym Wawelem, zbudował zamek, a „dla większej jego warowności, wspaniałości i ozdoby”, jak pisze Jan Długosz, „założył nieopodal zamku miasto, któremu nadał swe imię i nazwał je Krakowem”.

Zaraz potem na jego mieszkańców padł wielki strach. „Był bowiem w załomach pewnej skały okrutnie srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą”. Jego historię opisał po raz pierwszy w swojej „Kronice” mistrz Wincenty Kadłubek (1150–1223). Smok był tak żarłoczny, że trzeba było codziennie podrzucać mu przed jaskinię bydło i trzodę, a gdy było mu ich mało, szalał po okolicy i pożerał nawet ludzi. Stało się to bardzo uciążliwe dla mieszkańców, którzy, jak zauważa Długosz: „z powodu tak niebezpiecznego niszczyciela raczej myśleli o opuszczeniu miasta niż o dalszym tu zamieszkaniu”. W końcu gada pokonali synowie króla Kraka, podkładając mu wypchane siarką, próchnem, żywicą i smołą skóry bydlęce, które rozpaliły trzewia potwora, a gdy chciał zaspokoić pragnienie, pijąc wodę z Wisły, pękł. Pozostały po nim olbrzymie gnaty, zawieszone na łańcuchach przed wejściem do katedry wawelskiej, i Smocza Jama, w której w 1618 r. węgierski podróżnik, pastor Márton Csombor, „po dwakroć bawił się wyśmienicie przy piwie, jako że wtedy otwarto tam piwiarnię”.

Uwolnionym od bestii Krakowem rządziła potem uwielbiana przez lud ukochana córka Kraka, Wanda, która obroniła miasto przed Niemcami. Nie chcąc jednak poślubić ich księcia, skoczyła do Wisły i zginęła w jej nurtach. Aby przekazać kolejnym wiekom pamięć o swych władcach, usypano w mieście dostojne, wysokie mogiły, które przetrwały do dziś. Kopce Krakusa i Wandy są największymi tego rodzaju prehistorycznymi usypiskami w Polsce. Wysoki na 16 metrów kopiec Krakusa stoi na prawym brzegu Wisły, na najwyższym wzniesieniu pasma Krzemionek, Wzgórzu Lasoty, nazywanym Rękawką. Zgodnie z tradycją wierny lud sypał mogiłę Kraka, nosząc ziemię w szytych rękawach, choć w językach słowiańskich słowo rakev (czeski) czy rakva (słowacki) oznacza trumnę. We wtorek po Poniedziałku Wielkanocnym obchodzone jest w Krakowie co roku święto Rękawki wywodzące się z pogańskich zaduszek. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa jeszcze w X w. zbudowano koło kopca kościół św. Benedykta, którego święto przypada 21 marca. Z tym miejscem związany był odpust i zwyczaj zrzucania z kopca przez zamożniejszych krakowian różnych pokarmów oraz monet, które na dole zbierali biedacy. Z powodu toczonych o spadające dary prawdziwych bitew i innych gorszących scen władze austriackie zakazały zwyczaju Rękawki. Święto wróciło po latach pod kopiec jako odpust i towarzyszący mu jarmark, nawiązujący do czasów średniowiecznych.

Niższy o dwa metry od kopca Krakusa kopiec Wandy stoi w dawnej wsi Mogiła, dziś w Nowej Hucie. Data powstania i przeznaczenie kurhanów pozostają tajemnicą. Możliwe, że są związane z Celtami, przebywającymi na tych terenach w II i I w. przed Chr., choć niektóre przedmioty odkryte przez archeologów w kopcu Krakusa wskazywałyby na wiek VII lub VIII.

Wczesnośredniowieczny Kraków powstał wśród rozlewisk i dopływów wiślanych. Miasto „siedzi na miejscu bardzo obronnem w równi a między bagny, i nie masz do niego przystępu jedno od Kleparza, a bardzoby snadnie wodą go obwiódł. Gdy na nie z góry zwierzynieckiej pojrzy (bo stamtąd najlepiej się mu przypatrzy), jest coś podobne do lutnie okrągłością swą, a Grodzka ulica i z zamkiem jest jako szyja u lutnie właśnie. Ma też coś podobnego do orła, którego głowę reprezentuje zamek, Grodzka ulica szyję, przedmieścia zasię około niego są jako skrzydła jakie” – pisał kronikarz Marcin Bielski (1495–1575).

 

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl