Tajlandia: internetowe opinie na cenzurowanym. Areszt za negatywną ocenę ośrodka wypoczynkowego

Nasi autorzy

Tajlandia: internetowe opinie na cenzurowanym. Areszt za negatywną ocenę ośrodka wypoczynkowego

Wolność słowa w Tajlandii jest poważnie ograniczana rozmaitymi przepisami karnymi. Jak świadczy o tym historia pewnego Amerykanina, nawet wystawienie negatywnej opinii w internecie może mieć daleko idące konsekwencje. Według szeroko udostępnianego postu na Facebooku 37-letni Wesley Barnes z Arkansas, pracujący w Tajlandii jako nauczyciel angielskiego odwiedził w czerwcu ośrodek wypoczynkowy na tamtejszej wyspie Koh Chang. Niezadowolony z pobytu, umieścił w sieci negatywne opinie, z których wynikało, że obsługa była niemiła, a manager restauracji nie odniósł się do jego skarg odnośnie do dodatkowej opłaty, na którą Barnes się nie zgodził. W odpowiedzi na to w jego miejscu pracy zjawiła się policja z nakazem zatrzymania; 12 września został przewieziony z powrotem na Koh Chang, gdzie postawiono mu zarzut szkalowania. Ponieważ nie mógł początkowo starać się o zwolnienie za kaucją, został zmuszony do spędzenia dwóch nocy w areszcie i w razie uznania winy grożą mu dwa lata pozbawienia wolności.   

Ośrodek wypoczynkowy o nazwie Sea View Koh Chang tłumaczy się w publicznym oświadczeniu, że „recenzje w internecie są bardzo ważne dla małych firm, takich jak nasza, a otrzymanie do czterech negatywnych jednogwiazdkowych opinii w pewnym okresie czasu może przynieść wyjątkową szkodę”. Kierownictwo Sea View Koh Chang powiedziało, iż zdecydowało się wytoczyć Barnesowi proces, ponieważ „wymyślał historie” o „ksenofobicznych konotacjach” i w „intencji szkalowania”, oskarżając ośrodek między innymi o branie udziału we „współczesnym niewolnictwie”. Manager ośrodka wyjaśnił, że Amerykanin używał „obelżywego języka” wobec obsługi, która zachowywała się w bardzo pojednawczy sposób. „Zdecydowaliśmy się wnieść skargę, aby służyła jako środek odstraszający, gdy zrozumieliśmy, że może on nadal pisać negatywne opinie tydzień po tygodniu w przewidywalnej przyszłości” głosiło oświadczenie.

Pomimo tego kilku specjalistów od mediów wypowiedziało się przeciwko hotelowi pozywającemu klienta z powodu negatywnych opinii, niezależnie od ich treści. „Jest to brutalne i groźne zachowanie, które szkodzi tajskiej turystyce. Ośrodek powinien natychmiast odstąpić sprawy”- napisał w poście na Facebooku Andrew MacGregor Marshall, szkocki dziennikarz i obrońca demokracji, który często komentuje sprawy w Tajlandii.

W Tajlandii, gdzie wolność słowa jest poważnie ograniczana przez różne przepisy karne, procesy o zniesławienie są rutynowo wszczynane przez firmy przeciwko osobom, które wypowiadają się przeciwko temu, co uważają za nieuczciwe praktyki lub wyzysk. W ostatnich latach kilku dziennikarzy oraz działaczy na rzecz praw pracowniczych zostało pozwanych za naświetlanie ciężkich warunków, w jakich często są zmuszani do pracy za minimalną płacę imigranci z Mjanmy i innych krajów.

W grudniu zeszłego roku sąd prowincjonalny w środkowej Tajlandii uznał 30-letnią reporterkę telewizyjną Suchanee Cloitre winną zniesławienia firmy rolniczej oskarżanej o wyzyskiwanie robotników z Mjanmy na swojej fermie drobiu. Firma, o nazwie Thammakaset, pozwała reporterkę za tweet z 2016 roku, w którym porównała ona warunki, w jakich pracowali robotnicy do „pracy niewolniczej”. Mimo że sąd nakazał Thammakaset wcześniej zapłacić 14 osobom odszkodowanie 1,7 mln batów (53,700 USD, ok. 210 tys. zł)  za przymuszanie ich do pracy przez nawet 20 godzin, Suchanee została skazana na dwa lata więzienia; odwołała się od tego wyroku.

„Dziennikarze nigdy nie powinni być więzieni za swój krytyczny komentarz wobec kwestii o znaczeniu publicznym”, stwierdził w oświadczeniu Shawn Crispin, wysokiej rangi przedstawiciel międzynarodowej grupy broniącej praw dziennikarzy Committee to Protect Journalists. „Czas najwyższy, aby Tajlandia odwołała swoje drakońskie i prowadzące do nadużyć prawo dotyczące zniesławienia”. Według organizacji takich jak Amnesty International wolność słowa jest w Tajlandii poważnie ograniczona, bowiem zarówno władze, jak i firmy posługują się różnymi kanałami prawnymi, by uciszyć swoich krytyków.

Źródło: UCA News, AM

Niewłaściwe osoby u władzy generują wiele problemów. Mówi o tym w swojej książce znakomity autor Janusz Szewczak: 

Idiotokracja - Czyli zmowa głupców

Idiotokracja - Czyli zmowa głupców

 

Głupcy zawsze istnieli, niektórzy z nich sięgali nawet po władzę, ale nigdy jeszcze w dziejach świata ród ludzki nie miał do czynienia z prawdziwą inwazją głupoty. Zjawisko to stało się bardzo groźne, albowiem objęło niektóre kręgi władzy. Powstały fałszywe elity składające się w całości z durniów i dewiantów różnej maści, którzy trzymają się razem, wspierają i rządzą lub choćby próbują rządzić.

 

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.