Leszek Sosnowski: Tusk postrzegał Polskę jako przechodni pokój i to wynajęty.
W ostatnim numerze miesięcznika „Wpis” ukazał się obszerny artykuł Leszka Sosnowskiego rozważający znaczenie dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna” w kontekście dzisiejszych dni. Autor postrzega to hasło jako całą koncepcję światopoglądową, szczególnie istotną w kontekście walki wyborczej. Oto fragment artykułu:
(…) Zastanówmy się co zostało z dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna”? Największe zmartwienie jest dziś z Honorem. Także wiele osób szczerze odwołujących się do Boga i szanujących Ojczyznę ma trudności z odpowiedzią na pytanie: cóż to jest, jak wytłumaczyć honor? Nie duma, nie pycha, ale honor. Jest trudny do zdefiniowania – jak wszystko, co mieszka w sercu.
Być może Honor został najlepiej „zdefiniowany” w tekście narodowej pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino”, którą w nocy z 17 na 18 maja 1944 r., stworzył w huku armat, w chwili natchnienia Feliks Konarski (muzyka Alfred Schütz) na kilka godzin przed ostatecznym szturmem na okupowany przez Niemców klasztor. Przywołajmy fragmenty tego wzruszającego utworu:
Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się ukrył jak szczur.
Musicie, musicie, musicie
Za kark wziąć i strącić go z chmur.
I poszli szaleni, zażarci,
I poszli zabijać i mścić,
I poszli jaka zawsze uparci,
Jak zawsze za honor się bić.
Za honor! Tak, za honor – to była wartość o olbrzymiej sile, o wielkim ładunku wiary i patriotyzmu. Kruszyła najgrubsze mury, zdobywała twierdze nie do zdobycia, łamała najsilniejszego wroga. Dlatego antypolskie siły zadbały po wojnie, żeby tej wartości pozbyć się w pierwszej kolejności, jeszcze przed Bogiem! Okazało się to stosunkowo łatwe w ostatnich 30 latach; zastosowano po prostu ośmieszanie. Ludzie oczywiście nie chcą być pośmiewiskiem, to mainstream dobrze wie, ale chyba nawet w ich szeregach nie przypuszczano, że Polacy – kto jak kto – tak łatwo zapomną o honorze! Było i jest dużo (choć nadal za mało) determinacji, by bronić Ojczyzny, jeszcze więcej, by bronić Boga. Brakło jednak już tej kategorycznej siły wewnętrznej, by odwoływać się skutecznie do Honoru. Dano sobie wmówić, że to staroświeckie, śmieszne i głupie pojęcie.
Przypomnijmy sobie jeszcze ostatnią zwrotkę „Czerwonych maków”, która zaczyna się od dwuwiersza:
Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
W tym krótkim dwuwierszu widać jak pięknie a zarazem wzruszająco i dramatycznie łączą się w jedność wszystkie trzy człony dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Być może nikomu innemu nie udało się ująć tego równie skrótowo i trafnie. Nie wiem także, czy udało się komukolwiek równie celnie i lapidarnie wyrazić naszą historię ostatnich dwustu lat oraz tyleż precyzyjnie, co sugestywnie polską duszę. Wyrazić polskość, czyli to, co Donald Tusk nazwał wyjątkowo przebrzydle – nienormalnością. Ilekroć widzę jego oblicze na ekranie telewizora, a nie pozwalają o nim zapomnieć także w telewizji publicznej, przypominają mi się te złe słowa: „polskość to nienormalność”. Polecam taką terapię pamięciową wszystkim, którzy mają jakieś złudzenia co do niego i jego formacji.
Niedawno znów spotkałem się z kolejną próbą tłumaczenia króla Europy, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu, że w gruncie rzeczy znaczą co innego. Zatem proszę bardzo, nie ograniczajmy się do trzech słów, przywołajmy kontekst z miesięcznika „Znak” – wychodzi jeszcze bardziej antypolsko: „Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy”.
Może dałoby się to szyderstwo z dewizy „Bóg, Honor, Ojczyzna” zrzucić na karb okoliczności w jakich powstało, czyli ponury, choć zmierzchowy moment PRL-u (1987 r.); niektórzy i tym próbują tłumaczyć króla Europy. Jak można tym jednak cokolwiek usprawiedliwić, skoro Tusk nigdy tych słów nie odwołał, nie zaprzeczył im. Przeżyłem w PRL-u lat ciut więcej niż król Europy i mogę jego oraz wszystkich młodszych zapewnić, że budowaliśmy marnie, to prawda, ale kochaliśmy pięknie, jak mało kto, a umieraliśmy jak każdy. Mimo, iż wypowiedź Tuska odnosi się do całych dziejów Rzeczypospolitej, nie bierze on jednak pod uwagę choćby II RP, kiedy budowanie świetnie nam wychodziło. Były też czasy, gdy po kulturę przyjeżdżało się do Rzeczypospolitej (polecam IV tom „Dziejów Polski” Andrzeja Nowaka). Śmiem twierdzić (za prof. Wojciechem Roszkowskim), że to na Zachodzie mamy do czynienia z zupełną degradacją naszej cywilizacji łacińskiej, a Polska staje się wyspą normalności (jednak). Właśnie dzięki, co prawda zachwianej, ale jednak wierności koncepcji zawartej w tych trzech wyszydzonych przez Tuska pojęciach: „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
„Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej” – pisze dalej natchniony Tusk. A więc dobrze, niech będzie, trzeba naprawdę uczynić ten poważny wysiłek, by faktycznie polskość kojarzyła się z przegraną – ale nie naszą, nie naszej Ojczyzny, ale z przegraną Donalda Tuska i jemu podobnych. By się kojarzyła z jego (ich) pechem, z nawałnicą spadającą na jego (ich) targowickie podejście do współczesności.
Dajmy jeszcze trochę tego kontekstu, bo on naprawdę celnie charakteryzuje środowisko Platformy, Wiosny itp. „Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl – pyta w omawianym tu artykule Donald Tusk. – Do niczego – do opowiadań, prawie do legend tego kraju [czyli Polski], który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie – to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?…”
Polska dla niego, dla nich, to pokój przechodni i to wynajęty (ciekawe od kogo…), nie własny. To trzeba dobrze zapamiętać! Bardziej jeszcze niż nienormalność. Motyle też mu się nie podobają, bo chciałby z nas zrobić pracowite mrówki harujące dzień i noc dla jego ukochanego hegemona, dla Niemców. Niewiele brakowało, by mu (im) się to udało.
Leszek Sosnowski
Całość artykułu w lutowym numerze „Wpisu”.
Autor jest polonistą, germanistą, dziennikarzem, artystą fotografikiem (laureat 57 międzynarodowych nagród), wydawcą i publicystą. Wydawał i rozprowadzał książki, płyty i filmy w podziemiu w latach 1980. Autor scenariuszy filmów dokumentalnych w tym pełnometrażowego „Przyjaciel Boga”. Organizator kilkudziesięciu wystaw plenerowych poświęconych św. Janowi Pawłowi II, Krakowowi i Polsce. Autor kilkunastu książek z zakresu kultury, religii i polityki. Laureat m.in. „Książki Roku” za „Krainę Benedykta XVI”. Działacz katolicki i patriotyczny. Znawca rynku mediów, spraw krajów niemieckojęzycznych oraz życia i dzieła św. Jana Pawła II, redaktor blisko 100 książek Jemu poświęconych. Autor ponad tysiąca artykułów i esejów. Założyciel (przed 25 laty) i prezes Białego Kruka. Pomysłodawca i publicysta miesięcznika „Wpis”. Odznaczony m.in. medalem „Pro Patria” oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.
Droga Krzyżowa
Adoracja i refleksja splatają się nierozłącznie podczas przeżywania nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Pasyjna modlitwa wznosi nas ku cierpiącemu za nasze grzechy Bogu, pozwala przechodzić przez poszczególne stacje Chrystusowej męki, rozważać je w kontekście tamtych wydarzeń, ale i w kontekście własnego życia, by przepraszać za własne winy.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.