Ks. prof. Janusz Królikowski: zbawieni w niebie posiadają to samo imię, które nosili na ziemi
Miesiąc listopad, a szczególnie Dzień Zaduszny, tradycyjnie jest związany z naszą, chrześcijańską pamięcią o zmarłych, zarówno tych bliższych, z którymi łączyły nas rodzinne więzy, jak i tych dalszych, ale także wpisujących się w nasze życie i nasze duchowe doświadczenia na mocy wspólnoty ducha, pracy, doświadczeń, trudów, wiary, prowadzonych walk, wzmacnianych wzajemnie dążeń. Do tej drugiej grupy należą zwłaszcza ci, z którymi łączy nas więź kościelna i narodowo-patriotyczna. Każdy może sobie skonkretyzować pamięć o zmarłych, z którymi spotkał się w swoim życiu i robimy to w miesiącu listopadzie, nawiedzając nawet bardzo odległe cmentarze, aby stanąć przy grobie ludzi znaczących w jego życiu. Nie zamierzam tutaj przedstawiać długiej listy tych, którzy wpisali się w moje dotychczasowe życie, ale raczej uzasadnić w oparciu, o jakie założenia, wynikające z wiary katolickiej, tę więź rozpoznaję i ją podtrzymuję. (…)
W Polsce rozpowszechnienie wypominek dokonało się w kręgu Akademii Krakowskiej, gdy w miesiącu listopadzie wspominano „po imieniu” zmarłych profesorów, a potem także studentów. Jest to godne uwagi, ponieważ łączyło się z wdzięcznością okazywaną nauczycielom za ich trud wychowawczy i nauczycielski. Zwyczaj ten został potem przyjęty w koloniach akademickich funkcjonujących zwłaszcza w południowej Polsce. Z biegiem czasu poszerzał się krąg tych, których imiona były wymieniane w modlitwie za zmarłych.
Ten piękny zwyczaj, któremu możemy przypisać wiele znaczeń, posiada głębokie uzasadnienie teologiczne. Wymieniając imiona bliskich zmarłych, nawiązujemy bardzo bezpośrednio do księgi Apokalipsy, która wielokrotnie wspomina, że zbawieni w niebie posiadają konkretne imię, to samo, które nosili na ziemi i które trwa. Oznacza to, że w chwale niebieskiej zachowują oni na zawsze tę indywidualną tożsamość, którą posiadali i którą doskonalili i wypracowali w czasie ziemskiego życia. Imię w języku biblijnym jest przede wszystkim wyrażeniem indywidualności konkretnego człowieka. Widać to szczególnie w tym, że imiona wielu ludzi są związane z ich życiowymi doświadczeniami, realizowanym powołaniem, jakimś szczególnym życiowym wyborem i dziełem itd.
Nauka chrześcijańska wyklucza zdecydowanie wszelkie wizje, które zakładają rozmycie się indywidualności człowieka w jakiejś niekreślonej „pełni” czy „nicości”, co praktycznie na jedno wychodzi. W takich ujęciach miałaby miejsce rezygnacja z duchowego „ja” człowieka, które wypracował on w swoim życiu, przede wszystkim swoimi czynami. „Osoba manifestuje się w czynie”, jak podkreślał w swoich pismach kard. Karol Wojtyła. Wiara chrześcijańska nadaje więc wielkie znaczenie każdemu ziemskiemu czynowi człowieka, ponieważ widzi w nim wyrażenie decyzji nie tylko o ziemskich odniesieniach, ale także o odniesieniach wkraczających poza granice doczesności, czyli o odniesieniach wiecznych. Duchowe „ja” człowieka zachowuje na trwale „pamięć” o tym, co człowiek wybierał i co czynił na ziemi. Dlatego życie ziemskie decyduje o wieczności każdego. Warto o tym pamiętać, gdyż dzisiaj wielu ludzi zwyczajnie bagatelizuje swoje wybory i swoje decyzje, wątpiąc, że mogą one decydować o ich ostatecznym losie. (…).
„A co do zmartwychwstania umarłych, to nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba” (Mt 22,31-32)
Przytoczone zdanie Pana Jezusa jest nieco tajemnicze i na ogół mało na nie zwracamy uwagę, chociaż pojawia się ono wielokrotnie w Starym Testamencie, powracając także w Nowym. Tradycja biblijna wpisuje imię człowieka w imię Boże. W ten sposób wyraża ona to, co już wyżej powiedzieliśmy o znaczeniu imienia ludzkiego, ale także zwraca uwagę na to, że życiem wiecznym człowieka jest sam Bóg. Żyć wiecznie, zachowując swoją ludzką indywidualność, oznacza żyć w Bogu, należąc już na zawsze do Niego. (…)
Intuicyjnie chwytamy, że Bóg jest wypełnieniem ludzkich poszukiwań i w Nim znajdują one spełnienie. Mamy Jezusa! Szczęście wieczne to zatem Jezus Chrystus, a nam pozostaje być otwartymi na niespodzianki, które z tego wynikają, a które wcześniej czy później poznamy, gdy nas przychylnie osądzi i wprowadzi do swego boskiego życia. Ważne jest przede wszystkim to, że wypełnieniem wiary jest wpisanie do imienia Bożego naszych imion.
„Życie świętych ma charakter społeczny” (św. Augustyn)
Mimo że w naszym wyznaniu wiary bardzo mocno jest zaznaczone, że wiara chrześcijańska urzeczywistnia się definitywnie we wspólnocie świętych („świętych obcowanie”), to jednak w praktyce niewiele to wpływa na nasze spojrzenie na kwestie ostateczne. Nasze spojrzenie na wieczność ma na ogół charakter bardzo indywidualistyczny. Żyjąc jednak i wierząc we wspólnocie, zmierzamy do wspólnoty zbawionych i wspólnotowego życia w Bogu. Wspólnota zbawionych jest elementem szczęścia zbawionych.
Święty Augustyn w przytoczonej wyżej formule bardzo wyraźnie zaznaczył, że życie świętych w niebie jest życiem wspólnotowym i że ta wspólnotowość jest elementem szczęścia wiecznego. W jednej z postawionych kwestii dotyczących szczęścia wiecznego, św. Tomasz z Akwinu, pyta się, czy nie należy z nim złączyć jeszcze czegoś więcej? I odpowiada: Bóg pozwoli zbawionym cieszyć się tymi przyjaźniami, którymi żyli na ziemi i dzięki którym mogli efektywnie zbliżać się do nieba. Będzie to właściwie jedyna rzecz, którą zbawieni z ziemi zabiorą do nieba. W tej perspektywie wszystko ma znaczenie, a przede wszystkim przyjazne spotkanie z drugim człowiekiem, które nie tylko stanowi ważny wymiar doczesnego życia, ale sięga o wiele dalej – w samą wieczność, wchodząc niemal wewnętrznie w samego Boga. Jest to spójne, skoro Bóg stworzył człowieka jako istotę społeczną, czyli żyjącą we wspólnocie.
Ta wspólnotowość, przekraczająca granice czasu i przestrzeni, wskazuje, że rodzaj ludzki – w niebie (w czyśćcu) i na ziemi – stanowi ostatecznie „jedno” w Bogu.
Wspólnota wierzących, na ziemi i w niebie, stanowi ostatecznie jeden organizm duchowy. Zmierzamy więc do Boga, ale i do nowej wspólnoty międzyludzkiej w Bogu. W dążeniu do zbawienie zmierzamy także do nowej wspólnoty międzyludzkiej. „Jerozolima niebieska”, która w Biblii wskazuje na tę nową, przyszłą wspólnotę, odznacza się w głównej mierze nowym typem relacji międzyludzkich – będą to relacje oparte na pełnej harmonii z Bogiem i z innymi, relacje pokojowe, czyli odznaczające się porządkiem i przychylną wzajemnością. Dlatego wieczna Jerozolima, zstępująca od Boga, jest „miastem pokoju”. Gdy więc modlimy się o „wieczne odpoczywanie”, to właściwie biorąc, modlimy się o ostateczną harmonię zbawionych w niebie, gdzie nie będzie już walk, dominacji, prób podporządkowania sobie innych, wzajemnych nacisków – wszyscy będą cieszyli się szczęściem wszystkich innych. Wypełnieniem wszystkiego będzie więc „pokój”, najwyższy dar Boga dla zbawionych. Czy jesteśmy w stanie to pojąć?
Pamięć i wstawiennictwo
Nauczanie II Soboru Watykańskiego zwarte z siódmym rozdziale konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium podkreśliło, w ścisłym związku z tradycją, że więź między Kościołem pielgrzymującym i zmarłymi wyraża się w pamięci o nich oraz w ofiarowaniu za nich modlitw. Szczególnym przejawem tej pamięci jest utrwalanie imion zmarłych, czyli wyznawanie ich indywidualności, którą zyskali oni wobec Boga, i dzięki której my ich rozpoznajemy i możemy o nich mówić. Wyrazem tej pamięci jest wymienianie imion zmarłych w naszych modlitwach, są skonkretyzowane wspomnienia w czasie Mszy świętej ofiarowanej za nich, ale także inne znaki pamięci, jak choćby napisy na grobach, tablice pamiątkowe, okolicznościowe wspomnienia itd. Trzeba pamiętać o tych, którzy odeszli po prostu po imieniu, bo to jest jeden z zasadniczych elementów naszej eschatologii.
Drugim wyrazem naszej więzi ze zmarłymi jest nasza modlitwa wstawiennicza, aby mogli dostąpić ostatecznego, uszczęśliwiającego spotkania z Bogiem. Wiele można by na ten temat powiedzieć w oparciu o tradycję. W tym miejscu niech wystarczy stwierdzenie, że modlitwa za zmarłych ma głęboki sens religijny i odznacza się niewątpliwą skutecznością. Skoro stanowimy jedną wspólnotę duchów, to jest logiczne, że możemy sobie także wzajemnie służyć. Dotyczy to także perspektywy ostatecznego zbawienia. Stanowimy wszyscy jedno w Jezusie Chrystusie.
* * *
Dobre przeżycie miesiąca listopada to nie sentymentalne powroty do przeszłości, do ludzi, których mieliśmy okazję spotkać i nimi się ubogacić, ale to nade wszystko przychylna okoliczność, aby głębiej wejść w tajemnicę Kościoła, aby w niej osobowo i żywo uczestniczyć i z niej efektywnie zaczerpnąć sił do dalszej wędrówki wiary, która przez ziemię ma nas doprowadzić do nieba, czyli do życia w Bogu.
------------------------------------------
W całości artykuł ukazał się w najnowszym numerze miesięcznika „Wpis”. Ks. prof. Królikowski jest autorem wydanej właśnie przez Białego Kruka poruszającej i pięknej edytorsko książki o wiele mówiącym tytuł „Nie mamy prawa milczeć!”, w której z dużą odwagą i swadą broni Kościół przed zapędami postmodernistycznymi publicystów, polityków, także niektórych hierarchów. Autor w świetnym stylu rozprawia się z wieloma lewackimi stereotypami na temat Boga, Chrystusa i w ogóle wiary chrześcijańskiej.
WPiS 10/2021
Pojawił się już najnowszy, październikowy numer „Wpisu”. Jak co miesiąc przygotowaliśmy dla Państwa całą serię felietonów na aktualne tematy, a także wyselekcjonowany zbiór artykułów o tematyce historycznej powiązanych z bieżącymi rocznicami. W związku z nasilającą się w mainstreamowych mediach nachalną antypolską propagandą nie mogło zabraknąć znakomitego tekstu Leszka Sosnowskiego.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.