Kościół w Niemczech przechodzi na pozycje Lutra. Nie płacisz podatku, nie masz prawa do Eucharystii!
Kard. Reinhard Marx. Fot.: Degreezero/CC-BY-SA-4.0
Tekst ukazał się w aktualnym wydaniu miesięcznika „Wpis” (1/2020):
Na przełomie stycznia i lutego odbędzie się w Niemczech pierwsze posiedzenie tzw. Drogi Synodalnej, powołanej do życia 1 grudnia 2019 r., która „ma służyć dokonaniu przełomu, który pozwoli odnowić Kościół i wiarygodnie głosić Ewangelię współczesnemu światu” – jak napisali w liście do niemieckich katolików kard. Reinhard Marx z Monachium i prof. Thomas Sternberg, przewodniczący Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików (ZdK).
Droga Synodalna w Niemczech to inaczej nieformalny synod biskupów i świeckich, który może doprowadzić do radykalnych przeobrażeń katolicyzmu za Odrą. Tematy, jakimi zajmą się obradujący biskupi i świeccy, to: podział władzy w Kościele; partnerstwo i seksualność; forma życia kapłańskiego; rola kobiet w Kościele. Najkrócej pisząc, to co do tej pory jest dobrze uporządkowane w Kościele, w większości ma rangę dogmatów, a więc niewzruszalnego nauczania, dla niemieckich biskupów i katolików świeckich będzie tematem do dyskusji, w efekcie zaproponuje się zmiany w zakresie doktryny, moralności oraz dyscypliny sakramentów. Zapowiada się, że osoby żyjące w związkach niesakramentalnych będą mogły przystępować do Eucharystii, a związki homoseksualne zostaną zaakceptowane przez Kościół w Niemczech, otrzymując jakąś formę błogosławieństwa w świątyniach katolickich. Będzie można również wyświęcać na kapłanów żonatych mężczyzn, a w przyszłości także kobiety.
Czyli to wszystko, co już funkcjonuje w Kościołach protestanckich, teraz przyjmie się w Kościele katolickim. Kardynałowie Walter Kasper i Karl Lehmann nie ukrywają, że chcieliby doczekać wyświęcenia „pierwszej diakonisy”, a bp Franz-Josef Overbeck z Essen uważa, że nie ma żadnych przeciwwskazań dla udzielania kobietom święceń kapłańskich. Według niego największą trudnością w tej materii jest… opór dużej części wierzących, dlatego – zaleca – należy zastosować metodę małych kroczków. Pierwszym z nich ma być dopuszczenie do kapłaństwa żonatych mężczyzn. Można dodać, że pracami forum poświęconego kobietom będzie kierował zagorzały progresista bp Franz-Josef Bode z Osnabrück, który wcześniej jako pierwszy biskup w Niemczech zaproponował udzielanie kościelnego błogosławieństwa związkom homoseksualnym.
Jaki ma być cel tych zmian? Wszystko to – jak tłumaczą biskupi, z jednej strony – w imię miłosierdzia, ponieważ Kościół nie powinien nikogo wykluczać z sakramentów i działalności, a ma jedynie „towarzyszyć”, „rozeznawać” i „włączać”. A z drugiej strony – aby powstrzymać odpływ ze świątyń tych wiernych, którzy nie akceptują nauczania Kościoła w kwestii np. stosunków pozamałżeńskich czy homoseksualizmu.
Kościół w Niemczech kurczy się w zastraszającym tempie. Nie powstrzymała tego procesu liberalizacja nauczania, wprost przeciwnie: największy odpływ wiernych zaczął się wraz ze zmianami w doktrynie i moralności. Ani kobiety jako szafarki Eucharystii nie zatrzymały ludzi w Kościele, tym bardziej nie sprawią tego żonaci kapłani czy pobłogasłowione pary homoseksualne. Można sobie łatwo wyobrazić, że to ostatnie natychmiast przepędzi wiele osób z kościołów.
Co więc jest prawdziwym celem zmian? Katoliccy biskupi niemieccy nie ukrywają, że chcą pojednania z protestantami, chcą zażegnania podziału powstałego wskutek wystąpienia Marcina Lutra. Idea piękna i słuszna, ale czy za cenę rezygnacji z zasad i dogmatów katolickich? Jakie znaczenie będzie miał zjednoczony niemiecki Kościół bez jedności z Rzymem?
Tak naprawdę, Kościół w Niemczech kurczy się najbardziej z powodu osób niepłacących podatku kościelnego (wprowadzonego w czasach Hitlera – przyp. red.), których z tego biurokrartycznego powodu wykreśla się ze wspólnoty. W świetle dekretu Episkopatu Niemiec z 20 września 2012 r., ktoś niepłacący podatku nie ma prawa przystępować do Eucharystii, traci prawo do katolickiego pochówku, nie może być ojcem chrzestnym lub matką chrzestną. Innymi słowy, aborcjoniści i bluźniercy, a także w ogóle nie wierzący w istnienie Boga dalej pozostają członkami Kościoła i mogą, jak pokazuje praktyka bez problemów przystępować do Komunii św. Kiedy jednak odmawiają płacenia pieniędzy, od razu zostają wykluczeni ze wspólnoty Kościoła. Czy Droga Synodalna wspaniałomyślnie coś w tej materii zmieni, czy dłużnikom zostanie coś darowane?
Wątpię, ponieważ hierarchowie najbogatszego Kościoła na świecie, a tym bardziej członkowie Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików, którzy prą do zmian, nie zgodzą się, aby ubyło im pieniędzy w kasie. To ów Komitet, który w ramach Drogi Synodalnej dysponuje taką samą liczbą głosów jak Episkopat Niemiec, domaga się coraz radykalniejszych zmian.
Kto z Bogiem, a kto z diabłem
Czesław Ryszka należy do najpłodniejszych powojennych pisarzy polskich; opublikował ponad 80 książek! Konsekwentnie zajmuje się tematyką katolicką i narodową, także jako publicysta, stając zawsze w obronie wartości chrześcijańskich i patriotycznych. Od pewnego czasu wyraża swój głęboki niepokój wobec tego, dokąd zmierza współczesny świat, w tym Polska – czemu daje wyraz w tej właśnie książce.
Pieniądze są potrzebne, to prawda. Od dziesiątków lat za pieniądze niemieckich katolików utrzymuje się ewangelizację na misjach (choć nie w takim rozmiarze jak dawniej), prowadzi liczne działa charytatywne i edukacyjne, przyczynia się tam sukcesów ewangelizacyjnych, mimo że w samych Niemczech życie sakramentalne zanika, a świątynie się wyludniają. Mając około 7 miliardów euro rocznego budżetu, pochodzącego głównie z podatku, Kościół w Niemczech dysponuje ogromną siłą, może finansować wiele dzieł także w Watykanie. Ale kto płaci, ten wymaga. Na przykład zakończony niedawno tzw. Synod ds. Amazonii zgłosił podobne jak niemieckie plany rewolucji doktrynalnej w Kościele. Trudno temu się dziwić, skoro duchowni z krajów tzw. Trzeciego Świata są nierzadko wykształceni na wydziałach teologicznych w niemieckich uniwersytetach. (…)
Św. Jan Paweł II wielokrotnie stwierdzał, że Europa przestaje być kontynentem chrześcijańskim. W krajach o najbardziej rozwiniętej kulturze szerzy się radykalny materializm i ateizm. Są to kraje rozbitych rodzin, masowych sztucznych poronień, moralnego nihilizmu, i ostatnio: eksperymentów doktrynalnych w samym Kościele. Degrengoladę moralną pogłębia mit nowej, powszechnej „religii” określonej ostatnio przez ks. abp. Marka Jędraszewskiego jako ekologizm, prowadzącej do stopniowej neutralizacji religii chrześcijańskiej. Jak to ujął ksiądz arcybiskup w wywiadzie dla TV Republika, jest to w praktyce powrót do dialektyki marksistowskiej, do walki klas, do zerwania w imię równości z całą tradycją chrześcijańską, zwłaszcza z małżeństwem i rodziną. Jak mówił, ruch ten broniąc praw przyrody, głównie zwierząt, narzuca swoją ideologię jako obowiązującą doktrynę dla wszystkich sił politycznych i społecznych. Od siebie dodam, przykładem był „najważniejszy świąteczny temat” w Polsce o „cierpieniu karpia”, zanim trafi w Wigilię na większość stołów. Wielu celebrytów apelowało, abyśmy nie „mordowali” tej ryby i poszukiwali żywieniowych zamienników. Karp był w tych dyskusjach ważniejszy niż Dzieciątko Jezus. (…)
Gdzie w tym ruchu ekologistycznym miejsce dla człowieka jako Bożego ukoronowania całego dzieła stworzenia? Ruch ten kwestionuje dotychczasową kulturę, odwraca cały porządek świata zaczynając od tego, że kwestionuje istnienie Pana Boga - stwórcy, kwestionuje się także rolę i godność każdego człowieka. To właśnie powiedział abp Marek Jędraszewski, za co spotkała go ogromna fala hejtu.
Ekologizm jest odnogą ruchu New Age (Nowa Era), który miał zakończyć dwutysiącletnią historię chrześcijaństwa. Ta pseudoreligia nadal z powodzeniem propaguje astrologię, magię, parapsychologię, jest ogromną falą irracjonalizmu, która obok najnowszej ideologii gender prowadzi do ogromnego zamieszania moralnego – ludzkość traci sens miłości i ofiary, rozpada się naturalna rodzina, świat wchodzi w dolinę śmierci, o czym świadczą demokratycznie wprowadzane na całym świecie ustawy o zabijaniu dzieci nienarodzonych, o eutanazji, o małżeństwach homoseksualnych i adopcji przez nie dzieci. Czy ten zmasowany atak na chrześcijaństwo nie wskazuje na zbliżanie się ludzkości i świata do punktu krytycznego?
Jak uzdrowić sytuację, skoro poruszanie tematyki ruchu ekologizmu czy krytyka ideologii gender oraz środowisk LGBT+ są uznawane za „mowę nienawiści”? Prawda jest jednak zupełnie inna. Osoba krytykująca grzeszne zachowania tak naprawdę pokazuje, że kocha grzeszącego bliźniego, gdyż chce jego nawrócenia i wiecznego zbawienia.
Papież senior Benedykt XVI wskazuje na szczególną potrzebę obrony rodziny w naszych czasach. Cytuje tu też słynne słowa Jana Pawła II, że „przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę”. Reklama
Rodzina stanowi wspólnotę, w której już od pierwszych chwil życia odkrywamy prawdziwe znaczenie podstawowych ludzkich wartości, to najmniejsza szkoła wielkich prawd, to opoka społeczeństwa. Rodzinny dom jest najlepszym miejscem, w którym kształtują się kolejne pokolenia osób świadomych stojącego za nimi dziedzictwa przodków. Cios zadany w tradycyjny model rodziny, to cios zadany całemu społeczeństwu. Reklama
Filozofia grecka, prawo rzymskie i etyka chrześcijańska - to jest prawdziwe dziedzictwo Europy. (…)
Jako katolicy mamy podstawy do szukania tak w pożarze katedry Notre Dame, jak i w przywołanych niepokojących zmianach w Kościele w Niemczech czy Włoszech jakiegoś głębszego, symbolicznego znaczenia. Nie wystarczy na tę stopniową dewastację tożsamości kulturowej Zachodu spoglądać jedynie z przerażeniem. Ten prąd destrukcji cywilizacyjnej dociera także do Polski, w której tożsamość chrześcijańska jest szczególnie wyrazista i była do tej pory wręcz elementem tworzącym nasze poczucie narodowości, tożsamości kulturowej, a nawet także niepodległości. Nie wolno nam tego utracić.
W tym współczesnym ataku na moralność, na dotychczasowe struktury i formy życia jest coś wspólnego i powiem wręcz optymistycznego. Wszystkie jego przejawy można bowiem utożsamić z atakiem na chrześcijaństwo i Boży Dekalog. Dlatego należy mówić o walce z Bogiem – na niespotykaną dotąd w historii skalę. Człowiek ma zastąpić Boga. Czy Bóg pozwoli się pokonać?
Mamy do czynienia z czymś, co było ogłoszone od drugiej połowy XIX wieku, czyli „śmiercią Boga”, jak zawyrokował Friedrich Nietzsche (1844 – 1900). Ale to nie „Bóg umarł”, ale Nietzsche umarł. Jednak „śmierć Boga” prowadzi do „śmierci bliźniego”. Z naszej świadomości znika więc nie tylko Bóg, ale także bliźni. Drugi człowiek stał się klientem, kodem kreskowym, ciałem do wykorzystania, przedmiotem czyjejś przyjemności, narzędziem.
Cywilizacja zachodnia, zbudowana na gruncie judeochrześcijańskim, opierała się bowiem o dwa filary: przykazania „kochaj Boga całym swoim sercem” i „kochaj bliźniego jak siebie samego”. Nie przez przypadek Jezus złączył je w nowe przykazanie, które podarował nam spełnione przez siebie na krzyżu. Dlatego nie wolno pozwolić na to, żeby zniszczyć godność osoby ludzkiej, a cywilizację życia zastąpić cywilizacją śmierci. Człowieczy dom bez silnych fundamentów prędzej czy później runie. Tylko powrót do chrześcijańskich wartości, na których ufundowana jest Europa oraz rodzina, może nas ocalić.
Czesław Ryszka
Tekst ukazał się w aktualnym wydaniu miesięcznika „Wpis” (1/2020).
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.