Kolejne granice absurdu przekroczone. Tysiące euro za obraz "namalowany" przez... świnię
Zwierzę bawiące się pędzlem doczekało się także notki w Wikipedii, skąd pochodzi zdjęcie przedstawiające świnię i jej “opiekunkę”. Fot. by Joanne Lefson - Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=108081227 Artystą może być każdy, nawet jeśli nie należy do gatunku homo sapiens? Jeszcze do niedawna takie pytanie w najlepszym przypadku byłoby uznane za niedorzeczny żart, a błyskotliwa kariera malarska sympatycznego swoją drogą szympansa Petera ze szwedzkiego zoo była przyczynkiem do widowiskowej kompromitacji zachwyconych dziełami „artysty” krytyków i snobów aspirujących do miana koneserów malarstwa. Gorliwi wielbiciele sztuki abstrakcyjnej, z pasją gardzący wszystkim, co tchnęło prawdziwą sztuką, po prostu nie przypuszczali, że autor malowideł siedzi w klatce, zajęty w najlepsze konsumpcją banana. No cóż, Peter wolał zjeść ten smaczny owoc zamiast stworzyć następne „dzieło sztuki” ze swoim udziałem, co z pewnością, biorąc pod uwagę popularność dzisiejszych „bananowych arcydzieł”, zapewniłoby mu jeszcze większą sławę, nie mówiąc już o wysokości gaży – cóż za stracona okazja! Jednak, jak pamiętamy, Peter miał wyrafinowany artystyczny pseudonim („Pierre Brassau”) i własną wystawę w Göteborgu, a krytycy pisali o jego twórczości w samych superlatywach („Pierre jest artystą, który działa z delikatnością baletnicy”). Mistyfikacja w prawdziwie Andersenowskim stylu obnażyła głupotę pseudoartystycznych snobów, stając się skandalem na międzynarodową skalę, ci jednak udawali, że nadal nie widzą, iż król jest nagi. Choć akurat w tym przypadku „niekoronowany król awangardowych artystów” był wyposażony przez naturę we własne futro...
Można by przypuszczać, iż nauczka dana „koneserom sztuki” przez pomysłowego dziennikarza, który posłużył się sympatycznym zwierzakiem, spowoduje zarówno powrót do zdrowego rozsądku, jak i do prawdziwej twórczości artystycznej. Niestety, nic z tego. O degrengoladzie i niebywałym zwulgaryzowaniu gustów „artystycznych” dobrze znanym dzisiejszym czasom rozpisywać się nie trzeba, biorąc pod uwagę błyskotliwe kariery „artystów” obdarzonych miernym talentem i takimiż umiejętnościami, ale za to niebywale rozdmuchanym ego. Nic zatem dziwnego, iż możliwa stała się także „kariera malarska” pewnej... świnki z RPA, autorki ponad 400 obrazów. „Artystka” o imieniu Pigcasso w przeciwieństwie do swojego poprzednika Petera oficjalnie działa jako zwierzak – swoje dzieła wykonuje, trzymając pędzel w ryjku, doczekała się własnej strony internetowej, a nawet... konta na Instagramie! Jedno z jej dzieł zatytułowane „Dzika i wolna” (tytuł, rzecz jasna, pochodzi od menedżerki) osiągnęło na aukcji zawrotną cenę 23.500 euro, a nabywca doskonale wiedział, że autorka jest mieszkanką chlewika.
Menedżerką świnki jest malarka Joanne Lefson, która kieruje karierą swojej podopiecznej: „Pigcasso jest niezwykle wrażliwa, ona czuje zupełnie jak człowiek”, uważa Lefson (czy to nam nie przypomina czyichś wypowiedzi?), a potwierdza to nawet... pewna pani profesor uniwersytetu w Cap... I nikt z otoczenia świnki pod groźbą zarzutu „nietolerancji” i „dyskryminacji zwierząt” nie ośmieli się jej krytykować, nawet wówczas kiedy „artystka” oddaje się ulubionemu relaksowi, polegającemu na taplaniu się w błocie. To ostanie zresztą dosłownie i w przenośni często robią ci, którzy aspirują do miana artystów, choć talentu nie posiadają. W tym jednak przypadku Pigcasso jest usprawiedliwiona, bo mimo wszystko jest jednak świnką. Cała ta historia mogłaby się wydawać mało wyrafinowanym żartem, tak jednak niestety nie jest – i bardziej niż do śmiechu skłania do smutnych refleksji nad poniżeniem prawdziwej sztuki, prawdziwych artystów i zdrowego rozsądku.
Źródło: Wikimedia, Le Figaro/Alexandre Plumet, MM
O niebezpiecznej epidemii szerzącej się w wielu kręgach pisze w swojej książce znakomity autor Janusz Szewczak:
Idiotokracja, czyli zmowa głupców
Głupcy zawsze istnieli, niektórzy z nich sięgali nawet po władzę, ale nigdy jeszcze w dziejach świata ród ludzki nie miał do czynienia z prawdziwą inwazją głupoty. Zjawisko to stało się bardzo groźne, albowiem objęło niektóre kręgi władzy. Powstały fałszywe elity składające się w całości z durniów i dewiantów różnej maści, którzy trzymają się razem, wspierają i rządzą lub choćby próbują rządzić.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.