Jest II tom „Dziejów Polski“ prof. Andrzeja Nowaka! Prawdopodobnie powstanie 11 tomów.
"Z ręką na sercu twierdzę, że pisałem nieraz od rana do nocy," mówi Andrzej Nowak. "Moją małą ambicją jest, żeby Czytelnicy otrzymali obraz wiedzy jak najbardziej aktualny."
Wydawnictwo Biały Kruk poinformowało, że właśnie ukazał się niecierpliwie wyczekiwany II tom „Dziejów Polski” prof. Andrzeja Nowaka. „Zdążyliśmy przed Świętami! – mówi prezes Białego Kruka Leszek Sosnowski. – Pierwsza partia książek została dzisiaj wysłana do hurtowni i księgarń. W przyszłym tygodniu dzieło to powinno być sprzedawane już w całej Polsce”.
Przypomnijmy, że całość „Dziejów Polski” Andrzej Nowak planował pierwotnie zawrzeć w 6 tomach, ale wygląda na to, że powstanie ich… 10 lub nawet 11. Drugi tom miał obejmować okres od 1202 do 1492 r., ale ostatecznie zakończył się na roku 1340. Nie oznacza to jednak, że wolumen jest mniejszy od pierwszego tomu; nie, ma dokładnie tyle samo stron, jest tak samo niezwykle starannie wydany; twarda oprawa, tłoczenia, złocenia, 80 ilustracji, porządny papier i druk – wszystko pomyślane tak, by egzemplarze mogły przetrwać długie lata. Bo i też chyba nieprędko ktoś inny porwie się na tak potężne dzieło… A dzieło to jest niezwykle potrzebne; brakowało takiego obszernego ujęcia naszej historii z perspektywy najnowszych badań oraz historycznych doświadczeń. Praca prof. Andrzeja Nowaka pozwoli nam dogonić na polu historiografii inne wielkie narody, Niemców, Francuzów, Brytyjczyków, którzy od dawna posiadają wielotomowe opracowania swych dziejów.
Prof. Andrzej Nowak tłumaczy jak doszło do tego, że drugi tom rozrósł się do dwóch tomów:
„Historia Polski nie rośnie, natomiast ja czuję się coraz mniejszy, wchodząc w ten gąszcz spraw, które wydają mi się ważne i fascynujące, a przy tym dość zapomniane; sam o wielu z nich nie pamiętałem, poznając je teraz poniekąd na nowo. Jednocześnie wydaje mi się, że są to sprawy ze wszech miar godne przypomnienia zwłaszcza w dzisiejszym, współczesnym kontekście. Ten okres, nad którym w ostatnio pracowałem, czyli wiek XIII, przełom XIV, to zarazem czas modernizacji, że użyję takiego nowoczesnego słowa, oraz czas utrwalania, odbudowy niepodległości Polski. Obydwa zagadnienia są dla nas dzisiaj niesłychanie aktualne. Oczywiście nie chodzi o jakąś tanią, uproszczoną aktualizację wydarzeń sprzed 700 lat, ale nasze obecne problemy można przecież zobaczyć w nowym świetle, np. kiedy obserwujemy dawne zderzenie się Polski z problemem kolonizacji zewnętrznej – zjawisko to występuje w miastach w XIII wieku i tym samym zmienia strukturę etniczną Polski i staje się wyzwaniem dla jej tożsamości, jaki stanowi napływ dużej liczby przybyszów z zewnątrz. Naturalnie wydarzenia obecne pomieszczone są w innym kontekście nie tylko historycznym, ale i cywilizacyjnym, jednak można powiedzieć, że każda chwila historii, która toczy się teraz, której jesteśmy uczestnikami, oświetla na nowo wydarzenia z przeszłości.
Poznając dawne wydarzenia, widać jak wiele możemy się z nich nauczyć, dowiedzieć, jak bardzo teraz mogą być one pomocne w budowaniu naszej niepodległości i tożsamości. Dlatego nie oszczędzam ani wydawcy, ani Czytelników, tylko piszę i piszę. Na pociechę wszakże mogę powiedzieć – i wydawcy, i Czytelnikom – że nie oszczędzam też siebie, bo oczywiście wchodzenie w tyle szczegółów wymaga sporego, dodatkowego wysiłku pogłębienia znajomości źródeł i najnowszych opracowań. Mam też świadomość, że wiek XIII to chyba jedna z najbardziej zawikłanych kart czy też jeden z najbardziej skomplikowanych rozdziałów naszej historii. Państwowość piastowska, wspólnota piastowska, zaczęła być, teraz użyję znowu współczesnego określenia – rozgrywana przez silniejszych sąsiadów. I to nie tylko przez jakichś bardzo złowrogich sąsiadów, bo tych oczywiście pamiętamy: Krzyżaków, Brandenburczyków. Ale chodzi mi o inny jeszcze przykład, o to, jak tacy, powiedziałbym „dobrzy wujkowie”, chcieli wykroić coś sobie z zasobów Polski. Takich „dobrych wujków” mamy i teraz przy naszych granicach. Bardzo życzliwie chcieli w swoich rozgrywkach imperialnych wykorzystywać z piastowskich księstw to, co w języku wojskowym nazywa się siłą żywą,” tłumaczy prof. Andrzej Nowak.
Autor „Dziejów Polski” dalej zdradza też, co go najbardziej fascynowało w tym okresie historii Polski, który kojarzy się nam przecież przede wszystkim z rozbiciem dzielnicowym.
„Pod wieloma względami wspaniały jest okres odbudowywania niepodległości Polski, bardzo skromne początki. Najpierw nastąpiło przecież tylko połączenie Małopolski z Wielkopolską. Nic więcej jeszcze nie ma, jedynie te dwie dzielnice, mały fragment tego, czym Polska była wcześniej i nieporównywalnie mniej od tego, czym Polska stanie się w przyszłości. A jednak to zjednoczenie dwóch historycznie najważniejszych dzielnic ma kapitalne znaczenie, bo mobilizuje siły witalne polskiego rycerstwa, polskich elit duchowych, by tę niepodległość umacniać i poszerzać, nie dać zredukować się do roli „siły żywej” sąsiadów, do roli zasobu, z którego korzystają „dobrzy wujkowie”, w tym przypadku z południa. Tutaj oczywiście kapitalna jest rola Władysława Łokietka i to ogromne dzieło, które zacznie realizować jego syn, Kazimierz. Przyznam, że w czasach szkolnych i studenckich nie doceniałem Kazimierza Wielkiego. Nie imponował mi – taki niewojenny pan. Był człowiekiem o bardzo bujnym temperamencie. Na pewno żaden wzór cnót moralnych, ale jeśli idzie zarówno o rozmach dorobku materialnego, który po sobie zostawił, jak i myśl państwową, którą realizował praktycznie, a którą odziedziczył po przodkach – zwrócenia Polski ku wschodowi – był Kazimierz władcą naprawdę wielkim. Skoro Śląska nie dało się odzyskać, a rzeczywiście nie dało się tego uczynić siłami, które miał Kazimierz w XIV stuleciu, to postanowił otworzyć Polskę na wschód i zrobił to skutecznie. Od 1340 r. mamy początki polskiego imperium; oczywiście to jest dyskusyjne pojęcie. Będziemy do niego wracali w dyskusjach z Czytelnikami oraz na łamach książki.”
Podobnie jak w pierwszym tomie, tak i w drugiej części „Dziejów Polski” prof. Andrzej Nowak nie przedstawia suchych faktów, ale literackim językiem przedstawia polskość naszej historii. Polskość, która w żadnym wypadku nie jest nienormalnością, ale z której autor jest dumny. „Imperium to niekoniecznie krew, pot, łzy i nieszczęścia tych, którzy stają się przedmiotem w imperium,” wyjaśnia prof. Nowak. „To także praca i współpraca tych, którzy stają się częścią imperium i dorastają do roli jego współgospodarza, jak stanie się przecież z Rusinami. Wielokrotnie cytowany przeze mnie w przedmowie do wspaniałego tomu rozmów Leszka Sosnowskiego z prof. Krzysztofem Szczerskim („Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej”), wybitny renesansowy pisarz Stanisław Orzechowski z największą dumą podkreśla, że jest Rusinem, który dołączył do wspólnoty wolnych Polaków – i to się nie kłóci. Rusin dołączył do wspólnoty wolnych Polaków i uważa, że można do niej zaprosić również Litwinów, można zaprosić tych, którzy zrozumieją i uszanują ten niezwykły w ówczesnej Europie fenomen polskiej wolności zbudowanej w koronie Królestwa Polskiego. Na tym polega siła atrakcyjności tego imperium, a nie na gołym mieczu.
Bitwa pod Płowcami. Ilustracja z książki "Dzieje Polski. Tom 2. Od rozbicia do nowej Polski."
Mamy do czynienia ze wspaniałą przygodą polskości, która w swój największy rozkwit wchodzi w 2. połowie wieku XIV. Rozkwit ten trwał będzie jeszcze bez mała przez następne trzy wieki. To czas bardzo ważny również, trzeba to powiedzieć, ze względu na liczbę świętych, których w Polsce wtedy mamy. Warto przypomnieć, że po kanonizacji św. Stanisława, która została dokonana w Asyżu w 1253 r., odbyła się następnie w Krakowie uroczystość przeniesienia jego relikwii do nowego ołtarza, czyli „podniesienia kości”, jak się wtedy mówiło. Dziewięcioro przyszłych świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego brało udział w tej uroczystości. Nie wszyscy pozostali do dziś w kalendarzu liturgicznym, bo niektórzy byli czczeni lokalnie. Splendor, jaki na Polskę rzuciła kanonizacja św. Stanisława, miał zasadnicze znaczenie dla odbudowania potem polskiej niepodległości. Myślę, że nie wolno zapomnieć o aspekcie duchowym odbudowy naszej niepodległości.”
Równocześnie jednak prof. Andrzej Nowak uspokaja miłośników epicznych bitew i historii wojska: „Dodam jeszcze informację dla miłośników dziejów militarnych, że w drugim tomie opisuję również wszystkie ważne wydarzenia wojenne. Był to bowiem także czas fascynującego i dramatycznego spotkania Polski ze Wschodem w postaci najazdów mongolskich, tatarskich. Bitwa pod Legnicą jest tu najbardziej znanym i spektakularnym wydarzeniem, a jej znaczenie było nie tylko militarne, ale i właśnie cywilizacyjne. To niezwykle ciekawy i warty przemyślenia aspekt naszej historii. To pierwsze spotkanie dwóch możliwości, jakie przed Polską stawia położenie na granicy różnych cywilizacji. Z jednej strony rola przedmurza – którą odegrał tragicznie Henryk Pobożny, z drugiej pomostu prowadzącego na Wschód.
Chcę dodać, że bitwa pod Legnicą nie jest jedynym fascynującym wydarzeniem militarnym w tym okresie – także w tym nieoczekiwanym aspekcie otwarcia Polski na wschód. Otóż bitwa pod Płowcami, czasem niedoceniana, czasem traktowana jak rozdmuchana propagandowo przez osoby z dworu Łokietka większa potyczka, miała wbrew temu ogromne znaczenie – była bardzo poważną i wielką walką. Gdyby bitwa ta została przegrana, nie byłoby Królestwa Polskiego – zostałoby wtedy, w 1331 r. rozebrane między zakon krzyżacki a króla czeskiego Jana Luksemburskiego. To była bitwa o wszystko i w sensie strategicznym została przez Polskę, przez Władysława Łokietka wygrana, zadano – warto i to przypomnieć – największe w historii (do czasu Grunwaldu) straty zakonowi krzyżackiemu.”
„Wiemy, że Czytelnicy czekają na datę ukazania się kolejnego tomu – mówi prezes Leszek Sosnowski, a zarazem redaktor „Dziejów Polski”. – Będzie on obejmować okres od 1340 do 1492 roku, a podtytuł brzmieć będzie „Królestwo zwycięskiego orła”. Przy optymistycznym założeniu możemy liczyć na to, że ukaże się jeszcze tuż przed przyszłorocznymi wakacjami. Jak nie, to parę tygodni po wakacjach. Zapewniam Czytelników, że prof. Andrzej Nowak jest niebywale utalentowany nie tylko jako naukowiec, ale i jako pisarz; jego sprawność i szybkość są w tym względzie po prostu niezwykłe. Ale musimy też pamiętać, że prezydent Andrzej Duda zlecił Profesorowi potężne i niezwykle odpowiedzialne zadanie: weryfikację i odnowę polskiej polityki historycznej. To również olbrzymia robota”.
Prof. Andrzej Nowak z nagrodą Książki Roku za "Dzieje Polski."
Prof. Andrzej Nowak również już spogląda w przyszłość i na kolejne części „Dziejów Polski”. „Po doświadczeniu z tomem drugim nie jestem w stanie nakreślić z bezwzględną ścisłością ram objętości i ścisłej chronologii kolejnych tomów. Na pewno będę chciał utrzymać swój zapał w granicach rozsądku. Chciałbym dożyć końca zamierzonego przedsięwzięcia i chciałbym, aby wszyscy zainteresowani Czytelnicy mogli dożyć z satysfakcją lektury ostatniego tomu… Więc proszę się nie obawiać, nie zamierzam „dłubać” bez końca w coraz mniejszych kawałkach. Krótko mówiąc, chciałbym rzeczywiście w ciągu sześciu-siedmiu najbliższych lat zmieścić się z całością. Całość obejmie zatem 10 lub 11 tomów. Dzisiaj wydaje mi się, że poczynając od 2. połowy wieku XVIII, a więc od czasów, którymi od początku mojej zawodowej kariery zajmuję się źródłowo – aż po cały wiek XX – będzie mi zdecydowanie łatwiej pisać. I dużo szybciej. Powinno się udać. Z ręką na sercu twierdzę, że piszę nieraz od rana do nocy, ale mam też trochę innych obowiązków. Jestem promotorem paru prac doktorskich, recenzentem kilku habilitacji, no i, jak Czytelnicy chyba wiedzą, nie wymiguję się od niektórych obowiązków społecznych, publicznych, choć i na tym polu oczekuje się od mnie więcej niż jestem w stanie ofiarować. Ale z Bożą pomocą – damy radę!
Moją małą ambicją jest to, żeby Czytelnicy otrzymywali obraz wiedzy jak najbardziej aktualny, odzwierciedlający to, do czego doszli moi koledzy i koleżanki historycy zajmujący się poszczególnymi epokami. Chcąc ten obraz zgłębić, muszę czytać mnóstwo książek, których wcześniej nie znałem, muszę poznawać źródła, które dopiero stosunkowo niedawno zostały odkryte. Oczywiście korzystam w niej z pomocy kolegów historyków, którzy podpowiadają mi, jakie monografie w szczególności warto poznać, bo wszystkich rzecz jasna i tak nie przeczytam. Szczęśliwie mogę korzystać z życzliwości kolegów zarówno z PAN jak i z UJ oraz z kilku innych uniwersytetów. To pewnie chroni mnie przed niektórymi błędami, a jednocześnie bardzo rozwija moje rozeznanie w skomplikowanej materii odległych epok. Bardzo dziękuję znakomitemu mediewiście prof. Krzysztofowi Ożogowi, który jest recenzentem II tomu „Dziejów”, jego uwagi były dla mnie bardzo cenne.”
„Dzieje Polski. Tom 2. Od rozbicia do nowej Polski” ukazały się w wydawnictwie Biały Kruk i liczą 384 stron.
Komentarze (1)
Jak cudownie byłoby gdyby w gimnazjum uczyli czym się wolumin od wolumenu różni. W wydawnictwie "z ambicjami" warto zatrudniać tych odróżniających. "Nie oznacza to jednak, że wolumen jest mniejszy od pierwszego tomu; nie, ma dokładnie tyle samo stron, jest tak samo niezwykle starannie wydany; twarda oprawa, tłoczenia, złocenia, 80 ilustracji, porządny papier i druk – wszystko pomyślane tak, by egzemplarze mogły przetrwać długie lata."
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.