Fernando Santos, nowy trener polskich piłkarzy: codziennie modlę się o dar pokory i zdrowie dla moich zawodników
Trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej został Portugalczyk Fernando Santos. Jako piłkarz wypracował sobie solidną karierę na poziomie ligi portugalskiej, ale znacznie większe sukcesy odniósł jako trener. W 1998 r. z FC Porto wygrał mistrzostwo kraju i superpuchar w swoim pierwszym sezonie jako szkoleniowiec. W kolejnym sezonie wygrał Puchar Portugalii i superpuchar, a także doszedł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W 2001 przejął AEK Ateny i doprowadził klub do zwycięstwa w Pucharze Grecji. Największy sukces (do tej pory) odniósł 15 lat później już jako selekcjoner portugalskiej kadry narodowej, kiedy zdobył z nią mistrzostwo Europy – pokonując w ćwierćfinale Polskę.
Fernando Santos ma żonę i dwójkę dzieci, wielokrotnie mówił też otwarcie o swojej wierze. Jako Portugalczyk został wychowany oczywiście w tradycji katolickiej, a w połowie lat 90. ub. w. zaczął już bardzo świadomie podchodzić do swojej wiary. Od tego czasu codziennie czyta Pismo Święte i co niedzielę chodzi do kościoła.
O tych aspektach swojego życia mówił również w wywiadzie, którego udzielił w 2017 r. miesięcznikowi „Wpis”; z aktualnych przyczyn przypominamy dziś tę rozmowę.
Był Pan trenerem reprezentacji Portugalii, mistrzów Europy w piłce nożnej. Spotykamy się podczas obrad Rady Konferencji Episkopatów Europejskich w Barcelonie. Zapewne Pańska tu obecność spowodowana jest bardzo dużym doświadczeniem w pracy z młodzieżą. Jak mógłby Pan je w skrócie sformułować.
Przede wszystkim należy dobrze poznać młodzież, z którą się pracuje oraz znać ich pochodzenie. Trzeba obserwować, jak się zachowują i zrozumieć dlaczego. Dla młodych bliska więź jest bardzo ważna. To fundament, na którym dalej można budować i jeden z głównych aspektów, na których powinien się skupić każdy, kto pracuje z młodymi. Spójrzmy na przykład na moją dziedzinę, czyli piłkę nożną. Zanim ich nauczę taktyki czy techniki, muszę poznać każdego z nich – jakim jest człowiekiem i towarzyszyć im w innych dziedzinach życia, wcale niezwiązanych z piłką. Dlatego w nowoczesnych akademiach piłkarskich są psychologowie, a także nauczyciele, którzy skupiają się nie tylko na wynikach w nauce, ale również na rozwoju osobowym ucznia. Pracowałem nawet w klubach, w których był ksiądz. Młodzi muszą się nauczyć, że sam talent do gry w piłkę nie wystarczy. Grać w piłkę znaczy o wiele więcej niż grać piłką. Wymaga to bardzo dużo pracy, ale wymaga także czegoś, co w ostatnich latach stało się w grze bardzo ważne: inteligencji. Nie w tym sensie, że musisz być oczytany, ale że masz rozwiniętą zdolność pojmowania i kojarzenia. Im wcześniej i lepiej młodzi nauczą się samodzielnie myśleć, tym lepszymi graczami zostaną w przyszłości. Dlatego trzeba młodym zawsze w tym towarzyszyć.
A co z pracą zespołową?
Oczywiście w naszym sporcie stanowi ona podstawę. Dlatego uważam, że piłka nożna bardzo dobrze przekłada się na nasze życie, gdzie spotykamy w tym sporcie ludzi z różnych stron i środowisk; a jednak mając wspólny cel wszyscy razem musimy się dogadać. Tego młodzi w doskonały sposób uczą się w piłce nożnej. Uczą się, nie jak odnosić sukces – bo to bardzo względne pojęcie – ale właśnie jak osiągnąć swój cel, co uda im się tylko wspólnie. Trener natomiast musi przekonać ich, że każdy jest istotnym członkiem tej grupy, niezależnie od tego czy zacznie mecz w pierwszym składzie czy też na ławce rezerwowych. To nie ma znaczenia, bo każdy z nich jest tak samo ważny jako człowiek. Zadaniem trenera jest sprawienie, by zawodnicy również to poczuli. Dopiero wtedy zdobędą się na luz i poczują się swobodnie. Jest jeden zespół, jeden kolektyw, ale każdy jest samodzielną częścią zespołu i powinien się cieszyć, gdy drużyna wygrywa, a być smutnym, gdy przegrywa.
A jak pokonać niepewność czy strach przed porażką?
Jako chrześcijanin zawsze daję jedną radę: jest tylko jedno miejsce, które daje odpowiedzi na pytania oraz siłę, by pokonać strach. Tego jestem pewien. Staram się tu sam służyć jako przykład. Często opowiadam moim zawodnikom historię, kiedy to w 1994 r. zostałem zwolniony jako trener Estoril-Praia. Bardzo się wtedy pokłóciłem z prezesem klubu uważając, że nie było żadnych powodów, aby mnie wyrzucić z pracy. Dzisiaj jestem wdzięczny za tę sytuację, gdyż wydarzenie to nauczyło mnie pokory, co mnie z kolei zbliżyło do chrześcijaństwa i spotkania z Bogiem. Więc już choćby tylko z tego powodu dobrze, że przytrafiła mi się ta historia. Wydarzenie to odcisnęło również piętno na mojej karierze zawodowej. Jakiś czas temu spotkałem tego prezesa i podziękowałem mu, że gdyby nie tamten dzień to nie byłbym dzisiaj mistrzem Europy. Wracając do odpowiedzi na pańskie pytanie, uważam, że dużo trudniej jest poradzić sobie z sukcesem niż z porażką. Młodzi muszą się nauczyć żyć ze zwycięstwami, bo zarówno one jak i związana z nimi chwała szybko mogą przeminąć. Tu kryje się prawdziwe niebezpieczeństwo. To są wydarzenia, po których naprawdę trudno się podnieść. Małe porażki, które nam się przytrafiają, możemy przezwyciężyć odpowiednią motywacją czy pracą, ale musimy mieć do tego dobre nastawienie w naszym wnętrzu. Trener nie może wiecznie namawiać czy wręcz zmuszać. Jeżeli zawodnik sam tego nie poczuje, nie będzie tego robił i nic z tego nie będzie. To jest wspólna praca ucznia i nauczyciela.
A czy modlitwa pomaga?
Codzienne się modlę. Jest to pierwsza czynność, którą robię, gdy się budzę. Modlitwa jest też ostatnią, którą wykonuję przed snem. Proszę Ducha Świętego, aby rozświetlił drogę przede mną. Proszę Pana, by nic złego nie przytrafiło się moim zawodnikom i żeby ominęły ich kontuzje, także w sensie duchowym, aby nie zeszli na złą drogę. Proszę Boga, aby zadbał o dusze moich zawodników i miał ich w opiece. Osobiście dla siebie proszę o dar mądrości, aby być uważnym, słusznie odczytywać dawane mi znaki i podejmować słuszne decyzje. Proszę także o dar pokory i umiejętność prowadzenia moich zawodników. Codziennie się o to modlę.
Rozmawiał
Adam Sosnowski
Niepokój stadionów
Niepokój stadionów to bogato ilustrowana, napisana porywającym językiem książka, a starannie dobrane zdjęcia pozwalają wczuć się w klimat opisanych wydarzeń. Autorzy, dwaj znakomici dziennikarze sportowi, analizują problem wielkich emocji, które w różny sposób towarzyszą rozgrywkom sportowym.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.