Dusze czyśćcowe potrzebują naszych modlitw bardziej niż kwiatów i zniczy

Nasi autorzy

Dusze czyśćcowe potrzebują naszych modlitw bardziej niż kwiatów i zniczy

Założony pod koniec XVIII w. Cmentarz Powązkowski w Warszawie, pełen pięknych, zabytkowych nagrobków. Ten i inne polskie cmentarze będziemy szczególnie często odwiedzać w pierwszych dniach listopada. Fot. Adam Bujak Założony pod koniec XVIII w. Cmentarz Powązkowski w Warszawie, pełen pięknych, zabytkowych nagrobków. Ten i inne polskie cmentarze będziemy szczególnie często odwiedzać w pierwszych dniach listopada. Fot. Adam Bujak Nadchodzi czas szczególnej modlitwy za dusze zmarłych, w którym można wyprosić dla nich łaski większe niż zazwyczaj. Zwłaszcza od 1 do 8 listopada istnieje możliwość uzyskania odpustu zupełnego dla dowolnej duszy cierpiącej w czyśćcu. We Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny można pod zwykłymi warunkami – czyli brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego, stan łaski uświęcającej lub odbycie spowiedzi sakramentalnej, przyjęcie Komunii świętej, odmówienie dowolnej modlitwy w intencji, w której modli się Ojciec Święty – uzyskać odpust zupełny za pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy i odmówienie Ojcze Nasz i Wierzę w Boga Ojca. W tym samym czasie odpustem objęte jest także pobożne odwiedzenie cmentarza celem pomocy duszom zmarłych i modlitwy w ich intencjach. Trzeba jednak wiedzieć, że jednego dnia możemy uzyskać odpust zupełny zaledwie dla jednej duszy.

Ale nie tylko na początku listopada powinniśmy robić dla dusz czyśćcowych wszystko, co jest w naszej mocy. Ofiarowane za nich Msze św., w tym gregoriańskie, wypominki, modlitwy, dobre uczynki, a nawet cierpienia stanowią narzędzia skrócenia niewyobrażalnych mąk naszym zmarłym, bliższym i dalszym, przebywającym w czyśćcu i odbywającym tam karę za życie doczesne. Dokumenty kościelne i kapłani przypominają nam co prawda o tym regularnie, jednak wielu przyzwyczaiło się nie przywiązywać do tego zbytniej wagi. Ważniejsze w Dzień Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny wydają się wielu przynoszone na groby kwiaty i zapalanie zniczy…

Tymczasem Kościół cierpiący w czyśćcu i Kościół walczący na ziemi to dwie bliskie, przenikające się rzeczywistości. Wprost zadziwiające jest, jak wielkie znaczenie mają nasze działania i nasze wstawiennictwo ku uwolnieniu dusz odbywających pośmiertną pokutę. Podobnie zadziwiające jest, jak wiele dusze te mogą w ramach podziękowania zrobić dla nas zarówno przed czyśćcem, jak i po uwolnieniu z niego. Każde westchnienie do Boga w ich intencji, spełnienie dobrego uczynku z miłości dla cierpiących w czyśćcu, a nade wszystko zamówienie Mszy św. stanowią bezcenny dar dla dusz, które po śmierci nie mogą już zaskarbiać sobie żadnych zasług. „Krew Pana Jezusa we Mszy św. przez kapłana ofiarowana zgasi płomienie czyśćcowe” – mówiły dusze objawiające się Słudze Bożej Wandzie Malczewskiej (1822–96), polskiej mistyczce.

Skuteczną modlitwą jest chociażby Różaniec, o którym pisze w swojej najnowszej książce Czesław Ryszka:

Drabina do nieba. Dzieje Różańca

Drabina do nieba. Dzieje Różańca

 

Jedyną bronią, której Polska używając odniesie zwycięstwo, jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga” – powiedział prymas August Hlond w 1948 r. Te słowa do dziś nie straciły nic ze swej aktualności. W Polsce modlitwa różańcowa cieszy się ogromnym szacunkiem i popularnością.

Jezus objawiając się w XIII wieku św. Gertrudzie z Helfty (1256–1302, zwana też Gertrudą Wielką) wyjawił jej słowa modlitwy, której wypowiedzenie ratuje z czyśćca aż tysiąc dusz. Brzmią one następująco: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Najdroższą Krew Boskiego Syna Twego, Pana naszego, Jezusa Chrystusa w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi dzisiaj na całym świecie odprawianymi, za dusze w Czyśćcu cierpiące, za umierających, za grzeszników na świecie, za grzeszników w Kościele powszechnym, za grzeszników w mojej rodzinie, a także w moim domu. Amen”.

Zgodnie ze słowami tej modlitwy proszący Boga dołącza więc swoją intencję do łask wyproszonych podczas wszystkich Mszy św. odprawianych danego dnia na całym globie – stąd tak wielka jest jej siła. Msza św. to zatem największy prezent, jaki możemy ofiarować zarówno osobie zmarłej, jak również, oczywiście, osobie żyjącej.

Do wybawienia dusz z czyśćca wydatnie przyczynia się Matka Boża. Św. Brygidzie Szwedzkiej (1303–1373) Maryja wyjawiła w objawieniu: „Ja jestem Matką dusz czyśćcowych. Moje modlitwy łagodzą czyśćcowe męki tych, którzy znosić je muszą. Jestem Matką pocieszenia dla dusz cierpiących, które na wezwanie mego imienia radują się jak chorzy, usłyszawszy słowa pocieszenia od lekarza”. O uldze, jaką przynosi cierpiącym Maryja, czytamy także w słynnym „Dzienniczku” św. Siostry Faustyny (1905–1938): „Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję ‘Gwiazdą Morza’. Ona przynosi im ochłodę”.

Modlitewna walka toczy się zatem o dużą stawkę. Co prawda, przebywający w czyśćcu mogą stamtąd trafić tylko do nieba, jednak cierpienia, jakich tam doznają, nie różnią się wiele – w opisach mistyków – od mąk piekielnych. „Ogień w czyśćcu jest ten sam, co w piekle; różnica na tym tylko polega, że nie jest wieczny” – mówił św. Jan Maria Vianney (1786–1859). Wanda Malczewska słyszała zaś od dusz: „Cierpimy fizycznie, bo te same prawie męki ponosimy, co potępieni w piekle, z tą tylko różnicą, że my cierpimy do czasu, a tamci na wieki”.

Przez Katechizm Kościoła Katolickiego czyściec jest definiowany następująco:

KKK 1054: „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego zbawienia wiecznego, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości Boga”.

KKK 1031: „To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem. Naukę wiary dotyczącą czyśćca sformułował Kościół przede wszystkim na Soborze Florenckim i na Soborze Trydenckim. Tradycja Kościoła, opierając się na niektórych tekstach Pisma świętego (Na przykład 1 Kor 3,15; 1 P 1,7), mówi o ogniu oczyszczającym (…)”.

Pokutujący w czyśćcu są poza tym świadomi, że po śmierci nic już nie mogą zrobić, aby dodatkowo zadośćuczynić Bogu za swe grzechy i tym samym skrócić swoją karę. Według św. Bonawentury (1221–1274) najmniejszy trud człowieka w życiu doczesnym wynagradza Bożej sprawiedliwości bardziej niż największe cierpienia dusz w czyśćcu. Stąd ogromna ich zależność od wstawiennictwa za nimi ludzi żyjących. Być może dlatego Pan Bóg tak bardzo ceni ludzi, którzy okazują miłosierdzie duszom cierpiącym pokutę. Św. Tomasz z Akwinu (1221–1274) i św. Robert Bellarmin (1542–1621) zwracali uwagę na szczególne zasługi mogące stać się udziałem członków Kościoła walczącego, którzy litują się nad Kościołem cierpiącym. Św. Tomasz twierdził, że miłosierdzie wobec dusz czyśćcowych milsze jest Bogu od tego, jakie świadczymy ludziom żyjącym. Św. Robert w tym samym duchu pouczał, że każdy, kto wstawia się za duszami czyśćcowymi, wypełnia dzieło miłosierdzia większe od najhojniejszego nawet gestu świadczonego wobec ubogich.

O tym, co chrześcijanin jest winien swoim bliźnim pisze w swojej książce ks. prof. Waldemar Chrostowski:

Uczynki Miłosierdzia

Uczynki Miłosierdzia

ks. Waldemar Chrostowski

Wybitny biblista i znakomity pisarz ks. prof. Waldemar Chrostowski pięknie i jasno przybliża "dzieła miłości, przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy" (Katechizm Kościoła Katolickiego).
W dzisiejszych czasach, w których miłosierdzie traktowane jest jako przejaw słabości, a świat opanowują różne niebezpieczne ideologie, potrzeba wyraźnego przypomnienia, że uczynki miłosierdzia są niezbędnym elementem życia chrześcijanina.

 

Aktywna pomoc duszom czyśćcowym uwrażliwia nas poza tym na wartość naszego życia. Uświadamia przemijanie i pokazuje, że w przeznaczonym nam skończonym czasie mamy też skończoną liczbę okazji do czynienia dobra oraz wiernego wykonywania choćby małych obowiązków. Tak niewiele trzeba, by pokonać lenistwo duchowe i nadać sens mijającej chwili – wystarczy westchnienie do Boga w intencji zmarłych albo odmówienie dziesiątki Różańca…

Warte przypomnienia jest tu poruszające do głębi świadectwo Marii Simmy (1915–2004), austriackiej mistyczki z alpejskiej wioski Sonntag, której dana była łaska rozmawiania z duszami czyśćcowymi. Co prawda, jej wizje nie zostały jeszcze oficjalnie uznane przez Kościół, jednak istnieją opinie duchownych o ich poprawności teologicznej. Jedną z podstawowych przesłanek jest, że zmarła przed 15 laty Maria Simma nie szukała kontaktów ze zmarłymi w jakichś aktywnościach o charakterze spirytystycznym. Nie, inicjatywa wyszła od samych zmarłych. W książce „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi” mistyczka zwraca uwagę, że czasami niewiele potrzeba, by dokonać w życiu doczesnym uczynków wielkich w oczach Boga. Przywołana przez Marię Simmę modlitwa dotyczyć może nie tylko osób, które pozbawione jej dłużej cierpiałyby w czyśćcu, ale także tych, których los w chwili śmierci waha się między piekłem a czyśćcem. Dusze czyśćcowe same świadczą o tym, że wielu ludzi trafia do piekła z tego powodu, że nikt się za nich nie modli. Intencja modlitwy nakierowana jest na osoby konające, jej treść brzmi następująco: „O Najłaskawszy Jezu, miłośniku dusz, błagam Cię przez konanie Najświętszego Serca Twego i przez boleści Matki Twej Niepokalanej, obmyj we Krwi swojej grzeszników całego świata, którzy teraz konają i dziś jeszcze umrzeć mają. Serce Jezusa konające, zlituj się nad konającymi. Serce Maryi pod krzyżem omdlewające, módl się za umierającymi. Amen”.

W wywiadzie-rzece pod znamiennym tytułem „Uwolnijcie nas stąd. O duszach czyśćcowych z Marią Simmą rozmawia Nicky Eltz” mistyczka podkreślając, jak ważna jest ofiara Mszy św., szczególnie duży nacisk kładzie na godne jej sprawowanie. Przypomina o znaczeniu postawy klęczącej podczas przyjmowania Komunii świętej i mówi, że błędem jest dopuszczanie szafarzy nadzwyczajnych do udzielania tego sakramentu tam, gdzie nie jest to wymuszone szczególnymi okolicznościami. W jednym z najbardziej wstrząsających fragmentów wywiadu Maria Simma wspomina, że odwiedziła ją dusza pewnego zmarłego amerykańskiego biskupa, który za życia naciskał na przyjmowanie Ciała Chrystusa na stojąco. Dusza to powiedziała jej, że musi cierpieć męki czyśćcowe aż do dnia, kiedy zwyczaj ten zaniknie w jego diecezji, a ludzie na powrót zaczną klęczeć podczas udzielania im Komunii świętej. Konsekwencje grzechu i realność grożącej za jego popełnienie kary są na kartach tej książki bardzo wyraźne, podobnie jak Boże miłosierdzie, które ma jednak mało wspólnego z dominującą obecnie lukrowaną wizją pustego piekła i braku konkretnej kary za grzechy.

Podstawy naszej wiary omawia w kolejnej swojej książce ks. prof. Waldemar Chrostowski:

Dekalog

Dekalog

ks. Waldemar Chrostowski

Dziesięć Bożych Przykazań odmieniło świat, wprowadziło ład w stosunkach między ludźmi i przygotowywało człowieka na przyjście Chrystusa. Zna je niby każdy – ale czy na pewno wszystkie? Czy je rozumie? Jak np. pogodzić polecenie „nie zabijaj” z karą śmierci? Dlaczego jako dzień święty święcimy niedzielę, a nie szabat? Czy przykazań naprawdę jest dziesięć? Pytań wokół Dekalogu wiele.

 

Podobnie jak błahy, wydawałoby się, grzech spowodować może konieczność przebywania po śmierci w czyśćcu, tak nawet jeden akt strzelisty albo modlitwa w godzinie śmierci może od tej kary uwolnić. Postaci dobrego i złego łotra to zatem nie pedagogiczna metafora, ale konkretna rzeczywistość. Zgodnie z tym, jak naucza Kościół, nie wystarczy nie popełniać najcięższych grzechów, przechodzić przez życie nie walcząc, a potem od razu spodziewać się nagrody Nieba. Maria Simma zdecydowanie rozprawia się w wywiadzie „Uwolnijcie nas stąd” z coraz bardziej obecną, także wśród ludzi wierzących, ideologią „dobroludzizmu”. Podkreśla, że bycie „dobrym człowiekiem” to zdecydowanie za mało. Podaje, ukazany również w jej książce, przykład pewnego ojca, który co prawda był wierzący, ale nie dopilnował, by jego dzieci poznały znaczenie Mszy św. i dopuszczał, by rezygnowały z obowiązku uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii, kiedy jeszcze jako rodzic miał na to przemożny wpływ. Dusza tego zmarłego odwiedziła Marię Simmę i powiedziała, że opuści czyściec dopiero wtedy, gdy jego dzieci zamówią za niego siedemdziesiąt Mszy św., w których też same będą uczestniczyć.

Maria Simma zwraca w swej książce uwagę na ogromną rolę Aniołów, w szczególności naszych Aniołów Stróżów. W dzisiejszych czasach ich obecność oraz działanie podawane są w wątpliwość, a nieraz, jak wszystko, co związane z wiarą katolicką, wręcz wyśmiewane. Tymczasem Aniołowie naprawdę niejednokrotnie strzegą nas nie tylko od popełniania grzechów, ale również od pospolitych wypadków. Austriacka mistyczka posuwa się nawet do twierdzenia, że nie dochodziłoby do większości gwałtownych śmierci, gdyby ludzie modlili się do swoich Aniołów Stróżów. Ten fragment książki szczególnie powinni przeczytać katolicy, przyjmujący wobec doktryny naszej wiary postawę „Niby wiadomo, że Kościół tak mówi, ale kto tam wie, jaka może być prawda?”.

Objawienia prywatne nie są oczywiście dla katolika prawdą podaną do wierzenia, a w kwestii ich przyjęcia panuje z teologicznego punktu widzenia jeśli nie dowolność, to na pewno znaczny margines swobody. Dotyczy to tym bardziej objawień nieuznanych jeszcze przez Kościół, które muszą zostać dokładnie zbadane, czy ich źródłem nie jest zły duch. Tak więc do świadectwa austriackiej mistyczki należy podchodzić z dystansem, filtrować je przez rozum oświecony wiarą. Zdaniem wielu może być ono jednak bardzo pożyteczne i zrodzić wiele dobrych owoców. Trudno byłoby znaleźć w książce Marii Simmy fragment sprzeczny z doktryną katolicką. Wiele bardzo wartościowych uwag niedotyczących bezpośrednio samych dusz czyśćcowych autorka rzuca niejako mimochodem, jak choćby odnośnie do wspomnianych już kwestii sprawowania Najświętszej Ofiary. Mistyczka podkreśla zarówno ignorowany przez protestantów ofiarny charakter Eucharystii, jak i opiekę Maryi oraz Aniołów Stróżów.

Warto wrócić jeszcze do wspomnianego wcześniej dobrego wykorzystania danego nam czasu ziemskiego, o czym mówili już z naciskiem Ojcowie Kościoła. Św. Hieronim (345 lub 347–419 lub 420), Doktor Kościoła, tłumacz Biblii z greki na łacinę (Wulgata), który ostatnie trzydzieści lat swego życia spędził w pustelni w Betlejem nieopodal miejsca narodzenia Pana Jezusa, uczył, by wystrzegać się lenistwa. Podkreślał, że do zajętego człowieka diabelskie kuszenia mają bardzo ograniczony dostęp i dlatego pouczał: „Wyszukaj sobie jakąś pracę, aby cię diabeł znalazł zawsze zatrudnionym”.

Na koniec warto przytoczyć słowa świętego Proboszcza z Ars, którymi uwrażliwiał na potrzeby dusz pokutujących w czyśćcu wszystkich ludzi słuchających jego kazań: „O dziatki drogie, wołają rodzice, myśmy was tak kochali, czyż podobna, abyście nas teraz opuścili? Wy spoczywacie na miękkim łożu, a my w ogniu strasznym. Wy się oddajecie zabawom, a my dzień i noc cierpimy i płaczemy. Mieszkacie w domach, któreśmy wam zostawili, używacie owocu trudów naszych na potrzeby dusz pokutujących w czyśćcu, a my opuszczeni przez was od tylu lat ponosimy katusze tak straszne. Ani jałmużny nie czynicie, ani o Mszę świętą nie prosicie dla przyjścia nam z pomocą. Możecie nam ulżyć, możecie nas z więzienia uwolnić, a jednak nie pomyślicie o tym. O, jakże straszne są męczarnie nasze!”.

Jacek Ożóg

Artykuł ukazał się w miesięczniku WPIS nr 10/2019. Aktualny numer można zakupić w księgarni internetowej Białego Kruka:

WPIS 10/2020 (e-wydanie)

WPIS 10/2020 (e-wydanie)

 

.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.