Bł. ksiądz Jerzy Popiełuszko – kapłan niezłomny, męczennik za wiarę i ojczyznę
Fot. Adam Bujak / Archiwum Białego Kruka
Należał do najodważniejszych kapłanów ponurych czasów PRL-u, wykazując niezłomną postawę nawet wówczas kiedy był nieustannie nękany i zastraszany przez funkcjonariuszy SB. Za wierność Bogu, Ojczyźnie i powołaniu zapłacił najwyższą cenę – 19 października 1984 r. zginął zamordowany w bestialski sposób przez komunistycznych siepaczy. Bł. ksiądz Jerzy Popiełuszko, duchowy przywódca „Solidarności” stał się ikoniczną postacią niezłomnego kapłana – męczennika czasów zniewolenia Polski przez ZSRR.
Przyszedł na świat w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września 1947 r. we wsi Okopy w rodzinie Władysława i Marianny z d. Gniedziejko. Na chrzcie otrzymał imię Alfons, na pamiątkę brata mamy, porucznika Armii Krajowej, a po zakończeniu wojny – żołnierza niezłomnego, poległego z rąk sowietów w 1945 r. Przyszły męczennik znał tę opowieść, podobnie jak historię agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r., jak również dzieje bohaterstwa Powstańców Warszawskich. Dorastał zatem w prawdziwie katolicko-patriotycznej atmosferze domu rodzinnego. Od najmłodszych lat rozumiał także czym jest szacunek dla ludzkiej pracy, bowiem kiedy tylko podrósł pomagał ojcu w gospodarstwie. Do codziennych zwyczajów całej rodziny Popiełuszków (przyszły kapłan miał czworo rodzeństwa, jedna z sióstr zmarła w dzieciństwie) należała też wspólna modlitwa. Edukację chłopiec rozpoczął w Szkole Podstawowej w Suchowoli, używając już wówczas imienia Jerzy pod którym dziś jest powszechnie znany. Był pilnym i bystrym uczniem, lubianym przez rówieśników, do jego ulubionych przedmiotów należały język polski i historia. Już wówczas wyróżniał się niezwykłą jak na chłopca w tym wieku religijnością – służył do mszy w kościele w Suchowoli, bardzo też lubił odmawiać różaniec, z których to powodów był nawet szykanowany przez jedną z nauczycielek; to go jednak nie zniechęciło. Podobnych przykrości nieraz doświadczał także jako uczeń suchowolskiego liceum. Kiedy w 1965 r. przystąpił do matury wiedział już że kapłaństwo będzie jego życiowym powołaniem, wstąpił zatem do Seminarium Duchownego w Warszawie. Chciał być blisko ks. kard. Stefana Wyszyńskiego (dziś także błogosławionego), Prymasa Polski, który był dla niego wzorem kapłańskiej odwagi, wierności Bogu i patriotyzmu.
Tymczasem już po pierwszym roku studiów został poddany trudnej próbie; 24 października 1967 r. pomimo statusu studenta został bowiem wcielony do wojska, do specjalnej jednostki dla księży w Bartoszycach na Mazurach, w której umieszczono wówczas ok. 300 alumnów. Rzecz jasna celem tego „przeszkolenia wojskowego” było łamanie charakterów przyszłych księży, jak również przeprowadzanie wśród nich indoktrynacji politycznej. Od początku tej przymusowej służby Jerzy stał się dla kolegów wzorem wytrzymałości i męstwa; to on wprowadził wśród nich zwyczaj wspólnej głośnej modlitwy. Oczywiście taka postawa nie mogła pozostać nie zauważona przez dowódcę plutonu, który postanowił zniszczyć dzielnego kleryka. Pewnego dnia, na zajęciach w obecności całego plutonu nakazał Jerzemu zdjąć z palca różaniec. Młody człowiek nie dał się zastraszyć i odmówił wykonania rozkazu, zatem oficer ludowego WP postanowił się zemścić. Jerzy wielokrotnie był wzywany na raporty karne, został także poddany wielogodzinnym ćwiczeniom w pełnym rynsztunku, które niczym nie różniły się od regularnych tortur, niezłomny kleryk był bowiem wielokrotnie bity przez swoich oprawców. Wytrzymał wszystko zachowując mężną postawę, jednak nigdy już nie odzyskał dawnego żelaznego zdrowia.
Po tych ciężkich doświadczeniach Jerzy jeszcze bardziej utwierdził się w słuszności podjętej drogi życiowej. Mimo przymusowego pobytu w szpitalu i wielkiego cierpienia powrócił jednak do zdrowia na tyle, że udało mu się ukończyć studia w Seminarium. 28 maja 1972 r. w archikatedrze warszawskiej Jerzy otrzymał z rąk Prymasa Tysiąclecia święcenia kapłańskie. Początkowo pracował jako wikariusz w kilku podwarszawskich parafiach, gdzie spotkał znakomitych organizatorów życia duszpasterskiego – ks. Tadeusza Karolaka i ks. Wiesława Kalisiaka; ten ostatni zaangażował go do pracy z młodzieżą, co okazało się świetną decyzją – ksiądz Jerzy miał bowiem szczególny dar nawiązywania kontaktów z młodymi ludźmi. W 1978 r. został przeniesiony do parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu w Warszawie, gdzie, niestety ponownie dała znać o sobie choroba której nabawił się w wojsku; pewnego dnia ksiądz Jerzy zemdlał przy ołtarzu... niestety, do końca życia będzie się zmagał z problemami zdrowotnymi. Z parafii Dzieciątka Jezus decyzją Kurii Warszawskiej został przeniesiony do kościoła św. Anny, gdzie podjął pracę duszpasterską wśród młodzieży akademickiej, zwłaszcza wśród studentów medycyny. Posługiwał także w środowisku pielęgniarek w kaplicy Res Sacra Miser. W tym czasie dał się poznać jako charyzmatyczny duszpasterz, wyczulony na ludzkie problemy, posiadający rzadką umiejętność słuchania. Każdy w jego obecności czuł się wyjątkowy, zawsze też można było na niego liczyć w przypadku jakichkolwiek problemów, nikomu bowiem nie odmawiał pomocy. W tym czasie odwiedziła go także ciotka ze Stanów Zjednoczonych, która widząc w jak trudnych warunkach mieszka młody kapłan podarowała mu środki na zakup skromnego mieszkania. Niestety, przedstawiciele władzy ludowej wykorzystali tę sprawę do rozpętania kampanii nienawiści przeciwko księdzu Jerzemu. Mając na celu zniszczenie jego dobrego imienia niejednokrotnie podrzucali do jego lokum amunicję i ulotki; ksiądz Jerzy jednak nigdy nie dał się sprowokować, mimo obrzydliwych paszkwili pod jego adresem publikowanych w „ludowej” prasie.
20 maja 1980 r. kapłan został przeniesiony do kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, gdzie jeszcze w październiku 1979 r. uczestniczył w Mszy św. za Ojczyznę, która stała się dla niego wielkim przeżyciem. Tu także poznał ks. Teofila Boguckiego, dawnego kapelana AK z Powstania Warszawskiego, który stał się dla niego prawdziwym ojcem duchowym.
Nadszedł pamiętny sierpień 1980 r. a wraz z nim - protesty robotnicze przeciwko zależnym od Związku Radzieckiego rządom partii komunistycznej. Polska po raz kolejny rozpoczynała swoją drogę do odzyskania niepodległości. Robotnicy z Huty Warszawa zwrócili się do ks. Prymasa Wyszyńskiego z prośbą o przysłanie kapłana, pragnęli bowiem duchowej opieki w tym szczególnym czasie. To zadanie Prymas Tysiąclecia przeznaczył księdzu Jerzemu, który natychmiast pojechał do Huty. W czasie Strajku odprawiał Msze św. dla hutników, udzielał im sakramentu pokuty, głosił Słowo Boże i poświęcił ich sztandar. Przekonał się o ich żarliwej pobożności, oni zaś gorąco pokochali swojego kapelana, organizując nawet warty przy jego plebanii, aby uchronić go przed niebezpieczeństwem. Ksiądz Jerzy wspierał także strajkujących podchorążych z Wyższej Szkoły Oficerskiej Pożarnictwa na Żoliborzu, do których potrafił się przedrzeć, mimo otoczenia gmachu szkoły czołgami i wozami milicyjnymi. Kiedy władza ludowa podjęła decyzję o rozwiązaniu tej placówki, ksiądz Jerzy niestrudzenie pomagał skrzywdzonym studentom, których niejednokrotnie gościł w swoim mieszkaniu. Nadal także pracował z pozostałą młodzieżą akademicką, w tym także ze „swoimi” medykami, dla których odprawiał msze św. także w swoim mieszkaniu. Kiedy zaś i oni urządzili strajk na Akademii Medycznej ich kapelan nie pozostawił ich bez pomocy. Niestrudzenie odprawiał dla nich Msze Święte, a także dostarczał im niezbędnych produktów.
Kiedy 13 grudnia 1981 r. generał Jaruzelski ogłosił Stan Wojenny ksiądz Jerzy przejął odprawianie Mszy Św. za Ojczyznę w warszawskim kościele św. Stanisława Kostki, zapraszając do współpracy także artystów, „aby pomogli lepiej i głębiej przeżywać liturgię”. Jego homilie, w których piętnował zło, kłamstwo i niszczenie ludzkiej godności, ale także nawoływał do mężnej postawy w obronie wartości katolickich i narodowych przyciągały coraz większą liczbę osób podziwiających jego odwagę: „Obowiązek chrześcijanina – to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci. Tylko plewy nic nie kosztują, za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić, mówił. Zaangażował się także w niesienie pomocy dla internowanych, represjonowanych i ich rodzin, wspierając ich także podczas procesów sądowych. Nadal pomagał także potrzebującym, zyskując dzięki swojej niezłomności i odwadze coraz większy autorytet. Niestety, wzbudzało to chorobliwą nienawiść funkcjonariuszy reżimu komunistycznego. W 1983 r. nasiliły się ataki przeciwko kapłanowi, którego od dłuższego czasu otoczono siatką szpicli. Kapłan był wielokrotnie podsłuchiwany i śledzony, zwłaszcza po odprawieniu mszy św. żałobnej podczas pogrzebu skatowanego na śmierć warszawskiego maturzysty Grzegorza Przemyka 19 maja 1983 r. W czerwcu, po przeprowadzonej w mieszkaniu ks. Jerzego rewizji gdzie znaleziono podrzucone wcześniej materiały funkcjonariusze przewieźli kapłana do więzienia w Pałacu Mostowskich gdzie osadzono go wraz z pospolitymi przestępcami. Nawet jednak tam, udało mu się poprowadzić wśród więźniów modlitwę; kilku z nich było tak poruszonych jego postawą, że nawet poprosili o spowiedź! Po ostrej i zdecydowanej interwencji ks. abp Bronisława Dąbrowskiego ks. Jerzy został po 48 godzinach wypuszczony z więzienia.
Niestety, przedstawiciele czerwonego reżimu nie ustawali w atakach na dzielnego kapłana. Cyniczną nagonkę przeciwko niemu rozpoczął rzecznik prasowy PZPR Jerzy Urban, zaś funkcjonariusze SB kontynuowali taktykę zastraszania i inwigilowania księdza Jerzego. „Czuję się coraz bardziej przez nich zaszczuty, ale dobry Bóg daje mi dużo siły duchowej, a i siły fizycznej też nad podziw wiele, chociaż noce mam mocno zarwane”, napisał w tym czasie kapłan. Mimo wielokrotnych w tym czasie brutalnych przesłuchań, listów z pogróżkami, a nawet włamań do jego mieszkania nie ustawał w głoszeniu prawdy. Coraz bardziej jednak liczył się że przyjdzie mu zginąć w obronie prawdy. I rzeczywiście, prawdopodobnie we wrześniu 1984 r. na najwyższych szczeblach partyjno-rządowych zapadła decyzja o zamordowaniu niezłomnego kapłana. Prymas Józef Glemp, domyślając się śmiertelnego niebezpieczeństwa i pragnąc uchronić księdza Jerzego zaproponował mu wyjazd na studia do Rzymu, on jednak nie chciał zostawić ludzi, którzy potrzebowali jego duchowego wsparcia...
19 października 1984 r. ksiądz Jerzy odprawił swoją ostatnią Mszę św. w kościele pw. Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Po odprawieniu Eucharystii poprowadził rozważania Tajemnic Bolesnych Różańca: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”, powiedział wówczas. Te właśnie słowa miały się stać jego duchowym testamentem. „Mógł powtórzyć za Chrystusem – Wykonało się”, powiedział o jego ostatniej Eucharystii ks. Teofil Bogucki.
W drodze powrotnej do Warszawy doszło do tragicznego w skutkach porwania księdza Jerzego oraz jego kierowcy Waldemara Chrostowskiego przez funkcjonariuszy SB, przebranych w mundury milicjantów z Wydziału Ruchu Drogowego MO. Już podczas zatrzymania samochodu kapłan został brutalnie pobity i wrzucony do bagażnika służbowego fiata 125p. Chrostowskiemu udało się uciec, dzięki czemu sprawa uprowadzenia niezłomnego kapłana ujrzała światło dzienne. Ksiądz Jerzy, wielokrotnie bity i torturowany przez komunistycznych oprawców podejmował kilkakrotnie próby ucieczki, jednak oprawcy nie dali mu żadnych szans. W końcu porywacze postanowili go zabić. Przywiązali do jego nóg worek z kamieniami, usta zakleili taśmą, po czym bestialsko skatowanego kapłana wrzucili do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka. Prawdopodobnie ksiądz Jerzy wówczas jeszcze żył...
Ciało męczennika odnaleziono w Wiśle 30 października 1984 r. Dokonane z premedytacją i w bestialski sposób zabójstwo niezłomnego kapłana wywołało prawdziwy wstrząs, nie tylko wśród Polaków. Pogrzeb ks. Jerzego 3 listopada 1984 r. zgromadził kilkunastotysięczną rzeszę ludzi, przekształcając się w wielką manifestację patriotyczną. Ks. Jerzy spoczął przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie, gdzie przez cztery lata niósł posługę kapłańską. Mimo osądzenia i skazania jego morderców, żaden z nich nie odbył kary w całości; dziś wszyscy pozostają na wolności. Nie ujawniono także wszystkich okoliczności zabójstwa; do dziś nie wiemy kto był bezpośrednim inspiratorem zbrodni.
W 2009 r. ksiądz Jerzy został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta RP Orderem Orła Białego, zaś 6 czerwca 2010 r. Kościół katolicki włączył niezłomnego kapłana w poczet błogosławionych. Bł. ksiądz Jerzy Popiełuszko pozostaje jednym z najbardziej lubianych Polaków wyniesionych na ołtarze. Do jego grobu każdego roku przybywają tysięczne rzesze pielgrzymów.
Dr Monika Makowska
Prawy i sprawiedliwy. Życie i męczeństwo błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki
Pierwsza książka po beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki. Tekst pióra Jolanty Sosnowskiej, współautorki nagrodzonego książkowym Oscarem „Książka Roku 2009” albumu „Ars. Dzieje życia św. Jana Marii Vianneya”, przybliża dzieje ks. Popiełuszki od jego narodzin, poprzez studia i działalność duszpasterską, aż do męczeńskiej śmierci. Ukazuje trudną drogę ks.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.