Aby dodawać produkty do przechowalni musisz być zalogowany

Joseph Unwin (1895-1936), antropolog i jeden z najwybitniejszych uczonych brytyjskich w okresie przed II wojną światową, był profesorem na uniwersytetach Oxford oraz Cambridge, a w 1934 r., czyli na dwa lata przed śmiercią, opublikował swoje opus magnum, które zachwyca swą głębią, a przede wszystkim zdumiewa z uwagi na wiele faktów przewidzianych przez autora, które dziś trapią zachodnie społeczeństwa. To interesujące studium kultury obnażania, wyrażającej się w wyraźnie widocznej seksualizacji współczesnego życia, zwłaszcza w jego publicznych i medialnych przejawach. Autor umiejscawia tematykę płci i seksu na szerokim tle przemian społecznych, które zaszły i nadal zachodzą w społeczeństwach rozwiniętych krajów kapitalistycznych.

Punktem wyjścia są obszerne badania J.D. Unwina, który próbując zweryfikować freudowskie twierdzenie, że cywilizacja jest produktem ubocznym stłumionej seksualności, zbadał 80 różnych społeczeństw. Jego odkrycia zaskoczyły wielu uczonych – przede wszystkim jego samego – ponieważ wszystkie 80 wykazały bezpośredni związek pomiędzy monogamią a „energią ekspansji” cywilizacji. Mówiąc inaczej: im większa była wstrzemięźliwość seksualna danego społeczeństwa, tym bardziej się ono rozwijało i poprawiał się standard jego życia. Gdy jednak zaczęło dochodzić do seksualnych dewiacji społecznych i ataków na styl życia z jednym partnerem, społeczeństwa upadały. W przebadanych 80 przypadkach ten wzorzec potwierdził się 80 razy.

Warto przy tym jednak podkreślić, że nie jest to praca agitatorska – Unwin nie był wierzącym chrześcijaninem i wcale nie spodziewał się takiego wyniku swoich badań. Posiadał jednak głęboko zakorzeniony etos uczciwości nauki, opisał fakty nie dokonując osądów moralnych. Pisał tak: „Nie przedstawiam tu opinii o słuszności bądź niesłuszności”. Niemniej jednak musiał na koniec stwierdzić: „W przekazach nie ma przykładu społeczeństwa, które zachowałoby swą energię po tym, jak całkowite nowe pokolenie odziedziczyło tradycję nienalegającą na przedślubną i poślubną wstrzemięźliwość seksualną”.

Na drugim końcu Unwin widział homoseksualizm, którego akceptacja jest ostatnim krokiem przed upadkiem danej cywilizacji, co również potwierdziło się we wszystkich badanych społeczeństwach i cywilizacjach. Stawia to bardzo ciekawe pytanie w kontekście tego, gdzie dzisiaj znajduje się nasze społeczeństwo.

Jest to pełna wersja książki, równolegle ukaże się jednak również wydanie skrócone tego wielkiego dzieła. Unwin przed II wojną światową zdecydował się na podobny sposób publikacji, co przyczyniło się do wielkiej popularności jego pracy.

MKiDN

Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury
i Dziedzictwa Narodowego (z Funduszu Promocji Kultury)



  • Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (z Funduszu Promocji Kultury)
SPIS TREŚCI
Przedmowa 
Rozdział I Układ odniesienia 
1. Studium‌ 
2. Materiał badawczy‌ 
3. Definicja „kondycji kulturowej”‌ 
4. Krytyka kategorii opartych na „wierzeniach”‌ 
5. Przykłady nieuprawnionych tłumaczeń‌ 
6. Po rytach ich poznamy‌ 
7. Zoistyczne, manistyczne, deistyczne‌ 
8. Wiara w przodków: analiza‌ 
9. Leczenie dolegliwości‌ 
10. Kontrolowanie pogody‌ 
11. Kulturowy układ odniesienia (dla ludów niecywilizowanych)‌ 
12. Znaczenie przymiotników „prymitywne” oraz „cywilizowane”‌ 
13. Znaczenie słów „wyższe” oraz „niższe”‌ 
14. Definicja małżeństwa‌ 
15. Kilka komentarzy na temat materiału dowodowego‌ 
16. Definicja okazji seksualnej [sexual opportunity]‌ 
17. Egzogamia oraz niedopuszczalne stopnie pokrewieństwa‌ 
18. Definicja czystości [chastity] przedślubnej‌ 
19. Wstrzemięźliwość niestandardowa lub czasowa‌ 
20. Prawa seksualne członka klanu‌ 
21. Seksualne prawa dotyczące sióstr żony‌ 
22. Los wdowy‌ 
23. Uzupełniony układ odniesienia‌
24. Metoda‌ 
Rozdział II Wybór materiału dowodowego 
25. Plan rozdziału‌ 
A. WYBÓR MATERIAŁU DOWODOWEGO Z REJONU MELANEZJI 
26. Regulacje przedślubne wśród mieszkańców Wysp Lojalności oraz wyspy Tanna‌ 
27. Regulacje przedślubne wśród Nowych Brytyjczyków‌ 
28. Regulacje przedślubne wśród południowo-wschodnich Solomończyków (Ulawa oraz Sa’a)‌ 
29. Regulacje przedślubne wśród Fidżyjczyków‌ 
30. Kondycja kulturowa mieszkańców Wysp Lojalności‌ 
31. Kondycja kulturowa Tannijczyków‌ 
32. Kondycja kulturowa mieszkańców Nowej Brytanii‌ 
33. Kondycja kulturowa mieszkańców południowo-wschodnich Wysp Salomona 
(Ulawa oraz Sa’a)‌ 
34. Kondycja kulturowa Fidżyjczyków‌ 
35. Podsumowanie oraz tabela‌ 
B. WYBÓR MATERIAŁU DOWODOWEGO Z AFRYKI ORAZ AMERYKI
36. Regulacje seksualne plemion Ankole, Bakitara oraz Ganda‌ 
37. Kondycja kulturowa ludu Ankole‌ 
38. Kondycja kulturowa plemienia Bakitara‌ 
39. Kondycja kulturowa plemienia Gandów‌ 
40. Podsumowanie oraz tabela‌ 
41. Przedślubne regulacje plemion Joruba oraz Ibibio‌ 
42. Kondycja kulturowa plemion Ibibio oraz Joruba‌ 
43. Przedślubne regulacje oraz kondycja kulturowa Azteków‌ 
44. Podsumowanie oraz tabela‌
C. WYBÓR MATERIAŁU DOWODOWEGO Z POLINEZJI 
45. Regulacje przedślubne u Maorysów‌ 
46. Przedślubne regulacje u Samoańczyków‌ 
47. Przedślubne regulacje u Tongijczyków‌ 
48. Hawajska rewolucja‌ 
49. Kondycja kulturowa Maorysów‌ 
50. Kondycja kulturowa Samoańczyków‌ 
51. Kondycja kulturowa Tongijczyków‌ 
52. Podsumowanie oraz tabela‌ 
D. PLEMIONA NAGA Z ASAMU ORAZ LUDY PALEOSYBERYJSKIE 
53. Regulacje przedślubne plemion Naga – Ao, Angami, Sumi oraz Lhota‌
54. Kondycja kulturowa plemion Naga – Ao, Angami, Sumi oraz Lhota‌ 
55. Przedślubne regulacje ludów paleosyberyjskich‌ 
56. Kondycja kulturowa plemion paleosyberyjskich‌ 
57. Tabela prezentująca wybór materiału dowodowego‌ 
Rozdział III Przegląd generalny 
A. UWAGI WSTĘPNE 
58. Plan rozdziału‌
59. Społeczeństwa jednocześnie matrylinearne i matrylokalne‌ 
60. Obszar Głębokiej Tajemnicy‌ 
61. Uwagi o kulturze ludów niecywilizowanych‌ 
62. O „animizmie” raz jeszcze‌ 
63. Moc‌ 
64. Miejsce‌ 
65. Pośrednictwo‌ 
66. Zerowy poziom konceptualny‌ 
67. Zamęt między jednością a wielością‌ 
68. Czasowe rozróżnienie między jednością a wielością‌ 
69. Stałe rozróżnienie pomiędzy jednością a wielością‌ 
70. Mózgi krajowców‌ 
71. Podsumowanie powyższego materiału‌ 
B. MELANEZJA I NOWA GWINEA
72. Mieszkańcy Wysp Banksa‌ 
73. Wyspy Trobrianda‌
74. Papuasi Kiwai‌ 
75. Mafulu‌ 
76. Purari‌ 
77. Koita‌ 
78. Mailu‌ 
79. Orakaiva (plemiona posługujące się językiem binandele)‌ 
80. Podsumowanie i tabela‌ 
C. AFRYKA WSCHODNIA 
81. Uwagi na temat afrykańskiego materiału dowodowego‌ 
82. Szyllukowe (Shullas)‌ 
83. Dinkowie‌
84. Lango‌ 
85. Kikuju‌ 
86. Kamba‌ 
87. Nandi‌ 
88. Masajowie‌ 
89. Podsumowanie i tabela‌ 
90. Wstępna ocena przedstawionego materiału dowodowego‌ 
D. OBSZAR GŁĘBOKIEJ TAJEMNICY 
91. Bemba‌
92. Baila‌ 
93. Baronga‌ 
94. Zulusi‌ 
95. Basuto‌ 
96. Podsumowanie i tabela‌ 
E. AFRYKAŃSKIE SPOŁECZEŃSTWA MATRYLINEARNE 
97. Wayao (Ajawa) i Nyanja – Regulacje dotyczące przedmałżeńskiego życia seksualnego‌
98. Wayao i Nyanja – kondycja kulturowa‌
99. Dahomeje‌ 
100. Aszanti‌ 
101. Podsumowanie i tabela‌ 
F. INDIANIE AMERYKI PÓŁNOCNEJ 
102. Uwagi na temat materiału dowodowego z Ameryki Północnej‌ 
(1) Indianie Północnego Zachodu
103. Tlingit‌ 
104. Haidowie‌
105. Plemię Nlaka’pamux (Thompson)‌ 
106. Szuswapowie‌ 
107. Plemię St’at’imc (Lillooet)‌ 
108. Saliszowie Nadmorscy‌
109. Klallam‌
110. Plemię Nez Percé‌ 
111. Dené (Tinneh)‌ 
112. Podsumowanie i tabela‌ 
(2) Indianie Równin oraz Wielkich Jezior
113. Odżibwejowie‌ 
114. Czarne Stopy‌ 
115. Arapaho‌ 
116. Irokezi‌ 
117. Dakotowie‌ 
118. Omahowie‌ 
119. Hidatsowie, Mandanowie, Wrony‌ 
120. Winebagowie‌
121. Podsumowanie oraz tabela‌ 
(3) Indianie z Południa oraz Południowego Wschodu 
122. Komentarz do kultury Indian Pueblo‌
123. Hopi‌ 
124. Plemię Zuni‌ 
125. Plemię Zia‌ 
126. Nawahowie oraz Apacze‌ 
127. Czikasawowie‌
128. Krikowie‌
129. Naczezi‌
130. Plemię Pima‌
131. Podsumowanie oraz tabela‌ 
G. SPOŁECZEŃSTWA RÓŻNE 
132. Komentarz do pozostałego materiału dowodowego‌ 
133. Tahitańczycy‌ 
134. Mieszkańcy Wysp Gilberta‌ 
135. Mikirzy‌
136. Garo‌ 
137. Khasi‌ 
138. Andamanowie‌ 
139. Ibanowie (z Dajaków)‌ 
140. Podsumowanie oraz tabela‌ 
Rozdział IV Związek pomiędzy okazją spełnienia seksualnego 
a zachowaniem kulturowym 
A. ANALIZA DOWODÓW KULTUROWYCH 
141. Analiza tabeli materiału dowodowego (Aneks I)‌ 
142. Skala kulturowa‌
143. Skala ograniczenia okazji seksualnej‌ 
144. Metoda klasyfikacji materiału dowodowego ze względu na idee 
ludów niecywilizowanych‌ 
145. Klasyfikacja materiału dowodowego odnośnie do idei w omawianych 
osiemdziesięciu społeczeństwach‌ 
146. „To, co niezwykłe” jako moc‌ 
147. To, co „niezwykłe” jako źródło mocy‌ 
148. Nieporozumienia i błędne interpretacje‌ 
149. „Zmarli” jako to, co „niezwykłe”‌ 
150. To, co „niezwykłe” jako odbiorca ofiar‌
151. To, co „niezwykłe” jako miejsce‌
152. Podsumowanie powyższego‌ 
B. WNIOSKI PSYCHOLOGÓW 
153. Pochodzenie psychoanalizy‌ 
154. Społeczna natura nieświadomości‌ 
155. Wpływ ograniczeń seksualności‌
156. Przyczyny kumulacji energii społecznej‌ 
157. Zastosowanie powyższych wniosków do materiału kulturowego‌
158. Streszczenie rozdziałów poprzednich‌
Rozdział V Konieczność w aktywności ludzkiej 
159. Względny charakter ludzkiej działalności‌ 
160. Naukowe badanie spraw ludzkich‌ 
161. Siedem klas regulacji seksualnych‌ 
162. Kulturowe skutki przedślubnej swobody seksualnej‌ 
163. Kulturowe skutki przymusowej wstrzemięźliwości niestandardowej lub czasowej‌ 
164. Kulturowe skutki wymuszonej czystości przedślubnej‌
165. Metoda potwierdzenia powyższych sugestii‌ 
166. Degeneracja wśród ludów niecywilizowanych‌ 
167. Wpływ różnych typów regulacji dotyczących poślubnego życia seksualnego 
na kulturę: Małżeństwo chrześcijańskie‌ 
168. Instytucja monogamii absolutnej‌ 
169. Regulacje dotyczące poślubnego życia seksualnego Babilończyków i Sumerów‌ 
170. Regulacje dotyczące poślubnego życia seksualnego Ateńczyków‌ 
171. Regulacje dotyczące poślubnego życia seksualnego Rzymian (do I wieku n.e.)‌
172. Regulacje dotyczące poślubnego życia seksualnego Anglosasów‌
173. Regulacje dotyczące poślubnego życia seksualnego Anglików 
(między XVI a XX stuleciem)‌ 
174. Entropia działań ludzkich‌ 
175. Wnioski‌
WYKAZ SKRÓTÓW 
ANEKS I 

Przedmowa

Pracę nad niniejszą rozprawą ukończyłem w roku 1932, jednak na skutek wielu okoliczności opublikowanie jej wówczas okazało się niemożliwe. Z tego też powodu odłożyłem całość tekstu na bok i przygotowałem jego skrót. Abstrakt ów, zatytułowany Sexual Regulations and Human Behaviour (opublikowany przez naukowe wydawnictwo Williams & Norgate), ukazał się w październiku roku 1933. Książeczkę tę zaproponowałem jako rodzaj streszczenia pracy, która miała dopiero nadejść; w całości jest ona zaprezentowana dopiero teraz.

Sądząc po szczególnego rodzaju przyjęciu, z jakim spotkał się mój abstrakt, spodziewam się, że część czytelników może być rozczarowana faktem, że tak znaczna część ukończonej rozprawy poświęcona jest ludom niecywilizowanym. Również i ja podzielam ową predylekcję ku cywilizacji. Gdybym zatem jedynie planował udowodnić jakąś tezę (w znaczeniu, jakie słowu temu nadają osoby stosujące metody komparatystyczne), najpewniej pominąłbym owe społeczeństwa, korzystając z jednego z owych eklektycznych przeglądów, jakie zwykle się im poświęca, a w swojej istotnej argumentacji ograniczyłbym się do starannie wyselekcjonowanych materiałów historycznych. Ja jednak nie starałem się udowodnić żadnej hipotezy, ponieważ żadną nie dysponuję; zająłem się zaledwie przeprowadzeniem studium, a w takim przypadku znaczenie każdego społeczeństwa, czy to cywilizowanego, czy nie, musi być skorelowane z poziomem naszej wiedzy o nim. Zależy mi na podkreśleniu tej zależności. Kiedy zająłem się niniejszymi badaniami, czyniłem to bez uprzednich założeń, nie miałem żadnego wyobrażenia o rezultatach, jakie mogą one przynieść. Z całą beztroską otwartego umysłu uznałem, że chcę, odwołując się do zapisów ludzkiej działalności, wypróbować jedno szczególnie uderzające spośród przypuszczeń wysnutych przez psychologów analitycznych. W myśl ich sugestii, jeśli reguły społeczne zakazują osiągania bezpośredniego zaspokojenia impulsów seksualnych, wywołany wówczas konflikt emocjonalny musi wyrażać się w inny sposób, a to, co nazywamy „cywilizacją”, od zawsze było wznoszone na fundamencie przymusowej ofiary z zaspokajania owych przyrodzonych pragnień. Psychologowie doszli do powyższych wniosków, przebadawszy naturę oraz przyczyny zaburzeń umysłowych. Nie podjęli jednak prób wzmocnienia ich za pomocą analizy danych kulturowych, postanowiłem więc sam zbadać tę sprawę. Rozpocząłem swą pracę w całkowitej niewinności. Gdybym uświadamiał sobie, w jak znacznym stopniu w wyniku tych właśnie wysiłków będę zmuszony dokonać rewizji mojej prywatnej filozofii, być może zawahałbym się, czy w ogóle się ich podjąć. Pragnienie przedstawienia dowodów jakiegoś mojego osobistego przekonania było mi do tego stopnia obce, że każdorazowo starałem się uniknąć wnioskowania wymuszanego na mnie, jak to odczuwałem, przez materiał dowodowy. Kontynuowałem pracę, opierając się wszelkim pokusom wypowiedzenia się, nim upewniłem się, że nie zdołam odnaleźć wyjątków od owych ujawniających się zasad. Zgromadziłem tyle materiału, ile okazało się konieczne i wskazane. Niniejsza rozprawa jest wynikiem tych prac.

Byłem zmuszony pominąć wiele niecywilizowanych społeczeństw, które początkowo wskazałem jako warte uwzględnienia, ponieważ w toku badań okazywało się, że posiadane przez nas informacje na ich temat nie spełniają standardów wiarygodności, uznanych przeze mnie za godne przyjęcia. Z tego też powodu, po przeprowadzeniu wstępnej kwerendy, pominąłem australijskich Aborygenów, a także wiele ludów Bantu oraz Indian amerykańskich. Omawiam zwyczaje mieszkańców południowo-wschodnich Wysp Salomona (Melanezji), jednak poziom naszej wiedzy o ludach pozostałych Wysp Salomona uważam za dość satysfakcjonujący, by usprawiedliwiać włączenie ich do mojego materiału. Podobna konstatacja odnosi się do większości ludów Melanezji z Nowych Hebrydów oraz Nowej Gwinei. Lista społeczeństw Polinezji oraz Mikronezji również jest krótsza, niż mógłbym sobie tego życzyć. Obejmuje Maorysów, Samoańczyków, Tongijczyków, Tahitańczyków oraz ludy Wysp Gilberta, wspominam również o Hawajczykach. Natomiast nie zdołałem uwzględnić Polinezyjczyków Wysp Cooka i Tuvalu, Marszalezów, Palauan, Karolińczyków oraz mieszkańców Markizów. Trudno o bardziej fascynujące społeczeństwa, jednak nasze informacje o nich są niesystematyczne, dość skąpe i wątpliwej wiarygodności. Również poziom etnografii afrykańskiej jest nierówny i chociaż było to dla mnie sporym rozczarowaniem, zdecydowałem się pominąć społeczeństwa takie, jak Bari, Kavirondo, Ngonde, królestwo Bakuba, Burji, a także ludy mówiące językami igbo oraz edo (by wymienić tylko kilka społeczeństw afrykańskich, których włączenie proponowałem początkowo, by następnie uznać, że lepiej jednak je pominąć). Wartość dostępnych materiałów dotyczących ich zachowań zrobiła na mnie negatywne wrażenie. Badałem również Weddów, Todów, plemię Oraon i inne słynne ludy Indii oraz Cejlonu (Sri Lanki), nie wydawało mi się jednak możliwe uznanie naszej wiedzy o nich za wystarczająco solidną. Omówiłem dwadzieścia osiem społeczeństw Indian Ameryki Północnej, w ich przypadku dokonując wyboru w sposób pozornie arbitralny. Z mojej pierwotnej listy usunąłem plemiona Nootka, Kwakiultów, Kutenajów, Czejenów, Delawarów, Seminoli, Mohave oraz jednostki Szoszonów. Niewątpliwie jednak nasza wiedza na temat niektórych z tych plemion dorównuje tej, jaką mamy o Indianach St’at’imc, Szuswap oraz Nlaka’pamux, które zdecydowałem się objąć badaniem. Jest to spowodowane faktem, że wśród Indian Ameryki Północnej występuje znaczne zróżnicowanie w obrębie wzorca kulturowego (w znaczeniu, jakie nadaję temu słowu) i zależało mi bardzo na prześledzeniu tak wielu plemion, jak to możliwe, aby stwierdzić, czy występują również zmiany samego wzorca kulturowego. Przedłużone poszukiwania nie ujawniły tego rodzaju zmiany, w efekcie jednak zgromadziłem materiał dotyczący tych plemion, który wydał mi się nieco przytłaczający. Niektórych ludów, takich jak Haidowie, Dakotowie, czy Apsáalooke (Wrony), nie sposób było pominąć z uwagi na ich kluczowe znaczenie, a nasza wiedza na ich temat jest relatywnie satysfakcjonująca. Z pozostałej zaś grupy wybrałem po prostu taką ich liczbę, którą uznać można za reprezentatywną.

W sumie analizuję zachowania osiemdziesięciu nieucywilizowanych społeczeństw, a następnie w oparciu o naturę ich zwyczajów kulturowych przeprowadzam pierwszy etap rozumowania indukcyjnego. Na tyle, na ile pozwala mi wiedza, uważam, że kulturowe zachowania pominiętych plemion i ludów nie obejmowały elementów, które przemawiałyby przeciwko owym wnioskom. Jeśli zatem wspominam o ich pominięciu, czynię to, by poinformować uważnych czytelników o nieco szerszym zakresie rzeczywiście przeprowadzonego studium od tego, który zawarty jest w opublikowanej rozprawie.

Gdy mowa o społeczeństwach cywilizowanych, nasza niewiedza na temat ich społecznej historii osiąga taki poziom, że uniemożliwia przeprowadzenie rozumowania indukcyjnego na temat większości z nich. Nigdy dość okazji i mocy, by to podkreślać. Pozwoliłem sobie nawet stwierdzić wprost w swojej pierwszej uwadze, że badania oparte na materiale historycznym nie mogą rościć sobie pretensji do bycia kompletnymi. Mam tu na myśli szczególnie reguły oraz konwencje społeczne. Przyznaję też, że z niepokojem przyglądam się szerzącemu się obecnie wśród historyków oraz badaczy dziejów starożytnych zwyczajowi uznawania, że reguły oraz konwenanse dominujące w stuleciu, które jest bezpośrednio udokumentowane, panowały również w stuleciu poprzednim lub następnym, o których brak nam takiej wiedzy. Zawsze zaś, gdy dysponujemy tego rodzaju kompletną wiedzą, odkrywamy, że w każdym żywotnym społeczeństwie sposoby normowania relacji pomiędzy płciami ulegały ciągłym zmianom. Jeśli więc nie posiadamy bezpośrednich na to dowodów, błędem byłoby zakładanie, że w którymś z owych społeczeństw prawa społeczne były statyczne, niezmienne, choćby w obrębie ledwie trzech pokoleń.

Mój indukcyjny przegląd społeczeństw cywilizowanych ogranicza się do Sumerów, Babilończyków (aż do XX wieku p.n.e.), Hellenów, Rzymian, Anglosasów oraz Anglików. Miejscami wspominam również o Arabach (Maurach), a także prezentuję dedukcyjne rozważania na temat Persów, Macedończyków, Hunów oraz Mongołów. Lakoniczność wywodu wynika głównie, jak już wspominałem, z relatywnych niedostatków naszej wiedzy na temat pozostałych społeczeństw starożytnych. Przy czym miałem również odczucie, że nadmierne pogrążenie się w szczegółach zaciemniłoby obraz najistotniejszych kwestii, które chciałem przekazać. To kierowało mną, gdy zdecydowałem się pominąć wiele ludów, które rad byłbym przeanalizować. I tak, całkowicie zabrakło miejsca dla Kreteńczyków, Hetytów, Asyryjczyków oraz Hindusów. Wspomniałem pobieżnie o żywotności wczesnych ludów teutońskich, jednak następującemu po nich okresowi letargu, który dotknął choćby Wizygotów, Longobardów czy dynastii Merowingów nie poświęciłem nawet wzmianki. W efekcie germańskie prawo opisane zostało wyłącznie z punktu widzenia jego związków ze zwyczajami Anglosasów. Uznałem również, że lepiej będzie powstrzymać się od odniesień do okresu triumfów Sasanidów, epoki Herakliusza oraz wszystkich tych wielkich zmian, które zachodziły w zachodniej Europie, południowej Afryce oraz zachodniej Azji już po upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego, a przed podbojem mahometan. Starałem się również uniknąć wzbudzania niekoniecznych kontrowersji, dlatego skróciłem prezentację materiałów poświęconych Rzymowi do podsumowania zmian w prawie, które zaszły między tradycyjnymi podstawami konsulatu a pryncypatem Augusta. W kwestii wydarzeń kolejnych trzech stuleci prezentuję jedynie ogólnikowe wskazania. Przyczyny takiego podejścia przedstawiam pośrednio lub wprost w samym wywodzie. W przypadku Wenecji, Portugalii oraz Hiszpanii zdołałem jedynie zasugerować zauważalne przyczyny zmiennego poziomu energii, jaki społeczeństwa te przejawiały w różnych okresach. Natomiast czytelnikowi pozostawiłem ocenę zasadności moich wniosków wobec historycznych karier Prusaków, Holendrów, Francuzów i pozostałych współczesnych społeczeństw. Poświęcenie fragmentów tego materiału było miejscami bolesne, ale uznałem, że zawarcie wszystkiego mogłoby naruszyć, a co najmniej zagrozić indukcyjnemu charakterowi niniejszej pracy.

W kulturowych zachowaniach wymienionych powyżej społeczeństw nie było, o ile mi wiadomo, niczego, co okazałoby się sprzeczne z wnioskami wysnuwanymi w tej rozprawie. Być może w późniejszym terminie spróbuję zaradzić owym pominięciom. Nim to jednak nastąpi, żywię nadzieję, że badacze historii, którym fakty przedstawione tutaj wydadzą się godne uwagi, zwrócą się, by sprawdzić moje sądy w odniesieniu do kulturowych losów społeczeństw, na temat których dysponują wiedzą ekspercką.

Jako że ośmieliłem się włączyć również nasze społeczeństwo w obręb swoich badań, pragnę uzupełnić rzecz o słowo przestrogi przed zbyt dosłownym stosowaniem prezentowanych tu konkluzji czy to w celu reformowania, czy też szerzenia obskurantyzmu w którymkolwiek ze współczesnych społeczeństw. Choć nie przeceniałbym jej znaczenia, moja prywatna opinia w tej istotnej kwestii zawarta jest implicite w zdaniach kończących rozprawę.

Podczas prezentacji materiału dowodowego nie szczędziłem trudów, by być jednocześnie precyzyjnym oraz zwięzłym, jednak mimo całej staranności mogły wkraść się doń omyłki. Będę zobowiązany wszystkim wskazującym mi je. Rozprawa nie jest krótka, a mimo tego zdarzają się w niej fragmenty przeładowane. Byłoby zapewne łatwiej przedstawić ją w siedmiu tomach niż poświęcić na to zaledwie jeden. Może to tłumaczyć, choć żadną miarą nie usprawiedliwia, wiele stylistycznych niedociągnięć, które w niej odnajduję. Moim jedynym celem było wyrażanie się w taki sposób, by nie pozostawiać wątpliwości, co konkretnie chciałem przekazać. Liczę, że rozdziały trzeci oraz czwarty okażą się użyteczne dla celów porównawczych. Z pewnością nie ma konieczności, by ktokolwiek czytał je w całości od początku do końca. Są one pomyślane w taki sposób, by stanowić wsparcie dla wszystkich skłonnych badać społeczeństwa ludzkie jako układy dynamiczne. Wątpię przy tym, czy wyniknie z nich jakaś zasadnicza korzyść dla zwolenników badań komparatystycznych, choć przejrzenie przypisów końcowych może okazać się wartościowe również dla nich. Zawierają one przy tym wiele faktów. W całym studium używałem oraz cytowałem pojęcia omawianych społeczeństw, starałem się także skłonić czytelników do ich użycia.

Książka dzieli się na trzy części: tekst zasadniczy, przypisy oraz dodatki. Tekst służy mi do zrelacjonowania suchych faktów, a następnie interpretowania ich bez popadania w dygresje odwodzące od toku głównego wywodu. W dodatkach fakty podane są w sposób skrótowy lub za pomocą symboli. Natomiast przypisy są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze cytuję w nich autorytety wspierające deklaracje zawarte w tekście, zestawiam oraz analizuję sprzeczny materiał dowodowy, a także objaśniam co bardziej zawikłane ustępy. Tę część pracy również uważam za istotną. Z pewnością minęły już czasy, kiedy można było uznać za miarodajne powoływanie się na opinię jednego tylko specjalisty bez wzmiankowania, a przynajmniej zacytowania innych autorytetów w danej dziedzinie. Książki i artykuły, do których się tu odnoszę, starannie przeczytałem oraz zestawiłem. Po drugie, przypisy służyły mi zarówno do wspierania wniosku, że jedynym sposobem klasyfikowania niecywilizowanych społeczeństw jest szeregowanie ich w odniesieniu to rytuałów przez nie stosowanych, a także do wskazania pewnych zagmatwań oraz nieporozumień wynikających zapewne z obecnych metod przekładania pojęć ludów pierwotnych. Czuję się zakłopotany, gdy pomyślę o błędach, w które popadamy, nieprecyzyjnie używając pojęć takich jak „najwyższy bóg”, „duch”, „bóg”, „demon”, „zły duch”, „bożek” itd. Nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że osoba używająca ich bez odniesienia do oryginalnych terminów, które mają one jakoby reprezentować, naraża się nie tylko na ryzyko powierzchowności, ale nawet całkowitego oderwania od rzeczywistości.

Długo musiałem się przekonywać, by przyjąć system, w którym przypisy są oddzielone od głównego tekstu. Ma on jedną wadę: poważny badacz będzie zmuszony stale zaglądać do różnych fragmentów książki. Jednak przypisy, które tu stosowałem, nie są krótkie. W efekcie umieszczenie ich u dołu stronicy, jak się to przyjęło, zmusiłoby mnie do poszatkowania tekstu w bardzo niekorzystny sposób. Co więcej, jako że temat, którym się zajmuję, może wydać się atrakcyjny nie tylko specjaliście, ale też szerszemu gronu czytelników, pragnąłem uczynić książkę możliwie czytelną. Obawiam się, że zmęczę oko czytelnika licznymi cyferkami odnoszącymi się do przypisów, jednak w dwóch ostatnich rozdziałach, które, jak mniemam, mają większą szansę być przeczytane w całości i po kolei, starałem się ograniczyć niedogodności wynikające z ich obecności, umieszczając je po całych akapitach, nie zaś po poszczególnych zdaniach. Natomiast rozdziały drugi i trzeci tekstu upstrzone są owymi znacznikami, nie sądzę jednak, by miało to większe znaczenie. Czytelnik niefachowy i tak raczej nie poświęci nadmiernej uwagi studiowaniu tych fragmentów, zaś oko specjalisty okiełznało już zapewne niechęć wobec uprzykrzającego życie ogromu przypisów.

Najłatwiej będzie mi oddać ogólny zarys tekstu, opisując, w jaki sposób doszło do jego powstania.

Było to w roku 1924, gdy po dekadzie intelektualnej opieszałości, kiedy to pięć lat spędziłem na wojnie, a pięć pracując w biznesie, co wiązało się po części z podróżami, postanowiłem zająć się badaniem spraw ludzkich. Kiedy następnie poświęciłem się lekturze, odkryłem prawa Sumerów, Kodeks Hammurabiego, właśnie opublikowane prawa Hetytów, a także kodeks Manu – ich charakter zrobił na mnie duże wrażenie. W okresie tym dokonania psychologów analitycznych wciąż stanowiły przedmiot żywej dyskusji; tymczasem z moich prac nad owymi starożytnymi materiałami, odczytywanymi w świetle historii starożytnych Greków i Rzymian, zrodziło się przeczucie, że mogą oni mieć rację w swoich hipotezach dotyczących „cywilizacji”. Im dłużej zaś zajmowałem się analizą historycznych społeczeństw, tym bardziej rosło moje przekonanie, że fakty mogą rzeczywiście stać po stronie ich teorii. Rozumiałem jednak, że przemyślana ocena nie będzie możliwa, jeśli obszar badań, które postanowiłem podjąć, nie będzie obejmował obok społeczeństw cywilizowanych również społeczeństw pierwotnych. Podsumowawszy zatem w dwóch krótkich artykułach materiały dotyczące historii, udałem się na Uniwersytet w Cambridge, aby studiować związki pomiędzy okazją do spełnienia seksualnego a kondycją kulturową wśród ludów nierozwiniętych. Pierwsze zetknięcie z autorytetami w obszarze idei oraz zachowań społeczeństw nieucywilizowanych wprawiło mnie w zwątpienie. Materiały te bowiem wydawały się trudne do ogarnięcia. Ówczesny język antropologów społecznych sprawiał wrażenie miejscami pozbawionego precyzji, sam zaś miałem kłopoty z przyjmowaniem wielu konstatacji na temat życia umysłowego ludów pierwotnych, bez żadnych wątpliwości akceptowanych przez niektórych z nich. Zdarzało mi się mieszkać w pobliżu niektórych niecywilizowanych ludów, także ogarnęła mnie prawdziwa nieufność co do wiarygodności znacznej części materiału badawczego, który moim poprzednikom jawił się jako całkowicie satysfakcjonujący. Szczęśliwie w pierwszej wersji mojego układu porównawczego (rozpisanego w trzydziestu siedmiu kategoriach) udało mi się zgrupować rytuały oraz wierzenia owych ludów. W ten sposób z ogromu informacji zaczęły wyłaniać się zbieżności, którym poświęciłem pierwsze trzy rozdziały niniejszej pracy. Wydało mi się to wielce zachęcające, uświadomiłem sobie jednak, że nie zdołam zrozumieć ani różnego rodzaju zachowań kulturowych, ani też przyczyn owych pozornych koincydencji inaczej, niż zdobywszy wiedzę o ideach, które motywowały owe zachowania. W ten właśnie sposób wszedłem w kontakt ze zjawiskiem, które, równie powszechnie, co zwodniczo, określane bywa mianem „ewolucji religii”. Argumentacji na ten temat poświęciłem większość rozdziału czwartego. Przy tym, aby nie popaść w ryzykowną praktykę wyboru zamiast przedstawiania faktów, w tej części pracy dołożyłem wszelkich starań, by przebadać dowody dostarczane przez każde z osiemdziesięciu wybranych społeczeństw, mimo iż niektóre z nich są tak niskiej jakości, że stają się niemal bezwartościowe.

W toku prezentowania danych dotyczących poszczególnych kultur byłem zmuszony negatywnie odnieść się do wielu tekstów antropologicznych, spieszę jednak ze szczerym zapewnieniem, że ograniczyłem swoje uwagi wyłącznie do tych, którym groziła powszechna i bezkrytyczna akceptacja jako pewników. Nie odbiegałem od głównego toku wywodu, aby krytykować opinie niemające związku z omawianą kwestią. Mam również nadzieję, że poczynione przeze mnie uwagi krytyczne zostaną odebrane jako wypływające z pragnienia osiągnięcia większej precyzji oraz przejrzystości rozumowania. Moim zasadniczym odkryciem było, że nim jakikolwiek opis przekonań lub zachowań ludów pierwotnych mógł zostać uznany za wiarygodny materiał dowodowy, konieczne okazywało się wykonanie znaczących prac przygotowawczych.

Przeanalizowawszy oraz przeprowadziwszy wnioskowanie na podstawie materiału antropologicznego, przeszedłem w drugiej części rozdziału czwartego do zarysowania opinii psychologów specjalistów na temat przymusowej wstrzemięźliwości seksualnej. Wykształcone grono tych badaczy może uznać, że ta część mojej pracy prezentuje zagadnienia podstawowe. Może ich również bawić bezwstydna śmiałość badacza, podchodzącego do omawianego zagadnienia z pozycji par excellence behawiorystycznych, który następnie zabiega o wsparcie psychoanalityków. Nie zamierzam jednak za to przepraszać. Nie uważam, by możliwe było klasyfikowanie ludzkich społeczeństw inaczej, jak tylko według ich zachowania. Stąd podejście behawiorystyczne było jedynym, jakie mi pozostało. Jednak cały sens mojej argumentacji zasadza się na tym, że rozumując w oparciu o całkowicie odmienny zestaw danych, psychoanalitycy postawili hipotezy na temat stanu faktycznego zbieżne z moimi spostrzeżeniami.

Jest rzeczą powszechnie przyjętą, jak sądzę, że kiedy impulsy seksualne są poddawane obowiązkowej frustracji, muszą one w sposób konieczny wywoływać pewnego rodzaju nerwicę. Jeśli jednak w nerwicy widzieć odejście od normy, opinia ta nie znajduje oparcia w faktach. Istnieje przeświadczenie, że wszyscy członkowie cywilizowanych społeczeństw cierpią na różnego rodzaju nerwice, ale zwyczajowo używa się tego słowa w odniesieniu do osób nieprzystosowanych. W ostatnich latach słusznie podkreślano znaczną liczbę członków naszego społeczeństwa i szerzej, całej cywilizacji zachodniej, zmagających się z tym problemem, nie należy jednak zapominać, że skala zachowań przystosowawczych jest niepomiernie większa. Niektóre prawidłowo funkcjonujące osoby są według słownikowej definicji tego pojęcia równie znerwicowane co te, które przyjęło się nazywać niedostosowanymi, tyle tylko że odstępstwa od normy tych pierwszych nie wykraczają poza ramy prawa. W opisie ludzkiego zachowania niektóre elementy są uznawane za normalne, inne za anormalne, niektóre są ekscentryczne, inne zaś występne. Każdorazowo jest to jednak kwestia nie tyle jakości, ile stopnia; poszczególne zaś społeczeństwa arbitralnie ustalają ich granice. I tak jak akceptowalne naruszenia normy przydarzają się większości z nas, a mimo to nie zamyka się nas w zakładach penitencjarnych, tak winni jesteśmy oddawania się rodzajom zachowań, które, gdyby znacznie się nasiliły, można by uznać za stan psychiczny kwalifikowany medycznie jako nerwica. Jeśli skala obowiązkowej wstrzemięźliwości jest nasilona, niektórym trudno dostosować się do kulturowego środowiska. Współczując im, nie powinniśmy jednak pomijać faktu, że istnieją również ci, którym owo dostosowanie się powiodło. Nie wolno nam też zapomnieć o względnej naturze naszych osądów. Istnieją dowody na to, że w większości przypadków ograniczenie okazji spełnienia seksualnego dostarcza energii społecznej. Okazjonalnie tylko wynikające zeń niedostosowanie systemu nerwowego prowadzi do stanu technicznie określanego mianem nerwicy.

W piątym rozdziale przedstawiam ostateczne wnioski, a także umieszczam proces kulturowy we właściwej, jak można sądzić, relacji do procesu biologicznego oraz procesu ogółu natury nieożywionej. Jako że nasi przodkowie nie zawsze potrafili jasno rozróżnić te trzy zjawiska, usiłowałem uładzić nieco chaos wywołany w ich umysłach przez spory towarzyszące ogłoszeniu hipotez darwinizmu. Również tutaj nie zdecydowałem się rozpocząć rozdziału od finalnych konkluzji. Prowadziłem argumentację w ich stronę stopniowo, osiągając finał mojego wywodu w ostatnich dwóch paragrafach.

Rozprawa ta nie pretenduje zatem do bycia niczym więcej, niż jest. Stanowi zestaw wyników badania oraz interpretacji faktów w owym badaniu ujawnionych. Nie było moim celem wzniesienie przemożnego gmachu teorii, co najwyżej położyłem fundamenty, na których gmach taki może być kiedyś wzniesiony. Usposobienie niektórych myślicieli może skłonić ich do przyjęcia wysnutych tu wniosków. Ich nie będą wiele obchodzić staranne metody dowodzenia, które stosowałem, mogą nawet twierdzić, że z tekstu nie zdołali dowiedzieć się niczego, o czym nie wiedzieli już wcześniej. Mają pełne prawo żywić takie przekonanie. Usposobienie innych wywoła w nich silny sprzeciw wobec przedstawionych tu refleksji. Oni zapewne zechcą starannie przyjrzeć się mojej argumentacji – to dla nich ją przygotowałem. Również z myślą o nich rygorystycznie trzymałem się rozróżnienia pomiędzy faktami i moją ich interpretacją.

Ci, którzy skłonni byli przyjąć z radością przesadzone roszczenia oparte na fizycznej zasadzie nieoznaczoności, mogą być nieufni wobec prezentowanego przeze mnie bezkompromisowego determinizmu. Na tym etapie nie planuję jednak zmieniać niczego, co napisałem w paragrafach 175. oraz 646. Pojawiają się oznaki, że w kwestii rzekomej spontaniczności elektronów zaczynają dominować bardziej umiarkowane stanowiska, niż było to jeszcze dwa lata temu. Może więc okazać się, że żadna większa kontrowersja nie będzie miała miejsca, niemniej jednak zawsze warto być na nią przygotowanym. Pozwolę sobie zatem zauważyć, że nie tylko uznaję, ale również kładę nacisk na wolną wolę poszczególnych jednostek ludzkich. Jestem też gotów, jeśli okaże się to konieczne, zaakceptować spontaniczność pojedynczego elektronu. Jednak owe sprawy nie wpływają na doktrynę determinizmu, jak ją rozumiem oraz definiuję. Nie planuję przygotowywania dalszej jej obrony, o ile nie zajdzie prawdopodobieństwo, że w opinii wyspecjalizowanych w tej kwestii myślicieli stanowisko przeze mnie przyjęte miałoby okazać się niemożliwe do utrzymania w rezultacie dalszych badań nad zachowaniem elektronów.

Umysłowi nieobeznanemu z metodami badań naukowych fakty, jak zostały tu przedstawione, mogą okazać się nadmiernie uproszczone. Jest tak jednak z tego powodu, że nie chciałem ich publikować, nim nie poczułem, że w pełni je pojmuję. Jeśli ktokolwiek miałby wzdragać się przed uznaniem tabeli dowodów (Aneks nr 1) tylko dlatego, że jej treść jakoby zbyt dokładnie potwierdza moją tezę, spieszę z odpowiedzią, że prawda zwykle jest prosta. Jeśli rzekomo prawdziwe twierdzenie wydaje się skomplikowane, istnieje prawdopodobieństwo, że źle je zrozumieliśmy. Uważam również, że wiele z dzisiejszej mglistej oraz zawiłej produkcji naukowej, przeczącej, jak mogłoby się wydawać, powyższemu rozumieniu prawdy, jest rezultatem tak silnego wśród niektórych badaczy pragnienia osiągnięcia rezultatów, że popycha ich ono do przedwczesnego ujawnienia ich odkryć. Już w roku 1929 byłem świadom związku zachodzącego między czystością przedmałżeńską a czymś, co nazywam deistyczną kondycją kultury; przyznam nawet, że napisałem na ten temat krótki artykuł. Wycofałem go jednak, nim został opublikowany. Do wiosny roku 1930 natrafiłem na dowody istnienia przymusowej nieregularnej lub okazjonalnej czystości przedmałżeńskiej, kilka miesięcy później skompletowałem zaś tabelę dowodów w formie, w jakiej prezentuje się dzisiaj. Również wówczas liczyłem się z możliwością publikacji, ostatecznie jednak zdecydowałem się zachować ją z dala od opinii publicznej do czasu, gdy w pełni zrozumiem jej znaczenie. Zdaję sobie sprawę, że przyjęło się publikowanie wyników dłuższych badań w szeregu artykulików i że ryzykowne jest naruszanie konwenansu. Jestem jednak przekonany i trudno byłoby mi zmienić zdanie co do tego, że zestawienie to zostałoby dobrze przyjęte, czy nawet zauważone, gdyby nie towarzyszyła mu interpretacja oparta na danych w nim zawartych.

Chcąc uczynić zrozumienie łatwiejszym, niż płynęłoby ono z przeczytania całej książki, nie wahałem się wprowadzić podsumowań, a nawet powtórzeń niektórych argumentów w miejscach, które wydały mi się do tego odpowiednie. Sugeruję bowiem, że po przeczytaniu rozdziału pierwszego oraz części rozdziałów drugiego i trzeciego koniecznej do zrozumienia metody przeprowadzonych badań, czytelnikowi wygodniej będzie przestudiować paragraf 152., następnie zaś doczytać rzecz do końca, by na późniejszym etapie powrócić w celu zapoznania się ze szczegółowym materiałem dowodowym. Dla chcących zdecydować się na większy jeszcze skrót, rekapitulacja w paragrafie 158. może również okazać się przydatna. Należy przy tym podkreślić jedną ważną sprawę: podczas rozważania treści ostatniego rozdziału kluczowe jest zwrócenie uwagi na różnicę pomiędzy tym, co nazywam pierwszymi oraz wtórnymi prawami pierwotnymi (przedstawionymi odpowiednio w paragrafach 160. oraz 174.). Są one nie tylko odmienne, ale nawet do siebie niepodobne. Omawianie ich naraz musi stać się przyczyną niekończącego się zagmatwania.

W skrócie, ostateczna konkluzja, jaką wysnuwam, jest taka, że zachowanie kulturowe (zgodnie z jego definicją) dowolnego społeczeństwa ludzkiego zależy, po pierwsze, od integralnej natury organizmu ludzkiego, po drugie zaś, od poziomu energii osiągniętej przez owo społeczeństwo na drodze regulacji aktywności seksualnej. Pod względem poziomu wymaganej wstrzemięźliwości zasady stosowane przez społeczeństwa przeszłości podzielić można na sześć klas. Cechuje je sześć różnych poziomów energetycznych, trzy niższe oraz trzy wyższe. Wszystkie niecywilizowane społeczeństwa znajdowały się na jednym z owych niższych stanów energetycznych, wszystkie społeczeństwa rozwinięte znajdowały się na jednym z trzech charakteryzujących się wyższą energią. Każdy z trzech niższych stanów energetycznych powoduje wytworzenie się określonych wzorców kultury; określam je mianem zoistycznego, manistycznego oraz deistycznego. Tyko jeden z trzech wyższych stanów energetycznych przynosi określony wzorzec kultury – racjonalistyczny. Pozostałe stany większej energii obejmują energię ekspansji oraz produkcji. Społeczeństwo deistyczne może charakteryzować się energią ekspansji, jednak nie produkcji, chyba że uprzednio stanie się racjonalistyczne. Jeśli warstwa kultury racjonalistycznej zdoła utrzymać poziom energetyczny przez okres mniej więcej jednego pokolenia (zapisy historyczne uniemożliwiają dalsze doprecyzowanie tego twierdzenia), jej tradycja kulturowa, jak się wydaje, zostanie umocniona elementem, który nazywam entropią działań ludzkich. Podobnie jak drugie prawo termodynamiki, względnie zasada entropii, wskazuje kierunek procesu ogółu uniwersum, ów nowy element jawi się jako wskaźnik kierunku przebiegania procesu kulturowego (stąd jego nazwa). Jak długo zatem warstwę tę cechuje wysokim poziom energii, jej kulturowe zachowanie zmienia się w kierunku postępowania procesu kulturowego. Jeśli jednak poziom jej energii opada, zmiany w jego zachowaniach są ukierunkowane przeciwnie. Zgodnie z moją wiedzą żadna warstwa nie poruszała się w kierunku rozwoju kulturowego dłużej niż przez pół pokolenia po wystąpieniu entropii działań ludzkich. Możliwość taka jednak z pewnością musi pobudzać wyobraźnię filozofów spekulatywnych.

Względem integralnej natury organizmu ludzkiego powinienem jeszcze wyjaśnić sposób, w jaki używam terminu „koncepcja”. Nie czynię tego jak psycholog, a przeciwnie, jako naukowiec społeczny. Dostrzegam niezmienną reakcję ludzi na to, co „niezwykłe”, nie usiłuję jednak tego wyjaśniać ani analizować. Kiedy stwierdzam, że kultura ludzka (zgodnie z jej definicją) jawi się jako ufundowana na koncepcji dziwności (lub mocy), która przejawia się we wszystkim, co dziwne lub niezrozumiałe, mam na myśli jedynie tyle, że wydaje się to ostatecznym wspólnym mianownikiem czterech typów kondycji kulturowej. Daleki jestem od sugerowania, że w umysłach wszystkich ludzi istnieje lub istniała klarownie sprecyzowana idea tego, czym owa moc jest; jednak z mojego użycia słowa koncepcja można by odnieść wrażenie, że tak jest oraz było. Nie zdołałem jednak wymyślić żadnej innej lapidarnej formy wyrażenia owej myśli. Dlatego też żywię nadzieję, że choć słowo to jest nie w pełni satysfakcjonujące, zostanie ono zaakceptowane jako wygodny sposób opisu stanu umysłu, który w sposób oczywisty zarówno istnieje obecnie, jak i występował niegdyś.

Nikt poza mną samym nie ponosi odpowiedzialności za przyjęte przeze mnie metody oraz wysnute przeze mnie wnioski, dłużny jestem jednak wdzięczność wielu akademikom za ich wsparcie oraz zachętę. Mój przegląd byłby uboższy o Zulusów oraz Soto, gdyby panowie J.Y. Gibson z Pietermaritzburga oraz F.H. Dutton z Maseru nie okazali się tak uprzejmi i nie udostępnili mi pewnych niepublikowanych dotąd informacji o kilku istotnych kwestiach. Wyrażam im moją wdzięczność za trud, który w to włożyli. Nie byłbym również w stanie skorzystać z ich specjalistycznej wiedzy, gdyby pan R.U. Sayce, wykładowca kultury materialnej na Uniwersytecie w Cambridge, nie napisał do nich w moim imieniu. Przekazuję również gorące podziękowania ks. dr. D.S. Oylerowi, który przesłał mi cenny manuskrypt zawierający odnośne informacje na temat Szylluków.

Trudności, jakie napotkałem, poznając przekonania oraz zachowania niektórych z pozostałych społeczeństw pierwotnych, zostały znacznie złagodzone przez profesora T.C. Hodsona, ks. E.W. Smitha, dr. J.H. Huttona oraz dr. L.S.B. Leakeya. Byli oni tak uprzejmi, że zgodzili się udzielić odpowiedzi na szereg pytań, które im zadałem. Wiele nauczyły mnie również rozmowy z J.H. Dribergiem. B.L. Hallward, asystent w Peterhouse, Cambridge, wsparł mnie w wielu różnych kwestiach; ogromnie cenię również sympatię oraz rady otrzymane od dr. A.C. Haddona, świętej pamięci adiunkta w zakładzie etnologii, dr. S.A. Cooka, Królewskiego Profesora Hebrajszczyzny, a także dr. A.B. Cooka, profesora archeologii klasycznej, wszystkich z Uniwersytetu w Cambridge. Podczas moich studiów nad prawem oraz historią Sumerów i Babilończyków dr R. Campbell Thomson, asystent z Merton College w Oksfordzie, był zawsze gotów udostępnić mi swą wiedzę oraz doradzać mi co do dalszych lektur. Jestem winien podziękowania pani Doris Dingwall, która podczas nieformalnego spotkania na University College w Londynie, zorganizowanego w maju roku 1932, wskazała na braki w używanej przeze mnie definicji słowa „świątynia”. Jej cenna uwaga krytyczna umożliwiła mi, dzięki wprowadzeniu drobnych poprawek, zwiększenie precyzji języka rozprawy.

Podczas mojego pobytu w Cambridge miałem przyjemność korzystać z przywilejów gościa-asystenta w Peterhouse. Z przyjemnością wspominam życzliwość, jaką otoczyli mnie magistrzy oraz asystenci.

W roku 1931 przedstawiłem Radzie Badawczej Uniwersytetu w Cambridge dysertację na temat niniejszej książki. Doktor R.R. Marett, adiunkt w dziedzinie antropologii społecznej na Uniwersytecie w Oksfordzie oraz F.C. Barlett, profesor psychologii eksperymentalnej na Uniwersytecie w Cambridge, oceniali moje wystąpienie. Ich krytyka wiele mnie nauczyła; jestem im również wdzięczny za zachęty, które wyrazili później.

Rękopis został przejrzany w okresie od stycznia do marca roku 1933, natomiast w marcu roku 1934 ostatni paragraf został rozszerzony, a praca zyskała kilka dodatkowych przypisów.

 

J.D.U.

Londyn

26 maja 1934 r.

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl