Patron Narodu. Św. Stanisław
liczba stron: | 168 |
obwoluta: | nie |
format: | 235x315 mm |
papier: | 170 g kreda błysk |
oprawa: | twarda lakierowana |
data wydania: | 14-02-2012 |
ISBN: | 978-83-7553-128-2 |
Święty Stanisław biskup krakowski powraca do nas od dziewięciu wieków, jakie upłynęły od jego śmierci. Nigdy nie zapomniany, staje pośrodku Kościoła przynosząc światła i moce w trudnym czasie. (...) Niech wspaniałe fotografie Stanisławowskiego albumu pomogą nam, obdarowanym pięknem, które wzywa do dobra, nie zamykać Świętego Stanisława w muzeum minionych czasów, skoro On jest znów dany dla naszego czasu! – tak pięknie o patronie Polski napisał we wstępie do albumu kard. Franciszek Macharski.
Album "Patron Narodu" ukazuje św. Stanisława w różnych postaciach. Na malowidłach, posągach czy płaskorzeźbach. W miejscu narodzin świętego, w sanktuarium w Szczepanowie, na Wawelu, na Skałce, gdzie został zamordowany, w Piotrawinie, gdzie dokonał się słynny cud wskrzeszenia. Oglądamy także patriotyczne procesje i spotkania na Skałce, m.in. z Janem Pawłem II oraz Prymasem Tysiąclecia kard. Stefanem Wyszyńskim. Mistrz fotografii Adam Bujak udał się śladami kultu krakowskiego biskupa i obiektywem uchwycił, jak inni artyści widzieli patrona naszego kraju. Tekst znakomitego historyka sztuki, Krzysztofa Czyżewskiego, dogłębnie przybliża żywot i legendę św. Stanisława.
Słowo wstępne Kard. Franciszka Macharskiego 7
List Apostolski Jana Pawła II, Świadectwo wiary św. Stanisława 9
Asyż – miejsce kanonizacji 13
Szczepanów – miejsce narodzin 39
Piotrawin – miejsce cudu 61
Skałka – miejsce męczeństwa 81
Wawel – miejsce chwały 101
Odwieczna tradycja 133
Wawel - miejsce chwały
Ciesz się Krakowie, a zwłaszcza kościele katedralny, zaszczycony chwałą swego pasterza, obdarowany obecnością świętego ciała i opromieniony blaskiem cnót, ponieważ otrzymałeś łaskę szczególnego napływu książąt i ludu. (Wincenty z Kielczy, "Żywot większy św. Stanisława") Według Wincentego z Kielczy, zaraz po pochowaniu ciała Stanisława na Skałce Bóg począł objawiać rozliczne cuda dla chwały swego imienia a przez zasługi swego chwalebnego męczennika. Święty biskup ukazywał się nierzadko tym, którzy przy jego grobie spędzali noce na modlitwie. Do jego grobu zbiegali się też z pobożności liczni mężowie i niewiasty, obejmowali grób i dotykali ustami lub zbierali z niego odrobinę ziemi lub kamienia, a dotknięcie tego rodzaju leczyło wiele chorób cielesnych i rozpraszało liczne utrapienia ducha.
Po dziesięciu latach spoczynku relikwii w kościele św. Michała Męczennik ukazał się pewnej szlachetnej niewieście, po czym przemówił do niej: "Ja jestem Stanisław, biskup krakowski. Idź, powiedz biskupowi i braciom moim, kanonikom, aby przenieśli ciało moje do kościoła katedralnego, ponieważ tutaj spoczywam bez należnej mi czci i kości moje pokrywa proch". Biskup [Lambert] zaś i kanonicy, usłyszawszy opowiadanie pobożnej niewiasty, nie odnieśli się doń z niedowierzaniem, lecz pewni prawdziwości objawienia, przenieśli jego święte ciało z należną czcią do kościoła katedralnego w roku 1088. Dla upamiętnienia translacji ustanowiono później tak zwane jesienne święto św. Stanisława, które obchodzono 27 września. Katedra, odkąd złożono w niej ciało Męczennika, stała się miejscem licznych widzeń.
Na dobrą sprawę nie wiemy, w której części katedry pochowano szczątki Stanisława po translacji ze Skałki. Późniejsza tradycja wskazywała kaplicę świętych Piotra i Pawła. W przewodniku po Krakowie z 1647 roku ("Kleynoty Stołecznego Miasta Krakowa" Piotra Hiacynta Pruszcza) pisano o niej: Kaplica, w drugą stronę drzwi południowych, w tey przedtym było Ciało S. Stanisława, ukazuią tu Rękę iego z pierścieniem we dni Uroczyste y Stacye, przy teyże Kaplicy iest grob stary S. Stanisława, kosztownie niegdy przez Zbigniewa Oleśnickiego, Kardynała y Biskupa Krakowskiego sprawiony. Tu w tey Kaplicy odpoczywa Ciało B. Jana Prandoty Białaczewskiego, Biskupa Krak: [...], za staraniem tego Biskupa Kanonizacya S. Stanisława się stała, y on cudem wielkim wsławiony.
Kaplica ta już dzisiaj nie istnieje. Na jej miejscu w latach 1663-1666 zbudowano wielkie mauzoleum rodu Wazów. Pozostałością po średniowiecznej budowli jest widoczna w ścianie transeptu, obok bocznej bramy do katedry, ostrołukowa kamienna arkada. To zamurowane wejście do dawnej kaplicy. Inny jej relikt zachował się tuż obok pysznego marmurowego portalu Wazowskiej nekropoli. Po jego lewej stronie widać skromną, niewielką wnękę zamkniętą ostrym łukiem. Mamy przed sobą ważny ślad kultu św. Stanisława. Z licznych źródeł wiemy, że wewnątrz kaplicy świętych Piotra i Pawła przechowywano relikwiarz z kością ręki męczennika i pierścieniem niegdyś przez niego używanym. Owinięte w jedwabną tkaninę, zamykano je w specjalnym schowku - szafce obitej srebrnymi blachami i wysadzanej drogimi kamieniami. Relikwie były eksponowane i podawane do uczczenia wiernym w wąskim arkadowym otworze w ścianie kaplicy, który po zamurowaniu przybrał postać opisanej wyżej wnęki. Gdy odkryto ją spod tynku w końcu XIX w., uwagę zwracał kamienny próg wyżłobiony kolanami tysięcy pielgrzymów cisnących się przed stuleciami do świętych szczątków Stanisława.
Zanim oddalimy się od kaplicy świętych Piotra i Pawła, trzeba jeszcze wspomnieć, że w niej to właśnie znalazł wieczny spoczynek biskup Prędota, czy jak go nazywano Prandota (później niesłusznie dodając imię Jan). Za największą zasługę poczytywano mu doprowadzenie do kanonizacji św. Stanisława. Odnalezienie jego grobu 4 czerwca 1454 r. podczas prac prowadzonych w kaplicy skłoniło kard. Zbigniewa Oleśnickiego do ufundowania nowego kamiennego nagrobka okrywanego ozdobnymi tkaninami, a także wierszowanego łacińskiego epitafium (napisu nagrobnego). Do grobu zaczęli przybywać coraz liczniejsi pątnicy, a sława świątobliwego biskupa rozchodziła się coraz szerzej. W związku z tym, zaczęto urzędowe spisywanie łask doznanych za sprawą Prandoty, czego śladem są protokoły z lat 1454-1465 zachowane w archiwum kapitulnym na Wawelu. Z biegiem czasu kult zaczął stopniowo zanikać i nigdy nie zyskał oficjalnej sankcji Kościoła, ale do dzisiaj, zgodnie z odwiecznym zwyczajem, Prandotę nazywa się błogosławionym. Wyrazem trwania pamięci o jego świętości są dwa przechowywane w katedrze siedemnastowieczne obrazy ukazujące go klęczącego przed ukazującym się z niebios św. Stanisławem. Szczątki Prandoty po wybudowaniu kaplicy Wazów wmurowano w 1680 r. nad wejściem do niej od wewnętrznej strony, oznaczając to miejsce marmurową tablicą z napisem.
Po kanonizacji w Asyżu zorganizowano w 1254 r. w Krakowie radosne uroczystości. Opisuje je obszernie Jan Długosz w swoich "Rocznikach": A na podniesienie z grobu kości św. Stanisława wyznaczył biskup Prędota dzień ósmego maja, w którym to dniu zarządził obchodzenie jego święta papież [...]. A kiedy nadchodził ten dzień, ze wszystkich okolic Polski, a nawet z królestwa węgierskiego, zbiegł się do Krakowa tak wielki tłum obojga płci, że tak duże miasto nie mieściło przybyłych, ale i na polach przebywały tłumy, jak jakieś trzody.
Zebrało się nadto dla uczestniczenia w uroczystości podniesienia świętych kości wielu biskupów Kościoła polskiego, a mianowicie: arcybiskup gnieźnieński Fulko, nuncjusz Stolicy Apostolskiej, opat z Mezzano Opizo, biskupi: krakowski Prędota, wrocławski Tomasz, kujawski Wolimir, płocki Andrzej, ruski Gerard i litewski Wit, oraz opaci, prepozyci, kanonicy i inni prałaci i proboszczowie kościołów parafialnych i wszyscy zakonnicy z miasta i diecezji krakowskiej oraz innych diecezji Kościoła polskiego.[...]
Zgromadzili się również książęta polscy, a mianowicie: książę krakowski i sandomierski Bolesław Wstydliwy, który wtedy uchodził prawie za monarchę polskiego, książę wielkopolski i poznański Przemysł, książę kujawski i łęczycki Kazimierz, książę Mazowsza Siemowit i książę opolski Władysław. W obecności ich oraz nieprzeliczonych tłumów ludu zgromadzeni biskupi podnieśli z grobu znajdującego się w pobliżu bramy południowej w katedrze krakowskiej kości świętego Stanisława, a obmywszy winem, pokazali je wśród oklasków i okrzyków ludu wzywającego pomocy świętego Stanisława i rozdzielili między kościoły katedralne oraz inne znaczniejsze kolegiaty, kościoły klasztorne i parafialne. Część ich jednak, a to: głowa, ręce i inne znaczniejsze członki wraz z prochami świętego ciała pozostały w katedrze krakowskiej. Warto dodać, że w ceremoniach wzięła udział także święta księżna Kinga, która własnoręcznie obmywała kości Stanisława, a następnie układała w przygotowanym relikwiarzu. Wśród obdarowanych relikwiami znalazł się książę czeski Przemysł Otokar II, któremu do Pragi posłano część kości z ręki Męczennika.
Ośrodkiem kultu nowo ogłoszonego Świętego stał się ołtarz na środku romańskiej katedry. Jego relikwie spoczęły tam obok szczątków rzymskiego męczennika św. Floriana, które sprowadził do Krakowa biskup Gedko w 1184 r. Trzeba podkreślić, że do dzisiaj katedralny ołtarz św. Stanisława jest jednocześnie miejscem kultu św. Floriana (jego kości spoczywają w marmurowej mensie ołtarzowej). Warto tutaj przypomnieć pewien interesujący wątek legendy rzymskiego męczennika (spisanej w Krakowie dopiero na przełomie XIV i XV w.). Otóż, gdy procesja z jego relikwiami dojechała pod krakowskie mury, woły ciągnące wóz, na którym były wiezione, nagle się zatrzymały i nie chciały ruszyć dalej. Wtedy usłyszano głos Floriana, który oznajmił, że chce pozostać w tym miejscu, by - jak głosi legenda - bronić miasta przed Prusami, bowiem nad Krakowem patronat obejmie w przyszłości rodzimy święty z rodu Polaków. Tak się i stało, a w miejscu tego wydarzenia powstał istniejący do dziś kościół, szczycący się posiadaniem relikwii ręki św. Floriana.
Katedra krakowska posiadająca ciała dwóch męczenników stała się ważnym celem pielgrzymek. Przybywali do niej nie tylko Polacy, ale i cudzoziemcy. O rozpowszechnieniu się sławy świętości Stanisława świadczą liczne wzmianki o Węgrach, Niemcach, Ślązakach, obecne już w przedkanonizacyjnym spisie cudów i w żywotach, a także znalezione na Morawach znaki pielgrzymie. Warto poświęcić nieco uwagi tym ostatnim, bowiem są one najdawniejszymi przykładami ikonografii krakowskiego męczennika. Były one materialnym dowodem, rodzajem odznaki, poświadczającej nawiedzenie świętego miejsca. Przywożono je z Santiago de Compostela, od grobu św. Jakuba Starszego, który był głównym celem pielgrzymek w Europie, przywożono i z Krakowa. Nasze znaki pielgrzymie mają formę metalowego dwustronnego medalionu. Na awersie widzimy popiersie biskupa otoczonego czterema znanymi z legendy orłami. Podobnie przedstawiono św. Stanisława na tympanonie portalu z 3. ćw. XIV w. w kościele w Starym Zamku na Śląsku - najstarszym wizerunku naszego świętego w monumentalnej rzeźbie.
Kult św. Stanisława już w połowie XIII w. łączony był z polityczną ideą zjednoczenia i odrodzenia Królestwa Polskiego. Kraków dzięki obecności jego relikwii zyskiwał szczególne prawo do odegrania głównego ośrodka zjednoczeniowego, a w przyszłości stolicy odrodzonego królestwa. Dlaczego? Posłuchajmy, w jaki sposób tłumaczy to nieoceniony Wincenty z Kielczy: Należy także zwrócić uwagę, że jak skromność i pobożność jego pradziada, wielkiego króla Bolesława [Chrobrego], przyczyniła się do wzrostu potęgi królestwa polskiego, tak bezbożność tego Bolesława [Śmiałego] spowodowała jego upadek. Przez zbrodnię bowiem zabójstwa, którą popełnił na osobie świętego Stanisława męczennika, nie tylko spadła korona z głów jego potomstwa, lecz i Polska sama utraciła i do dziś nie odzyskała chwały i godności królestwa; i jak tamten Bolesław rozszerzył panowanie swego rodu, tak ten, jako król bezrozumny, zgubił naród, zatracił rycerstwo i zmienił Polskę w pustynię. I jak tamten zakładał biskupstwa i królewskimi darami je wyposażał, a także szanował prawa biskupie, tak ten mordując okrutnie świętego biskupa Bożego, Stanisława, zbezcześcił królewskie kapłaństwo. Za sprawiedliwym więc wyrokiem Bożym stało się, iż ten, kto zabił niewinnego, sam sobie życie odebrał, ten kto nie lękał się ściąć głowę biskupa i podeptał infułę, sam później uszedł na wygnanie, koronę królewską utracił dla siebie i swoich potomnych i jako wygnaniec w obcej ziemi nędznie życie zakończył. I tak jak on posiekał ciało męczennika na wiele części i rozrzucił na wszystkie strony, tak Pan podzielił jego królestwo i dopuścił, aby wielu książąt w nim rządziło i, jak to z winy grzechów naszych teraz widzimy, wydał to królestwo samo w sobie podzielone na podeptanie i zniszczenie przez okolicznych grabieżców. Lecz tak jak moc boża uczyniła święte ciało biskupa takim, jak było, bez śladu blizn, a świętość jego objawiła znakami i cudami, tak też w przyszłości dla jego zasług przywróci do dawnego stanu podzielone królestwo, umocni je sprawiedliwością i prawdą, opromieni chwałą i zaszczytem. [...] Bóg bowiem, który zna przyszłość, karze grzechy rodziców aż do trzeciego i czwartego pokolenia. A ponieważ on sam jeden wie, kiedy ma zmiłować się nad narodem i podźwignąć go z ruiny, przeto aż do naszych czasów, jak wspomnieliśmy wyżej, zachowuje wszystkie insygnia królewskie, a mianowicie koronę, berło i włócznię, schowane w skarbcu katedry w Krakowie, który jest stolicą i siedzibą królewską, aż przyjdzie ten, który powołany jest przez Boga tak jak Aaron i dla którego one są tam odłożone.
I nadszedł w końcu zapowiedziany przez Wincentego Boży wybraniec. Był nim książę Władysław Łokietek, który 20 stycznia 1320 roku został ukoronowany przy ołtarzu św. Stanisława. Dokonało się tym samym zjednoczenie i odrodzenie Królestwa Polskiego. Oczywiście, na decyzję o wyborze na miejsce koronacji Krakowa, wbrew uświęconej tradycji dopełniania tego aktu w Gnieźnie przy grobie św. Wojciecha, wpłynęły przede wszystkim motywy polityczne, ale zapewne niemałą rolę odegrał wzgląd na kult św. Stanisława jako patrona restytucji królestwa. Po 1320 roku krakowski męczennik stał się głównym opiekunem państwa, dzieląc się tym honorem ze św. Wojciechem. Tę wyjątkową pozycję św. Stanisława doskonale ilustruje dekoracja fasady gotyckiej katedry na Wawelu, wzniesionej w latach 1320-1364 jako kościół koronacyjny i nekropolia królewska - figurę Świętego w stroju biskupim zestawiono z wielkim herbem Królestwa Polskiego. Pięknie pisał ks. Piotr Skarga o polskich monarchach i katedrze: Pałac mu ten kosztowny i wielki zbudowali i swemi bogactwy, srebrem i złotem hojnie ozdobili i postawiwszy wpół kościoła grób jego - sami się około niego osadzili grobami swemi jako dzieci około Ojca [...] wszyscy Go za Patrona i Pana swego i pomocnika u Boga znając i u progu się grobu jego kładąc.
O św. Stanisławie jako patronie zjednoczenia i odrodzenia państwowego, przypomniano sobie, gdy po wiekach rozkwitu i chwały Rzeczypospolitej, przyszły ciężkie lata zaborów. Szczególną rolę w odrodzeniu ducha narodowego odegrały uroczystości zorganizowane w związku z przypadającą w 1879 r. osiemsetną rocznicą jego śmierci męczeńskiej. Materialnym śladem manifestacji narodowej z 1879 r. jest zachowana w katedrze chorągiew procesyjna przedstawiająca z jednej strony wizerunek św. Stanisława, a z drugiej Orła Polskiego.
Ale wróćmy do grobu Świętego. Po wybudowaniu gotyckiej katedry, poświęcony mu ołtarz znalazł się na przecięciu nawy głównej z transeptem, a więc w centralnym miejscu. Jego relikwie zamknięto w spoczywającej na figurach czterech aniołów drewnianej trumnie obitej srebrnymi, złoconymi blachami. Miała ona kształt prostokątnej skrzyni nakrytej dwuspadowym dachem. Boki podzielone były na kwatery z odlewanymi scenami z życia Męczennika, a na wieku przedstawiono postacie świętych biskupów. Ten wspaniały relikwiarz był, jak głosiła umieszczona na nim inskrypcja, fundacją królowej Elżbiety Łokietkówny, matki Ludwika Węgierskiego. W czasie liturgii stawiano na ołtarzu srebrne obrazy, które zwykle przechowywano w skarbcu katedralnym. W 1512 r. ich miejsce zajął wspaniały, odlany ze srebra ołtarz przedstawiający dzieje św. Stanisława, sprawiony jako wotum Zygmunta I za zwycięstwo odniesione w 1509 r. nad hospodarem mołdawskim, Bogdanem III Ślepym. Dzieło to wykonał Albert Glim w Norymberdze. Urządzenia grobu dopełniało kilkanaście antependiów (zasłon przedniej części mensy ołtarzowej), wśród których wyróżniało się czerwono-złote haftowane perłami i almandynami (kamienie półszlachetne czerwonej barwy), oraz kilka innych z fundacji Zygmunta I i Bony, kard. Fryderyka Jagiellończyka, a także innych osobistości.
Po bokach ołtarza znajdowały się szafki na wota, a w jego pobliżu tablica z tekstem Bogurodzicy, którą już w średniowieczu nazywano carmen patriae (pieśnią ojczystą), co znaczy, że była rodzajem hymnu narodowego. Zapewne na Wawelu jej tekst zapisano w wersji dopełnionej zwrotkami poświęconymi patronom Polski:
O święty Wojciesze,
U Bogaś w uciesze,
Prosi za nami Gospodna,
Panny Maryjej Syna!
Święty Stanisławie,
Tyś u Boga w sławie,
Proś za nami Gospodna,
Panny Maryjej Syna!
Święty Floryjanie,
Nasz miły patronie,
Proś za nami Gospodna,
Panny Maryjej Syna!
W 1624 r. biskup krakowski Marcin Szyszkowski powiadomił kapitułę katedralną o zamiarze budowy nowego ołtarza św. Stanisława. Był to skutek ślubu uczynionego przez niego w czasie ciężkiej choroby. Oczywiście, kapituła z radością przyjęła deklarację fundacji. I tak, w latach 1626-29 powstała istniejąca do dziś kaplica św. Stanisława. Pozostawiono dawną mensę ołtarzową i postument, na którym spoczywała trumna z relikwiami, ale nakryto je imponującym kopułowym baldachimem wspartym na czterech filarach. Do budowy użyto najkosztowniejszych materiałów: czarnego i różowego marmuru oraz złoconego brązu. Ołtarz zdobią umieszczone w górnej części figury głównych patronów Polski: Wojciecha, Stanisława, Floriana i Wacława, oraz świętych Polaków: Kazimierza i Jacka. Dopełnieniem są postacie św. Zygmunta oraz św. Ignacego Loyoli, założyciela zakonu jezuitów. Projektantem tego wybitnego dzieła był włoski architekt, być może Matteo Castello (część badaczy wskazuje Giovanniego Trevana), zaś autorem brązowych ozdób Antonio Lagostini. Nowe mauzoleum św. Stanisława wzoruje się na rzymskich konfesjach, czyli wolno stojących, nakrytych baldachimami ołtarzach, poniżej których, pod posadzką, mieściły się relikwie świętych. Oczywiście najbardziej znanym przykładem tego rodzaju budowli jest konfesja św. Piotra w watykańskiej Bazylice. Krakowski ołtarz św. Stanisława nie jest jednak klasyczną konfesją, ponieważ relikwie umieszczone są na ołtarzu, a nie w specjalnej krypcie pod nim.
Aby zapewnić liturgię godną patrona Ojczyzny, biskup Szyszkowski powołał w 1629 r. kolegium księży nazywanych angelistami. Ich zadaniem było odprawianie Mszy św. O św. Stanisławie, O Aniołach Stróżach oraz za duszę fundatora. Dodatkowo, w każdą sobotę mieli śpiewać klęcząc przed grobem Męczennika litanię loretańską i antyfonę Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko.
W nowej kaplicy, 11 lipca 1631 r. spoczęła na ołtarzu odnowiona trumna z daru Elżbiety Łokietkówny. Przy tej okazji zważono pokrywające ją srebrne blachy - ważyły ponad 70 kilogramów. W jej wnętrzu umieszczono mniejszą trumienkę i złoty relikwiarz w kształcie ramienia wspartego na aniołach, ufundowany przez kanclerza koronnego, Tomasza Zamoyskiego. Średniowieczny relikwiarz był zbyt skromny w zestawieniu z bogatą architektoniczną oprawą i dlatego, a także z powodu nabożeństwa dla Świętego, król Zygmunt III Waza zamówił w Augsburgu nową srebrną trumnę o wadze... ponad 350 kilogramów! W 1633 r. przekazał ją katedrze syn fundatora, król Władysław IV. Obecny przy tym akcie nuncjusz papieski oświadczył, że podobnego dzieła nigdzie w Europie nie widział.
Po tym prawdziwie królewskim darze nie pozostał żaden ślad. Nie oparła się barbarzyństwu szwedzkich najeźdźców, którzy zajęli Kraków w październiku 1655 r. W wyniku kontrybucji i kilkakrotnych grabieży katedra krakowska została znacznie zubożona. 2 marca 1657 r. okupanci dobrali się do trumny św. Stanisława, rozebrali ją, a później przetopili. W czasie kolejnego rabunku zabrali też srebrny ołtarz z 1512 r. fundacji Zygmunta I Starego. Dowiedziawszy się o zniszczeniu relikwiarza, biskup krakowski Piotr Gembicki, przebywający wówczas na emigracji, zmienił zapis w swoim testamencie, przeznaczając znaczną część sreber stołowych na wykonanie nowej trumny.
Ostatnia wola biskupa Gembickiego (zmarłego w 1657 r.) została spełniona dopiero po latach, w 1669 roku. Wtedy kapituła krakowska powierzyła robotę relikwiarza gdańskiemu złotnikowi Piotrowi von der Rennen. W jego warsztacie, przy udziale Piotra Rohde II, wykorzystując plakiety sprowadzone z Augsburga (dzieło Jakoba Jägera I lub II), ukończono w 1671 r. do dzisiaj zachowany sarkofag Męczennika. Do jego wykupienia brakowało kapitule pewnej sumy, więc aby zyskać potrzebne srebro, oddano do przetopienia gotycką trumnę z XIV w.
Barokowy relikwiarz podziwiają do dziś nawiedzający progi katedry pielgrzymi i turyści. Wsparty na postaciach czterech aniołów i zwieńczony trzymanymi przez parę aniołków insygniami biskupimi, ozdobiony jest rozmieszczonymi na bokach scenami ukazującymi życie i męczeństwo św. Stanisława oraz cuda zdziałane za jego przyczyną.
Zgodnie ze zwyczajem wywodzącym się jeszcze ze starożytności, pobożni pielgrzymi składali w sanktuariach dowody swej wdzięczności za doznane łaski. Powstawały w ten sposób skarbce wotywne wypełnione specjalnie sporządzonymi tabliczkami, figurkami itp., ale i trofeami zdobytymi na wrogach, przedmiotami codziennego użytku, kajdanami, kulami inwalidzkimi itd. Największy tego typu zbiór w Polsce i jeden z największych na świecie zgromadzono na Jasnej Górze. Niestety, wykonywane ze szlachetnych kruszców wota były zawsze narażone na zwykłą kradzież i na wojenny rabunek. Srebrne i złote tabliczki przetapiano też w pierwszej kolejności, kiedy brakowało pieniędzy na zapłacenie kontrybucji nałożonej przez okupanta albo na wojenne potrzeby państwa. Katedra krakowska została gruntownie splądrowana w okresie okupacji szwedzkiej w latach 1655-57 oraz w 1702 r. Kapituła katedralna oddała też znaczną część zasobów skarbca na utrzymanie wojska Rzeczypospolitej. Nie można się więc dziwić, że nie zobaczymy dziś przy grobie św. Stanisława wszystkich historycznych darów.
Spis z 1711 r. wylicza wota zawieszone w szafkach po bokach trumny Męczennika. Było tam: ponad 70 tabliczek srebrnych i kilka złotych, mały obrazek w złotej ramce z diamentami, złoty dukat, a także skrzydło husarskie w srebrnej oprawie (zachowane dziś w Muzeum Czartoryskich w Krakowie) oraz złota szabla ofiarowana w 1676 r. przez Aleksandra Polanowskiego z wdzięczności za uzdrowienie i opiekę podczas bitwy z Turkami pod Chocimiem. Znaczna liczba wotów nigdy nie została odnotowana ze względu na ich nikłą wartość materialną. Tak było w przypadku malowanych obrazków, znanych nam już z Piotrawina. W skarbcu katedry krakowskiej dzisiaj przechowuje się tylko jedną taką tabliczkę. Umieszczony na niej tekst doskonale oddaje charakter tego typu utworów: Zdrowie w cieskiey Chorobie ześ S. przywrócieł Stanisławie Janowi któryby wiek Skrócieł Gdyby twoia przyczyna iego nie wspierała jużby Decret, Śmierć Sroga nad nim wykonała ale kedy dzys, łaska Pasterzu oddajesz Święty Owieczka twoia, y wiek Swoy poddaje Pod obrone na usługe wiecznie się oddaje Boga w Świętych Sławnego imię wychwala Anno 1686 Jan Jacek Beve. W średniowieczu składano często dziękczynienie w naturze, Wincenty z Kielczy wspomina na przykład o wskrzeszeniu Węgra Piotra, za które jego rodzice złożyli przy grobie Stanisława trzy chleby i koguta. Najczęściej jednak ofiarowywano woskowe figurki ludzi, części ciała, zwierząt. Jeszcze w 1. poł. XVI w. biskup Piotr Tomicki złożył wykonaną z wosku własną podobiznę. Tego typu dary co pewien czas przetapiano i odlewano świece do ołtarza. Charakter wotów miały też fundowane do grobu Świętego srebrne lampy. Dzisiaj wiszą przy nim trzy: jedna sprawiona w 1803 r. przez księżnę Izabelę Czartoryską i dwie kard. Jana Puzyny z 1900 r.
Wśród wotów pierwszeństwo należy się trofeom zdobytym na wrogach Rzeczypospolitej i złożonych w podzięce za zwycięstwo przy relikwiach głównego patrona Polski - Ojca Ojczyzny, jak mówiono. Spośród kilkudziesięciu chorągwi, o których informują źródła pisane, wymienić trzeba przede wszystkim te, które Władysław Jagiełło zdobył pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r. Znamy dokładnie ich wygląd dzięki opisowi i ilustracjom zawartym w dziele Jana Długosza "Banderia Prutenorum". Trzeba przypomnieć, że powodzenie w wojnie z Krzyżakami przypisywano szczególnemu wstawiennictwu św. Stanisława. W "Rocznikach" Długosza czytamy: W czasie trwającej bitwy widzieli niektórzy ludzie pobożni i bogobojni, którzy z łaski nieba mieli to objawienie, unoszącego się na powietrzu męża poważnej postaci, w biskupim stroju, który wojsku polskiemu, pokąd walczyło i zwyciężało, ciągłem żegnaniem błogosławił. Mniemano, że to był św. Stanisław, patron Polski i głowa męczenników i że za jego przyczyną a orędownictwem Polacy tak świetne otrzymali zwycięstwo. Nic dziwnego, że bitwa grunwaldzka znalazła się wśród cudów św. Stanisława przedstawionych na jego trumnie (pierwsza scena z lewej od przodu).
Po wiekach, 24 grudnia 1683 r. przybył do katedry król Jan III Sobieski i osobiście złożył przy ołtarzu Świętego chorągiew turecką wziętą w czasie wielkiej bitwy pod Wiedniem. Chorągiew ta znajduje się obecnie w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu, natomiast w katedrze przypomina o niej okazała marmurowa tablica ufundowana w 1685 r. przez kapitułę krakowską.
W obecnych czasach ołtarz św. Stanisława nadal pełni funkcję Ołtarza Ojczyzny. Tutaj odprawia się Msze św. z okazji świąt i rocznic narodowych. W czasie zrywu narodowego 1980 i 1981 roku tutaj święcono sztandary Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność", modlono się o wolność w trudnych latach stanu wojennego.
Wydarzeniem bezprecedensowym była Msza św. zamykająca uroczystości 900. rocznicy śmierci św. Stanisława. Przewodniczył jej Jan Paweł II, następca św. Stanisława, który został powołany na stolicę św. Piotra. Pamiątką tych uroczystości jest świeca przywieziona przez Ojca Świętego z bazyliki watykańskiej, ustawiona na brązowym świeczniku ofiarowanym w 1980 r. przez pielgrzymkę biskupów niemieckich. W 1999 r. Jan Paweł II ponownie sprawował Najświętszą Ofiarę przy relikwiach Męczennika, a podczas ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 r. odmówił przy nich modlitwę brewiarzową.
W trumnie na ołtarzu pośrodku katedry znajduje się tylko część szczątków św. Stanisława. Najważniejsze partykuły: czaszka i kości rąk oprawione we wspaniałe relikwiarze spoczywają w skarbcu katedry. Pierwsze wśród nich miejsce zajmuje odlany ze złota relikwiarz na głowę Męczennika ufundowany w 1504 r. przez królową Elżbietę Rakuszankę, wdowę po Kazimierzu Jagiellończyku. Współfundatorami byli jej synowie Jan Olbracht i kard. Fryderyk Jagiellończyk. To arcydzieło późnogotyckiego złotnictwa wykonał w Krakowie Marcin Marciniec, a dumny ze swej pracy położył wewnątrz swój podpis. Ośmioboczna puszka relikwiarza spoczywa na postaciach aniołów trzymających herby Polski, Litwy i Habsburgów. Na bokach przedstawiono sceny z życia Stanisława. Pośrodku pokrywy znajduje się kryształowy przeziernik, przez który widać relikwie. Cokół i wierzch pokrywają 64 kamienie szlachetne (szafiry, rubiny, szmaragdy, ametysty i diament) oraz 104 perły. Szesnastowieczny inwentarz wspomina jeszcze o zawieszonym przy nim złotym pierścieniu z rubinem i dwoma szmaragdami, darowanym na początku XVI w. przez Elżbietę Jagiellonkę, żonę legnickiego księcia Fryderyka II.
Skarbiec katedry na Wawelu kryje jeszcze jeden relikwiarz, w którym już w 2. ćwierci XV w. chowano głowę Świętego. Wykonany ze złoconego srebra, szesnastoboczny, zdobiony figurkami aniołów i biskupów, został ufundowany przez Zofię, czwartą żonę Władysława Jagiełły. Zdobiła go niegdyś wspaniała złota korona z drogimi kamieniami ofiarowana przez królową Annę Jagiellonkę pod koniec XVI w. Obecnie przechowywane są w nim relikwie św. Floriana.
Czaszka św. Stanisława, najważniejsza relikwia krakowskiego Męczennika, była wystawiana w uroczyste dni na specjalnej galerii wznoszącej się w północnej nawie katedry i zburzonej w 2. poł. XVIII w. Jedyną pozostałością po nawie jest dziś zamurowany gotycki portal obok wejścia do kaplicy Czartoryskich.
Same relikwie czaszki poddawane były wielokrotnie oględzinom, na przykład w 1478 i 1881 r. Ostatnie badanie, mające charakter w pełni naukowy, zostało dokonane na polecenie arcybiskupa Karola Wojtyły 9 czerwca 1963 r. Stwierdzono wówczas, że kość zachowana w relikwiarzu, to czaszka mężczyzny w wieku około 40 lat z wyraźnymi wgnieceniami powstałymi w wyniku uderzenia, jak to określono, narzędziem tępokrawędzistym. Są to prawdopodobnie ślady męczeństwa.
Kości pochodzące z ramion św. Stanisława oprawione są w dwa relikwiarze. Jeden, z 1. poł. XVI w., ma kształt ręki z dłonią wysuniętą z rękawa. Zdobi go kilka pierścieni, dalszych kilkadziesiąt zawieszonych jest na łańcuszku. Wśród nich wyróżnić można złoty z szafirem, podarowany przez biskupa Adama Naruszewicza w czasie wizyty w katedrze Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1787 r. Największy z relikwiarzy jest jednocześnie najstarszy i najcenniejszy. Lany ze złota, z postaciami świętych i wielkim mlecznym chalcedonem - tradycja łączy go z samym św. Stanisławem. Dzisiaj wiemy, że nie mógł do niego należeć, bo powstał w XIII w., ale przez całe stulecia uważany był za autentyczną relikwię. Tak pisał o nim Wincenty z Kielczy: aż do dnia dzisiejszego niezliczeni chorzy, zwłaszcza na gardło i spuchliznę, [...] dotknięci jego biskupim pierścieniem lub wodą, w której zanurzono ów pierścień, odzyskują upragnione zdrowie.
Drugi relikwiarz do 1939 r. zamknięty był w trumnie na środku katedry. Wykonano go w 1631 r. na zlecenie Tomasza Zamoyskiego. Zrobiony został ze złota w kształcie odciętego i poranionego przedramienia wspartego na dwóch orłach.
Drobne relikwie Świętego przechowywano do końca XVI w. także w romańskiej (XII w.) skrzyneczce z napisem arabskim, pochodzącej prawdopodobnie z warsztatu sycylijskiego.
W skarbcu zachował się do dzisiaj jeszcze jeden przedmiot, jak wierzono przez stulecia, używany przez Stanisława - umieszczona w oszklonej oprawie mitra biskupia zdobiona bogato klejnotami ze srebra oraz kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Obecny stan wiedzy każe nam odrzucić dawną tradycję. Infuła jest dziełem z XIII w., być może sprawił ją biskup Prandota z okazji uroczystości kanonizacyjnych w 1253 r.
I w końcu jeszcze jedna, bardzo oryginalna pamiątka związana z dziejami konfliktu między Bolesławem Śmiałym i biskupem krakowskim. Jak wiadomo, król po zabójstwie Stanisława musiał uchodzić zagranicę. Tradycja mówi, że osiadł na stałe w klasztorze w Ossjaku (obecnie w Austrii), gdzie pokutował i zmarł pojednany z Bogiem. W przekonaniu miejscowych zakonników zasłużył nawet na miano błogosławionego. W 1839 zbadano grób uważany za miejsce spoczynku polskiego monarchy. Znalezioną wtedy brązową "spinę" wraz ze stosownymi dokumentami przekazano w 1882 r. do skarbca katedry krakowskiej.
W katedrze na Wawelu spotkać możemy liczne wizerunki św. Stanisława. Trudno je wszystkie wyliczać, więc poprzestańmy na najbardziej interesujących. Patron katedry został ukazany obok św. Wacława na jednym ze zworników prezbiterium (2. ćw. XIV w.). Stanisław i Wojciech znaleźli się także na skrzydłach gotyckiego ołtarza głównego z ok. 1460 r., obecnie zawieszonych na filarach w transepcie. Na ten sam czas (1467 r.) datuje się ołtarz Świętej Trójcy w kaplicy Świętokrzyskiej. Na jednej z kwater widzimy chór męczenników, na czele których stoi czterech głównych patronów Królestwa Polskiego: święci Wojciech, Stanisław, Florian i Wacław. Do arcydzieł hafciarstwa późnogotyckiego zalicza się ornat ufundowany przez Piotra Kmitę Starszego w 1504 r., ozdobiony niezwykle sugestywnie oddanymi obrazami z życia Świętego. Postać krakowskiego świętego odnajdujemy też na licznych miniaturach zdobiących rękopisy z XIV i XV w.
Osobne miejsce zajmują dzieła powstałe w okresie Młodej Polski na początku XX stulecia: malowidła w kaplicy Świętej Trójcy pędzla Włodzimierza Tetmajera oraz obraz w kapitularzu autorstwa Henryka Uziembły. Nie zrealizowano natomiast wizjonerskiego projektu witraża z postacią św. Stanisława, który zamierzano umieścić w prezbiterium. Autorski karton zachował się w Muzeum Narodowym w Krakowie.
Krzysztof Czyżewski
Joanna Szczerbińska, „Niedziela”
Album Białego Kruka „Patron Narodu” słowem i obrazem opowiada o św. Stanisławie ze Szczepanowa. A opowiada tak pięknie, z tak wielkim przywiązaniem do wiary, polskości i tradycji, że postać biskupa męczennika z XI wieku jawi się nam jako bliska i niezwykle interesująca. Także dlatego, że problemy, z którymi ten święty musiał się zmagać, są i dziś bardzo aktualne.
Piotr Jaroszyński, www.radiomaryja.pl
Dzięki licznym fotografiom możemy przekonać się, jak ciągle znacząca jest obecność św. Stanisława w życiu Polski i Kościoła, jak sztuka (zwłaszcza rzeźba i obraz) utrwaliła najważniejsze momenty z życia świętego, jak wielki wpływ miał on zarówno na wysokich dostojników, jak i prostych ludzi; jak wielką rolę odgrywał w całych dziejach Polski. Do wielu miejsc związanych ze św. Stanisławem większość z nas nigdy nie dotarła, w innych mogliśmy nie dostrzec ciekawych szczegółów, w jeszcze innych, widząc, nie rozumieliśmy kontekstu. Tymczasem album „Patron Narodu” bardzo precyzyjnie prowadzi nas drogami życia, męczeństwa i chwały świętego.
Opinie o produkcie (0)