Wspomnienie Matki Bożej z Lourdes i Światowy Dzień Chorego. Jaka jest historia objawień w grocie Massabielle?
W Lourdes dokonało się już wiele cudów i uzdrowień, dlatego wśród pielgrzymów można spotkać licznych chorych i cierpiących, którzy proszą o łaskę zdrowia. Fot. Adam Bujak z albumu „Lourdes z Janem Pawłem II”, wyd. Biały Kruk W rocznicę pierwszego objawienia we francuskim Lourdes publikujemy fragment książki dr. Gustave Boissarie, lekarza kierującego tamtejszą kliniką. Publikacja ta ukazała się po raz pierwszy ponad 100 lat temu, ale niczego nie straciła ze swojej aktualności.
Odpowiedź nieba dla ziemi. Lourdes. Objawienia, uzdrowienia, nawrócenia
Wszystkie postaci w tej książce są autentyczne, wszystkie opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Czyta się ją jednak nie jak chłodny dokument, ale jak pełną dramatycznych zwrotów akcji powieść. Jest to zarazem wielkie świadectwo działalności Pana Boga. Upodobał On sobie niektóre z miejsc na naszej Ziemi, gdzie Jego wyznawcy gromadzą się szczególnie licznie, gdzie leczy On nas i nawraca – mówimy, że czyni tam cuda.
Lourdes, niegdyś małe miasto w południowej Francji położone w Pirenejach, dziś jest słynne i znane całemu światu. Czemu to zawdzięcza? Zjawieniu się Najświętszej Maryi Panny i cudownemu źródłu, jakie tam wytrysło, oraz cudom, które Ona za pośrednictwem tej wody czyni i tam, i wszędzie.
Bernadetta Soubirous, córka ubogiego młynarza, było to dziecię bardzo pobożne i skromne, ale mało rozwinięte na ciele, a nawet i umysłowo, tak dalece, że choć miała już 14 lat, wyglądała znacznie młodziej i nie była jeszcze nawet dopuszczona do Pierwszej Komunii Świętej. Nie mówiła po francusku, tylko posługiwała się prostym narzeczem ludowym używanym w tamtejszej okolicy. Otóż dziecię to stało się narzędziem przez Boga wybranym do okazania potęgi i łaski Maryi. Jest to właściwe dziełom Bożym, że dla okazania swego działania wybiera On narzędzia, po ludzku mówiąc, najmniej do tego odpowiednie i zdolne, aby tym jaśniej okazało się, że nie jest to dzieło ludzkie, lecz Boże!
Dziecię to ubogie chodziło nieraz do pobliskiego lasu, położonego nad rzeką Gave, zbierać suche gałązki na opał, a zarazem miało zwyczaj w tym czasie odmawiać różaniec. W takim celu poszła do lasu mała Bernadetta 11 lutego 1858 roku. Cisza była zupełna… Nagle czuje powiew wiatru i staje zdziwiona, bo nigdzie około niej ani jeden listek na drzewach nie zadrżał… Po chwili powiew ten się ponowił, a wtedy przerażona mimowolnie rzuca okiem na skałę i grotę w niej będącą i widzi, że wielki krzak dzikiej róży, podówczas na brzegu groty rosnący, lekko się porusza… W mgnieniu oka grota i krzak róży zabłysły jasnym, cudownym, niebiańskim światłem, cała grota napełniła się jakby złotą chmurą, a w środku tej jasności widzi Bernadetta w grocie „jakąś Panią”, młodą, nadzwyczaj piękną, w białej sukni i z białym welonem na głowie, przepasaną niebieskim pasem, z przodu spływającym ku ziemi; na ręce miała zawieszony różaniec. Pani ta uprzejmym, pełnym wdzięku skinieniem powitała Bernadettę, uśmiechając się do niej mile i wzywając ją jakby ku sobie. Bernadetta nie wiedziała jeszcze, że to Matka Najświętsza – przerażona i zdziwiona upadła bezwiednie na kolana i jakby pociągnięta jakąś wewnętrzną siłą, sięgnęła po swój różaniec… Chce rękę podnieść, by się przeżegnać, ale brak jej sił do tego, ręka – jakby zdrętwiała.
Wówczas nieznajoma Pani wzięła swój różaniec, który miała zawieszony na prawym ramieniu, i zrobiła nim wielki znak krzyża, a wtedy już i Bernadetta mogła pójść za Jej przykładem – i zaczęła odmawiać różaniec. Najświętsza Maryja Panna ujęła także swój różaniec, złożyła ręce – i w miarę jak Bernadetta przesuwała paciorki różańca i Ona też przesuwała w palcach różaniec, nic jednak nie mówiąc, tylko na końcu każdego dziesiątka powtarzała razem z Bernadettą: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”. Widzenie to trwało około kwadransa. Wreszcie po skończonej modlitwie Najświętsza Maryja Panna wyciągnęła dłonie ku Bernadetcie, skłoniła głową jakby na pożegnanie, uśmiechnęła się i zniknęła w grocie, a z Nią i złote chmury, którymi była otoczona. Bernadetta widzi wtedy znowu tylko szarą skałę, ciernisty krzak głogu i pustą grotę… Po chwili nadeszły towarzyszki, z którymi przedtem zbierała chrust. Bernadetta spytała się, czy czegoś w grocie nie widziały? Odpowiedziały, że nic. Po drodze opowiedziała Bernadetta swoje widzenie najpierw siostrze, a potem, powróciwszy do domu, i matce. Matka usiłowała jej wmówić, że było to tylko złudzenie, nawet może pochodzące od złego ducha.
W dwa dni następne, w piątek i sobotę, Bernadetta, pomimo że tego pragnęła, nie poszła ku grocie. Dopiero 14 lutego, w niedzielę po południu, uczuła silny wewnętrzny popęd pociągający ją w tamtym kierunku. Matka z początku nie chciała pozwolić… wreszcie ustąpiła. „Nie wiem, co to za Pani – mówiła Bernadetta naiwnie, idąc ponownie ku grocie – może to widzenie złego ducha, wezmę więc wodę święconą”. I gdy się „ta Pani” znów pokazała, Bernadetta, zbliżając się ku grocie, wyjęła flaszeczkę z wodą święconą i poczęła nią grotę skrapiać, mówiąc do zjawiska: „Jeśli pochodzisz od Boga, zbliż się”. A „Pani” uśmiechnęła się i zbliżyła ku dziewczynce, która wtedy przestała kropić wodą święconą… Chwilę wpatrywała się w widzenie z zachwytem i poczęła przemawiać do swych towarzyszek: „Pani jest… patrzy na nas… uśmiecha się… o jakże ona piękna!” – I zaczęła odmawiać różaniec. Przy końcu modlitwy widzenie zniknęło.
Te dwa pierwsze objawienia stanowią jakby wstęp do dalszych wypadków, owych dwu wielkich tygodni, w ciągu których każdego dnia niemal pojawiały się nowe polecenia i wskazówki.
Na pierwszy rzut oka historia ta ma pozór zwykłej legendy, lecz oparta na prostych, szczerych, a zawsze jednakowych opowiadaniach Bernadetty, o której prawdomówności powątpiewać nie można – nosi cechy zupełnej wiarygodności i prawdy.
18 lutego poszły do groty z Bernadettą dwie panie; jedna z nich była przełożoną kongregacji Dzieci Maryi. Za namową tych pań Bernadetta przyniosła z sobą papier, atrament i pióro, i ośmielona prosiła Najświętszą Pannę, aby napisała, czego sobie życzy. Najświętsza Maryja Panna odpowiedziała łagodnie:
– Tego, co ci mam powiedzieć, nie potrzebuję pisać… zastosuj się do mego życzenia i przychodź tu przez dni piętnaście.
– Przyrzekam to – odpowiedziało dziecię.
– A ja ci przyrzekam, odpowiada Najświętsza Maryja Panna, że uczynię cię szczęśliwą, ale nie w tym życiu, lecz dopiero w przyszłym.
Przyjaciółki Bernadetty poprosiły, aby spytała, czy mogą także razem z nią przychodzić.
– Mogą przychodzić – odpowiedziała Najświętsza Maryja Panna – i wy, i inni, gdyż pragnę widzieć tu wielu ludzi.
Po raz pierwszy „Pani” przemówiła, żądając od dziewczęcia, aby przychodziło codziennie przez dni piętnaście, a z nim i inni ludzie. Wierna swej obietnicy dziewczynka będzie odtąd rzeczywiście przychodziła do groty każdego dnia, aż do 4 marca, wiedziona jedynie tajemniczym głosem, który ją tam wzywa, i to wśród przeszkód rozmaitego rodzaju, pomimo zakazu i gróźb ze strony policji, gdy wszystko zdaje się przeciwko niej sprzysięgać, a nawet duchowieństwo okazuje się raczej nieprzychylne niż życzliwie usposobione do jej posłannictwa.
Zjawiona Dziewica przyrzeka, że ją uczyni szczęśliwą, ale nie na tym świecie, tylko na tamtym. Czyż w czternastym roku życia, gdy wszystko jeszcze bawi i nęci nas ku sobie, a tysiące uroczych marzeń kołysze naszą wyobraźnię, zastanawiamy się nad śmiercią? Połóżcie rękę na sercu dziecka i powiedzcie, czy bije i żyje ono już dla wieczności? Natura nie tak łatwo praw swych się wyrzeka.
Pierwszy poryw młodych dusz, mogących wybrać dowolnie warunki swego szczęścia, zgadza się zwykle z ich wiekiem i wykształceniem. Była to zaś nauka zbyt poważna, by mogła się wytworzyć w tak mało wówczas jeszcze rozwiniętym umyśle dziewczęcia.
„Chcę widzieć tu wielu ludzi” – rzekła jeszcze Maryja wówczas, gdy były tam trzy tylko osoby. Nazajutrz, 19 lutego, przeszło sto osób już o wschodzie słońca znalazło się przed grotą. 20 lutego liczba ich doszła do kilkuset. 21 lutego były już tysiące. 4 marca, w ostatnim dniu owych pamiętnych dwóch tygodni, zebrało się dokoła groty około 20 tysięcy ludzi!
Jeżeli zaś spojrzymy dalej, to 4 kwietnia 1864 roku, w chwili objęcia groty w posiadanie przez duchowieństwo, ujrzymy 60 tysięcy pielgrzymów, zgrupowanych dokoła biskupa z Tarbes. W lipcu 1876 roku, kiedy Pius IX ukoronował statuę Najświętszej Panny z Lourdes, przeszło 100 tysięcy ludzi wzięło udział w tym uroczystym obchodzie. Za naszych zaś czasów corocznie przybywa do Lourdes około miliona pielgrzymów i ciekawych.
Czyż można rozumnie sądzić, że słaby głos dziecięcy mógł wydać takie wyniki? Jeżeli potrzeba bardzo silnego prądu wichru, aby poruszyć aż do dna fale oceanu, o ileż silniejszych potrzeba prądów, ażeby wstrząsnąć całą ludzkością! Wobec tego bezprzykładnego uniesienia i zapału, wzrastającego z każdym rokiem, innej, daleko wyższej należy szukać przyczyny. Słowa najbardziej nawet genialnych mężów nie wywołują nigdy tak doniosłego echa.
***
O naszych nowościach książkowych oraz promocjach informujemy na bieżąco prenumeratorów naszego miesięcznika "Wiara, patriotyzm i sztuka". Warto dołączyć do tego grona:
Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe
"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku.
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.