Aby dodawać produkty do przechowalni musisz być zalogowany

Piękna, fotograficzno-literacka opowieść o św. Janie Marii Vianneyu, patronie proboszczów, męczenniku konfesjonału i niezmordowanym głosicielu Słowa Bożego, wzorze pobożności i gorliwej służby Bogu. Zdjęcia wybitnego fotografika Adama Bujaka prowadzą śladami św. Jana Marii: od dzieciństwa i młodości w Dardilly, poprzez o Lyon, w którym się kształcił, Ecully, gdzie potajemnie (rewolucja!) przyjął pierwszą Komunię świętą, a potem był wikarym. Tę artystyczną drogę do świętości wieńczy Ars, gdzie niegdyś w pełni rozkwitło powołanie kapłana, a obecne sanktuarium ściąga ponad pół miliona pielgrzymów rocznie. Obrazu duchowości św. Proboszcza, ukazanego na nastrojowych fotografiach, dopełniają barwny i żywy esej Jolanty Sosnowskiej oraz homilia, wygłoszona przez Jana Pawła II w Ars podczas pielgrzymki w 1986 r. 

Z listu biskupa Belley-Ars, ks. Pere'a Guy Bagnarda: 

Szanowny Panie Sosnowski,
Drodzy Przyjaciele,
Właśnie otrzymałem publikację, jaką wydaliście o św. Proboszczu z Ars w języku francuskim. Uważam, że album jest po prostu zachwycający. Podziwiam wspaniałe fotografie, tekstu jeszcze w całości nie przeczytałem, ale spodziewam się, że jest równie piękny jak fotografie. Z całego serca pragnę Wam podziękować. Nie widzę w tej chwili innej książki, która mogłaby tej dorównać. Potrafiliście nadać postaci Św. Proboszcza z Ars piękny wymiar. Poprzez tę książkę przebija miłość, jaką obdarzyliście świętego proboszcza. Z wyrazami przyjaźni i z modlitwą. Pozdrawiam serdecznie, † Pere'a Guy Bagnarda Eveque de Belley-Ars Biskup Belley-Ars 

Słowo biskupa      8

Jan Maria Vianney – dzieje życia      12

Ziemia ojczysta – dzieciństwo      30

Dardilly – dom rodzinny      38

Dardilly – parafia      46

Grób rodziców      54

Ecully – pierwsza Komunia św.      56

Lyon – katedra prymasowska      60

Lyon – Bazylika Saint Nizier      72

Ecully – wikary      82

Na drodze przeznaczenia      90

Sanktuarium w Ars      96

Stary kościół      102

Plebania świętego Proboszcza      122

Dom Opatrzności Bożej      144

Zamek des Garets      152

Życie sanktuarium      156

Kaplica Serca      172

Archiwum sanktuarium      178     

Kaplica Świec      184

Nowa bazylika      186

Kaplica Relikwii św. Proboszcza z Ars      192

Liturgia      200

Krypta – kościół Matki Bożej Miłosierdzia      216

Ojciec Święty Jan Paweł II w Ars      224

Modlitwa świętego      236

 

Proboszcz w Ars – życie w opinii świętości

Zaraz po przybyciu do Ars, ks. Jan Maria Vianney zakasał rękawy, aby odświeżyć, odmalować i nieco upiększyć skromny kościół parafialny św. Sykstusa. Przy pomocy miejscowego kołodzieja odnowił też stary spróchniały ołtarz. Później z własnej skromnej pensji kupił w Lyonie dwa aniołki i umieścił je po obu stronach tabernakulum. Po kilkunastu latach nabył rzeźbę Ecce Homo do bocznej kaplicy poświęconej Chrystusowi. Dziedziczka z Ars, Anna des Garets, spełniając swą obietnicę, okazała się rzeczywiście nadzwyczaj hojna. Ufundowała okazałe paramenty liturgiczne, m.in. srebrną monstrancję z lanulą wysadzaną drogimi kamieniami oraz wspaniały ornat. W późniejszych latach także inni przedstawiciele rodu des Garets chętnie łożyli na rozbudowę i upiększenie kościoła oraz wiernie wspierali Proboszcza z Ars.

 Ks. Vianney był niestrudzonym budowniczym, w 1820 r. wzniósł dzwonnicę oraz boczną kaplicę poświęconą Matce Bożej. Później powstały inne – ku czci patrona z bierzmowania, św. Jana Chrzciciela (1823), Ecce Homo (1833), św. Filomeny (1837) i Świętych Aniołów. Chcąc dopilnować robotników i zachęcić ich do bardziej wytężonej pracy, zakładał na sutannę roboczy fartuch i wchodził na rusztowanie jako pomocnik murarza.

20 lipca 1821 r. na mocy królewskiego dekretu utworzono w Ars parafię, a ks. Jan Maria Vianney został formalnie proboszczem. Z ogromnym poświęceniem zajmował się dziećmi, ucząc ich prawd wiary, przygotowując do pierwszej Komunii św. Odwiedzał też w domach rodziny, poznając warunki, w jakich żyły, a przy okazji wybierał chłopców na ministrantów. Dzięki niemu mężczyźni odnowili stare Bractwo Najświętszego Sakramentu, zobowiązując się do krótkiej codziennej adoracji ukrytego w Hostii Jezusa, a kobiety utworzyły Bractwo św. Różańca. Wśród parafian zaczął się powoli odradzać nawyk codziennej modlitwy.

Z czasem wieśniacy coraz tłumniej zaczęli przychodzić na niedzielną Eucharystię. Proboszcz z Ars niestrudzenie przez 8 lat walczył z pracą wieśniaków w dzień poświęcony Panu Bogu, grzmiąc z ambony: „Niedziela to własność Pana Boga, to jego dzień własny, dzień Pański; wszystkie dni tygodnia On stworzył, mógł wszystkie dla siebie zatrzymać: a jednak sześć z nich wam oddał, sobie zostawił tylko siódmy. Jakim prawem zabieracie to, co do was nie należy?”. Bezgraniczną szczerością i nieustępliwością wobec prawd i zasad wiary zyskiwał o wiele więcej aniżeli kapłani układni, idący na kompromis. Nie chciał przypodobać się wiernym, chciał podobać się Panu Bogu. Z zapartym tchem słuchano jego prostych słów. Dlaczego? Bo działał jak święty.

Przykład życia tego Bożego szaleńca porywał coraz więcej ludzi, choć nie brakowało i oszczerców. Również dla niektórych zazdrosnych współbraci w kapłaństwie jego ascetyczny tryb życia, gorliwość i pobożność były solą w oku. Proboszcz z Ars bardzo cierpiał z tego powodu, ale z pokorą przyjmował wszystkie krzyże. „Bóg świadkiem, że nie brakło mi krzyżów – mówił. – Miałem ich więcej prawie, niżem mógł udźwignąć, ale zacząłem modlić się o umiłowanie cierpienia i uczułem się szczęśliwy. Odczułem, że tylko w ukochaniu cierpienia znajduje się prawdziwe szczęście.”

Pewnego razu rzucono we wsi na niego okrutne oskarżenie: nasz ksiądz ma kochanicę i nieślubne dziecko! Znał prawdziwego ojca, ale tajemnica spowiedzi nie pozwoliła mu się bronić. Narażając się na dalsze podejrzenia i zarzuty, a nawet wrogość niektórych dotąd życzliwych mu ludzi, pochował na cmentarzu znieważoną przez wieś matkę „grzesznego dziecka”; kobieta owa z rozpaczy popełniła samobójstwo. Małemu chłopczykowi zapewnił opiekę w Domu Opatrzności. Wiele drzwi zamknęło się wówczas przed Proboszczem w Ars. Nocami pod jego oknami śpiewano obrzydliwe piosenki i wybijano szyby, a za dnia przychodziły obelżywe listy. Po jakimś czasie młody mężczyzna, Fleury Trčve, który najgłośniej lżył ks. Vianneya, przyznał się publicznie do ojcostwa, błagając kapłana o przebaczenie. „Gdybym był wiedział, przybywając do Ars – mówił pod koniec życia ks. Vianney – jakie mnie tam czekały cierpienia, umarłbym w jednej chwili”.

Proboszcz z Ars żył bardzo skromnie, spał na byle jakim posłaniu, bo materac i pościel rozdał już podczas pierwszych dni na plebanii. Dla większego umartwienia przez pewien czas sytuował swoje legowisko na strychu albo na kamiennej posadzce w piwnicy, co przypłacił różą, reumatyzmem, silnymi bólami zębów. Wstawał, kiedy wszyscy jeszcze spali, o pierwszej lub drugiej w nocy. Rozświetlając mroki latarnią szedł do kościoła adorować na klęczkach Najświętszy Sakrament. Jeśli w ogóle znajdywał czas na jedzenie, jadał koło południa niezwykle prosty bezmięsny posiłek – placki, gotowane ziemniaki i czarny chleb, który odkupywał od żebraków, dając im w zamian biały, świeżutki bochenek, upieczony mu przez kucharkę. Sam łatał sobie ubranie, chodził w zniszczonej sutannie i rozlatujących się chłopskich butach. Nie dbał zupełnie o wygody ciała, nazywając je „kruchym naczyniem, które rozsypuje się za dotknięciem palca śmierci”. Miał za to bogatą jak na owe czasy bibliotekę – blisko 300 książek. Jedną z ulubionych były „Żywoty świętych”, które oprócz Pisma Świętego czytał codziennie. Na ścianach skromnej sypialni wisiał wizerunek Matki Bożej, a także portrety świętych, których otaczał szczególną czcią – Jana Chrzciciela, Filomeny, Franciszka z Asyżu, Franciszka Régis.

Aby zapewnić dzieciom kształcenie, postarał się u dobrodziejów o odpowiednie fundusze i zakupił w 1824 r. budynek na szkołę dla dziewcząt. Włożył w to też własne pieniądze otrzymane od brata Franciszka jako część należnego mu spadku po rodzicach. Ks. Vianney nie chciał żadnych opłat za kształcenie, później przyjmował do szkoły także sieroty i dzieci nieślubne. Trzy nauczycielki, w tym Katarzyna Lassagne (późniejsza pierwsza jego biografka), nieźle się musiały nagłowić, aby nakarmić podopieczne. Dom, w którym mieściła się owa szkoła, Proboszcz z Ars nazwał Domem Opatrzności – był bowiem przekonany, że Pan Bóg zawsze przyjdzie im z pomocą. W 1829 r. nauczycielki zobaczyły ze zmartwieniem, że na strychu zabrakło zboża na chleb. Ks. Vianney nakazał dzieciom modlić się do Stwórcy o chleb powszedni, a kucharce, Joannie Chanay, pozamiatać resztki ziaren. Po pewnym czasie zboża nie wiadomo skąd pojawiło się tyle, że gdy otworzono drzwi zaczęło wysypywać się na schody… Innym razem, w 1830 r. kucharka poskarżyła się, że ma za mało mąki na ciasto chlebowe. Ks. Proboszcz nakazał jej dolewać wody i nie ustawać w zagniataniu. Ciasta chlebowego zaczęło stopniowo przybywać i przybywać tak, że wypełniło całą wielką dzieżę. Joanna Chanay upiekła 10 dużych bochenków. Z czasem otwarto nowy budynek przy Domu Opatrzności, powstała też szkoła dla chłopców.

Ks. Jan Maria Vianney był kapłanem wedle Bożego serca zatroskanym nieustannie o nawracanie powierzonej mu owczarni. Czasem ewangeliczny radykalizm nazbyt go jednak porywał. Dowiedziawszy się, że jeden z chłopców skradł z sadu przy plebanii jabłka, kazał w środku lata wyciąć wszystkie owocowe drzewa. Miało to zapobiec dalszym pokusom, a wywołało we wsi powszechne oburzenie. „I on mówi, że jest synem chłopa, że jest jednym z nas” – wykrzykiwano. „Żaden chłop by tak nie postąpił.” Proboszcz z Ars żałował później tego czynu. Przed konfesjonałami, przy których spowiadał, ustawiały się niekończące się kolejki. Mężczyznom udzielał sakramentu pokuty w zakrystii, a kobietom w kaplicy św. Jana Chrzciciela. Niektórzy penitenci czekali nawet po kilka dni, z czasem bowiem sława ks. Jana Marii Vianneya jako spowiednika zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Doszło do tego, że spowiadał po 16-18 godzin na dobę! „Męczennik konfesjonału” – jak sam siebie nazwał – coraz częściej dostawał z wyczerpania mdłości, tracił przytomność i trzeba go było wynosić z kościoła. Nic dziwnego, spał tylko dwie, trzy godziny dziennie i prawie nic nie jadł. Kobietom dbającym o plebanię czasem udawało się wmusić mu szklankę mleka. „Kiedyś sam będąc bardzo cierpiący – wspominała Katarzyna Lassagne – udał się pieszo do chorego w Savigneux, aby go wyspowiadać. Tak był osłabiony, iż musiano go na wózku odwieźć do domu”.   

Piotr Dobrołęcki, rynek-ksiazki.pl

(...) Swego rodzaju „zwykłość” tego albumu tworzy jego niezwykłość. Dla wielu czytelników będzie on lekturą, do której się częściej wraca, a nie będzie leżał w salonie na stoliku koło kanapy wśród innych „coffee table books”, co wzorem przyniesionym z Zachodu coraz częściej dzieje się i w polskich domach. Tom ten z pewnością – na równi dzięki obrazom i tekstowi – trafi do ulubionych książek konfesyjnych, które prowokują do refleksji i kontemplacji. Silnie przemawia do odbiorcy ukazany w albumie obraz miasta, gdzie tak silny ślad pozostawił niepozorny człowiek, który przemienił się w wielkiego bohatera wiary.

Trudno sobie wyobrazić album krakowskiego wydawcy, w którym zabrakło by śladów obecności Jana Pawła II. 6 października 1986 roku z okazji 200. rocznicy urodzin św. Jana Vianneya do Ars przyjechał papież. Mamy więc w albumie fotografie papieskie oraz tekst homilii Jana Pawła II, której nadano tytuł „Chrystus zatrzymał się w Ars”. Ojciec Święty nazwał w niej św. Jana Vianneya „niezwykłym »robotnikiem « na niwie ludzkiego zbawienia”. Nie ma też wątpliwości, że dla ludzi niewierzących, ale życzliwie interesujących się fenomenem wiary, album ten będzie też znaczącym przyczynkiem do rozważań – nie tylko nad kultem świętych.

www.tolle.pl

Tak się złożyło, że byłam w Ars, choć tylko przejazdem, ale zdążyłam odwiedzić sanktuarium św. Jana Marii Vianneya. Jednak dopiero album, który zakupiłam zainteresowana tematem, wyjaśnił mi wiele wątków, a przede wszystkim bardzo wzbogacił moją wiedzę na temat Św. Proboszcza z Ars. Nawet będąc tam na miejscu nie udało mi się zobaczyć tak dużo i dowiedzieć tak wielu szczegółów, ile dał mi ten album. Zdjęcia są przepiękne – właściwie brak mi słów na oddanie ich urody, a dzieje św. Jana Marii Vianneya opisane z pasją, tak że czyta się jak najlepszy bestseller.

Joanna Szczerbińska, „Niedziela”, 37/2009

W Polsce ukazało się trochę książek z cytatami świętego Proboszcza z Ars, z wyborem jego kazań, dawna biografia, ale fotograficzno-literackiego albumu o Janie Marii Vianneyu jeszcze nikt na świecie nie zrobił. Wydali go Polacy i to w dwóch wersjach językowych – po polsku i po francusku. W przygotowaniu są dalsze wersje: angielska, niemiecka i włoska. Na pierwszych kartach albumu Jolanta Sosnowska kreśli z literacką swadą trudne dzieje życia Jana Marii Vianneya. Choć barwnie napisana, jest to opowieść rzetelna, oparta bowiem na bogatej pracy Francisa Trochu, który miał dostęp do akt beatyfikacyjnych, w tym zeznań świadków życia świętego Proboszcza z Ars. Z tej opowieści wyłania się żywa postać człowieka, który choć półtora wieku temu odszedł z tego świata, to nadal niesie przesłanie aktualne również w dzisiejszym świecie. Może dziś jest ono nawet bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej.

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl