Tę wspomnieniową książkę o kard. prof. Stanisławie Nagym, sercaninie, przygotowali jego przyjaciele spod znaku Białego Kruka przy życzliwej współpracy osób Kardynałowi bliskich - ks. kapelana Grzegorza Piątka SCJ, bratanicy Anny Nagy oraz długoletniej sekretarki Janiny Świerzyńskiej. Autorką wzruszającej opowieści o dziejach długiego i bogatego w wydarzenia życia ks. kard. Stanisława Nagyego - "kardynała polskich serc" - jest Jolanta Sosnowska, znana m.in. z cieszącej się dużym uznaniem książki "Ars. Dzieje życia św. Jana Marii Vianneya", a także wielu publikacji o Janie Pawle II.

Bogato ilustrowana książka pięknie opowiada historię osieroconego przez matkę w wieku 6 lat chłopca z Bierunia, który został wybitnym profesorem teologii, zaprzyjaźnił się z Janem Pawłem II, awansował do grona najwyższych hierarchów Kościoła katolickiego, a pod koniec życia, kiedy musiał już korzystać z wózka inwalidzkiego, zaskarbił sobie sympatię i zawładnął sercami milionów Polaków, dając im się poznać również jako niezłomny obrońca Krzyża i żarliwy patriota.

Na ponad 160 fotografiach odnajdujemy m.in. rodzinny Bieruń, z którym kard. Nagy pozostał związany do końca, Kraków, w którym spędził kilkadziesiąt lat, Lublin, Lowanium, Rzym, Castel Gandolfo, Tatry, Beskidy i Gorce. Zdjęcia ukazują bohatera książki m.in. na archiwalnych fotografiach rodzinnych, podczas Pierwszej Komunii Św., święceń kapłańskich, na KUL-u i w Lowanium, w Zairze, z przyjaciółmi: Janem Pawłem II, kard. Marianem Jaworskim, kard. Franciszkiem Macharskim, kard. Andrzejem Marią Deskurem oraz z prof. Tadeuszem Styczniem, z kard. Josephem Ratzingerem - Benedyktem XVI, z kard. Stanisławem Dziwiszem, z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, podczas wspinaczki górskiej i jazdy na nartach, w gronie rodziny i krewnych, podczas uroczystości patriotycznych, sakry biskupiej na Wawelu, konsystorza w Watykanie, prymicji kardynalskich, w kościele tytularnym na Zatybrzu, na spotkaniach Białego Kruka.

Rozdział I Mała ojczyzna

Rozdział II Rodzina

Rozdział III Sercański seminarzysta

Rozdział IV Nowicjat

Rozdział V Młody kapłan

Rozdział VI Naukowiec i dydaktyk

Rozdział VII Profesor

Rozdział VIII Duszpasterz wędrowiec

Rozdział IX Dyskretny przyjaciel Papieża

Rozdział X Sędziwy, niezłomny Kardynał

Rozdział XI W obronie Krzyża

Rozdział XII Wśród przyjaciół

Rozdział XIII Do domu Pana

Rozdział XIV Godne i piękne życie

DYSKRETNY PRZYJACIEL PAPIEŻA

Nocnym pociągiem z Krakowa do Lublina na wykłady na KUL-u ks. dr Stanisław Nagy dojeżdżał przez pewien czas w znakomitym towarzystwie - samego przyszłego papieża! Z profesorem i biskupem Karolem Wojtyłą, prawdziwym gigantem i geniuszem myślenia, ale przede wszystkim geniuszem życia, jak mówił o nim ks. kard. Stanisław Nagy, łączyła go szczera przyjaźń aż do ostatnich dni.

Już od pierwszego spotkania w 1958 r. odnosił się do bp. Karola Wojtyły, którego naukowa sława, wybitna rola w Kościele i wielka pobożność były mu bardzo dobrze znane, z głębokim szacunkiem i pokorą. Nigdy nie traktował prof. Wojtyły poufale, jako zwyczajnego kolegi po fachu, nigdy też potem nie obnosił się ze swoją przyjaźnią z Janem Pawłem II, nie chwalił wspólnymi górskimi wędrówkami, pobytami w Watykanie czy Castel Gandolfo. W książce "Na drogach życia" napisał: Już w naszych wspólnych podróżach pociągiem dało się poznać, że jest to ktoś inny, ktoś wyjątkowy. Szczególnie zwracał uwagę jego stosunek do modlitwy. Chociaż podczas tych podróży leżeliśmy w tym samym szarym wagonie na łóżkach, on w pewnych momentach był zupełnie nieobecny, potrafił się całkowicie wyłączyć, żeby się pomodlić. On lubił się modlić. Był bardzo oszczędny w słowach, ale jak już zaczął mówić, to mówił tak, jak mówi człowiek obyty. Rozmowa z nim była zawsze interesująca, wartościowa, wzbogacająca intelektualnie i duchowo. Ponadto miał dar prześwietlania rozmówcy, wchodzenia w głąb jego ducha i traktowania go poważnie.

Ks. prof. Stanisław Nagy był często towarzyszem narciarskich wypraw w góry ks. biskupa, a potem arcybiskupa Karola Wojtyły. Po latach z rozrzewnieniem wspominał: Jadłem kanapki z Jego plecaka, piłem herbatę z Jego termosu. Mawiał też wtedy, że ma coś "na sumieniu" w związku z jedną z takich eskapad. Pewnego razu wybrał się bowiem ze swym przyjacielem, krakowskim metropolitą, akurat rekonwalescentem po ciężkiej grypie, na dwuwierzchołkowy szczyt w Tatrach Zachodnich zwany Grzesiem. Starał się, jak mógł, pomny na słowa dr Wandy Półtawskiej, żeby na kardynała teraz po chorobie bardzo uważać i w żaden sposób nie pozwolić mu się zmęczyć. No tak, ale jak upilnować kogoś takiego jak on i w dodatku świetnego narciarza? Wystarczyła jedna chwila, gdy ks. prof. Nagy wszedł do schroniska, by naprawić swoją nartę, a krakowski metropolita po prostu rozpłynął się w przestrzeni. Ks. profesor bardzo się zdenerwował i wzburzył; był znany ze swej rzetelności i obowiązkowości, a tu co? - zgubił towarzysza wyprawy i to rekonwalescenta. Szukał kardynała Wojtyły po okolicy i szukał, coraz bardziej zdenerwowany, aż wreszcie dosyć przybity zjechał w dół. W dolinie zobaczył nagle sylwetkę przyjaciela wychylającą się zza drzewa. Podjechał więc do swego "podopiecznego" i wcale nie żałował ostrych słów wyrzutu pod jego adresem, na które krakowski metropolita odpowiedział pokornie, że chciał jedynie trochę sobie swobodnie pojeździć na nartach i przeprasza za kłopot, który tym sprawił. Z czasem ks. prof. Nagy zrozumiał, że góry były dla Karola Wojtyły domem przez Boga wyrzeźbionym, że w górach było mu do Pana Boga bliżej - jak to kiedyś pięknie o swym przyjacielu powiedział.

Dzięki znajomości z Karolem Wojtyłą, który uczestniczył w obradach Vaticanum II jako ojciec soborowy, ks. prof. Stanisław Nagy mógł dokładnie zapoznawać się z przebiegiem prac, a był tym, co się wówczas w Watykanie działo, rzeczywiście zainteresowany i pochłonięty. Szczególnie zafascynowało go zagadnienie kolegialności w Kościele; był - jak to zostało wspomniane - jednym z pierwszych teologów w Polsce, którzy ten temat z całą odwagą poruszyli, narażając się nawet na krytykę, gdyż w pierwszej fazie i w pierwszym ujęciu kolegialność wydawała się wyraźnie kolidować z doktryną o prymacie Piotra. Podczas trwania Soboru Watykańskiego II wspierał przyszłego papieża swoją wiedzą eklezjologa i teologa, gdyż jak wiadomo arcybiskup krakowski był w głównej mierze moralistą i filozofem. Trzeba w tym miejscu przyznać, że Karol Wojtyła umiał znakomicie dobierać sobie odpowiednich doradców z innych dziedzin. Do tych wielkich duchem, ale i najskromniejszych doradców należał właśnie ks. prof. Stanisław Nagy, który nazwał siebie kiedyś małym kluczykiem w rękach ojca soborowego Wojtyły i krasnoludkiem wobec Giganta. Mawiał, że podzielił się z nim jedynie wiedzą, którą sam posiadał. Ci, co znali kard. Nagyego, wiedzieli, że to nie żadna kokieteria, tylko z jednej strony wyraz niesłychanej pokory, a z drugiej - pochylenia głowy wobec wielkości Karola Wojtyły - Jana Pawła II.

16 października 1978 r. na wieść o wyborze kard. Karola Wojtyły na papieża ks. prof. Stanisław Nagy w pierwszym momencie zareagował z pewnym typowym dla naukowca niedowierzaniem, choć rzecz jasna za chwilę cieszył się niepomiernie. Pomyślał sobie też z żalem, że serdeczne kontakty zadzierzgnięte w Krakowie, w Rzymie zapewne siłą rzeczy ustaną, bo stało się coś, co na pewno musi zmienić kardynała Karola Wojtyłę w innego człowieka. Uznał, że nie ma żadnego prawa, by partycypować w inauguracji pontyfikatu, że powinien zachować się dyskretnie, broń Boże nie narzucać się dawnemu przyjacielowi. Nie pojechał więc do Watykanu, a nie pozwoliła mu na to wrodzona olbrzymia skromność. Wysłał tylko pokorny list z gratulacjami - jak to sam określił. Po niedługim czasie ks. prof. Nagy otrzymał z Watykanu następującą pisemną reprymendę: "Tak!? To się rozpisuje o prymacie Piotrowym, a gdy ktoś ten prymat otrzymał, to się nie było łaskawym przyjechać?" Ot, i głupio się zrobiło… Sprawa była jasna: nowy papież nie zamierzał zrywać dotychczasowych znajomości, a cóż dopiero przyjaźni.

Najbliższą okazją do naprawienia błędu stała się sakra nowego biskupa krakowskiego, ks. Franciszka Macharskiego, która odbyła się w Bazylice św. Piotra 6 stycznia 1979 r. Ks. prof. Stanisław Nagy poleciał tym razem do Watykanu. Dotarłszy na miejsce, został zaraz powiadomiony, że papież oczekuje go na kolacji. Zdumiony wielce, miał się niebawem przekonać, iż w ich wzajemnych serdecznych relacjach nic nie zmienił fakt, że kard. Wojtyła został Następcą św. Piotra. Usłyszał na powitanie: "Stasiu, przyjechałeś! A nie przyjechałeś na inaugurację!", zaś podczas kolacji rozmawiało im się tak dobrze jak dawniej. W trakcie tego pierwszego pobytu u Jana Pawła II wydarzyło się też coś, co wzbudziło u niektórych trochę zazdrości. Pod koniec audiencji dla Polaków ks. Stanisław Nagy otrzymał od Ojca Świętego narty, na których papież wyrzeźbił osobistą dedykację.

Od tej pory ks. prof. Nagy towarzyszył już swoim malutkim życiem - jak zwykł był mawiać - wielkiemu życiu Jana Pawła II. Przez cały pontyfikat pisał o papieżu Polaku artykuły do tygodnika "Niedziela", stając się tego pontyfikatu nie tylko świadkiem, ale także swoistym, wiernym kronikarzem i komentatorem. Liczne wizyty w Watykanie i Castel Gandolfo oraz dyskusje podczas wspólnych posiłków zdarzały się od teraz regularnie. W Castel Gandolfo ks. prof. Nagy mieszkał, można tak powiedzieć, tuż obok Jana Pawła II, w tej samej rezydencji. Kiedy przybywał do Watykanu, zatrzymywał się w siedzibie kurii generalnej sercanów, która znajduje się niedaleko Pałacu Apostolskiego.

Wielkie, porażające wrażenie robił za każdym razem na ks. prof. Nagym sposób odprawiania Mszy św. przez Jana Pawła II, aczkolwiek dobrze wiedział, że papież był wielkim człowiekiem modlitwy. Wydawało mu się, że jako teolog jest już wystarczająco przygotowany do sprawowania Eucharystii, a jednak widok Ojca Świętego sprawującego Najświętszą Ofiarę, a potem adorującego jeszcze długo w milczeniu Najświętszy Sakrament, dawał mu asumpt do nieustannego pogłębiania osobistego stosunku do Eucharystii. Ks. kardynał Nagy mawiał, że Ojciec Święty wynosił z kaplicy zapatrzenie w Jezusa i jeszcze długo w nim potem przebywał.

Gdy Jan Paweł II chciał zasięgnąć opinii swego przyjaciela, ks. profesora, mówił do osobistego sekretarza, ks. Stanisława Dziwisza: "Zawołaj no Nagyego, to powie nam coś ciekawego!". W książce "Na drogach życia" ks. Kardynał wspomina: Chodziliśmy m.in. do ogrodów w Castel Gandolfo i spacerowaliśmy z Papieżem - kiedy jeszcze był zdrowy i silniejszy - a on rozmawiał ze mną, albo z ks. [Marianem] Jaworskim, albo z ks. [Tadeuszem] Styczniem, no i oczywiście z ks. Dziwiszem. Początkowo schodziliśmy również do basenu, do którego droga wynosiła około dwóch kilometrów. Kard. Dziwisz, wspominając kard. Nagyego po jego śmierci, powiedział: "Zawsze mówił, co myśli i co myślą inni".

Papież bardzo sobie cenił zarówno głębię teologicznej wiedzy ks. prof. Nagyego, jak i jego charakter, co owocowało zaproszeniami do udziału w różnych bardzo ważnych gremiach, m.in. jako ekspert podczas nadzwyczajnych synodów biskupów w 1985 i 1991 r. czy członek (dwie kadencje po pięć lat) Międzynarodowej Komisji Teologicznej, której przewodniczył kard. Joseph Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI. Kard. Ratzinger na widok prof. Nagyego natychmiast przechodził na francuski, bo wiedział, że właśnie takim językiem posługuje się on na forum międzynarodowym.

Ks. prof. Stanisław Nagy każdego roku przyjeżdżał latem do rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo, gdzie nie tylko uczestniczył w różnych sympozjach. Do jego obowiązków należało także zajmowanie się lekturą licznych prac naukowych z dziedziny teologii i następnie recenzowanie ich Janowi Pawłowi II. Mieli wtedy czas na wspólne pogawędki przy posiłkach, a także śpiewanie piosenek harcerskich. W czasie pobytów ks. prof. Nagyego w Watykanie w okresie Bożego Narodzenia codziennie wieczorem śpiewane były kolędy. Gdy wracał z Rzymu, niektórzy krewni byli ciekawi różnych rzeczy, np. czy Papież się złości. No pewnie - odpowiadał wtedy. Ale więcej trudno było się od niego dowiedzieć.

W listopadzie i grudniu 1985 r. ks. prof. Nagy uczestniczył jako ekspert w Nadzwyczajnym Synodzie Biskupów z okazji 20-lecia Soboru Watykańskiego II. 6 lat później w takim samym charakterze przybył do Watykanu na Synod poświęcony Europie. Z nominacji Jana Pawła II był członkiem rzeczywistym Międzynarodowej Komisji Teologicznej skupiającej najwybitniejsze autorytety teologiczne, której zadaniem było przygotowywanie na użytek papieża oraz różnych watykańskich dykasterii pogłębionych analiz aktualnej problematyki teologicznej. Każdy z członków miał do opracowania konkretne elementy poddawanych analizie zagadnień. Plenarne zebrania odbywały się zawsze w Rzymie z końcem roku. Oprócz tego organizowano także robocze spotkania w ramach podkomisji w innych miejscach.

Kardynał Nagy przyznawał, że Jan Paweł II czasem korzystał z jego rad, a czasem nie i zawsze przyznawał ostatecznie rację wyborom dokonywanym przez papieża oraz podejmowanym przez niego decyzjom. Miał przeczucie, że między nim a Ojcem Świętym istnieje głębokie wzajemne zrozumienie.

W 2001 r. z okazji swych 80. urodzin ks. prof. Stanisław Nagy otrzymał telegram od Jana Pawła II. Ojciec Święty napisał wtedy: "Jest to wyjątkowa okazja, aby podziękować Ci za te więzy przyjaźni, jakie łączą nas od lat. Twoja życzliwość, mądre słowo zdradzające nie tylko naukową kompetencję, ale również wielką życiową mądrość, jak też przykład kapłańskiego zaangażowania w życie Kościoła i troski o duchowe dobro każdego człowieka, a zwłaszcza Twoja modlitwa zawsze były dla mnie oparciem i umocnieniem. Bogu dziękuję za dar Twojej obecności i towarzyszenia na drodze mojej kapłańskiej, biskupiej i papieskiej posługi". Jubilat nawet nie przypuszczał wówczas, że dwa lata później, 28 września 2003 r. otrzyma od Jana Pawła II nominację kardynalską w uznaniu wielkich zasług na polu teologii.

Ostatni raz schorowanego już bardzo Jana Pawła II ks. kardynał Nagy odwiedził w styczniu 2005 r. Wówczas też ostatni raz wspólnie śpiewali kolędy. Trzy miesiące później ponownie przybył do Watykanu, by 8 kwietnia na Placu św. Piotra pożegnać swego Wielkiego Przyjaciela - podczas liturgii pogrzebowej.

Stanisław Nagy do końca swego życia pozostał wierny tej przyjaźni i w odróżnieniu od wielu innych, których aż tak długotrwałe i bliskie więzi z Ojcem Świętym nie łączyły, nie afiszował się z nią. Pozostawał zawsze w cieniu, dyskretny, zwracający baczną uwagę na to, by mówiąc o Janie Pawle II, jak najmniej mówić o sobie. Nie obnosił się z przyjaźnią i bliskimi kontaktami z Ojcem Świętym, ale jednocześnie każdemu, kto był w Rzymie, bardzo ułatwiał kontakty z papieżem. Bardzo też przeżywał, gdy ktoś zawodził jego zaufanie - a zdarzało się tak. Trafili się na przykład księża, którym umożliwił spotkanie z Ojcem Świętym, którzy uwiecznili się z nim na zdjęciach, a potem porzucili kapłaństwo. Kardynał Nagy traktował to jako poważne nadużycie zaufania. Dla niego możliwość bezpośredniego kontaktu z Janem Pawłem II oznaczała zobowiązanie i to na całe życie; tego samego oczekiwał od innych.

Pewnie również z tego powodu bardzo serio potraktował swą kardynalską nominację, od momentu której stał się jak gdyby innym człowiekiem - z krzewienia dorobku myśli Jana Pawła II uczynił swoją misję i wypełniał ją aż do ostatniego dnia. Zależało mu na tym, by dziedzictwo tego wielkiego pontyfikatu nie zostało zmarnowane i zapomniane, ale nieustannie żyło wśród nas i było pomnażane. Kardynał Nagy pozostał wierny nauce i myśli Jana Pawła II, będąc nie tylko wspaniałym kapłanem i sercaninem, ale także gorącym patriotą. Mimo podeszłego wieku i kłopotów z poruszaniem się przybywał wszędzie tam, gdzie mógł dać świadectwo wierze i polskości.

Jolanta Sosnowska

Robert Tekieli, „Gazeta Polska Codziennie”

Ksiądz kardynał Stanisław Nagy jest bohaterem albumu Jolanty Sosnowskiej „Kardynał polskich serc”. Ukazująca się właśnie książka przybliża nam postać zmarłego dwa miesiące temu niezwykłego kapłana, wybitnego naukowca i hierarchy.

Co zostało mi po lekturze tej książki? Wizerunek prawego kapłana, niezłomnego hierarchy, serdecznego patrioty, wybitnego teologa. (…) Osierocony w wieku sześciu lat chłopiec z Bierunia został wybitnym profesorem teologii, przyjacielem papieża i jednym z najwyższych hierarchów Kościoła. Był żarliwym patriotą i niezłomnym obrońcą krzyża. Jego biografia jest świadectwem naszej najnowszej historii i życia chrześcijańskiego.

www.pch24.pl

Zaledwie siedem tygodni po śmierci ks. kardynała Stanisława Nagy'ego Wydawnictwo Biały Kruk wydało album poświęcony temu wielkiemu Polakowi, wspaniałemu człowiekowi Kościoła. Jak mówił ks. bp Zając, który rozpoczął spotkanie, jakie odbywało się w Auli Jana Pawła II w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, ks. Kardynał był apostołem Bożego Miłosierdzia. – Oto gigant ducha, prorok i apostoł. Patrzmy, uczmy się i dorównujmy temuż człowiekowi – mówił.

Mirosław Boruta, "www.krakowniezalezny.pl"

Wczorajsza promocja najnowszego albumu Wydawnictwa „Biały Kruk” – „Kardynał polskich serc” była niezwykle udana. To nic, że upał, to nic, że to środek wakacji. Miłość do kardynała Stanisława Nagy’ego i wartości, które wyznawał i upowszechniał okazała się dużo silniejsza. Pełne łagiewnickie audytorium dobitnie o tym świadczyło. (…) I choć spotkanie trwało długo, bo blisko trzy godziny, nikt tych modlitewnych, artystycznych i wspomnieniowych chwil nie żałował. Wprost przeciwnie, gdy zabrakło Kardynała, tak często biorącego udział w promocjach wydawnictw „Białego Kruka” wszyscy mówcy postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko i wszyscy dobrze, a nawet doskonale (jak minister Antoni Macierewicz) wypełnili swoje zadanie. Dla Ciebie Drogi Księże Kardynale, który – tak jak na okładkowym zdjęciu – słuchasz tego co mówimy i nie pozwalasz by „zginęła, kiedy my żyjemy”.

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl