Panorama Siedmiogrodzka

Monumentalne malowidło z 1897 r. ukazujące zdobycie Sybinu w 1849 r. przez powstańców węgierskich pod dowództwem polskiego generała Józefa Bema, na którym przedstawiony został również jego adiutant, węgierski poeta romantyczny Sándor Petőfi. Dzieło nie doczekało się stałej ekspozycji jak Panorama Racławicka. Zostało więc pocięte przez malarza na wiele oddzielnych obrazów, które do dziś wędrują po całym świecie. Muzeum Okręgowe w Tarnowie zgromadziło wiele jego fragmentów. Książka ta jest próbą rekonstrukcji całości fascynującego malowidła i ukazania bohaterskiego zrywu wolnościowego Węgrów w okresie Wiosny Ludów.

Róbert Hermann

Bitwa pod Sybinem a Panorama Siedmiogrodzka
A nagyszebeni ütközet és az Erdélyi csatakörkép

Alicja Majcher-Węgrzynek, Andrzej Szpunar
Poszukiwanie Panoramy Siedmiogrodzkiej
Az Erdélyi csatakörkép nyomában

Szkice
Vázlatok

Ocalałe obrazy
Az előkerült képrészletek

Róbert Hermann
Bitwa pod Sybinem a Panorama Siedmiogrodzka

P  iętnaście lat po tragicznej w skutkach bitwie pod Mohaczem (1526) wojska Sulejmana Wspaniałego zajęły Budę, a tym samym terytorium Królestwa Węgier rozpadło się na trzy części. Obszar centralny przyłączono do Imperium Osmańskiego, zarządzane przez Habsburgów Królestwo Węgier okrojono do północnego i zachodniego skrawka, zaś w części wschodniej powstało podległe Porcie Otomańskiej Księstwo Siedmiogrodu (jego drugiego władcę, Stefana Batorego, wybrano w 1575 roku na króla Polski).

Jednym z żądań węgierskich rewolucjonistów, którzy 15 marca 1848 roku wyszli na ulice Pesztu, była unia Siedmiogrodu z Węgrami. Z końcem XVII wieku po odparciu Turków Księstwo Siedmiogrodu – pod nazwą Wielkie Księstwo Siedmiogrodu – było traktowane przez dwór w Wiedniu jako osobna prowincja, która dysponowała samodzielnym sejmem krajowym, własną strukturą urzędów, kancelarią i namiestnikiem. W czerwcu 1848 roku Ferdynand I Habsburg jako król Węgier Ferdynand V i jako cesarz Austrii Ferdynand I podpisał akt zjednoczenia Siedmiogrodu z Królestwem Węgier. Rumunów, stanowiących w regionie większość, udało się podporządkować bezpośrednio decyzjom Wiednia. Z kolei Sasi, zamieszkujący Siedmiogród od stuleci, zaczęli wspierać rząd wiedeński, upatrując w nim szansę na zachowanie etnicznej odrębności i tradycji oraz realizację upragnionych dążeń. Wszystko przez porewolucyjne zmiany, które pozbawiły ich dotychczasowych przywilejów.

Po tym, jak Węgrzy okazali gotowość do przeciwstawienia się Wiedniowi w obronie osiągnięć rewolucji wywalczonych w sierpniu 1848 roku, na początku października wybuchła otwarta wojna pomiędzy Austrią a Królestwem Węgier, między cesarzem Ferdynandem I i Ferdynandem V (choć była to jedna i ta sama osoba!). Jesienią 1848 roku sprawa nieprzygotowanych do wojny Węgrów doprowadziła w Siedmiogrodzie do sytuacji kryzysowej. Drugie rumuńskie zgromadzenie narodowe, które pomiędzy 16 a 28 września obradowało w Balázsfalva (rum. Blaj, niem. Blasendorf), domagało się poszerzenia na Siedmiogród równouprawnienia narodowości, które przynajmniej w teorii gwarantowała konstytucja kwietniowa Austrii. Ponadto zadecydowano o uzbrojeniu i mobilizacji Rumunów.

Na domiar tego feldmarszałek Anton von Puchner, głównodowodzący armii austriackiej w Siedmiogrodzie, 18 października wypowiedział posłuszeństwo węgierskiemu rządowi, ogłosił stan oblężenia oraz rozpoczął demobilizację węgierskich honwedów i członków straży narodowej. Niezawodną pomoc okazali w tym powstańcy rumuńscy.

Pod koniec miesiąca również rumuńskie chłopstwo i straż graniczna wystąpiły zbrojnie przeciwko administracji węgierskiej. Powstańcy nie poprzestali jednak na rozbrojeniu Węgrów, ale przeprowadzili regularną rzeź wojenną, w wyniku której śmierć poniosło kilka tysięcy osób.

W dniach 16–18 października w Agyagfalva (rum. Lutița) również Seklerzy zorganizowali zgromadzenie narodowe, na którym podjęto decyzję o wszczęciu powstania. Leżąca w południowo-wschodniej otulinie Karpat wschodnia i południowa część Seklerszczyzny, a konkretnie zajmujące powierzchnię 15 tys. km kw. okręg Csík (rum. Ciuc) i Trójokręg (węg. Háromszék, rum. Covasna), jeszcze w latach sześćdziesiątych XVIII wieku stały się decyzją Marii Teresy pograniczem wojskowym. W konsekwencji tego zamieszkujący ów teren mężczyźni objęci byli obowiązkową służbą wojskową, której zadaniem było strzeżenie granic, choć dwa seklerskie pułki straży granicznej wysłano też później za granicę, na przykład do udziału w wojnach napoleońskich. W tym samym czasie w Siedmiogrodzie powołano również dwa rumuńskie pułki straży granicznej, które w 1848 i 1849 roku odegrały u boku Austrii znaczącą rolę. Część seklerskich batalionów straży granicznej jesienią 1848 roku walczyła też na Węgrzech przeciwko powstańcom serbskim, a później – po wkroczeniu wojsk bana Josipa Jelačicia – przeciw oddziałom chorwackim. Osłabiona przez ich absencję siedmiogrodzka armia honwedów w końcu listopada została wyparta przez siły Puchnera na skraj Siedmiogrodu, w rejon miejscowości Csucsa (rum. Ciucea, niem. Tschetsch). Jedynie południowa część Siedmiogrodu – odległy, otoczony zewsząd przez wrogie wojska Trójokręg – pozostawała w rękach Węgrów. Podległej rządowi rewolucyjnemu administracji udało się tam zmobilizować całe społeczeństwo, a major artylerii węgierskiej Áron Gábor, z zawodu ludwisarz, odlał na potrzeby armii kilkanaście dział. Trójokręg stawiał opór do początku stycznia 1849 roku, skutecznie blokując znaczną część siedmiogrodzkiej armii austriackiej. Kiedy wreszcie był zmuszony zawiesić broń, sytuacja zdążyła zmienić się na korzyść Węgrów.

Na początku grudnia dowództwo nad węgierskimi siłami w Siedmiogrodzie przejął niepozorny, siwobrody mężczyzna. Przemówienie powitalne polskiego generała Józefa Bema było krótkie: „Panowie! Rząd wyznaczył mnie na dowódcę tej armii. Potrafię odpowiednio nagrodzić, ale potrafię też ukarać. Kto będzie mi posłuszny, tego spotka nagroda, kto się przeciwstawi, tego każę rozstrzelać”.

Mocne słowa zostały uwierzytelnione przez czyny dokonane w kolejnych tygodniach. Żołnierze prędko pokochali „starszego pana”, a w swoich kręgach zaczęli nazywać go po prostu Ojczulkiem. Bem rozgromił najpierw armię austriacką zmierzającą na Węgry, a przed Bożym Narodzeniem wyswobodził Kolożwar (węg. Kolozsvár, rum. Cluj-Napoca, niem. Klausenburg). Na początku 1849 roku Węgrzy przejęli już cały północny Siedmiogród, a Austriacy zostali zmuszeni do wycofania się do Bukowiny lub Siedmiogrodu południowego.

W połowie stycznia 1849 roku Bem wkroczył do Seklerszczyzny, a następnie skierował wojska do Ziemi Saskiej, docierając pod Sybin (węg. Nagyszeben, rum. Sibiu, niem. Hermannstadt), siedzibę głównego dowództwa armii austriackiej oraz komitetów narodowych Sasów i Rumunów. Chciał z zaskoczenia zdobyć miasto, choć jego obrona miała przewagę nad siłami węgierskimi. Nie dziwi zatem, że w zetknięciu 21 stycznia z przygotowanymi na oblężenie Austriakami Bem poniósł sromotną klęskę i był zmuszony do odwrotu, przez dwa tygodnie doznając kolejnych porażek. Dopiero przysłane z Węgier posiłki pozwoliły mu 9 lutego zatrzymać armię Puchnera przy moście na rzece Sztrigy (rum. Strei, niem. Strell) pod wsią Piski. „Jeśli Austriacy zdobędą ten most, Siedmiogród zginie” – zagrzewał do walki swych żołnierzy Bem. Po porażce Puchner został zmuszony do odwrotu w stronę Sybina, prosząc równocześnie, by część jednostek V korpusu rosyjskiego, który stacjonował na Wołoszczyźnie, zajęła Sybin i Braszów (węg. Brassó, rum. Brașov, niem. Kronstadt).

Po zwycięstwie pod Piski Bem w brawurowym tempie zajął Górny Siedmiogród – jednostki pułkownika Karla Urbana ponownie wkroczyły tam z Bukowiny, a pod Királynémeti (rum. Crainimăt, niem. Bayerdorf) pokonały oddziały pułkownika Ignáca Riczkó. Wróg był w odwrocie, a 26 lutego Bem zadał mu kolejny cios, w następstwie czego do czerwca 1849 roku region mógł odpocząć od zgiełku wojny.

Po starciu pod Piski Puchnera ogarnął jakby marazm. Oficerowie bezskutecznie przekonywali go, by przejść do kontrataku. 28 lutego – na wieść o wyżej wspomnianej ofensywie Karla Urbana w Górnym Siedmiogrodzie – austriacki dowódca rozpoczął wreszcie mobilizację i ruszył na północ. Jego celem było przetarcie szlaku bojowego w dolinie rzeki Küküllő (rum. Târnava, niem. Kokel), pokonanie Bema pod Mediaszem (węg. Medgyes, rum. Mediaș, niem. Mediasch), a później zajęcie stolicy Seklerszczyzny, Marosvásárhely (rum. Târgu Mureș, niem. Neumarkt am Mieresch). Puchner poprosił też feldmarszałka Ignaza Małkowskiego, by wyruszył w tym samym kierunku z Bystrzycy (węg. Beszterce, rum. Bistriţa).

Na początku marca Bem ponownie obrał kierunek na Sybin. Nie było to łatwe zadanie, gdyż miesiąc wcześniej na pomoc Puchnerowi przybyło z Wołoszczyzny około 7 tysięcy żołnierzy pierwszej interwencji rosyjskiej. Ich zadaniem było zapewnienie Austriakom wsparcia na Ziemi Saskiej. W dniach 2–3 marca Bem stoczył pod Mediaszem bitwę z austriackim feldmarszałkiem, a po klęsce wycofał się pod Segieszów (węg. Segesvár, rum. Sighișoara, niem. Schäßburg).

Anton von Puchner zaplanował kolejny manewr, zakładający otoczenie armii Bema z kilku stron, co pozwoliłoby zadać wrogowi ostateczny cios. Feldmarszałek liczył, że Małkowski dotarłszy z Bukowiny zajmie Marosvásárhely, a tym samym odetnie część węgierskich sił stacjonujących na Seklerszczyźnie. W tym czasie do Segieszowa napływały kolejne posiłki węgierskie, a Bem zaczął planować ponowny szturm na Sybin.

6 marca Puchner wydał wojskom rozkaz wymarszu. Zaplanował, że w drodze między Mediaszem a Segieszowem odłączy niewielką jednostkę pod dowództwem majora Augusta von der Heydtego, zaś pozostałymi oddziałami zaatakuje Segieszów od południa. Heydte miał dotrzeć do miasta od zachodu przez miejscowości Berethalom (rum. Biertan, niem. Birthälm), Váldhíd (rum. Valchid, niem. Waldhütten), Erzsébetváros (rum. Dumbrăveni, niem. Elisabethstadt), Holdvilág (rum. Hoghilag, niem. Halwelagen) i Dános (rum. Daneș, niem. Dunesdorf). Przemarsz tą trasą miał wprowadzić Węgrów w błąd, że jakoby z tego kierunku napłyną główne siły austriackie. Puchner ruszył na Segieszów trasą: Riomfalva (rum. Richiș, niem. Reichesdorf) – Bürkös (rum. Bârghiș, niem. Bürgisch) – Szentágota (rum. Agnita, niem. Agnetheln) – Hégen (rum. Brădeni, niem. Henndorf) – Apold (rum. Apold, niem. Trappold) – Segesd (rum. Șaeș, niem. Schaas). Plan miał jedną, lecz istotną wadę – jego skuteczność była uzależniona od kilku czynników. Wystarczyło, by Małkowski nie zaatakował, by główna kolumna poniosła klęskę albo Bem przewidziałby ryzyko otoczenia miasta odpowiednio wcześniej, a wówczas cała strategia mogłaby okazać się nieskuteczna.

7 marca Heydte istotnie osiągnął Dános, przeprowadził ostentacyjny atak, lecz o świcie 8 marca na polecenie Puchnera przeniósł się przez Holdvilág, Erzsébetváros i Szászsáros (rum. Şaroş pe Tîrnavă, niem. Scharosch) do Bese (rum. Beșa, ob. Stejărenii, niem. Beschendorf), by osłaniać lewe skrzydło głównej kolumny szturmującej Segieszów. Kiedy na rozkaz Puchnera trzy kompanie piechoty zajęły Mediasz, do dyspozycji Heydtego pozostał jeden batalion piechoty liniowej, dwie kompanie straży granicznej, pięć kompanii segieszowskiej straży narodowej i półtorej kompanii kawalerii. Gdyby Heydte pozostał na pierwotnej pozycji w Dános, wówczas wycofując się pod Mediasz, mógłby stanowić na drodze Bema całkiem poważną przeszkodę. Ponieważ go opuścił, linia Mediasz–Segieszów–Sybin nie była przez nikogo osłaniana.

Prowadzoną na Segieszów kolumnę Puchnera zastały bardzo niekorzystne warunki pogodowe. 8 marca opóźnione brygady feldmarszałka dotarły zaledwie do Hégen i Apold. Wycieńczona armia musiała odpocząć i dopiero nazajutrz, rankiem 9 marca, pozostające w Hégen brygady ruszyły w dalszą drogę. W Apold połączyły się z brygadą straży przedniej i w południe obrały kierunek na Segieszów. Awangarda dotarła do opustoszałego miasta wieczorem, a dwie kolejne brygady wkroczyły tam w nocy, o godzinie drugiej i czwartej, 10 marca.

O operacji wroga Bem dowiedział się 8 marca, po czym polecił swym jednostkom zaopatrzenie się w dwudniowy wikt. Nazajutrz wydał im rozkaz: „Idziemy na Sybin”. W ciągu nocy dotarł pod Berethalom, a rankiem 10 marca zajął Mediasz, skąd zbiegła austriacka straż graniczna. Pierwsze oddziały Puchnera wkroczyły do pustego Segieszowa wieczorem 9 marca, a on sam po północy. Dowódca Austriaków uświadomił sobie urzeczywistnianie się najgorszego z możliwych scenariuszy: Bem ruszył nieosłoniętym odcinkiem Segieszów–Mediasz i zmierzał prosto do Sybina. 10 marca o godzinie 11 w nocy Puchner wysłał za nim swoje oddziały. Niejasnym pozostawało, czy armia węgierska zdoła zająć miasto przed przybyciem Austriaków, czy też zostanie unicestwiona w pierścieniu utworzonym przez załogę obrony i napierające od tyłu jednostki.

Bem pozostawił w Mediaszu około tysięczną straż tylną, a o godz. 1 w nocy 11 marca dotarł do wsi Nagyselyk (rum. Șeica Mare, niem. Marktschelken), by po krótkim odpoczynku kontynuować drogę do Szelindek (rum. Slimnic, niem. Stolzenburg). Tam rozpędził sotnię kozacką, a o godzinie 4 po południu był już pod Sybinem. Jego armia w ciągu 53 godzin pokonała trasę 85 kilometrów, zatem o jakiejkolwiek regeneracji sił nie było mowy. Bem – według szacunków Jenő Gyalókaya – dysponował około 7,5 tys. żołnierzy, choć w rzeczywistości mogło to być zaledwie nieco ponad 4,5 tys. osób. Z kolei broniący miasta garnizon rosyjsko-austriacki mógł liczyć najwyżej 5 tys. żołnierzy. Dowódcy obrony feldmarszałek Alois Pfersmann von Eichthal i pułkownik Grigorij Jakowlewicz Skariatin przystąpili jednakże do starcia z Węgrami ze zbyt dużą pewnością siebie. Nie zajęli pozycji obronnych na fortyfikacjach oraz nie skorzystali ze stanowisk artyleryjskich rozmieszczonych na murach.

Bem, zgodnie ze zwyczajem, potraktował wysunięte przed miasto oddziały wroga ostrym ogniem armatnim, jednak piechota rosyjska zniosła go całkiem dobrze. Na prawe skrzydło szturmujących Skariatin wysłał Kozaków, ale ogień kartaczowy węgierskiej artylerii zmusił ich do ucieczki. Bem sukcesywnie posuwał naprzód swoje bataliony, zaś kawalerią posłużył się do utrudnienia Rosjanom odwrotu. Wreszcie armia rosyjska uległa rozproszeniu i około godziny 7 wieczorem wycofała się za mury miasta.

Po morderczej walce Węgrom udało się zająć szańce i przedmieścia, ale nie byli już w stanie przedrzeć się do górnego miasta. Bem wstrzymał na pewien czas atak, nieustannie bombardując miasto granatami. Już prawie zadecydował o przedłużeniu oblężenia na kolejny dzień, kiedy do Węgrów dołączyło 850–1000 żołnierzy brygady rezerwowej z podpułkownikiem Gergelyem Bethlenem na czele. W jej szeregach, wyposażonych w cztery działa, był też 11. batalion honwedów. „Majorze, chce pan spędzić dzisiejszą noc w Sybinie?” – zapytał Bem dowodzącego tą jednostką Olivéra Bethlena. „Tak jest, razem z moim batalionem” – odpowiedział major. „Proszę więc udać się do miasta i ustawić batalion na głównym placu” – odrzekł beztrosko generał. Wsparty posiłkami Bem zarządził kolejną ofensywę, którą załodze obrony Sybina było coraz trudniej odeprzeć. W krótkim czasie do walk dołączyły cztery kompanie 3. batalionu z 14. pułku straży granicznej, a więc 520–530 żołnierzy dowodzonych przez majora Károlya Kabosa. Skariatin przekonał się, że stawianie oporu przynosi coraz mniejsze skutki, i polecił wycofanie się. W ślad za Rosjanami uczyniły to także oddziały austriackie. O godzinie 10 wieczorem sojusznicy opuścili Sybin i udali się do oddalonego o 20 kilometrów Nagytalmács (rum. Tălmaciu, niem. Talmesch). W bitwie poległo 250 Rosjan, straty węgierskie wyniosły 150 osób.

12 marca większa część armii Puchnera wkroczyła do Újegyház (rum. Nocrich, niem. Leschkirch), zaś straż przednia zajęła pozycję w Alcina (rum. Alțâna, niem. Alzen). Właśnie w tej drugiej miejscowości Puchner dowiedział się o upadku Sybina. Druzgocąca wiadomość kosztowała go zdrowie, przez co dowództwo nad armią przekazał generałowi Józsefowi Kalliányowi. Ten zakładał, że wraz ze Skariatinem odbije Sybin z rąk Węgrów. 13 marca skierował oddziały do Felek (rum. Avrig, niem. Freck) i Fenyőfalva (rum. Bradu, niem. Gierelsau).

W Sybinie Bem doposażył swoje oddziały oraz zawezwał pozostającą w Mediaszu straż tylną. Otrzymał też posiłki z Kolożwaru, dzięki czemu jego armia w krótkim czasie zwiększyła liczebność do 14–15 tys. żołnierzy. Do dyspozycji Kalliánya wraz z Rosjanami pozostawała nadal 17-tysięczna armia, nie wliczając w to załogi obrony Gyulafehérváru (rum. Alba Iulia, niem. Karlsburg) oraz rumuńskich powstańców ludowych. Skariatin pozostał w Przełomie Czerwonej Wieży (węg. Vöröstoronyi-szoros, rum. Pasul Turnul Roșu, niem. Roter-Turm-Pass) z załogą 4200 ludzi, zaś generał Nikolai von Engelhardt był w Braszowie z 4800 żołnierzami. Jednak na Rosjan Austriacy mogli liczyć tylko w przypadku walk obronnych.

Bem pozostawił w Sybinie nieznaczną część garnizonu, a dowodzoną przez pułkownika Jánosa Bánffyego brygadę wysłał naprzeciw Skariatina do Przełomu Czerwonej Wieży. Z kolei brygada Jánosa Czetza otrzymała zadanie zajęcia mostu w Felek i odcięcia tamtejszych jednostek cesarsko-królewskich od Skariatina. Nastąpiło to 15 marca. Tego samego dnia dowodzona przez Bema brygada Bánffyego zaatakowała oddziały austriackie osłaniające Rosjan w Przełomie Czerwonej Wieży i wyparła je z Siedmiogrodu. Nazajutrz już wszystkie siły rosyjsko-austriackie znajdowały się na Wołoszczyźnie.

16 marca brygada Czetza dotarła do Fogaraszu (węg. Fogaras, rum. Făgăraș, niem. Fugreschmarkt). Kalliány przegrupował swe jednostki i wysłał je na zachód od Braszowa. Niedługo później otrzymał jednak wiadomość od generała Engelhardta, że jeśli spotka na drodze siły większe od swoich, musi wycofać się na Wołoszczyznę (w tym czasie z Seklerszczyzny zbliżały się już oddziały pułkownika Józsefa Beke i majora Nándora Szabó). Kalliány odwołał swe jednostki bezpośrednio w okolice Braszowa i zdecydował, że wraz z Rosjanami będzie bronił miasta. Kiedy jednak Engelhardt przekonał się o nieludzkim wycieńczeniu oddziałów austriackich, oznajmił, że bezwzględnie kieruje się na Wołoszczyznę, i zażądał od Kalliánya, by zabezpieczył trasę jego przemarszu. Kalliány zajął więc dwiema brygadami przełęcz Tömöszską (węg. Tömösi-szoros, rum. Pasul Timiș), ale osłabił tym samym własne siły stacjonujące wówczas pod Feketehalom (rum. Codlea, niem. Zeiden).

19 marca doszło tam do kolejnego starcia. Artyleria Czetza udaremniła próby ataku ze strony piechoty cesarskiej, a gdy kierowane przez Bema posiłki złamały opór lewej flanki Austriaków, armia wroga wycofała się do Braszowa. Podczas ucieczki poniosła znaczne straty. 20 marca sojusznicy opuścili Braszów i wycofali się w stronę przełęczy Tömöszskiej. Jeszcze tego dnia Bem zajął miasto i wydał rozkaz ruszenia za wycofującą się armią rosyjsko-austriacką.

21 marca jednostki podpułkownika Józsefa Beke i majora Nándora Szabó dogoniły oddział austriacki i skutecznie utrudniły mu wycofanie się w już i tak trudnych warunkach pogodowych i terenowych – karpackie drogi były skute lodem, a temperatura spadła poniżej zera. Tego samego dnia major August Heydte przekroczył ze swą jednostką przełęcz pod Törcsvárem (rum. Bran, niem. Türzdorf) i opuścił Siedmiogród.

Po zajęciu Braszowa Bem powrócił do Sybina, gdyż dotarły doń wieści, że Skariatin próbuje ponownie wziąć miasto. 28 marca zaatakował rosyjski oddział stacjonujący przy Przełomie Czerwonej Wieży i wyparł go w stronę Wołoszczyzny.

Tym samym Siedmiogród – za wyjątkiem twierdz Gyulafehérvár i Dewa (węg. Déva, rum. Deva, niem. Diemrich) oraz pasma Rudaw Siedmiogrodzkich (węg. Érchegység, rum. Munții Metaliferi) zajętych przez powstańców rumuńskich – znalazł się w rękach Węgrów. Za chwalebne zwycięstwo Józef Bem został odznaczony węgierskim Orderem Zasługi Wojskowej I klasy oraz uzyskał rangę feldmarszałka.

Sukces był bez wątpienia imponujący, a Bem osiągnął go, stając naprzeciw znacznie liczebniejszej armii cesarsko-królewskiej oraz rosyjskiej. To prawda, austriackie dowództwo wojskowe liczyło na Rosjan jedynie w sytuacji walk obronnych, ale o tym Bem nie mógł wiedzieć. Błyskawicznie rozbijał kolejne oddziały Puchnera, a później Kalliánya, a po klęsce pod Mediaszem zaledwie w dwa tygodnie odwrócił przebieg wojny. Równocześnie dowództwo austriackie straciło panowanie nad sytuacją i choć podlegający mu żołnierze do końca wykazywali męstwo i determinację, nie mogli już powstrzymać konsekwencji nierozsądnych decyzji swych przełożonych. Pozostawało im tylko załagodzić krytyczne położenie, w jakim się znaleźli.

Prace nad panoramą

W periodyku „1848–49. Történelmi Lapok” (1848–49. Pisma Historyczne) z sierpnia 1897 roku (nr 15–16) w rubryce „Rozmaitości” pojawiła się informacja, że „właściciele panoramy Bema i Petőfiego jeszcze na początku 1896 roku podjęli decyzję, że na okazję pięćdziesiątej rocznicy rewolucji węgierskiej zamówią panoramę na wysokim poziomie artystycznym”. Do udziału w przedsięwzięciu namówili artystów: Tihaméra Margitaya, Pála Vágó, Bélę Spányiego i Jana Stykę. Za punkt wyjścia przyjęto szkic Styki, „jednego z mistrzów Panoramy Racławickiej”, przedstawiający zdobycie Sybina, „którego centralny punkt stanowiły postaci Petőfiego i Bema, legendarnych bohaterów walk o wolność”. Zatem według tego artykułu myśl przewodnia dzieła pochodziła od Styki, „ale udział w jego stworzeniu i realizacja poszczególnych fragmentów przypadły też artystom węgierskim, którzy wraz ze Styką byli na miejscu zdarzeń i badali możliwość ich malarskiej reprezentacji”.

Wedle cytowanego tekstu część panoramy, na której honwedzi Gergelya Bethlena (w charakterystycznych czerwonych czapkach) i huzarzy Sándora Kissa atakują flankę Rosjan, namalował Pál Vágó. Grupę znajdującą się w pobliżu krucyfiksu, „gdzie honwedzi ciągną jedną z armat celem jej nabicia”, wykonał zaś Tihamér Margitay. Przy ich malowaniu artyści korzystali ze wsparcia Zygmunta Rozwadowskiego. Krajobraz, „można powiedzieć, uwiecznił w pojedynkę” Béla Spányi, choć miał do pomocy polskiego malarza Michała Wiewiórskiego. Odmalowanie nieba i chmur powierzono Leopoldowi Schönchenowi oraz Tadeuszowi Popielowi. Artykuł prasowy bagatelizuje jednak osobę zamawiającego i nie wyjaśnia, kto to był.

Bardziej szczegółowa informacja znalazła się w numerze wrześniowym z 1897 roku. Napisał ją Tamás Szana na podstawie doniesień gazety „Magyarország” (Węgry). Dowiadujemy się z niej, że Styka „próbował zgłębić historię naszych walk o wolność oraz miesiącami przebywał na Węgrzech, aby przed rozpoczęciem pracy nad wielkim dziełem poznać ducha i zwyczaje naszego narodu. A kiedy już całkowicie przyswoił sobie węgierski sposób myślenia, skupił wokół siebie grupę wyśmienitych artystów węgierskich, aby wspólnymi siłami i z entuzjazmem stworzyć panoramę węgierskiej walki o wolność, Oblężenie Sybina, czy, jak woli mawiać sam artysta, apoteozę Bema i Petőfiego”. Artykuł prasowy wymienia towarzyszy Styki, dodając, że prócz nich udział w przedsięwzięciu wzięli też inni artyści, „których pędzle krócej lub dłużej były zaangażowane w gloryfikację bohaterstwa Węgrów”. Dalej czytamy, że pośród nich „najciekawszą postacią jest bez wątpienia kawalerzysta Weisz, obdarzony wielkim talentem kapitan wspólnej armii, który w wolnych chwilach żarliwie oddaje się malarstwu i zechciał dołączyć do prac przy uwiecznieniu oblężenia Sybina”. Weisz konkurował z pozostałymi artystami, „wreszcie z największą gorliwością uwiecznił na płótnie jednego węgierskiego huzara i postać urodziwego piechura”.

Autor artykułu zaznacza, że artyści mieli nieograniczony dostęp do modeli: „Broni, żołnierzy i koni niezbędnych do uwiecznienia węgierskiej bitwy nadzwyczaj uprzejmie użyczyli oficerowie austriaccy”.

Inny tekst na temat panoramy napisany przez Tamása Szanę ukazał się w numerze 11. „Vasárnapi Újság” (Gazety Niedzielnej) z 1898 roku, ale w nim też brakuje informacji, kto był inicjatorem jej namalowania. Według Szany Styka wyraził wdzięczność za uwagę, jaką węgierska opinia publiczna poświęciła Panoramie Racławickiej. Autor docenił, że polski twórca „po wykonanej z rozmachem panoramie polskiej stworzył dzieło węgierskie, którego tematem jest jedno z najchwalebniejszych wydarzeń naszej Wiosny Ludów – oblężenie Sybina”. Szana określił Stykę mianem nie tylko „wybitnego twórcy, ale też prawdziwego patrioty”, u którego „w jedno stopiły się wielka sympatia do narodu węgierskiego z głęboką miłością do ojczyzny, czyniąc z najnowszej panoramy nie tylko osobliwy eksponat, ale także wartościowe i pouczające dzieło sztuki”.

Z kolejnych akapitów dowiadujemy się, że Styka „należy do tych artystów, którzy zanurzają się w istotę tworzonego przez siebie dzieła i przystępują do pracy dopiero wtedy, kiedy z należną uwagą i poświęceniem zbadają wcześniej wszystkie najdrobniejsze szczegóły”. Malarz „przeczytał całą bibliotekę prac poświęconych węgierskiej Wiośnie Ludów, w muzeach i zbiorach przestudiował stroje i broń z epoki, przesłuchał żyjących świadków wielkich wydarzeń, a także dwukrotnie udał się na miejsce bitwy, by dokonać tam starannych oględzin i wykonać drobiazgowe szkice”. Następnie Styka zaprosił do współpracy „biegłego w odtwarzaniu dziarskich scen” Tihaméra Margitaya, który jednak z powodu choroby był rychło zmuszony z pracy zrezygnować, „genialnego Pála Vágó” oraz Bélę Spányiego, „jednego z mistrzów naszego najnowszego malarstwa krajobrazowego”.

Styka przez ponad rok „prowadził życie na walizkach”. Po krótkim odpoczynku we Lwowie „mogliśmy ponownie spotkać go w Sybinie, Braszowie lub Budapeszcie, gdyż niespokojna natura i ambicje artystyczne nie pozwalały mu na opuszczenie miejsca bez wcześniejszego poznania wyraźnych szczegółów wielkiego zadania”. Początkowo planował, że panoramę namaluje w Budapeszcie, „ale z przyczyn osobistych ustalił z przyjaciółmi Węgrami, że to oni przyjadą do Lwowa i tam wspólnie będą pracować”. Szana, który po kilku dniach spędzonych we Lwowie nie mógł wyjść z podziwu dla „pełnej zapału pracy”, ocenił, że Styka, Vágó i Spányi „oddali całą swą duszę, by ich dzieło emanowało patriotycznymi uczuciami i było przesiąknięte nieprzemijalnymi wartościami”, oraz by obraz nie stał się „prostą, pomyślaną na wywołanie chwilowego efektu panoramą, ale jednym z najpiękniejszych płócien historycznych, jakie zna współczesność”.

Według anonimowego wstępu do niewielkiej broszury wydanej w 1898 roku przez zakład drukarski Werbőczyego, panorama Bema i Petőfiego „powstała w świątecznej atmosferze” jubileuszu „odnowienia okresu heroicznego”. Autor tekstu wypowiada się w imieniu całej wspólnoty węgierskiej: „Pragnęliśmy, by na ogromnej połaci płótna pobudzono do życia jedną z najdonioślejszych scen walk o wolność roku 1848 i 1849”. Wybór nie był prosty, stąd „pozostawiliśmy go” malarzom, którzy „dwie najbardziej lubiane postaci węgierskiej Wiosny Ludów, Sándora Petőfiego i ‘ojczulka Bema’, postanowili umieścić w centralnym punkcie pełnej dynamizmu panoramy”. We wstępie czytamy ponadto, że do namalowania obrazu „zaangażowaliśmy” Stykę, Vágó i Spányiego. Predyspozycje Styki potwierdzała Panorama Racławicka, jeśli idzie o Vágó, to „wszyscy znamy jego prawdziwie węgierską sztukę”, Spányi z kolei „od dawna należy do grona naszych najznakomitszych pejzażystów”. Artyści podeszli do zadania „niezwykle rzetelnie i wykorzystali pełnię swojej artystycznej wiedzy”. Kilkakrotnie pojechali do Sybina, aby dokonać oględzin pola bitewnego i krajobrazu. „Do odtworzenia poszczególnych detali wykorzystali nie tylko materiały źródłowe, ale również odszukali weteranów batalii, a na podstawie ich opowieści sporządzili na miejscu szkice”.

Doniesienia węgierskiej prasy zawierają w kilku względach wykluczające się i wybrakowane informacje. Z żadnego nie wynika, kto zamówił dzieło (według najnowszych tekstów publikowanych w Internecie zlecenia dokonał rząd węgierski, co jednak nie jest nigdzie udokumentowane). Z badań Gábora Gyániego wiemy, że Lwowskie Towarzystwo Panoramy w latach 1896–1897 wystawiło Panoramę Racławicką w rotundzie na prywatnej działce na rogu alei Aréna i ulicy Jánosa Nagya w Budapeszcie (obecnie to zbieg alei Györgya Dózsy i ulicy Gyuli Benczúra). Budynek w 1898 roku przejął architekt Gyula Pártos, znany przedsiębiorca zajmujący się panoramami, drugi po Ödönie Lechnerze pionier węgierskiej secesji w budownictwie. Pártos, utworzywszy odnośnie do panoramy własny komitet, zamówił u Styki w 1897 roku dzieło przedstawiające bitwę pod Sybinem. Przedsięwzięcie kosztowało go 140 tysięcy koron i jak się później okazało, nie przyniosło dużego zysku.

Z tekstów zamieszczonych w 1897 roku w periodyku „1848–49. Törénelmi Lapok” oraz ze wstępu do albumu okolicznościowego wynika, że wszyscy artyści otrzymali zlecenie równocześnie. Artykuł Szany sugeruje z kolei, że z zamówieniem zwrócono się jedynie do Styki i dopiero on zaprosił do współpracy kolejnych malarzy. Ponadto Szana daje do zrozumienia, że Styka był nie tylko jedynym autorem koncepcji obrazu, ale też samodzielnie przeprowadził niezbędną kwerendę. Zupełnie inaczej kwestię tę przedstawiają dwa pierwsze źródła, według których pracę badawczą i oględziny miejsca bitwy Styka wykonał wspólnie z artystami węgierskimi.

Dzieje powstania obrazu stały się też tematem korespondencji Pála Vágó, w tym listu otwartego skierowanego w 1901 roku do Ferenca Kossutha, syna przywódcy rewolucji węgierskiej. Choć malarz był świadomym artystą, nigdy nie potrafił dostatecznie podkreślić swojej roli i talentu. Jego wspomnienia dostarczają jednak znacznie więcej szczegółów dotyczących genezy dzieła i przebiegu prac. Otóż wynika z nich, że komitet zawarł umowę wpierw z Janem Styką i Tihamérem Margitayem, Styka zaś zaangażował jeszcze Rozwadowskiego. Po wycofaniu się z projektu niedysponowanego Margitaya, komitet z zadaniem odtworzenia bitwy zwrócił się do Vágó, który miał je wykonać „z uwzględnieniem zasad taktyki wojennej i żołnierskich realiów”. „Na etapie wstępnych negocjacji to moje słowo było decydujące przy wyborze, która batalia najbardziej nadaje się do zrealizowania w formie panoramy – kontynuuje Vágó. – Wskazałem dwa wydarzenia, jednym było odbicie zamku w Budzie [z rąk Austriaków 21 maja 1849 roku – D.W.], drugim – bitwa pod Sybinem w Siedmiogrodzie. Moja sugestia była podyktowana wyłącznie względami artystycznymi i wojskowymi. Do stworzenia panoramicznego dzieła musieliśmy wybrać batalię, o której wyniku zadecydowała wyraźna i nadzwyczajna strategia wojenna, taką, którą można było zamknąć w efektownej formie, dającej czytelny obraz rezultatu walk. Zdefiniowanym w ten sposób celom najlepiej służyły dwie wspomniane bitwy. Przebieg innych starć był tak bardzo chaotyczny, a pozycje zajmowane przez wojsko przechodziły tyle zmian, że dla osiągnięcia artystycznego wyrazu należałoby albo zrezygnować z historycznej wiarygodności, albo odstąpić od proporcji przestrzeni, czyli zadać kłam faktom”.

List Vágó zawiera jedną rozbieżność: jeśli malarz włączył się do przedsięwzięcia po wycofaniu się Margitaya, skąd mógł brać udział w ustaleniach dotyczących wyboru tematu? Bardziej prawdopodobne jest, że zespół Styki podjął tę decyzję wcześniej. Sugerują to doniesienia prasowe, nie wyklucza tego również wstęp do „oficjalnego” albumu towarzyszącego wystawie. W ten sposób do zadań Vágó należało zadbać „jedynie” o wiarygodne odzwierciedlenie aspektów militarnych. Wskazuje na to fragment panoramy przedstawiający szturm na most przed miastem, który namalował jeszcze Tihamér Margitay. Co więcej, studium do tej kompozycji, choć ukazuje scenę z nieco innej perspektywy, znajduje się w zbiorach budapeszteńskiego Muzeum Historii Wojskowości jako samodzielne dzieło.

Według wspomnień Vágó „życzeniem komitetu ds. panoramy było, aby gotowe dzieło stało się wyrazem braterstwa węgiersko-polskiego, abyśmy namalowali którąś ze zwycięskich bitew generała Bema. Ponieważ jednak główną postacią stawał się wówczas wybitny Polak, obok niego dla równowagi polecono nam umieścić wybitnego Węgra, Petőfiego. Od początku byłem zdania, że wobec takiego zamysłu pędzel winien zachować powściągliwość. Wreszcie, po długich pertraktacjach, wybór padł na bitwę pod Sybinem, a my zabraliśmy się do pracy. Przyjrzeliśmy się dokładnie każdemu źródełku i każdej studni, zjechaliśmy Siedmiogród wzdłuż i wszerz. Odszukaliśmy żyjących jeszcze świadków tamtych wspaniałych czasów i przemierzyliśmy z nimi każdy, najmniejszy nawet zakątek pola bitewnego oraz wszystkie miejsca zajmowane przez wojska”. Według Vágó malarze pojechali też do Wiednia, „gdzie bardzo chętnie udostępniono nam dane archiwum wojennego [tj. Kriegsarchiv – R.H.]. Odtąd nad naszą sprawą czuwała jakby niewidzialna jakaś siła, a prace posuwały się sprawnie”.

Po opisanych wyżej przygotowaniach 20 kwietnia 1897 roku przystąpiono do prac. Za pracownię posłużyła rotunda Styki zbudowana w parku Kilińskiego we Lwowie. Artystom towarzyszyli „pomocni współpracownicy”: Zygmunt Rozwadowski, Michał Wiewiórski, Leopold Schönchen i Tadeusz Popiel. Według Vágó „po długich, myślowych trudach koncepcja szybko zaczęła nabierać kształtu”. I wtedy nastąpiło coś zupełnie niespodziewanego. „Nadeszła kolej na opracowanie detali, a my zaczęliśmy potrzebować żołnierzy, koni, umundurowania i uzbrojenia, słowem modeli. Jeszcze nigdy żadne węgierskie patriotyczne przedsięwzięcie nie spotkało się z większą uprzejmością i szczerą uczynnością ze strony wspólnej armii [cesarskiej i królewskiej – R.H.], jak ta wichrzycielska panorama. Ministerstwo Wojny, które poinformowano o naszym zapotrzebowaniu, przesłało odwrotną pocztą rozkaz 12. pułkowi huzarów, że jeśli będziemy potrzebować choćby i jednej kompanii, to wówczas cały pułk, do ostatniego człowieka, ma stawić się do naszej dyspozycji. Weiss, dowódca kompanii piechoty, który dziś jest majorem w Preszburgu (węg. Pozsony, ob. Bratysława), zjawił się przed budynkiem panoramy z całą węgierską kompanią, zasalutował i oddał mi do dyspozycji swój oddział, abyśmy mogli opracować widok manewrów”. Według tego, co pisze Vágó, pracownię artystów odwiedzili też po kilku dniach oficerowie lwowskiego garnizonu. Byli zainteresowani powstającą panoramą. Wyraziwszy zachwyt i wdzięczność za życzliwość malarzy oświadczyli – jak pisał Vágó – że „bezpośrednim życzeniem Najjaśniejszego Pana jest, by armia nie znała żadnych granic względem uczuć węgierskiego narodu. My zaś chętnie podporządkujemy się temu poleceniu, gdyż imponuje nam wierność narodu węgierskiego wobec króla, my zaś upatrujemy w nim siłę Monarchii i główną podporę tronu w przyszłości”.

Z broszury poświęconej panoramie wiemy, kto był odpowiedzialny za namalowanie poszczególnych fragmentów płótna. Wstęp do publikacji nie wymienia pośród artystów Tihaméra Margitaya, ale pod jedną z reprodukcji (Szturm Seklerów na most nad potokiem Krum) widnieje jego nazwisko. Z kolei Pál Vágó w jednym ze swych późniejszych listów pisał: „po jedenastu miesiącach żmudnej pracy panorama Bema i Petőfiego przeszła w moje ręce, a ja przeskakując z jednego podestu na drugi, w ciągu kilku dni przemalowałem 70-, 80-metrową powierzchnię, a całą pracę z zadowalającym rezultatem ukończyłem w ciągu dwóch miesięcy. Tylko w ostatnim tygodniu pomógł mi Rozwadowski, stając się przy mnie prawdziwym artystą”. Malowidło, według informacji wysokie na 15 i długie na 120 m etrów, było gotowe we wrześniu, a w trakcie kolejnych dwóch miesięcy obejrzało je – „mimo jego wyjątkowo węgierskiego charakteru” – ponad 20 tysięcy lwowian.

W numerze 3. „1848–49. Történelmi Lapok” z lutego 1898 roku w rubryce „Rozmaitości” ukazała się wzmianka, że panorama Bema i Petőfiego dotarła do Budapesztu i że już rozpoczęto jej instalację w pawilonie Panoramy Racławickiej, „zatem zaplanowany na 11 marca [rocznica bitwy pod Sybinem – R.H.] termin otwarcia był zapewniony”. Przedsięwzięciem kierował Lajos Edvi, prężny i wszechstronny dyrektor Teatru Ludowego. W późniejszym liście, adresowanym w 1901 roku do Ferenca Kossutha, Vágó skarżył się, że węgierska prasa nie okazała zainteresowania obrazem, a informacje o nim „skłonna była zamieścić za zapłatą”. Według malarza ogromna praca, włożona w stworzenie tego dzieła, „nie przyniosła autorom ani uznania, ani chleba, choć niewątpliwie jest pięknym wspomnieniem, takim, które uszlachetnia wizerunek człowieka za życia i po śmierci”. Oznacza to, przekładając te słowa na język powszedni, że strona materialna przedsięwzięcia nie spełniła pokładanych w nim nadziei. Sam Vágó chyba stracił dzieło z oczu, gdyż jak pisał w liście: „Prawdopodobnie panorama, ta ogromna połać płótna, niszczeje od tamtej pory i rozpada się na części”. Jest przez to wolny od zarzutu, że robił jej reklamę.

Nie dziwi zatem, że w 1907 roku, po rzekomo nieudanych pertraktacjach z węgierską stolicą w sprawie zapewnienia panoramie stałego miejsca ekspozycji i zaplecza finansowego, Jan Styka zabrał dzieło na pokaz do Warszawy, a następnie przewiózł do Lwowa, gdzie pociął je na kawałki i wystawił na sprzedaż (to samo uczynił w 1907 roku Wojciech Kossak z panoramą Berezyna). Obraz „odkryto” na nowo dopiero w latach siedemdziesiątych, odkąd Muzeum Okręgowe w Tarnowie czyni starania pozyskania jego zachowanych fragmentów.

Panorama Siedmiogrodzka a tradycja malarstwa batalistycznego poświęconego węgierskiej Wiośnie Ludów

Wybór tematu był rzeczywiście mistrzowskim posunięciem – obraz ożywiał pamięć o rewolucji i walkach o wolność lat 1848–1849 bez wyrażania antyaustriackich zapatrywań. Nie był to zresztą odosobniony w tym względzie przykład w ówczesnej sztuce. Czasy, o których mowa, przypadały na Węgrzech na drugi złoty okres malarstwa historycznego. W przeciwieństwie do przedstawianych wcześniej motywów z historii średniowiecznej i wczesnonowożytnej można było po 1867 roku, a więc po ugodzie z Austrią, wybierać na temat przedstawień takie wydarzenia, jak powstanie Rakoczego czy właśnie Wiosna Ludów na Węgrzech.

Kiedy przyjrzymy się obrazom z tego okresu, przekonamy się, że bardzo rzadko widnieją na nich Austriacy. Imre Greguss tak namalował bitwę pod Szolnokiem z 5 marca 1849 roku, że na jego płótnie widać jedynie ruszających do natarcia żołnierzy 9. batalionu honwedów oraz postać zadowolonego generała Jánosa Damjanicha. Greguss był również autorem konnego portretu Bema i Petőfiego – bohaterowie stoją na ośnieżonym polu, obserwując niewidocznego dla nas wroga, a daleko w tle tylko rumuński chłop pilnuje ich koni. Z kolei Imre Révész uwiecznił Petőfiego piszącego wiersz w obozie honwedów. Albert Baky na obrazie przedstawiającym bitwę pod Piski ukazał spieszącą do walki węgierską armię oraz postać ojczulka Bema – również bez namalowania wroga. Podobnie jest na jednym z najbardziej znanych płócien Pála Vágó Wzięcie zamku w Budzie z 1906 roku – widać na nim tylko napierające oddziały honwedów, po obrońcach warowni nie ma nawet śladu .

Niewielu było takich śmiałków jak János Thorma, który z niezwykłą precyzją i nadzwyczajnym rozmachem uwiecznił na obrazie egzekucję dziewięciu męczenników spod Aradu. Nie możemy zapomnieć też o tak pełnych ekspresji pracach, jak dzieło Béli Juszkó Walka partyzantów z kirasjerami austriackimi – obok zamachującego się harapem i trzymającego w zębach szablę huzara widzimy na nim wywijającego kosą wojaka.

Nawet większość oleodruków o tematyce węgierskiej Wiosny Ludów – Pora, Węgrzy!, Trzynastu męczenników Aradu, Guyon w bitwie pod Tyrnawą, Modlitwa Kossutha na polu bitewnym pod Kápolną, Bem odbiera Order Zasługi Wojskowej I klasy, Pożegnanie Kossutha pod Orszową – odwzorowuje wydarzenia bez ukazywania wroga .

Panorama Siedmiogrodzka umożliwiła za to wyrażenie antyrosyjskich nastrojów społecznych, żywych zarówno wśród (galicyjskich) Polaków, jak i Węgrów. Choć wiemy, że w batalii wzięły udział jednostki c.k. armii, na płótnie rozpoznać można jedynie żołnierzy rosyjskich. Taki sposób obrazowania miał tradycję również w sztuce polskiej. Wystarczy przywołać historyczne obrazy Jana Matejki. Ich polityczny i militarny wydźwięk miał najczęściej orientację antyrosyjską, z rzadka antypruską. W spuściźnie polskiego malarza nie znajdziemy dzieł o charakterze antyaustriackim. Obraz Batory pod Pskowem wykazuje pod tym względem pokrewieństwo z płótnem Vágó Węgrzy przed Kijowem z 1882 roku (Vágó stawiał sobie zresztą Matejkę za artystyczny wzór).

Zatem tematyka panoram dotyczących 1848 i 1849 roku – częściowo ze względu na oczekiwania zleceniodawcy, częściowo ze względu na poglądy polityczne malarzy, ale także ze względu na obowiązujące „reguły” interpretowania wydarzeń Wiosny Ludów – musiała spełniać następujące kryteria: 1) uwiecznienie którejś ze zwycięskich bitew; 2) symbolizowanie przyjaźni węgiersko-polskiej; 3) unikanie wymowy antyaustriackiej; 4) wyostrzenie w to miejsce orientacji antyrosyjskiej.

Zastosowanie się do wszystkich tych „wymagań” równocześnie było niełatwym zadaniem. Szczególnie trudno było pogodzić ze sobą kwestie pierwszą z trzecią, gdyż w praktyce oznaczało to wykluczenie wszystkich bitew, w których Węgrzy i Austriacy walczyli przeciwko sobie, a więc tym samym rezygnację z wszelkich sukcesów armii węgierskiej na głównych terenach działań wojennych, w tym tych z kampanii wiosennej. Warunki pierwszy i drugi możliwe były do zrealizowania w przypadku części bitew i potyczek (na przykład wygranej bitwy pod Szolnokiem 5 marca, w której udział wzięły 1. batalion i 1. kompania lansjerów Legionu Polskiego), ale wykluczał je warunek trzeci.

W związku z powyższym pozostawały jedynie drugorzędne tereny działań militarnych, w tym Siedmiogród, gdzie Bem – jako polski dowódca – odnosił sukcesy. Jego rozkazom podlegali Węgrzy, w jego armii służył polski legion, a wrogiem byli Rosjanie  . Należało zatem wybrać taki doniosły triumf, którego zobrazowanie pozwoliłoby pogodzić wszystkie cztery warunki. W grę wchodziła jedynie bitwa pod Sybinem z 11 marca 1849 roku, gdyż wszystkie wcześniejsze zwycięstwa Bem odnosił kosztem Austriaków. W kampanii letniej był co prawda zmuszony kilkukrotnie stawić czoła generałowi piechoty Aleksandrowi Nikołajewiczowi Lüdersowi, zwierzchnikowi rosyjskiej interwencji w Siedmiogrodzie, ale nie odniósł wówczas nad Rosjanami żadnego trwałego zwycięstwa. Bitwa pod Sybinem była za to punktem zwrotnym w kampanii siedmiogrodzkiej, który w ciągu kilku dni doprowadził do klęski sprzymierzonych sił austriacko-rosyjskich.

Nie wszystkie okoliczności zdobycia Sybina były jednak oczywiste. Na przykład poza Bemem – zgodnie z aktualnym stanem wiedzy – w bitwie wzięła udział zaledwie garstka Polaków, a organizowanie Legionu Polskiego w Siedmiogrodzie rozpoczęło się dopiero w kwietniu 1849 roku. Żadne z węgierskich i austriackich opracowań, które ukazały się do 1897 roku, nie wskazuje, by w bitwie brał udział siedmiogrodzki Legion Polski, choć równocześnie temu nie zaprzecza.

Opinie o produkcie (0)

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony