Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski całkowicie zlekceważył problem uchodźców – krakowski Dworzec Główny tonie w chaosie
Uchodźcy wciąż docierają do Polski, a Kraków jest ważnym miejscem na trasie ich ucieczki przed okrucieństwami wojny. Fot. Adam Wojnar Cała Polska opisuje chaos jaki panuje wśród wielkiej liczby uchodźców na krakowskim Dworcu Głównym; po prostu wstyd na cały kraj, a nie daj Boże za chwilę i za granicą. Czyż jednak mogło i może być inaczej przy takiej postawie władz miasta jaką zaprezentował jego prezydent, Jacek Majchrowski? Gdy pierwsze rosyjskie czołgi wjeżdżały na Ukrainę i pierwsze rakiety spadały na domy naszych wschodnich sąsiadów udzielił znamiennego wywiadu Radiu Kraków. Na pytanie red. Jacka Bańki „Co dziś Kraków może zaoferować obywatelom Ukrainy, jaką pomoc?” odpowiedział m.in. „To jest zadanie rządowe, żeby pomóc uchodźcom”. Naciskany przez redaktora o konkrety Majchrowski w końcu stwierdził: „Mamy przygotowanych teoretycznie kilkadziesiąt miejsc, gdzie będą mogli być rozlokowani, ale zobaczymy, czy one będą potrzebne.” Kilkadziesiąt miejsc! Jeszcze się zastanawiał, czy będą potrzebne… To jest po prostu kpina – tak z redaktora, jak i z krakowian, nie mówiąc o samych nieszczęsnych uchodźcach, których dziś w Krakowie jest już ponad sto tysięcy.
Lekceważąca postawa tego człowieka, przecież odpowiedzialnego za miasto, wyraziła się jeszcze dosadniej w odpowiedzi na pytanie ilu uchodźców może do nas przyjechać. „Różni ludzie mówią – odpowiedział Majchrowski – ale to z sufitu wzięte, że milion. Bez przesady”. A trzeba było słyszeć ten jego drwiąco-nonszalancki ton wypowiedzi… Ewidentnie prezydent Krakowa uwierzył w putinowską propagandę o „ograniczonej operacji” i blitzkriegu. Bez żenady wyrażał też swoją wyraźną niechęć do Ukraińców ironicznie zastanawiając się „Nie wiem, na czym polega wyższość uchodźcy z Ukrainy nad uchodźcą z Afganistanu”. Była to oczywiście także aluzja do sytuacji na Białoruskiej granicy i przytyk rządowi, że ukraińskie kobiety z dziećmi chce przyjmować, a nasłanych przez Łukaszenkę wypasionych byczków z Afganistanu, Iraku czy Syrii, rzucających głazami i kłodami drzew w Straż Graniczną, nie wpuszcza do Polski. Majchrowski, zatwardziały lewak, słynie z tego, że nie zmarnuje żadnej okazji, by dociąć prawicowej władzy. Ale przy takiej tragicznej okazji – to naprawdę po prostu bezduszność.
Nie można jednak powiedzieć, że Majchrowski nic nie robił w kwestii uchodźców z Ukrainy. „Mamy partnerskie stosunki z Kijowem i Lwowem – stwierdził – napisałem listy do obu merów z pytaniem, jakby była potrzebna pomoc… Jesteśmy gotowi i czekamy, czego oni potrzebują.” Napisał listy! To ci wyczyn. Prezydent Krakowa nie wiedział czego może potrzebować człowiek uciekający przed bombami z walizką w jednym ręku i druga ręką trzymający rączkę małego dziecka, zapytał o to w Kijowie i we Lwowie.
Zamiast serca i zrozumienia – totalnie biurokratyczna postawa. „Weszliśmy w silny kontakt z organizacjami ukraińskimi, które działają w Krakowie. Oni napisali nam 6 stron maszynopisu, nad tym trzeba popracować.” Rakiety lecą ludziom na głowy, a on wraz z 2256 urzędnikami przez niego zatrudnionym musi „popracować” nad kilkom kartkami papieru. Zresztą nad tym już wcześniej popracowały stosowne służby rządowe i były wydawane komunikaty, co dla uchodźców jest i będzie najpilniejszą potrzebą – wystarczyło się zapoznać.
Majchrowski ma do dyspozycji armię ludzi: 50 tys. osób! Razem ci ludzie zarabiają 1,4 miliarda zł rocznie – jak oblicza portal lovekrakow.pl – co stanowi aż 34% całego miejskiego budżetu. W samym Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej pracuje 2460 osób. Jest zatem czym i kim gospodarować, także w chwili kryzysowej. Trzeba tylko chcieć i umieć to robić.
Majchrowski zasłużył się dla Krakowa np. odmawiając już latami całymi przydzielenia lokalizacji pomnikom Armii Krajowej, Orląt Lwowskich czy Krzyża Papieskiego na Błoniach. Trwałym śladem jego znakomitych rządów polegających głównie na dogadzaniu deweloperom jest zabudowanie wszystkich korytarzy powietrznych, które zaplanowali jeszcze przezorni urbaniści końca XIX wieku. Dziś potrzeba porządnej wichury, by przewiało powietrze nad Krakowem; prawie nie ma dnia, by normy zanieczyszczenia powietrza nie były przekroczone, bardzo często o kilkaset procent. Teraz Majchrowski znów się „zasłużył”.
Postawa wobec uchodźców zarządu miasta ze swoim prezydentem na czele to jest po prostu rzecz zdumiewająca. Nie zorganizowali nawet przenośnych toalet; do istniejących ustawiają się półtoragodzinne kolejki. O dezynfekcji można zapomnieć. Brakuje komunikatów w języku ukraińskim. Ogromne kolejki do punktu informacyjnego. Lista uwag i mankamentów jest dłuższa. Na dworzec bez przerwy zgłaszają się krakowianie z darami, zgłaszają się chętni do wolontariatu i trafiają na chaos. Nikt niczym nie kieruje, nie ma nawet planów dworca z zaznaczeniem gdzie co się znajduje. Problemem dodatkowym jest to, że Dworzec Główny w Krakowie jest dziś dość skomplikowaną strukturą: składa się z części nowej i nowoczesnej pod każdym względem (sklepy, toalety, restauracje, liczne kasy itp.) oraz części zabytkowej, XIX-wiecznej, już nie używanej przez PKP – co prawda bardzo ładnej, ale ubogiej bardzo w infrastrukturę. Ta zaś jest niezbędną uchodźcom – a tam się ich przede wszystkim lokuje – którzy na dworcu praktycznie mieszkają, a lepiej powiedzieć koczują.
W tym chaosie ratunkiem jest uśmiech, który pomaga zrozumieć się nawet bez znajomości języka. Jego krakowianom nie brakuje. Przywożą wszystko, co może się przydać tym wymęczonym, ubrudzonym i przerażonym ludziom. Ktoś rozdaje ciepłą zupę. Ktoś inny przyniósł drożdżówki i pomarańcze, ktoś inny zabawki dla maluchów. Do wolontariatu wciąż zgłaszają się ludzie w różnym wieku, dostają żółta kamizelkę – i tyle, nie wiedzą co dalej robić. A 50 tysięcy krakowskich urzędników na czele ze swoim prezydentem jak zwykle dostanie na koniec miesiąca stosowną pensję i zasiądzie wygodnie przed telewizorem oglądać sensacyjny film: o exodusie wojennym z Ukrainy.
Stanisław A. Widomski
***
Kraków przetrwał już wiele, więc liczymy, że przetrwa także i to wszystko, co zgotował mu swoimi rządami Jacek Majchrowski:
Tysiącletni Kraków
Nie ma większego fotografika, specjalisty od Krakowa niż Adam Bujak. Swe rodzinne miasto fotografuje od ponad pół wieku! Wydał o starej stolicy Polski kilkanaście albumów; przyszedł czas na nowy. Bo też i miasto znowu sporo się zmieniło, wypiękniało. Czegóż nie ma w tym "Tysiącletnim Krakowie"? – i katedra, i najśliczniejsze kościoły, i zamek wawelski, pałace oraz stare kamienice, teatry oraz muzea, pomniki – długo by wymieniać.
Komentarze (0)
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.