Od bawidamka i hulaki do zdolnego dowódcy i polityka. Wspomnienie księcia Józefa Poniatowskiego w 262. rocznicę urodzin

Nasi autorzy

Od bawidamka i hulaki do zdolnego dowódcy i polityka. Wspomnienie księcia Józefa Poniatowskiego w 262. rocznicę urodzin

Młody Józef Poniatowski z koniem na portrecie pędzla Józefa Marii Grassiego Młody Józef Poniatowski z koniem na portrecie pędzla Józefa Marii Grassiego Książę Józef Poniatowski to jeden z największych polskich bohaterów narodowych. Przy tej okazji przedstawiamy mniej znane epizody jego życia – dzieciństwo i burzliwą młodość.

Przyszły polski generał i francuski marszałek przyszedł na świat 7 maja 1763 r. o godz. 3 rano w wiedeńskim pałacu książąt Kinskych. Jego ojcem był 29-letni starosta rycki Andrzej Poniatowski, generał wojsk austriackich, młodszy brat późniejszego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, matką zaś 23-letnia księżna Teresa Kinsky von Weichnitz und Tettau. Tego samego dnia chłopiec został ochrzczony, a nadano mu imiona Józef Antoni. Sakramentu udzielił ksiądz Lambert Gsponn, do chrztu dziecko trzymał wuj, pułkownik Józef Kinsky. Jak pisze biograf księcia, wybitny historyk prof. Szymon Askenazy, mimo że przyszły polski bohater narodowy „po raz pierwszy otworzył oczy w Wiedniu jako generałowicz austriacki, a po raz ostatni zamknie je pod Lipskiem jako marszałek francuski, choć było mu przeznaczonym pierwsze i ostatnie tchnienie wydać na obczyźnie”, to stał się jednym z największych przedstawicieli polskiego patriotyzmu.

(...)

Pod opieką stryja

(...) Po wyborze Stanisława na króla na sejmie koronacyjnym w Warszawie całą rodzinę Poniatowskich obdarzono tytułem dziedzicznych książąt. Był więc Andrzej – a z nim jego syn Józef – podwójnym księciem. W armii cesarskiej osiągnął najwyższy ówczesny stopień zbrojmistrza polnego (czyli dzisiejszego generała broni). Niestety, od dzieciństwa odznaczał się słabym zdrowiem i ciągle cierpiał na „ciężką chorobę piersiową”. Zmarł w 1773 r. na zapalenie płuc w wieku zaledwie 39 lat. Pochowano go w katedrze św. Szczepana w Wiedniu.

Książę Józef został więc osierocony jako dziesięciolatek. Wychowywała go w Wiedniu i Pradze matka, kobieta – jak pisze Askenazy – zgorzkniała, rozgoryczona i unikająca towarzystwa, ale za to przeczulona na punkcie syna i przytłaczająca go swoją miłością. Małym Józefem zainteresował się na szczęście jego stryj, król Stanisław August, który otoczył go materialną opieką. Władca nie miał syna i być może dlatego czuł wielką słabość do bratanka i obdarzał go prawdziwie ojcowską miłością. Po pierwsze zadbał o należyte uposażenie chłopca w przynoszące dochód starostwa w Polsce, bo gałąź Kinskych, z której wywodziła się matka, nie należała akurat do najbogatszych. Po drugie interesował się edukacją chłopca. Fizycznie Józef, nazywany w rodzinie Pepim, rozwijał się bardzo dobrze, był żywy i energiczny. Gorzej natomiast było z nauką, bo nie garnął się do książek. Stanisław August kazał się informować o szkolnych postępach bratanka, jego sukcesach i przewinieniach, wymagał też od niego przesyłania wypisów z czytanych właśnie książek, zwłaszcza zaś z dzieł historycznych i wojskowych. Bezpośrednio wychowaniem Pepiego zajmowali się prywatni nauczyciele dobrani przez króla: Niemiec Königsfeld, „stary sługa Familii”, który dbał o wychowanie fizyczne chłopca i wydoskonalił go w jeździe konnej, Francuz Hennequin, który prowadził naukę książkową, i Anglik Plunkett, późniejszy generał i dyplomata, który udzielał instrukcji wojskowych i miał ogólny nadzór. Prof. Askenazy podkreślał też, że król dbał, by bratanek nie zniemczył się lub nie zaustriaczył, by nauczył się mówić i pisać po polsku, by czuł się Polakiem. „Miało w sobie coś całkiem wyjątkowego, coś wzruszającego i zasmucającego zarazem, to szczególniejsze, niczym rodzonego ojca, tak głębokie, czujne, niesłabnące, owszem, z biegiem lat coraz żywsze przywiązanie Stanisława Augusta do tego właśnie synowca, do ukochanego Pepi” – pisał Askenazy.

Wiedeń czy Warszawa?

(...)

Do cesarskiej armii młody Poniatowski wstąpił na początku lutego 1780 r. Został podporucznikiem stacjonującego w Czechach 2. regimentu karabinierów. Dowódcą pułku był stary feldmarszałek Franz Moritz von Lacy, doświadczony wódz, który zaopiekował się młodym oficerem. W tym samym roku zmarła cesarzowa Maria Teresa, a podczas wiedeńskich uroczystości pogrzebowych książę Józef występował jako reprezentant króla polskiego. Była to jego pierwsza misja dyplomatyczna. W służbie był pilny, a nawet gorliwy, dzięki czemu awansował, choć wpływ na to miała – może nawet w większym stopniu – życzliwość nowego cesarza Józefa II. Już we wrześniu 1781 r. Pepi został rotmistrzem, w styczniu 1782 dowódcą szwadronu, we wrześniu 1784 – majorem. Podczas służby ujawniła się też jego fantazja i odwaga. W lipcu 1784 r. podczas letnich ćwiczeń nad Łabą, założywszy się z kolegami, przepłynął w pełnym rynsztunku na koniu przez wezbraną po deszczach rzekę. Z kolei zimą miał groźny wypadek z koniem, w efekcie którego złamał nogę, ale niebawem wrócił do zdrowia. Skierowano go do Galicji, gdzie dowodził formowanymi tam dywizjonami ułańskimi, w których służyli polscy rekruci. Po włączeniu jego 1. dywizjonu ze Lwowa do pułku szwoleżerów, w 1785 r. został podpułkownikiem. Przeszedł wreszcie do prestiżowego pułku szwoleżerów imienia cesarza Józefa II. Jak zauważa prof. Askenazy, nabył tam nieco przestarzałej już wiedzy taktycznej i strategicznej, opartej na minionych wojnach prowadzonych przez Austrię, która niebawem zostanie skompromitowana przez nowatorską sztukę wojenną Napoleona. Na szczęście, jak pokaże przyszłość, książę wykaże się wrodzonym talentem wojskowym i szybko przyswoi sobie nowe zasady walki, czerpiąc od najlepszego nauczyciela – Bonapartego.

Na linii frontu

(...)

W styczniu 1788 r. Poniatowski został mianowany adiutantem cesarza Józefa II na czas szykowanej wojny Austrii z Turcją. (...)

Służba sztabowa nie bardzo mu odpowiadała, więc zaproponował, że zbierze ochotniczy oddział złożony ze szlachty galicyjskiej i rozpocznie z nim wojnę podjazdową z Turcją. Sprzeciw zgłosił marszałek Lacy, który nie chciał się pozbywać lubianego i zdolnego oficera. Co ciekawe, w sztabie Poniatowski zetknął się z młodym księciem Karolem Schwarzenbergiem, później austriackim generałem, który zdradzi Napoleona i Księstwo Warszawskie podczas odwrotu spod Moskwy, a później będzie przeciwnikiem księcia Józefa w bitwie pod Lipskiem... Póki co jednak wojna z Turcją nie przyniosła Austrii sukcesów. Armia poniosła duże straty, kilka razy doszło do kompromitujących klęsk. Sam Poniatowski wykazał się jednak odwagą i odniósł ranę, prowadząc jeden ze szturmów na turecką twierdzę Sabacz. Kula trafiła go poważnie w udo i byłby poległ, gdyby nie prosty chorwacki żołnierz, który uratował mu życie. Żołnierz ów, o nazwisku Körner, został potem długoletnim wiernym sługą księcia. Ranę szczęśliwie zaleczono, a książę został awansowany na pułkownika w pułku szwoleżerów cesarskich. W 1789 r. miał wziąć udział w kolejnej kampanii, ale upomniała się o niego ojczyzna.

Nago przez stolicę

Sejm Czteroletni podjął uchwałę o rozbudowie armii i wzywał oficerów Polaków służących w obcych armiach do powrotu. Z księciem Józefem król Stanisław August wiązał ponadto szersze nadzieje: chciał włączyć go w krajową politykę, wprowadzić do sejmu, ożenić z posażną panną. Napisał list do bratanka, w którym nakazywał mu przyjazd do Polski. Pepi nie bardzo się do tego kwapił. Uległ dopiero po kolejnym liście i wymianie korespondencji między Stanisławem Augustem a Józefem II. Odchodząc z armii musiał złożyć pisemne zobowiązanie, że nigdy nie wystąpi przeciw „Domowi austriackiemu”. Później, po wielu naleganiach i monitach, uzyskał z Wiednia zwrot tego pisma.

W Warszawie zwolniony chwilowo z rygorów służby wojskowej, książę wpadł w środowisko złotej młodzieży, spędzającej czas na zabawach, pijatykach i romansach (co barwnie opisał Marian Brandys w „Kozietulskim i innych”). (...) 

Defilada polskich oddziałów i rosyjskich jeńców po bitwie pod Zieleńcami przedstawiona na obrazie Wojciecha Kossaka. Defilada polskich oddziałów i rosyjskich jeńców po bitwie pod Zieleńcami przedstawiona na obrazie Wojciecha Kossaka. Wróćmy jednak do księcia Józefa. Zdenerwowany wybrykami bratanka król nawoływał go do ustatkowania się, ale bez większego skutku. Sprawę przerwał dopiero wyjazd Pepiego do swojej jednostki, nakazany wobec zaostrzającej się sytuacji politycznej. W kwaterze w Tulczynie na Ukrainie zajął się szkoleniem i zaopatrywaniem zapuszczonej dywizji. Całe dnie spędzał z żołnierzami, ćwiczył ich i musztrował, dbał też o ich morale. Sformował pułk lekkiej jazdy kozackiej, który sam umundurował i który stał się jego ulubionym. Zreformował też zaniedbane pułki kawalerii narodowej, „gustujące w nieczynności i wygodzie”. Do Warszawy słał alarmujące listy, w których pisał, że dywizja jest zbyt słaba, by obronić wyznaczony jej odcinek granicy. Jesienią udał się do stolicy, gdzie opracował projekt rozbudowy i poprawy stanu armii. 3 maja 1791 r. zaś dowodził oddziałem ułanów ochraniającym salę obrad podczas uchwalania ustawy konstytucyjnej. Nadszedł moment, w którym książę Józef musiał zapomnieć o zabawie i pokazać swoje wojskowe umiejętności.

Wojna o konstytucję

18 maja 1792 r. rosyjska armia wkroczyła w granice Polski. Dowódcą wojsk polskich na Ukrainie wyznaczony został książę Poniatowski. Podlegał mu, nota bene o wiele bardziej wojskowo doświadczony, Tadeusz Kościuszko. Ogólny plan kampanii przewidywał unikanie większych bitew i wycofywanie się na zachód w oczekiwaniu na nadejście oddziałów gwardii królewskiej i posiłków pruskich. Wojsko polskie liczyło około 60 tys. żołnierzy, ale słabo wyćwiczonych i wyekwipowanych. Siły rosyjskie to 90 tys. doświadczonych w wojnie z Turcją weteranów. Do większego starcia doszło najpierw pod Boruszkowcami, gdzie Poniatowski nadszedł z odsieczą zaskoczonemu przez Rosjan Wielhorskiemu. Polskie siły zdołały się oderwać od przeciwnika, ale poniosły duże straty w ludziach, ekwipunku i zaopatrzeniu. Książę chciał dotrzeć do miejscowości Połonne i bronić się w oparciu o tamtejsze umocnienia polowe. Gdy jednak okazało się, że Połonne jest słabo zaopatrzone, zmienił plan i wycofywano się dalej.

17 czerwca pod Zieleńcami drogę Poniatowskiemu zastąpił rosyjski korpus gen. Markowa. Książę miał liczebną przewagę: 15 tys. ludzi przeciw 11 tys. Doszło do bitwy. Zaatakowali Rosjanie i o mało co nie przerwali polskich linii, ale osobista interwencja Poniatowskiego uratowała sytuację. W polskim kontrataku rozbito dwa pułki rosyjskich huzarów. Była szansa na całkowite pokonanie Rosjan, ale na wysokości zadania nie stanęli dwaj inni polscy dowódcy: gen. Michał Wielhorski i gen. Mikołaj Hutten-Czapski, którzy zwlekali z zaatakowaniem nieprzyjaciela. Poniatowski przerwał więc bitwę i wycofał się. Rosjanie stracili około 2 tys. zabitych, Polacy – 1,3 tys. W późniejszych latach przy różnych okazjach książę wyrażał żal, że nie pozwolił sobie wtedy na bardziej energiczne działanie i nie rozgromił rosyjskich sił. Teraz jednak w listach do króla ogłosił swoje zwycięstwo (swe zwycięstwo obwieścili także Rosjanie...). To najprawdopodobniej książę zasugerował, by władca ustanowił specjalne odznaczenie, którym można będzie honorować oficerów i żołnierzy za wojenne męstwo. Król zdecydował więc o utworzeniu orderu Virtuti Militari. Pierwszych 20 złotych odznaczeń i 40 srebrnych przeznaczono dla tych, którzy wyróżnili się pod Zieleńcami.

Kościuszko i Poniatowski różnili się w poglądach na dalszą strategię obrony. Ten pierwszy chciał skoncentrować szczupłe siły w miejscu prawdopodobnej przeprawy Rosjan przez Bug – pod Dubienką. Ten drugi chciał je rozrzucić wzdłuż rzeki, od granicy z Austrią na południu po Brześć na północy. Kościuszko jednak na własną rękę uderzył swoimi siłami na nieprzyjaciela tuż po przejściu przez niego Bugu. Bitwa trwała kilka godzin, ale przewaga Rosjan okazała się zbyt duża. Kościuszko wycofał się, czując silny żal do Poniatowskiego, że ten nie przyszedł mu z pomocą. Po odejściu znad Bugu książę podjął plan obrony linii Wisły. Zakładał, że oddziały rosyjskie po dwumiesięcznej kampanii będą już wyczerpane i mniejsze liczebnie. Obrona Wisły rokowała więc szanse powodzenia. Nim jednak do niej doszło, król Stanisław August przystąpił do konfederacji targowickiej. Dla młodego księcia Poniatowskiego był to szok. Jak pisze Sławomir Leśniewski, prawdopodobnie myślał o śmierci. Rankiem 26 lipca wyjechał na podjazd na czele niewielkiego oddziału i sprowokował utarczkę z Rosjanami w okolicy Markuszowa. Omal w niej nie zginął.

Część patriotycznie nastawionych oficerów i działaczy politycznych, wśród nich Hugo Kołłątaj, Ignacy Potocki i Tadeusz Kościuszko, planowała zmuszenie króla do kontynuowana walki. Plan narodził się w pałacu Czartoryskich w Puławach podczas wizyty tam Poniatowskiego i jego generałów. Książę zaakceptował ten pomysł, choć z oporami. Miał bowiem nadzieję, że osobiście zdoła nakłonić Stanisława Augusta do dobrowolnego kontynuowania walki. Napisał więc do stryja prywatny list, w którym odwoływał się do jego monarszego honoru, przestrzegał przed kontaktowaniem się ze zdrajcami oraz wzywał do solidarności z narodem i wojskiem. List ten do Warszawy zawieźli generałowie Wielhorski i Mokronowski. Przekazali władcy także sekretną propozycję: dla zachowania pozorów przed Petersburgiem król weźmie udział w sfingowanym porwaniu, zostanie przewieziony do polskiego obozu i tam stanie na czele armii. Reakcja króla była zadziwiająca: władca wpadł w histerię, dramatyzował, błagał, by uspokojono wojsko i oczywiście nie przyjął planu. Mimo to spiskowcy nadal zamierzali uprowadzić władcę. Wyznaczono nawet Eustachego Sanguszkę, który ze swoim oddziałem miał udać się do Warszawy i porwać króla. Niespodziewanie jednak zdanie zmienił książę Józef. Po nieprzespanej nocy i długiej walce ze sobą, uznał, że wystąpienie przeciw „posłuszeństwu i karności” nie będzie zgodne z honorem. Powodowała nim pewno także troska o bezpieczeństwo kochanego mimo wszystko stryja.

27 lipca 1792 r. Poniatowski, zgodnie z wolą króla, porozumiał się z dowodzącym siłami rosyjskimi gen. Kachowskim, potwierdził warunki zawieszenia broni i ustalił z nim marszrutę wojsk obcych i własnych. Następnie doprowadził swoje oddziały do Kozienic i złożył dymisję. Od decyzji tej próbował go odwieść król, argumentując, że ojczyzna znalazła się w trudnej sytuacji i potrzebuje ratunku. Bratanek był jednak nieugięty. Zwolnienie ze służby otrzymał 5 sierpnia. Podwładni wręczyli mu medal z jego wizerunkiem oraz adres podpisany przez stu oficerów, podoficerów i żołnierzy, w którym zapewniali o wdzięczności i szacunku. Z Kozienic książę pojechał do Warszawy, gdzie spędził trzy tygodnie na obowiązkach wojskowych, porządkując dokumenty i rachunki oraz pisząc podwładnym rekomendacje. Stawał w obronie armii, którą Rosjanie i targowiczanie zamierzali zmniejszyć i rozczłonkować. Dał się wtedy poznać jako ostry przeciwnik Targowicy, jej przywódców i popleczników. W odezwie do wojska napisanej w podzięce za adres kozienicki stwierdził, że przyjdzie jeszcze czas odwetu na zdrajcach... Taka postawa przyniosła mu popularność wśród patriotycznie nastawionej części społeczności Warszawy. Było to jednak solą w oku targowiczan i rosyjskiego ambasadora, którzy wymogli na królu, by usunął bratanka ze stolicy. Ten obcesowo polecił więc księciu wyjazd do matki, a potem do Wiednia. Rozstanie było chyba przykre, ale stryj zobowiązał się spłacić wszystkie długi Józefa i wyposażył go w roczną pensję w wysokości 8 tys. dukatów, co gwarantowało życie na dobrym poziomie.

Poniatowski wyjeżdżał z kraju pokonanego przez wroga, w którym panoszyli się Rosjanie i targowiczanie, a król, tak bliski mu człowiek, był „całkowicie zagubiony i przepełniony strachem, w brutalny sposób odarty z monarszego majestatu”. Pobyt w ojczyźnie – pierwszy tak długi – odcisnął się na Pepim. Z młodego arystokraty, bawidamka i hulaki przedzierzgnął się w odpowiedzialnego wojskowego, patriotę, a po trosze i polityka. Przygotuje go to na przyszłość do wzięcia na swoje barki jeszcze większego brzemienia. To on będzie faktycznym przywódcą Księstwa Warszawskiego i on pokieruje Polakami w trudnych, ale i przełomowych dla przyszłości sprawy polskiej chwilach epopei napoleońskiej.

Paweł Stachnik

*

Powyższe fragmenty pochodzą z artykułu Pawła Stachnika, który w całości ukazał się w miesięczniku WPIS nr 91.

(AD)

Wiadomości o premierach nowych książek Białego Kruka i spotkaniach autorskich prosto na Twoją skrzynkę mailową, a do tego jeszcze prezent - bon 50 zł na zakupy w naszej księgarni internetowej! Dołącz już dziś do grona Czytelników Biuletynu Białego Kruka! Aby to zrobić, kliknij TUTAJ.

Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPIS oraz po książki o wielkich Polakach:

WPIS 04/2025 (e-wydanie)

WPIS 04/2025 (e-wydanie)

 

Kwietniowy numer „Wpisu” – Waszego ulubionego miesięcznika – już w sprzedaży! Jak każdego miesiąca, znajdziecie w nim cały cykl felietonów na aktualne tematy, podobnie jak serię artykułów powiązanych z bieżącymi rocznicami i wydarzeniami. W związku z odejściem papieża Franciszka do Domu Ojca nie mogło zabraknąć wspomnienia o padre Bergoglio pióra dr.

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2025. Wydanie drukowane

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2025. Wydanie drukowane

 

Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

 

Moniuszko. Powieść biograficzna

Moniuszko. Powieść biograficzna

 

Stanisław Moniuszko (1819–1872), herbu Krzywda, nie bez powodu nazywany jest ojcem polskiej opery narodowej, choć duchem patriotycznym przesiąknięta była cała jego twórczość, także liczne pieśni, kantaty, operetki, utwory symfoniczne.

Największy z rodu Polaków

Największy z rodu Polaków

Adam Bujak, Jolanta Sosnowska

Największy z rodu Polaków – to określenie wobec Jana Pawła II pojawiło się już na początku jego pontyfikatu, a potem było powszechnie wypowiadane z dumą przy bardzo wielu okazjach, w tysiącach miejsc, przez ludzi Kościoła i przez zwykłych wiernych, ale też przez polityków i środki masowego przekazu, nie wyłączając tych, którzy dzisiaj tak zaciekle zwalczają Papieża Polaka.

Życie św. brata Alberta. Biografia ilustrowana

Życie św. brata Alberta. Biografia ilustrowana

Jolanta Sosnowska, Zygmunt Wierciak

Biograficzna, ilustrowana opowieść o polskim świętym - Bracie Albercie Chmielowskim.
Bohater, artysta, święty. Powstaniec styczniowy, utalentowany malarz, opiekun nędzarzy. Tak można najkrócej opisać niezwykłą i do dziś fascynującą postać Adama Chmielowskiego, którego imię zakonne Brat Albert stało się w Polsce powszechnie znane już pod koniec XIX wieku. Te trzy rodzaje działalności i te trzy postawy życiowe zostały pięknie ukazane w niezwykłej książce.

Andrzej Bobola Orędownik Polski. Życie, męczeństwo, świętość

Andrzej Bobola Orędownik Polski. Życie, męczeństwo, świętość

Czesław Ryszka

Andrzej Bobola herbu Leliwa, ksiądz, zakonnik, dziś patron Polski, żył w latach 1591–1657 w niebywale burzliwym czasie wielkich zagrożeń dla Ojczyzny i Kościoła katolickiego. Zginął w sposób szczególnie okrutny z rąk Kozaków, którzy chcieli mu nawet darować życie pod warunkiem wyrzeczenia się przezeń wiary katolickiej. Mimo wyjątkowo bestialskich tortur – odmówił. Umierał w strasznych męczarniach.

Męczennik za wiarę i Solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Męczennik za wiarę i Solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Jolanta Sosnowska

Fascynująca książka Jolanty Sosnowskiej to poruszająca opowieść o życiu i heroicznej walce kapłana, który stał się symbolem oporu przeciwko komunistycznemu reżimowi w Polsce. Swoją niezłomną wiarą i nieugiętością inspirował miliony Polaków do walki o wolność i wiarę. Popiełuszko, z pozoru zwykły ksiądz, stał się światłem nadziei. Pozostaje aktualnym symbolem także dzisiaj, co w tej książce mocno wybrzmiewa.

Odsiecz z nieba. Prymas Wyszyński wobec rewolucji

Odsiecz z nieba. Prymas Wyszyński wobec rewolucji

Grzegorz Kucharczyk

Rewolucja! Co naprawdę kryje się za tym pojęciem? Ta książka demaskuje fałszywe hasła, utopijne założenia i okrucieństwo wszystkich rewolucji; od protestanckiej i francuskiej poprzez bolszewicką, nazistowską i lat 1960. aż po wiek XXI, w którym prowadzona jest kolejna rewolucja światopoglądowa. Prof. Grzegorz Kucharczyk obnaża kulisy każdej rewolucji; ich brutalność, bezwzględność i bezbożność.

Nieznane rozmowy Józefa Piłsudskiego

Nieznane rozmowy Józefa Piłsudskiego

 

Sporo pisze się o Józefie Piłsudskim, ale rzadko oddaje się głos jemu samemu. W tej książce jest inaczej.
Tu Marszałek przemawia do nas wprost. Rozmów z nim spisano podczas jego życia nie za wiele, jeszcze rzadziej były publikowane w formie książkowej, trwałej – toteż nie są zbyt znane. A szkoda, gdyż Komendant bardzo dużo opowiadał w nich o sobie; o swoim życiu prywatnym, ale i swoich poglądach na Rzeczpospolitą oraz Europę.

Mój Miłosz

Mój Miłosz

Adam Bujak, Marek Skwarnicki

Wspomnienia Marka Skwarnickiego o Czesławie Miłoszu zawarte w tej książce doprowadzone zostały do ostatnich dni życia Noblisty. Są nie tylko zapisem przyjaźni, ale ukazują całą epokę, w którą wpisali się bohaterowie tej książki. Obszernie cytowana korespondencja między poetami ujawnia wiele osobistych sympatii i antypatii Miłosza oraz rozterki duchowe wielkiego artysty.

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.