Święto Matki Bożej Różańcowej. Przypomina nam o mocy tej modlitwy

Nasi autorzy

Święto Matki Bożej Różańcowej. Przypomina nam o mocy tej modlitwy

Matka Boża Tarnopolska, której obraz zawędrował do kościoła oo. dominikanów w Poznaniu. fot. z książki Matka Boża Tarnopolska, której obraz zawędrował do kościoła oo. dominikanów w Poznaniu. fot. z książki "Drabina do nieba" W święto Matki Bożej Różańcowej publikujemy tekst Czesława Ryszki wyjaśniający genezę dzisiejszego święta. Materiał pochodzi z książki "Drabina do nieba", w której można znaleźć więcej świadectw mówiących o wielkiej mocy modlitwy różańcowej.

Drabina do nieba. Dzieje Różańca

Drabina do nieba. Dzieje Różańca

Czesław Ryszka

Jedyną bronią, której Polska używając odniesie zwycięstwo, jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga” – powiedział prymas August Hlond w 1948 r. Te słowa do dziś nie straciły nic ze swej aktualności. W Polsce modlitwa różańcowa cieszy się ogromnym szacunkiem i popularnością.

 

Właściwe zwycięstwa różańcowe zaczęły się od tego najznakomitszego, odniesionego 7 października 1571 roku nad Turkami w bitwie morskiej pod Lepanto. Papież Pius V na pamiątkę tego triumfu ustanowił święto Matki Boskiej Zwycięskiej, obchodzone też jako święto Matki Bożej Różańcowej. Poświęcając temu zwycięstwu nieco więcej uwagi, należy przypomnieć, że już w 638 roku podbojem Ziemi Świętej islam wkroczył w historię wojen z chrześcijaństwem. Niecałe sto lat później muzułmanie zajęli Afrykę Północną, opanowali Hiszpanię i częściowo Francję. W ich rękach znalazły się siedziby najstarszych biskupstw: w Jerozolimie, Antiochii, Aleksandrii, Hipponie… Chrześcijanie byli mordowani, świątynie palone lub zamieniane na meczety. Za głoszenie Ewangelii groziła śmierć. Podobnie karano śmiercią za przejście z islamu na chrześcijaństwo. (…)

Aby stawić czoła muzułmanom, papież Pius V zawiązał Ligę Świętą Hiszpanii, Wenecji i Państwa Kościelnego (Niemcy i Anglicy paktowali z muzułmanami). Dowodzona przez syna cesarza Karola V, Don Juana de Austria, flota hiszpańsko-wenecka stanęła do decydującej bitwy 7 października 1571 roku pod Lepanto. Papież powierzył chrześcijańskie wojska opiece Najświętszej Maryi Panny, a wszystkich wiernych wezwał do odmawiania modlitwy różańcowej. Także na wszystkich statkach chrześcijańskich codziennie odmawiano Różaniec. Sam papież również ubrał się w dominikański habit, by podobnie jak św. Dominik uczynić Różaniec najpotężniejszą bronią w walce z herezją. Zresztą, jako gorliwy czciciel Najświętszej Marii Panny, od początku mocno wspierał bractwa różańcowe. Teraz niestrudzenie modlił się o wstawiennictwo Matki Boga, błagając o pomyślność chrześcijańskiego oręża.

Gdy cała flota zgromadziła się w Messynie, dominikanie i jezuici wędrowali z pokładu na pokład, spowiadając i sprawując Msze św. Żołnierze przystępowali do sakramentów i przygotowywali się do bitwy przez trzydniowy post i modlitwę różańcową. Hasłem do walki było wezwanie: „Królowo Różańca Świętego”. Na sztandarze zawieszono ogromny różaniec. W całej Europie organizowano procesje różańcowe.

Po kilku dniach modlitw i postów flota wypłynęła w morze. Kiedy dwieście okrętów, jeden po drugim, mijało cypel portu, znajdujący się na ich pokładach ludzie klękali, by otrzymać błogosławieństwo nuncjusza papieskiego. Chrześcijańska armada ruszyła ku Lepanto, nieopodal Zatoki Korynckiej, gdzie ostatni raz widziano wroga.

7 października, kiedy podniosła się mgła spowijająca morze, oczom żołnierzy ukazały się na horyzoncie setki żagli. Don Juan de Austria, dowódca chrześcijańskiej floty, przesiadł się na najszybszą brygantynę i przepłynął wzdłuż swoich okrętów, trzymając wysoko nad głową żelazny krzyż. Na swoim flagowym okręcie kazał wciągnąć na maszt wielką banderę z sylwetką ukrzyżowanego Chrystusa. Zwracając się do żołnierzy, mówił: „Przybyliście tu walczyć za Święty Krzyż, zwyciężyć albo zginąć! Czy macie jednak zwyciężyć czy zginąć, czyńcie dziś swą powinność, a zyskacie sobie chwalebną nieśmiertelność!”.

Flota chrześcijan liczyła 206 galer i 6 galeasów, z załogą 12 920 marynarzy. Na pokładach znajdowało się również 28 tys. żołnierzy, w tym 10 tys. doskonałej hiszpańskiej piechoty, 5 tys. żołnierzy weneckich oraz 7 tys. niemieckich i 6 tys. włoskich najemników. Natomiast Ali Pasza miał pod swymi rozkazami 230 galer i 56 galeot, obsadzonych przez 13 tys. marynarzy i 34 tys. żołnierzy. Muzułmanie górowali liczbą. Mieli jednak mniej dział (750 wobec 1800 armat chrześcijan); tylko 2500 janczarów wyposażonych było w ręczną broń palną – inni posiadali łuki, kusze i miecze. Galery Turków poruszały ramiona niewolników, głównie chrześcijańskich brańców. Wioślarze na galerach Ligi Świętej byli przeważnie wolnymi ludźmi, żeglarzami.

Rozpętała się bitwa, od której wyniku zawisły losy chrześcijańskiej Europy. Uczestniczył w niej 24-letni Hiszpan Miguel de Cervantes Saavedra, znany dziś jako autor Don Kichota, który podczas bitwy wykazał się niezwykłą odwagą. Pomimo trawiącej go gorączki nie zgodził się pozostać pod pokładem i przyłączył się do walczących. Trafiły w niego trzy kule: dwie raniły go w szyję, trzecia zmiażdżyła mu lewą rękę, która na zawsze pozostała bezwładna. Do końca życia Cervantes z dumą myślał o swym udziale w bitwie. W Przemyślnym szlachcicu Don Kichocie z Manczy odpierał oskarżenia zawistnych: „Nie mogłem ścierpieć, że nazywano mię starcem i kaleką, jakby to w mojej mocy było wstrzymać czas, by nie przechodził po mnie, albo jakby kalectwo moje wzięło początek w jakowejś szynkowni, a nie w najszczytniejszej potrzebie, jaką widziały wieki przeszłe i obecne ani jaką przyszłe mają nadzieję oglądać. Jeśli rany moje nie jaśnieją w oczach człeka, który na nie patrzy, są przynajmniej szanowane i czczone przez ludzi, którzy wiedzą, gdzie je zdobyłem; piękniej wygląda żołnierz poległy w bitwie niż wolny w ucieczce; a tak to tkwi we mnie, że gdyby mi dziś dano do wyboru i umożliwiono rzecz niemożliwą, wolę to, że byłem obecny w owej wspaniałej potrzebie, niźli od ran moich być wolny, nie biorąc w niej udziału”.

Zwycięstwo pod Lepanto było ogromne. Zginęło 25 tys. wyznawców Proroka, 3500 wzięto do niewoli. 80 okrętów tureckich zatopiono, zdobyto 130. Wśród łupów było 39 sztandarów, 450 dział i kwota 150 tys. dukatów znaleziona w kasie flagowego „Sułtana”. Uwolniono 12 tys. chrześcijańskich galerników. Po stronie chrześcijan poległo 4800 Wenecjan, 2 tys. Hiszpanów i 800 żołnierzy papieskich (razem 7600 żołnierzy, nie licząc galerników z tureckich okrętów). Sprzymierzeni mieli też 7784 rannych; zatonęło 16 galer, a jedną uprowadzili uciekający Turcy.

Kronikarze odnotowali, że tamtego wieczoru, 7 października 1571 roku, papież Pius V siedział w małej bibliotece na Watykanie. Nagle przerwał rozmowę, opuścił towarzyszących mu dostojników i podszedł do okna. W mistycznej wizji zobaczył, jak Maryja rozpostarła swój opiekuńczy płaszcz nad chrześcijańskim wojskiem. Po chwili odwrócił się z promiennym uśmiechem, by ogłosić odniesione w tym dniu wielkie zwycięstwo (kurier z tą wiadomością dotrze do Rzymu dopiero za 2 tygodnie!). Tradycja odnotowała, że wczesnym wieczorem, kiedy kończyła się bitwa, w Rzymie wciąż trwała jeszcze błagalna procesja bractwa różańcowego, w której niesiono opromieniony cudami obraz Matki Bożej Śnieżnej (Salus Populi Romani).

Czesław Ryszka pisze także regularnie do miesięcznika WPiS:

WPIS 09/2021 (e-wydanie)

WPIS 09/2021 (e-wydanie)

 

Ukazał się już najnowszy, wrześniowy numer „Wpisu”. Jak każdego miesiąca przygotowaliśmy dla Państwa całą serię felietonów na aktualne tematy, a także – wyselekcjonowany zbiór artykułów historycznych powiązanych z bieżącymi rocznicami. W związku z niedawną, tak wyczekiwaną przez Polaków beatyfikacją czcigodnego Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego nie mogło zabraknąć historycznego tekstu św.

 Papież Pius V pisał po bitwie: „Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wielkie zwycięstwo uzyskane od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 roku, odniesione w walce przeciw Turkom, nieprzyjaciołom wiary katolickiej”. Świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej, zwanym później świętem Matki Bożej Zwycięskiej. Nic dziwnego, że papież cudu pod Lepanto, ten sam, który nazywał Różaniec „honorową odznaką chrześcijańskiej pobożności”, „najwdzięczniejszą modlitwą wśród modlitw”, „legitymacją naszej wiary” i „kompendium kultu Najświętszej Maryi Panny”, zasłużył sobie na tytuł pierwszego „papieża różańcowego”.

Na pamiątkę zwycięstwa Wenecjanie wznieśli w mieście kaplicę Matki Bożej Różańcowej, a na jej ścianach wypisali słowa: Non virtus, non arma, non duces, sed Mariae Rosiae victores nos fecit (Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa uczyniła nas zwycięzcami). Odtąd w herbach wielu miast zaczęto umieszczać wizerunek Maryi stojącej na półksiężycu. Wkrótce też na pamiątkę nie tylko samego cudu, ale także tamtej procesji, wizerunek Matki Bożej Śnieżnej zaczęto nazywać obrazem Matki Bożej Różańcowej Zwycięskiej. W rzymskich pracowniach malarskich powstawały niezliczone kopie tegoż obrazu, a artyści tworząc je, modlili się i pościli aż do ukończenia kolejnych dzieł. Jedną z powstałych wówczas kopii kard. Bernard Maciejowski przywiózł w 1600 roku z Rzymu do Krakowa i nakazał umieścić w kościele ojców Dominikanów.

Po wiekach papież Leon XIII pisał o tej bitwie: „Gdy olbrzymie zastępy Turków usiłowały narzucić prawie całej Europie jarzmo przesądu i barbarzyństwa, wtedy to Najświętszy Pasterz św. Pius V, pozyskawszy chrześcijańskich władców do wspólnej obrony, jak najusilniej starał się przede wszystkim, by najpełniejsza mocy Matka Boża, zjednana modlitwą różańcową, przybyła łaskawie z pomocą imieniu chrześcijańskiemu”.

Należy żałować, że owoce zwycięstwa pod Lepanto zostały zaprzepaszczone. Nie upłynął wiek, kiedy odrodzone wojska tureckie znowu ruszyły na Europę. I znów uratować ją miała Zwycięska Matka Boża Różańcowa.

Ile jest różańcowych cudów? Ich liczba zapewne jest nieskończona, tak jak liczba ludzkości oraz zdarzeń historycznych. Te, która odnotowała historia Kościoła, znane są dlatego, ponieważ wywarły wielki wpływ na losy poszczególnych osób, a nawet całych narodów. Są jednak i takie, które choć zadziwiły świat, mało kto o nich wie. Myślę tu o ocaleniu w 1945 roku wspólnoty ośmiu jezuitów mieszkających przy centrum wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie. Gdy miasto ginęło rażone bombą atomową, tych ośmiu jezuitów przeżyło hekatombę bez szwanku. Czytam o tym w „Naszym Dzienniku” (12 X 2013).

Jak pisze Beata Falkowska, rankiem 6 sierpnia 1945 roku niemiecki jezuita ojciec Hubert Schiffer odprawił jak co dzień Mszę św. i podczas śniadania zauważył, że coś nagle błysnęło, a następnie potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła go w górę, wstrząsała nim, rzucała, miotała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy – opowiadał później. Dom, w którym mieszkali katoliccy duchowni, jako jedyny przetrwał nienaruszony. Wszystko wokół zostało starte z powierzchni ziemi. Oni nie tylko przeżyli, ale cieszyli się również dobrym zdrowiem, nie doświadczając żadnych negatywnych skutków promieniowania. Naukowcy ponad 200 razy w ciągu 30 lat badali całą grupę i nigdy nie znaleźli najmniejszych oznak choroby popromiennej. Nauka nie była w stanie wyjaśnić, dlaczego jezuici przeżyli, podczas gdy wszyscy przebywający nawet trzykrotnie dalej od epicentrum wybuchu zginęli. W warunkach blisko 3 tys. stopni Celsjusza, przy fali cieplnej przemieszczającej się z prędkością dźwięku nikt nie miał prawa przeżyć. W Hiroszimie w jednej chwili zginęło blisko 100 tys. ludzi. Kolejne dziesiątki tysięcy zmarły w następnych latach na chorobę popromienną. Zakonnicy łączą swoje ocalenie szczególnemu zawierzeniu Matce Bożej Fatimskiej, gdyż „żyli” orędziem fatimskim, codziennie wspólnie głośno odmawiali Różaniec i czynili pokutę.

Niemal identyczna historia wydarzyła się także w Nagasaki, drugim japońskim mieście dotkniętym wybuchem bomby atomowej. Tu także jedynym ocalałym budynkiem był klasztor ojców Franciszkanów, założony przez św. Maksymiliana Kolbego. Zakonnicy wyszli z katastrofy nietknięci. Warto dodać, że w całkowicie zniszczonej katedrze w Hiroszimie przetrwały nienaruszone figury Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Maryi.

***

 

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie papierowe

 

"WPIS" to najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku. 
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks. Waldemar Chrostowski, Marek Deszczyński, Marek Klecel, Antoni Macierewicz, Krzysztof Masłoń, Andrzej Nowak, ks.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.