Był groźny nawet po śmierci. Nieugięty carski więzień, katorżnik i wygnaniec Szymon Tokarzewski

Nasi autorzy

Był groźny nawet po śmierci. Nieugięty carski więzień, katorżnik i wygnaniec Szymon Tokarzewski

Artur Grottger, Pochód na Sybir. Artur Grottger, Pochód na Sybir. „Był to buntownik, wielokrotny więzień, dwukrotny katorżnik i trzykrotny wygnaniec, należał do litewskiej szlachty, a został szewcem, aby pozyskać wpływ na rzemieślników warszawskich i namawiać ich do buntu przeciw rządowi rosyjskiemu” – tak opisywano w aktach carskiej Ochrany urodzonego w 1823 r. Szymona Tokarzewskiego, trzykrotnie zesłanego w głąb Rosji, w tym dwa razy na daleką Syberię. Prawie 37 lat, większość swego życia, spędził na wygnaniu, skazany na ciężkie prace w nieludzkich warunkach. A przecież nie był wcale jakimś wielce znaczącym działaczem narodowym, konspiratorem czy spiskowcem. Jak wielu wtedy Polaków nie mógł pogodzić się z zaborczymi rosyjskimi rządami, występował przeciw nim, co wystarczyło na skazanie go na syberyjską katorgę, podobnie jak tysięcy naszych rodaków.

latach 1842–44 należał do młodzieżowej konspiracji, która współpracowała z ruchem ks. Piotra Ściegiennego (1801–90) na terenach województwa lubelskiego, krakowskiego i kieleckiego. Miał być emisariuszem tego prowadzącego ożywioną działalność niepodległościową proboszcza z Chodla i wędrując po wsiach w chłopskiej sukmanie, uświadamiać lud oraz przygotowywać go do powstania. Po aresztowaniu w 1844 r. ks. Ściegiennego, który najpierw został skazany na śmierć, a później na syberyjską katorgę, dwudziestoletni Tokarzewski ukrywał się. Przeszedł „za kordon” do Lwowa, zmieniał kilkakrotnie nazwisko i dokumenty. W 1846 r. został jednak ujęty i osadzony w więzieniu w Samborze. Na śledztwo przewieziono go do Warszawy i zamknięto w Cytadeli. W napisanych później wspomnieniach „Siedem lat katorgi” dawał do zrozumienia, że było ono dobrze przygotowane. Okazało się, że wiele się o nim dowiedziano, rozpracowując spisek księdza Ściegiennego. Na jego twierdzenie podczas śledztwa, że jest zwykłym chłopem, protokolant Blumenfeld odczytał z urzędowych ksiąg dokładną genealogię podejrzanego: „Szymon Tokarzewski Karaszewicz, syn Sebastiana, herbu Trąby, rodzina z guberni grodzieńskiej, dziad Szymona T., konfederat barski, osiedlił się w Lubelskiem”.

Po śledztwie trwającym dwa lata został skazany w 1848 r. na 10 lat ciężkich robót w twierdzach Syberii oraz na karę chłosty. Na egzekucję przewieziono go wraz z innymi skazańcami do twierdzy w Modlinie. Ponieważ ludzi stanu szlacheckiego, co w wypadku Tokarzewskiego stwierdzili sami Rosjanie, nie można było karać cieleśnie, specjalny ukaz carski przewidywał procedurę zdeklasowania skazańca do stanu chłopskiego, co odbywało się w specyficznym ceremoniale. „Otóż przed egzekucją – opisywał to Tokarzewski – nas wszystkich, należących do ‘kasty uprzywilejowanej’ ustawiano szeregiem, przystępował kat, uderzał każdego z nas w obydwa policzki, poczym drewniane miecze łamał nad naszymi głowami, a wreszcie audytor ogłaszał, że takich to a takich ‘Jewo Impieratorskoje Wieliczestwo izwolił pażałowat w mużyki’, czyli raczył uczynić chłopami”.

Po takiej poniżającej ceremonii kara chłosty mogła już nastąpić. Skazańcy z obnażonymi plecami stawali przed oddziałem żołnierzy, którzy wykonywali wyrok. Tokarzewski dostał wyrok dwóch tysięcy pałek, co przy słabszej konstrukcji więźnia mogło być karą śmiertelną. Wymierzono mu jednak „tylko” pięćset – być może, jak wspomina, przez pomyłkę. Inni jego koledzy dostali więcej, jeden z nich omal nie umarł. Trzeba przypomnieć, że wielu syberyjskich skazańców nie przeżyło tej kary, a najbardziej okrutna była egzekucja ks. Sierotwińskiego, już na Syberii, którego zatłuczono pałkami na śmierć. „Skorom otrzymał pięćset pałek – wspominał po latach Tokarzewski – i powiedziano mi, że więcej już nie będę bity, odsunąwszy się cokolwiek na bok, obnażony ległem na murawie. Moje ciało od szyi do pięt było jedną krwawiącą się raną”.

Kibitką i pieszo na Sybir

Kilka dni po egzekucji przewieziono skazańców do Warszawy. Nocą na Placu Saskim zakuto ich w kajdany i załadowano do kibitek. „Mnóstwo osób – wspominał Tokarzewski – znajomych i nieznajomych, pomiędzy tymi najwięcej kobiet, przychodziło nas żegnać. Płaczące kobiety stawały pod oknem, narażając się na okropne brutalstwa wart”.

(...)

Na początku roku 1849 dotarli do Ust-Kamienogorska, w której to osadzie pracowali w cegielni, wykonywali ciężkie prace ziemne i budowlane. Mieli tam pozostać na stałe, jednak z powodu denuncjacji, oskarżającej ich o korespondencyjne spiskowanie z krajem, zostali ukarani przeniesieniem do twierdzy w Omsku, odznaczającej się ostrzejszym rygorem. Znów przykuci do metalowego pręta, szli tam prawie dwa miesiące. Trafili na rządy oprawcy Wasyla Krywcowa, okrutnika i pijaka, który od razu przejął całe mienie skazańców, tłumacząc, że dochód ze sprzedaży pójdzie na lepsze wyżywienie więźniów.

(...)

Dzikie okrucieństwo Krywcowa wywołało bunt wśród kryminalistów, którzy omal go nie zlinczowali. Po tym uspokoił się trochę. Jego dalsza historia potoczyła się, jak później będzie opowiadał Tokarzewski, zupełnie niespodziewanie. Po kilku latach Krywcow został surowo ukarany za nadużycia także wobec zwierzchniej władzy i musiał pędzić żywot jak inni skazańcy. Tokarzewski spotkał go, gdy kończył swą karę i miał wrócić do kraju. Oprawca stał się żebrakiem, prosił skazańca o jałmużnę, który wspaniałomyślnie mu jej udzielił. Scena godna pióra Dostojewskiego, pasująca do jego powieści „Biedni ludzie” czy „Skrzywdzeni i poniżeni”.

(...)

Na lżejszej katordze

Po siedmiu latach zwolniono Tokarzewskiego z katorgi, ale nie oznaczało to zgody na powrót do kraju, tylko na tzw. osiedlenie w niewielkiej osadzie kilkadziesiąt kilometrów od Omska. Najpierw pracował tam jako dozorca, potem został „naczelnikiem kantoru” w miejscowej gorzelni. Tutaj żył już swobodniej, a mając więcej czasu, po stanowił spisywać to, co przeżył pod carską władzą. W 1857 r., a więc już pod koniec kary, skorzystał z amnestii, którą ogłosił nowy car Aleksander II z okazji koronacji. Pozwolono mu na powrót do kraju. Po drodze zatrzymał się w Moskwie, gdzie był entuzjastycznie witany przez polskich studentów. Wśród nich przez przyszłego znanego historyka Tadeusza Korzona, którego Tokarzewski wspomina w swym pamiętniku (dwa rękopisy pamiętnika autor pozostawił w Rosji na przechowanie; jeden z nich odnalazł się dopiero po jego śmierci w 1890 r.). Zgoda na powrót do kraju nie oznaczała absolutnie pełnej swobody. Tokarzewski jako były przestępca miał odtąd pozostawać pod kontrolą. Nakazano mu osiedlenie się w Zwierzyńcu, z okolic którego pochodził. Tokarzewski nie zamierzał jednak podporządkowywać się nakazom władz rosyjskich i zamieszkał w Warszawie. Od razu wszedł w kręgi konspiracyjne, patriotyczne, uczestniczył w zebraniach salonów Emilii Gosselin i Narcyzy Żmichowskiej, gdzie bywały, jak pisał, „najtęższe i najmędrsze głowy, jak: Gustaw Ehrenberg, Henryk i Aleksander Krajewscy, Gerwazy Gzowski, Opieńscy, Traugutt, Żulińscy i cała falanga innych”. Tam też w ramach pomocy sybirakom po wstał pomysł, by Tokarzewski, mający po pobycie na Syberii rozmaite umiejętności, został szewcem. Nie tylko dla zarobku, ale i dla działalności politycznej w środowisku rzemieślników. Doktor Ignacy Baranowski, który poznał Tokarzewskiego na spotkaniach patriotycznych, wspominał, że „nauczył się [on] szewstwa, założył warsztat i wszedł do cechu. On to wprowadził do Towarzystwa szewca Hiszpańskiego, który później stał się głośny jako członek Delegacji Obywatelskiej w lutym 1861 roku”.

Powrót na Syberię

Na początku 1862 r. aresztowano Tokarzewskiego pod zarzutem wydawania konspiracyjnych pism i zesłano jako recydywistę do Riazania. Kiedy jednak zarzuty te się nie potwierdziły, a właściwie padły na kogoś innego, po prawie dwóch miesiącach zwolniono go. Jednak niebawem, po wybuchu powstania styczniowego, znów go aresztowano jako podejrzanego konspiratora-recydywistę. W marcu 1864 r. 40-letniego Szymona Tokarzewskiego skazano na 15 lat ciężkich robót w kopalniach na Syberii. Po raz drugi nie jechał już tam kibitką przykuty łańcuchami, lecz nowocześniej – koleją, w specjalnym wagonie towarowym przystosowanym do przewożenia więźniów.

Po ponownym przyjeździe do Tobolska, tym razem drogą rzeczną, na barce ciągniętej przez parostatek, popłynął do Irkucka. Po dwóch miesiącach pobytu tam, zakutego jak dawniej w kajdany, wysłano go pieszo do kopalń w Nerczyńsku. W ciągu czterech następnych lat przenoszono go w różne miejsca, ale jako więzień polityczny korzystał łaskawie z amnestii i zwolnień. Po czterech latach został zwolniony na osiedlenie w miejscowości Urik w obłasti irkuckiej, a od 1870 r. mieszkał w Irkucku. Tam przeżył względnie najlepszy okres zesłania, znalazł się w licznych wtedy środowiskach polskich zesłańców i spotkał postyczniowego wieloletniego skazańca Benedykta Dybowskiego, który również wspominał Tokarzewskiego w swych pamiętnikach.

Tokarzewski był człowiekiem niezwykle towarzyskim i żywiołowym. Jak można wnosić z jego własnych zapisków, a także ze świadectw osób, które się z nim zetknęły, był człowiekiem bardzo żywotnym. Zapewne temu mógł zawdzięczać łatwiejsze znoszenie trudów wygnania, katorgi i ciężkiej pracy.

Wycieczka do Warszawy

Rodzina Szymona w kraju starała się przez wszystkie te lata o jego wcześniejsze zwolnienie i powrót, wysyłając nieustannie pisma i prośby do kolejnych coraz wyższych urzędów i instancji, z carem włącznie. Po systematycznych odmowach, które otrzymywali bliscy Tokarzewskiego, wreszcie po ponad dziesięciu latach jego pobytu w Irkucku, na początku 1882 r., przyszła zgoda, ale tylko na zwolnienie z dozoru policyjnego. Szymona Tokarzewskiego nadal obowiązywał jednak zakaz wjazdu nie tylko do Polski, ale i do większych miast.

Zamieszkał bliżej kraju, w miejscowości Kostroma, ale wciąż nie chciał się pogodzić ze skazaniem na pobyt w Rosji. W wydanych już pośmiertnie wspomnieniach „Bez paszportu” opisywał dość śmiały plan potajemnego przyjazdu do Polski: „Ten mój projekt odwiedzenia Warszawy to nie przemijająca fantazja, to nie jakiś poryw szalony – to rzecz obmyślana rozważnie. Zapewne okoliczności nigdy nie ułożą się przyjaźniej dla moich projektów. Kostroma spore miasto. Nikt nas tu jeszcze nie zna, wymknę się niepostrzeżenie, ani jedna żywa dusza nie zauważy mojej nieobecności… A w Warszawie, moi drodzy! Wszak tam ze starszych naczelników władz już nie ma nikogo. Nowi stróże bezpieczeństwa, ci właśnie najgroźniejsi, ani mnie znają, ani też mojego nazwiska nie słyszeli nigdy… Wśród półmilionowej ludności łatwo się ukryć, zwłaszcza gdy kto, jak ja, tylu ma przyjaciół”.

W połowie 1882 r. Tokarzewski rzeczywiście wyjeżdża potajemnie do Warszawy. Po drodze, w Jarosławiu, odwiedza arcybiskupa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, który przebywał tam również na zesłaniu. Przyjeżdża do Warszawy i ukrywa się u zaprzyjaźnionych jeszcze w czasach konspiracji rodzin. Tak poznaje swą przyszłą żonę. Wędruje po mieście szlakiem powstańczej konspiracji, stale bacząc, czy go ktoś nie rozpozna. Wydaje mu się, że jest śledzony, ale okazuje się, że osoba, którą o to podejrzewa, to znajoma z Kostromy. We wspomnieniach spisywanych później, jak się można domyśleć, przez jego żonę, niewiele jest obszerniejszych i pewnych wiadomości z tego i późniejszego okresu. Wiadomo tylko, że jesienią 1882 r. Szymon Tokarzewski jest już z powrotem w Rosji i osiedla się w guberni permskiej. Po kolejnych petycjach i prośbach rodziny zostaje wreszcie zwolniony w następnym, 1883 roku, i po prawie dwudziestu latach może powrócić do kraju. Dobiega sześćdziesiątki...

Wyniszczony zesłaniem, utrudzony i schorowany, nie wróci już do dawnego trybu życia. Małżeństwo z o wiele młodszą córką przyjaciela z konspiracji zapewni mu przetrwanie ostatnich siedmiu lat, które mu pozostaną. W 1890 r. umiera w wieku 66 lat. Carskie władze stolicy nie wydały zgody na uroczysty pogrzeb byłego „buntownika, wielokrotnego więźnia, dwukrotnego katorżnika i trzykrotnego wygnańca”. Kondukt pogrzebowy przeszedł z kościoła św. Antoniego na Powązki w asyście samego komisarza policji, żandarmów i rewirowych. Szymon Tokarzewski był groźny nawet po śmierci.

Dr Marek Klecel

*

Powyższe fragmenty pochodzą z artykułu dr. Marka Klecela, który w całości ukazał się w miesięczniku WPiS nr 83.

Wiadomości o premierach nowych książek Białego Kruka i spotkaniach autorskich prosto na Twoją skrzynkę mailową, a do tego jeszcze prezent - bon 50 zł na zakupy w naszej księgarni internetowej! Dołącz już dziś do grona Czytelników Biuletynu Białego Kruka! Aby to zrobić, kliknij TUTAJ.

Zapraszamy do naszej Księgarni Internetowej po miesięcznik WPiS oraz po książkę o losach polskich zesłańców:

Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.

Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.

Marek Klecel

Za co?! Pytanie to nieodparcie nasuwa się podczas czytania tej przejmującej książki. Tysiące Polaków, najlepszych synów swojego narodu, było zsyłanych na Sybir za umiłowanie własnego kraju, za walkę o jego wolność, za przywiązanie do wiary katolickiej. Wszelki sprzeciw wobec caratu karany był surowo; najczęściej właśnie wyekspediowaniem na tę nieludzką ziemię, skąd przeważnie nie było już powrotu.

WPIS 06/2025 (e-wydanie)

WPIS 06/2025 (e-wydanie)

 

Czerwcowy numer waszego ulubionego miesięcznika już w sprzedaży! Jak każdego miesiąca prezentujemy dla Was na łamach „Wpisu” wyselekcjonowany zbiór felietonów na aktualne tematy, ekskluzywne wywiady ze specjalistami z rozmaitych dziedzin, jak również serię artykułów powiązanych z aktualnymi rocznicami ważnych wydarzeń historycznych.

 

Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2025 roku (5 numerów, w tym jeden podwójny)

Prenumerata elektroniczna WPiSu na drugie półrocze 2025 roku (5 numerów, w tym jeden podwójny)

 

Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2025. Wydanie drukowane

Prenumerata miesięcznika WPIS na rok 2025. Wydanie drukowane

 

Miesięcznik „Wpis” już od piętnastu lat pozostaje wierny swym założeniom i przedstawia Czytelnikom podstawowe wartości, a więc wiarę, patriotyzm i sztukę.
Publikują u nas tak znakomici autorzy, jak m.in.: Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, Leszek Długosz, prof. Ryszard Kantor, dr Marek Klecel, ks. prof. Janusz Królikowski, prof. Grzegorz Kucharczyk, dr Monika Makowska, prof. Aleksander Nalaskowski, prof.

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie elektroniczne

Roczna prenumerata miesięcznika WPIS. Wydanie elektroniczne

 

Roczna prenumerata elektronicznej wersji miesięcznika WPIS - najciekawszy i najbogatszy miesięcznik na rynku co miesiąc na Twojej skrzynce mailowej!
Najbogatszy – z uwagi na bogactwo treści i tematów, wspaniałą fotografię i grafikę, wyjątkowe edytorstwo. „Wpis” czytają i rekomendują największe autorytety w naszym kraju! Do grona naszych autorów należą m.in. Adam Bujak, ks.

Prenumerata próbna miesięcznika WPIS (wydanie papierowe)

Prenumerata próbna miesięcznika WPIS (wydanie papierowe)

 

.

 

Komentarze (0)

  • Podpis:
    E-mail:
  • Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Wpisy są moderowane przed dodaniem.

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.