Tom, który Biały Kruk oddaje w Państwa ręce, to długa i ważna dla Rzeczypospolitej tradycja: poważnej, nacechowanej troską o wspólne dobro rozmowy, zaczyna się od formy dialogu politycznego, który wprowadził do języka polskiego Stanisław Orzechowski (1513-1566). Wydawca z Krakowa, rzec można – wolny obywatel tej ziemi, zaprasza do rozmowy posła, polityka, by wspólnie przyjrzeć się stanowi Rzeczypospolitej, już III Rzeczypospolitej; żeby powiedzieć sobie, co ich, co nas boli i jak bólowi, a raczej jego źródłom, politycznym chorobom i społecznym patologiom, radzić. To jest współczesna rozmowa ziemianina z posłem. Wolny obywatel, zatroskany marnotrawstwem, zdenerwowany głupotą, która zbyt już się szarogęsi na publicznej scenie, pyta swojego w politykę zaangażowanego interlokutora o możliwości naprawy złego stanu.

Jest to – w obu przypadkach: dialogów Orzechowskiego, i dialogu Sosnowskiego-Szczerskiego – namysł nad praktycznymi posunięciami, które mogłyby sprawić, byśmy się poczuli bardziej u siebie, w domu, a nie na pchanej gdzieś przez silniejszych tego świata platformie. Platforma jest, jak sama nazwa wskazuje, formą płaską. Czy można zamknąć na platformie aktywność obywatelską? Nie, obywatel potrzebuje przestrzeni do swego działania, do swej wolności, nie spłaszczającej partii-platformy. Prof. Krzysztof Szczerski i Leszek Sosnowski szukają tej przestrzeni, wskazują na konieczność jej przywrócenia – żeby Polska była Polską.

To jest prawdziwa podstawa przestrzeni obywatelskiej: prawo moralne w nas, zaszczepione przez Boga, poświadczone przez niebo gwiaździste nad nami. Bez tego obywatelstwa nie ma. Może być tylko płaska platforma – a na niej zoo z pootwieranymi klatkami. Silni zjadają słabych, pasożytujące kliki pasą się na swojej żywicielce – Rzeczypospolitej. Albo tak będzie, albo naprawimy naszą Rzeczpospolitą. W tym mają nam pomóc te rozmowy. I, da Bóg, pomogą.

fragment wstępu autorstwa prof. Andrzeja Nowaka


Przedmowa: O Polsce, czyli o wypełnianiu i obronie przestrzeni obywatelskiej rozmowa
Sylwetka Krzysztofa Szczerskiego
Prolog: Rodzina wpleciona w naród

ROZDZIAŁ I - EUROPA
Czy Polska wystąpi z NATO?
Kto naprawdę rządzi Europą? Kulisy manipulacji
(P)akt bezwarunkowej kapitulacji
Do Europarlamentu jak na krucjatę
Grożą nam Stany Zjednoczone (Europy)
Frakcje sytych, tłustych dinozaurów
Zarządzanie Europą w szponach niekontrolowanej biurokracji
Bo jak Polska padnie…

ROZDZIAŁ II - POLSKA
Im słabsza władza, tym bardziej boi się społeczeństwa
Mentalny neokolonializm
Polska ponownie przedmurzem chrześcijaństwa?
Co to znaczy rząd jedności narodowej
Transfuzja polskiej krwi
Troska o zaspokojenie agresora
Nowoczesne rozbiory nie muszą likwidować granic
Zderzamy się z antycywilizacją. Przed tym przestrzegał św. Jan Paweł II

ROZDZIAŁ III - USTRÓJ
Partia jest dobra na wszystko?
Na co nam ten Sejm? Życie posła
Możemy być nauczycielami Europy
Patrioci nie powinni odwracać się od polityki
Z mocy prawa i bezprawia
Polska potrzebuje reformy ustrojowej
Nie możemy się rozejść! Musimy iść wspólnie dalej


W swoich tekstach odwołujesz się często do cywilizacji zachodniej. Zazwyczaj przez to pojęcie rozumie się dorobek kulturowy państw wchodzących w skład poszerzonej Unii Europejskiej. Czy możemy odnosić się do cywilizacji zachodniej poza tymi krajami i regionami?
Pojęcia cywilizacji zachodniej nie można po prostu utożsamiać z dzisiejszym kształtem UE, bo ona dziś tylko w części reprezentuje dawne wartości i ideały Zachodu. Powiem więcej, ponieważ polityka europejska w wielu momentach wyrodziła się ze swoich cywilizacyjnych korzeni, można powiedzieć, iż do pewnego stopnia staje się ona dziś wrogiem tej cywilizacji, bo fałszywie się pod nią podszywa. Cywilizacja zachodnia, czyli łacińska, rozpościerająca się po obu stronach Atlantyku, występuje na całym świecie jako wzorzec wartości, relacji międzyludzkich, życia publicznego i polityki. Ona istnieje dziś jakby obok Unii.
W takim razie gdzie znajduje się ta cywilizacja zachodnia? Czy ona w ogóle jeszcze istnieje, czy nie jest to już tylko pojęcie czysto historyczne? W zasadzie wszystkie kraje UE wywodzą się z kręgu cywilizacji zachodniej w dawnym rozumieniu tego pojęcia, no, może Bułgaria mniej.
Myślę, że ta cywilizacja zachodnia istnieje nawet pomimo UE, że ona jest gdzieś zakodowana w społecznym kodzie genetycznym Europy, ale jest często tłumiona i zwalczana przez politykę prowadzoną dziś przez Brukselę pod hasłem postępu, m.in. przez instytucje określane jako europejskie, które jednak de facto walczą z cywilizacją zachodnią. To jest tak, jakby jakiś chwast zarastał coraz bardziej pole, ale przecież prawdziwe zboże wciąż na tym polu rośnie, nie można więc tego pola wypalić czy zaorać, bo zniszczyłoby się wszystko. To ziarno, które stanowi cywilizację zachodnią, jest może przytłumione przez bardzo rozbujały chwast, ale stanowi najważniejszą część obecnych społeczeństw, znajduje się w nich.
To jest o tyle ciekawe porównanie, że uświadamia konieczność wytrzebienia chwastu i to całkowicie, bo w przeciwnym razie również zboże niebawem się zdegeneruje. Już po pierwszych żniwach, po skoszeniu zboża razem z chwastem, następuje degeneracja zdrowego nasienia. Następuje o wiele szybciej niż można byłoby się spodziewać.
Tak, tylko trzeba dodać, że ten chwast został przez kogoś zasiany świadomie, to nie jest tak, że zdrowe zboże degeneruje się samo z siebie.
Ano właśnie, kto ten chwast zasiał?
Zasiała go lewica po roku 1968. Dokonano abordażu na statek europejski. Znienacka podpłynął inny statek, pod obcą banderą i zaatakował.
Chwilowo skutecznie, choć walka oczywiście się nie skończyła. A ruchy masońskie nie pomogły lewicowym rozrabiakom?
To jest inna historia. Dla mnie istotniejsze są działania podejmowane przez organy formalne, bo te mogę analizować i uczciwie krytykować. W końcu np. Komisja Europejska to nie jest Komisja Masonerii Europejskiej.
Z nazwy na pewno nie.
Jak wspomniałem, najważniejsze jest dla mnie to, do jakiego stopnia niektóre instytucje unijne zostały zaprzęgnięte do projektu społecznej rewolucji lewicowej, mającej swe korzenie w ruchach i protestach roku 1968.
Ci, którzy wówczas w tych ruchach uczestniczyli, sami dziś nie za bardzo wiedzą, w jakiej sprawie protestowali; byli młodzi, więc roznosiła ich energia. Wielu odrzucało religię, bo chciało czegoś nowego, a religia wyglądała na staromodną. Kiedyś musieli dorosnąć, a jak dorośli, weszli w sferę polityki, biznesu, finansjery i właśnie teraz ci osobnicy oddziaływują na Europę.
Mówimy o dzieciach i młodzieży ruchu 1968 roku, który był antyestablishmentowy, ale oni po latach, tak jak np. Joschka Fischer, weszli w końcu nawet do najwyższych sfer establishmentu. Zasadniczym elementem roku 1968 był bunt przeciwko długiemu trwaniu. Tak jak w roku 1789. Jeśli po rewolucji francuskiej udało się jakoś to długie trwanie uratować i powrócić jednak na tory bardziej tradycyjne, to w 1968 r. nastąpił kolejny lewacki przełom, który był jeszcze groźniejszy, bo dokonany w Europie wciąż pokiereszowanej przez skutki II wojny światowej. Europie podzielonej, której połowa okupowana była przez siły zrodzone z jeszcze innej rewolucji - bolszewickiej, która sprowadziła do serca kontynentu całkowicie obcą rzeczywistość cywilizacyjną. W tych warunkach rodzice zbuntowanego w 1968 r. pokolenia chcieli po II wojnie światowej, po traumie wojennej, odtworzyć Europę w formie tradycyjnej, chcieli powrócić do długiego trwania. Ich dzieci postanowiły z tym trwaniem walczyć.
Zaznaczmy wyraźnie, że po wojnie chodziło zdecydowanie o Europę o chrześcijańskich korzeniach. Wielki i krwawy przełom z końca XVIII w. - rewolucja francuska, wywołana zresztą z pomocą masonerii - opierał się całkowicie na idei ateizacji społeczeństwa. Rok 1968 przyniósł to samo.
Tak, oczywiście. Zwracam uwagę, że nie tak dawno, gdy powstawała tzw. Konstytucja dla nowej Europy, to znowu w preambule było powiedziane, że wspólna polityka europejska powinna nawiązać do ideałów rewolucji francuskiej. I to był element tak naprawdę całkowicie antyeuropejski. Współczesna konstytucja europejska stanęła przeciwko cywilizacji zachodniej. Mocno przeciwko temu występował Jan Paweł II, który napominał elity europejskie, by stanęły po stronie łacińskich, chrześcijańskich korzeni Europy. Spotkał się z odmową, nawet ze strony formacji europejskich partii chrześcijańskiej demokracji (do której nota bene z Polski jest zakwalifikowana… PO). Taka to jest ta współczesna chadecja unijna - całkowicie wykorzeniona. Z jej udziałem próbuje się sklecić model wspólnej Europy na zasadach antycywilizacyjnych.
Jako człowiek, który przeżył sporo lat w komunizmie, widzę, że UE śmiało zmierza w kierunku tego ustroju, choć zmodyfikowanego. Czasem mam wrażenie, jakby niebawem miał powstać nowy Związek Radziecki, tylko jeszcze większy. Mam nadzieję, że to wszystko jest jeszcze do zatrzymania. Ponieważ w Unii znajduje się wiele krajów bardzo bogatych, które nagromadziły przez lata mnóstwo przeróżnych dóbr materialnych, to nie odczuwają one jeszcze kryzysu związanego z ideologią lewacką, komunistyczną.
Nie nazywałbym tego wprost drogą do komunizmu, ale dostrzegam, że niektóre ingrediencje UE są bardzo podobne. Po pierwsze - konstruktywizm; przekonanie o tym, że można stworzyć metodą biurokratyczną, przy pomocy władzy, ustaw i zarządzeń, nową rzeczywistość, nowe społeczeństwo.
Mało tego - nowego człowieka.
Tak, to nawet minister Sikorski zauważył, że tak jak kiedyś po zjednoczeniu Włoch trzeba było stworzyć Włochów z wielu lokalnych społeczeństw, tak teraz trzeba będzie stworzyć "Europejczyka" na bazie wielu krajów - nowy twór politycznie modyfikowany.
Są to określenia z nazizmu, a potem komunizmu.
Tak, rzeczywiście, konstruktywizm w najbardziej perfekcyjnej, przerażającej wersji jest znamieniem każdego totalitaryzmu. A po drugie: święte przekonanie progresistowskie - o postępie, który wprowadzamy metodami politycznymi - to też element wspólny nazizmowi czy współczesnym ideologiom lewicującym, które usiłują opanować Europę. Po trzecie: laickość, ale rozumiana nie jako po prostu brak wiary, ale jako totalna walka z Bogiem i religią. Nie chodzi o równe relacje między obywatelami niewierzącymi i wierzącymi. Chodzi o degradację pozycji tych drugich. Elementy te, a więc konstruktywizm, progresizm i ateizacja, widoczne w dzisiejszej polityce europejskiej, łączą się z cechami charakterystycznymi dla komunizmu. Nie ma opcji długiego trwania. Historia jest uciążliwym bagażem, czyli pewną przeszkodą, którą należy przezwyciężyć, pokonać, by móc tworzyć nową przyszłość.
Przezwyciężyć, czyli zapomnieć. A najlepiej zapomnieć najpierw II wojnę światową…
Dla niektórych jest to rzeczywiście najważniejsze. Ludziom wtłaczane jest do głów hasło: "Wybierzmy przyszłość". Tylko teraźniejszość i przyszłość, ale bez przeszłości, bez długiego trwania. Tymczasem wielka cywilizacja zachodnia oznacza przede wszystkim długie trwanie - ona rośnie od korzenia. Dziś próbujemy ją budować bez korzenia.

Joanna Szczerbińska, niedziela.pl, 15 września 2015

Najnowsza książka Białego Kruka – „Dialogi o naprawie Rzeczypospolitej” zawiera rozważne i arcyciekawe rozmowy toczone między Leszkiem Sosnowskim, cenionym prezesem Białego Kruka, znakomitym wydawcą, wybitnym redaktorem i publicystą, a prof. Krzysztofem Szczerskim, politologiem o uznanym autorytecie, jednym z najciekawszych polityków III RP. To książka frapująca dla wszystkich interesujących się polityką, a dla samych polityków – lektura wręcz obowiązkowa, zaś dla każdego myślącego patrioty – niezbędny oręż w walce z antypolską i antychrześcijańską kampanią. (...)

Prowadzący ze sobą dialog – Szczerski i Sosnowski – nie zawsze się ze sobą zgadzają, czasem się spierają, ale czynią to z najwyższą kulturą, w trosce o dobro Ojczyzny i w duchu wielkiego patriotyzmu. Nie tylko opisują zjawiska i stawiają diagnozy, znajdują też oryginalne rozwiązania problemów nurtujących nasz kraj i kontynent.   

 

Piotr Dobrołęcki, rynek-ksiazki.pl

Tytuł książki nawiązuje do najlepszych tradycji polskiej publicystyki politycznej, do dawnych autorów, dla których naprawa Rzeczypospolitej była celem nadrzędnym. Bardzo wyraźnie takie nawiązanie do tych chlubnych tradycji akcentuje prof. Andrzej Nowak, autor przedmowy, rozpoczynając swój tekst od cytatu z traktatu politycznego z 1546 roku zatytułowanego „Quincunx”, którego autorem był Stanisław Orzechowski, „mistrz słowa polskiego i wychowawca wielu kolejnych pokoleń szlachty” oraz „wzór publicystyki politycznej w naszym języku”. Takie wprowadzenie jednoznacznie określa poziom dyskursu zapisanego w książce – między znanym politykiem, „prawą ręką” nowego Prezydenta RP w sprawach polityki zagranicznej, a doświadczonym krakowskim wydawcą.







Czytelników, którzy kupili tę książkę, zainteresowało również:

Opinie o produkcie (0)

do góry

Zamknij X W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl